To była niezwykła więź! Historia przyjaźni kard. Wyszyńskiego i św. Jana Pawła II

Niezwykle ważna w historii życia kard. Stefana Wyszyńskiego jest przyjaźń ze św. Janem Pawłem II. Jak się rozpoczęła? Co łączyło tych dwóch wybitnych Polaków? Odpowiedzi w najnowszej książce „Bł. Stefan Wyszyński. Prymas do odkrycia” szuka ks. Jerzy Jastrzębski.

Wychowani bez matek

Aby opisać relację św. Jana Pawła II i kard. Stefana Wyszyńskiego, warto sobie uświadomić, że między nimi było dziewiętnaście lat różnicy, czyli mniej więcej tyle, ile potrzeba na wychowanie jednego pokolenia. Czas pokazał, że mimo to obaj znaleźni wspólną płaszczyznę działania na rzecz dobra narodu polskiego i Kościoła katolickiego. Przyszły prymas Polski urodził się w 1901 roku na terenie zaboru rosyjskiego, a więc w okresie, kiedy Polski nie było na mapie Europy i kiedy wszelkie ślady polskości niszczono. Akt chrztu Stefka Wyszyńskiego został sporządzony w języku rosyjskim, zgodnie z zarządzeniem cara. Niezależnie od tego ojciec Stefka, czyli Stanisław Wyszyński – świadom grożących mu konsekwencji – podpisał się pod aktem chrztu swego syna w języku polskim. Jeśli chodzi o Karola Wojtyłę, to urodził się on już w wolnej Polsce, w 1920 roku w Wadowicach w Małopolsce, nie miał więc tak trudnych doświadczeń w tej kwestii jak Stefan Wyszyński. Obaj jednak – mając niespełna dziesięć lat – stracili swoje matki. Nie dziwi więc, że obaj pałali tak wielką miłością do Matki Najświętszej. Porównując drogę życiową obu hierarchów, należy jeszcze przypomnieć, że obaj mogli patrzeć na wspaniały przykład swoich ojców, którzy często klękali do modlitwy. Jest to tym bardziej godne uwagi, że ojciec Karola Wojtyły był oficerem, a ojciec Stefana Wyszyńskiego wiejskim organistą, ale bardzo światłym człowiekiem. Obaj hierarchowie otrzymali od ojców doskonałe wykształcenie i wychowanie patriotyczne.

Pierwsze spotkanie

Patrząc na znajomość kard. Wojtyły i Prymasa Stefana Wyszyńskiego, należy podkreślić, że ich przyjaźń dojrzewała powoli i wielokrotnie była wystawiana na próbę. Oni jednak z tych wszystkich prób wyszli obronną ręką. Stało się tak dlatego, że obydwaj byli ludźmi miłującymi i sprawiedliwymi. Okazywali sobie wielki szacunek i oddanie, a zarazem każdy z nich był po prostu sobą. Do pierwszego spotkania obu kapłanów doszło latem 1958 roku, kiedy to Karol Wojtyła przebywający wówczas na studenckim spływie kajakowym dostał telegram, z którego wynikało, że musi natychmiast przyjechać do Warszawy na spotkanie z kard. Stefanem Wyszyńskim. To pierwsze spotkanie nie zapowiadało przyszłej przyjaźni. Prymas miał wówczas pięćdziesiąt siedem lat i był doświadczonym mężem stanu, natomiast ks. Karol Wojtyła miał trzydzieści osiem lat i najlepiej czuł się pośród studentów. Znamienna w tej kwestii jest opinia M. Lasoty, który powołując się na relację Carla Berensteina i Marca Politiego, przedstawił to spotkanie w sposób następujący: „Prymas Wyszyński siedział jak zwykle zdystansowany. Wchodzi młody ksiądz, którego właściwie on nie znał. I Prymas Wyszyński mówi: «Tu przyszło biskupstwo, proszę księdza, z Watykanu. Proszę je przeczytać i daję księdzu piętnaście minut. Tu jest obok moja kaplica. Piętnaście minut, ja nie mam więcej czasu i chyba Pan Bóg też nie ma więcej czasu na zastanowienie się». A ks. Karol Wojtyła, spojrzawszy na prymasa, zapytał tylko: «Gdzie mam podpisać?». A potem wrócił do Krakowa”.

Krok po kroku do zaufania

Na następne spotkanie obaj czekali kilka lat. Przełom nastąpił przy okazji nominacji Wojtyły na biskupa ordynariusza w Krakowie. Był rok 1963 i kard. Stefan Wyszyński – zgodnie z ówczesnym zwyczajem – musiał uzyskać zgodę rządu PRL na każdą kandydaturę na biskupa ordynariusza. To właśnie wtedy Prymas Tysiąclecia przedstawił Józefowi Cyrankiewiczowi – ówczesnemu polskiemu premierowi – trzech kandydatów, to jest ks. Jerzego Fedorowicza, ks. Jerzego Strobę i ks. Karola Wojtyłę. Ku jego zaskoczeniu akceptację zyskał bp Wojtyła, którego zarówno Prymas, jak i komuniści dotychczas postrzegali jako intelektualistę, poetę i filozofa, może nieco odrealnionego, ale jednocześnie osobę, z którą można się dogadać. Z pewnością komuniści liczyli, że uda im się skłócić obu hierarchów. Tak się jednak nie stało. Wraz z upływem czasu Wojtyła i Wyszyński nabierali do siebie coraz większego zaufania.

Maryja – nasza Matka

Przyjazne relacje kard. Wyszyńskiego i kard. Wojtyły wynikały również z tego, że obaj – zwłaszcza od zbyt wczesnej śmierci swych matek – darzyli wielką miłością Maryję. Kardynał Wyszyński powiedział słynne słowa: „Wszystko postawiłem na Maryję”, zaś św. Jan Paweł II: „Totus Tuus sum Maria”. Obaj się Jej zawierzyli. Obaj to zawierzenie rozszerzyli na Kościół. Wyszyński zawierzył Maryi nasz naród i Kościół w Polsce poprzez Jasnogórskie Śluby Narodu w obliczu zagrożenia ze strony komunizmu i z okazji Jubileuszu Tysiąclecia Chrztu Polski. Natomiast św. Jan Paweł II zawierzył opiece Matce Bożej cały świat po nieudanym zamachu oraz wobec realnego niebezpieczeństwa wybuchu wojny nuklearnej. Do takiej postawy obaj przyjaciele dojrzewali, często pielgrzymując na Jasną Górę, którą Prymas Tysiąclecia uznał za miejsce ocalenia bytu i tożsamości narodu polskiego do tego stopnia, że kaplicę z cudownym wizerunkiem Matki Najświętszej nazwał „kolebką ducha narodu”. Nie ulega zatem wątpliwości, że miłość do Maryi umocniła przyjaźń i wyprosiła mądre decyzje dla Prymasa Tysiąclecia i papieża z Polski.

Nie ma większej miłości…

W 1978 roku, gdy Prymas Tysiąclecia po powrocie do Polski bez Karola Wojtyły, po pamiętnym dla Polaków konklawe, mówił: „Wracam jak wdowa”, w miarę upływu czasu i pomimo oddalenia przyjaźń obu hierarchów nadał się rozwijała. Mówi o tym wiele świadectw z pierwszej pielgrzymki św. Jana Pawła II do Polski w 1979 roku. Najbardziej wyrazistym przykładem ich przyjaźni jest to, co się wydarzyło w maju 1981 roku. Życie obu przyjaciół było zagrożone: Prymasa z powodu bardzo zaawansowanej choroby nowotworowej, a papieża z powodu zamachu 13 maja. Choć Prymas miał świadomość, że kona, wykazał się wielkim heroizmem. Przypomnijmy, że prosił wiernych, aby już nie modlili się o jego zdrowie, ale wszystkie modlitwy skierowali za ojca świętego: „Proszę was, aby te heroiczne modlitwy, które zanosiliście w mojej intencji… abyście to wszystko skierowali… błagając o zdrowie i siły dla ojca świętego”. To tak jakby Prymas Wyszyński powiedział: „Boże! Weź moje życie, a ratuj, proszę, życie ojca świętego”. W ten sposób dał największy dowód przyjaźni wobec papieża, a jednocześnie doskonale wcielił w życie słowa Jezusa: „Nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś oddaje życie za przyjaciół swoich” (J 15, 13).

*Tekst jest fragmentem książki „Bł. Stefan Wyszyński. Prymas do odkrycia” ks. Jerzego Jastrzębskiego, wydanej nakładem Wydawnictwa Esprit

Źródło: esprit.com.pl

« 1 »

reklama

reklama

reklama