Przypomnienie zapomnianej kolędy Juliusza Słowackiego z dramatu "Złota czaszka"
W dramacie Juliusza Słowackiego „Złota czaszka” pojawiła się miniatura liryczna, śliczna kolęda, dziś już zupełnie zapomniana, a przecież arcydzieło tego gatunku, co przyznają tacy znawcy jak: J. Kleiner, J. Starnawski i Cz. Zgorzelski. Była ona na początku XX wieku śpiewana do melodii ułożonej przez Michała Świerzyńskiego i opracowana przez Edwarda Urbanka na czterogłosowy chór.
Akcja „Złotej czaszki” (tak nazywał się strażnik krzemieniecki) toczy się w Krzemieńcu — w czasie najazdu szwedzkiego na Polskę w 1655 r. za panowania Jana Kazimierza. Miejscem wydarzeń jest stary szlachecki dworek, pełen prostoty, polskości i czci dla Bogurodzicy. Tam to właśnie śpiewa się kolędę o Bożym Narodzeniu, w którą zostało wpisane osobiste wzruszenie poety, modlitwa zwykłego człowieka, pełna pokory, ufności, ale także bardzo osobista i żarliwa postawa kogoś, komu nie obce było przeżycie mistyczne.
Chrystus Pan się narodził Świat się cały odmłodził... Et mentes... Nad sianem, nad żłobeczkiem Aniołek z aniołeczkiem Ridentes... Przyleciały wróbelki Do Panny Zbawicielki... Cantantes... Przyleciały łańcuchy Łabędzi, srebrne puchy Mutantes... Puchu wzięła troszeczkę, Zrobiła poduszeczkę Dzieciątku... Potem go położyła I sianem go nakryła W żłobiątku.
Kolęda sięga czasów dzieciństwa poety, piszącego 5 II 1835 r. w liście z Genewy do matki: „O gdybym raz usłyszał jeszcze dziadunia mego, śpiewającego prostą kolędę w dzień Bożego Narodzenia, razem ze służącymi domu, zdaje mi się, żebym do dziecinnej wiary przeszłości mojej powrócił, bo czuję koło siebie jakąś dziwną czczość i samotność”.
To jest właśnie ta, zacytowana powyżej, kolęda ze „Złotej czaszki”, napisana językiem prostym, naturalnym, a zarazem jakże subtelnym. Narodzenie Chrystusa dokonuje przeistoczenia świata, odmłodzenia go. A więc nie „Moc truchleje” — ale świat się odradza. Ten proces wiedzie od wielkości do małości, nie narasta od ziemi, lecz z nieba spływa w dół. Łacińskie słowa określają przemianę świata: refleksyjnego, radosnego, śpiewającego, zmieniającego się. Bóg przychodzący na świat w jasnej, idyllicznej atmosferze przekształca całą rzeczywistość ludzkich doznań. Do Panny Zbawicielki zbiega się wszystko, by ofiarować Dzieciątku rzeczy niezwykłe i zwykłe, a każda jest ważna i zostaje jednako przyjęta: srebrne łabędzie puchy i pospolite siano. Niepoddające się opisowi sprawy nadprzyrodzone wyrażone zostały językiem odczuć fizycznych: od kolorów poczynając, aż po miękkość łabędziego puchu i szorstkość siana. To swoiste czytanie niewidzialnego przez widzialne określa klimat prowadzący od wspaniałości ku pospolitości. Pierwszy werset jest majestatyczny: Chrystus Pan — a zaraz po nim pojawiają się liczne zdrobnienia: żłobeczek, aniołeczek, poduszeczka, żłobiątko. Tak to wielkie związane zostaje z tym, co maleńkie: cały świat — ze żłobeczkiem; łabędź — z wróbelkiem. Dwa ptaki: królewski, symbolizujący doskonałość, czystość, nieśmiertelność i piękno, a obok niego szary, skromny, znak samotności, ale i przywiązania do człowieka. W tym świecie wszystko jest jednością, ład kolędy jest ładem świata, to pogodna harmonia całości.
Podkreśla to także paraleliczny układ zwrotek i przeplatanie polszczyzny z łaciną, język prosty, lecz literacko uszlachetniony. Tak osiągnięta została modlitewna naturalność, śpiewne uwielbienie dla Twórcy; powstała ewangeliczna kantyczka, lekka jak westchnienie, o niepowtarzalnym klimacie poezji i cudowności, ozłocona, promienna unosząca się ponad czasem i przestrzenią, a przypominająca naiwne pastusze pieśni. Bóg jawi się w jasności, świetlistości, bieli, w miłości — jak w sielance.
W „Parabazie” komentującej zawartość treściową dramatu pojawiła się zwrotka nawiązująca bezpośrednio do tej kolędy, w której Słowacki napisał:
Tam, kiedy w cichą noc duchowie czarni W śniegowej kręcą się burzy i wichrze, Jasna kolęda w przyćmionej piekarni Płakała — w rytmy ubrana najlichsze. Z nią usypiali ludzie gospodarni, A od serc naszych mieli serca cichsze, A gdy się rwali z ubogiej pościeli, To więc do szabli — albo do kądzieli
Te wiersze przepięknie komponują się z kolędą, jasną, rzewną i ubraną w „rytmy najlichsze”, którą śpiewali dobrzy i dzielni ludzie. Warto ją przypomnieć, ponieważ w polskiej liryce religijnej jest tekstem ważnym i oryginalnym.
opr. mg/mg