Artykuł z cyklu wydawnictwa "Katecheta" - WYCHOWANIE DO MIŁOŚCI
W procesie wychowywania czyli przygotowania młodego człowieka do podjęcia zadań w życiu "dorosłym", ważną sprawą jest podstawowa formacja do życia w małżeństwie i rodzinie, jako że większość z nich - jak wykazuje doświadczenie - założy rodzinę. Zadaniem takiej formacji jest, m. in. przedstawienie życia małżeńskiego i rodzinnego jako poważnego zadania, wymagającego solidnego przygotowania i odpowiedzialnych decyzji. Istotne jest również, aby ukazać właściwy, pozytywny wzorzec rodziny łącznie z trudnościami stanowiącymi nieodłączny element każdego życia małżeńskiego.
Uwzględniając ważność i celowość podejmowania powyższej tematyki, w kilku najbliższych numerach miesięcznika pragniemy dział: "Wychowanie do miłości" poświęcić zagadnieniom formacji do małżeństwa i rodziny, mając nadzieję, że prezentowany materiał będzie pomocny podczas katechez i spotkań poświęconych tematyce życia, miłości, małżeństwa i rodziny. Cykl ten rozpoczyna przedstawiony poniżej artykuł.
Próba zdefiniowania miłości zawsze natrafia na znaczne trudności. Wynika to z jej specyfiki. Miłość jest zjawiskiem mocno związanym z życiem i dynamicznym jak życie - czyli czymś bardzo prostym, a jednocześnie zjawiskiem bardzo złożonym i tajemniczym. Próbując najkrócej zdefiniować miłość, można powiedzieć, że jest ona wolą dawania dobra drugiej osobie. Prawdziwa miłość czyni drugiego człowieka lepszym, a przynajmniej jest uczciwym staraniem się o to. Człowiek rzetelnie kochający gotów jest uczynić wszystko co w jego mocy dla dobra drugiego człowieka. Istotnym i zasadniczym składnikiem miłości jest służenie temu, kogo się kocha.
Miłość małżeńska stanowi specyficzny rodzaj miłości.
W rocie przysięgi małżeńskiej zawarte są słowa: "(...) ślubuję ci miłość (...)". Co to oznacza w świetle powyższej "charakterystyki" miłości?
Powiedziano, że miłość to służenie temu, kogo się kocha. Jakie znaczenie ma słowo służyć? W naszej świadomości określenie: służący budzi nie najlepsze skojarzenia, jako że w niezbyt odległych czasach służący zaliczany był do ludzi tzw. drugiej kategorii. Należy zatem zauważyć, że słowo służyć może nieść ze sobą zupełnie inne znaczenie. Można służyć np. wielkiej sprawie niepodległości, ratowaniu życia, obronie ojczyzny, pomocy biednym itd. Słowo służyć znaczy działać dla dobra tego, komu się służy. Zatem miłość macierzyńska oznacza działanie dla dobra dziecka, miłość ojczyzny jest działaniem dla dobra kraju, natomiast miłość małżeńska urzeczywistnia się w działaniu skierowanym na dobro współmałżonka.
Miłość małżeńska jest wolą czynienia dobra współmałżonkowi, a wola to zdolność do narzucenia sobie określonego postępowania. W tym wypadku postępowanie to ma służyć dobru drugiej osoby, często wbrew tęsknotom własnego ciała, wbrew stanom uczuciowym, wbrew zmęczeniu.
Dla małżonków chrześcijańskich istnieje "chrześcijański" styl miłości, jako że duch Ewangelii powinien przenikać całe ich myślenie i działanie, a więc i miłość małżeńską. Ranga miłości małżeńskiej niebywale wzrasta, gdy zauważymy, że "(...) więź ich miłości staje się obrazem i znakiem Przymierza łączącego Boga z jego ludem" (Familiaris Consortio 12). Tajemnicą chrześcijańskiej miłości małżeńskiej jest miłość Boża. Między miłością naturalną w małżeństwie (amor), a miłością Bożą, nadprzyrodzoną (caritas) istnieje zasadnicza różnica. Pierwsza należy do porządku naturalnego i pochodzi z naturalnej zdolności kochania u człowieka. Druga należy do porządku nadprzyrodzonego, przerasta całkowicie naturalne zdolności, jest darem Boga i polega na uczestnictwie człowieka w miłości samego Boga.
Bóg chce, aby ludzie żyjący w małżeństwie chrześcijańskim kochali się jednocześnie i miłością naturalną (amor) i miłością Bożą (caritas) z tym, że miłość Boża, szanując wszystkie istotne składniki miłości naturalnej, ma być siłą dominującą w miłości małżeńskiej, przenikać sobą wszystkie jej przejawy, nadawać im właściwy kierunek i podnosić ją na wyższy poziom. Wszystkie inne koncepcje miłości są poza lub poniżej koncepcji chrześcijańskiej. Dlatego istotnym problemem chrześcijańskiej miłości małżeńskiej jest zrozumienie, jak doniosłą rolę i miejsce spełnia w niej miłość Boża. Ta miłość w niczym nie umniejsza istotnych wartości ludzkiej miłości. Przeciwnie, ona nadaje im najwyższą wartość.
Jest to miłość bezinteresowna, u podstawy której leży życzliwość, poświęcenie dla kochanej osoby, bez oczekiwania czegokolwiek w zamian. Podczas, gdy miłość ludzka bywa niekiedy egoistyczna, miłość Boża jest zawsze ofiarna, jest darem, ofiarowaniem siebie, poświęceniem się. Dalej, taka miłość jest wolą uświęcenia drugiego człowieka. Małżeńska miłość Boża pochodzi od Boga i do Boga prowadzi. Każe ona troszczyć się przede wszystkim o najwyższe dobro kochanej osoby, o jej piękno duchowe, o wzrost życia w łasce i w miłości Bożej. Caritas polega więc na szukaniu we wszystkim dobra osoby kochanej. Nie chodzi tylko o to, by współmałżonek stał się szczęśliwy w sensie ludzkim, lecz przede wszystkim, by stawał się lepszy, bardziej wierny i oddany Chrystusowi, bardziej hojny dla Boga i zjednoczony z Nim przez wierną miłość. Ta wola uświęcania drugiego człowieka, pomoc w jego wzroście duchowym jest charakterystyczną cechą chrześcijańskiej miłości małżeńskiej.
Z powyższych rozważań wynika, że miłość małżeńska nie jest jakimś specjalnym stanem uczuciowym, stanem euforii czy uniesienia, ale przede wszystkim określonym programem postępowania, wyborem określonej postawy wobec drugiej osoby.
Miłość jest procesem dynamicznym. Podlega zasadzie rozwoju i regresji - jeżeli się nie rozwija, to zamiera.
Nieporozumieniem jest próba konserwacji miłości w takim stanie, w jakim się pojawiła. Rozwój miłości można przyrównać do rozwoju psychicznego dziecka. Dziecko na określonym etapie rozwoju - w odpowiednim wieku - może swoim zachowaniem i reakcjami wzbudzać podziw, ale już za 3 lub 5 lat takie samo zachowanie świadczyłoby o cofaniu się w procesie rozwoju. Inaczej mówiąc, wdzięk trzylatka jest dobry, gdy dziecko ma trzy lata, natomiast gdy dziecko starsze (np. siedmioletnie) prezentuje wdzięk trzylatka, mówimy o niedorozwoju.
Podobnie miłość - posiada swój określony "charakter" odpowiedni do etapu rozwoju. Elementem podlegającym zmianie jest intensywność jej przeżywania.
Jedno z praw określających życie uczuciowe, stwierdza że:
Zawsze najsilniejsze, głuszące wszelką inną uczuciowość są: strach, gniew, nienawiść, zazdrość, pożądanie. Często mówi się, że są to uczucia niskie. Uczucie im jest prymitywniejsze i intensywniejsze w przeżywaniu, tym trwa krócej.
W rozwoju miłości obserwuje się, że miłość "młoda" ma w sobie niektóre cechy właściwe uczuciom niskim: jest bliska fascynacji zagłuszającej rozsądek i jakiekolwiek rady. Do osób dopiero co "mocno" zakochanych najczęściej żadne argumenty nie docierają, natomiast intensywność przeżyć jest duża. Ten stan nie trwa długo - intensywność zaczyna słabnąć. To jest prawidłowość. W dalszym rozwoju miłości następuje osłabienie intensywności przeżywania w miarę kształtowania, wzrostu, utrwalania uczuć. Kochamy tę osobę, ale trochę "inaczej".
Uczucia najwyższe: wdzięczność, życzliwość, czułość, szacunek, troskliwość, opiekuńczość, wyrozumiałość nigdy nie przybierają formy fascynacji. Charakteryzują się małą intensywnością przeżywania, natomiast są trwałe i głęboko wpływają na osobowość człowieka.
Wszystko co słyszymy w piosenkach czy czytamy w literaturze o żalu za "uchodzącą, przemijającą miłością" jest w zasadzie żalem za uchodzącą intensywnością przeżywania, za uchodzącą fascynacją, zdolnością do ekstatycznych uniesień uczuciowych, które i tak są skazane na przemijanie. Ogólnie wiadomo, że uczucia te (o takiej sile) nie mogą być trwałe i to, co nazywa się często utratą miłości, jej przemijaniem czy uchodzeniem, jest w gruncie rzeczy dopiero wstępem do jej rozwoju, pierwszą fazą.
Jeżeli ktoś utożsamiałby miłość z intensywnością przeżyć, skazany byłby na ciągłe poszukiwania nowych miłości, nowych fascynacji i w efekcie na coś w rodzaju niedorozwoju uczuciowego. Ciągle nowe przeżycia, ciągle świeże, nigdy nie utrwalone, nie dają człowiekowi satysfakcji, powodują brak stabilności uczuciowej, czyli "cofanie się" w rozwoju uczuciowym.
Reasumując, rozwój miłości biegnie od form prymitywnych, przeżywania intensywnego, do dojrzałych, mniej intensywnych, ale trwalszych i głębszych.
Rozwój miłości między dwojgiem ludzi rozpoczyna się od miłości, która jest pragnieniem posiadania, zdobycia, wyłączności drugiej osoby dla mnie. Ta miłość ma w sobie coś z egoizmu. JA chcę mieć, zdobyć, posiadać. I to JA na pierwszym planie powoduje, że miłość jest jeszcze płytka, niedojrzała, bez względu na emocjonalność przeżyć.
Następny etap to czas, gdy druga osoba staje się równorzędnym członkiem wspólnoty, którą zaczynamy tworzyć. Na pierwszy plan wysuwa się MY jako ważniejsze niż JA. Na tej płaszczyźnie, stanowiącej nową wartość, najsilniej przeżywamy naszą uczuciowość.
Ostatni etap następuje w momencie, gdy "partner" staje się uprzywilejowanym członkiem naszej wspólnoty MY. Pierwsze i najważniejsze miejsce zajmuje: TY. Ja zaczynam żyć dla niego, rozpoczynam służbę dla jego dobra (przyjmującego różne formy). Wtedy gdy ja żyję dla ciebie, dla twojego dobra, osiągamy dojrzały poziom miłości małżeńskiej, miłości która przeszła etapy: JA - MY - TY.
Kościół katolicki kładzie duży nacisk na prawidłowe zrozumienie i realizację miłości chrześcijańskich małżonków. Daje temu wyraz encyklika Humane vitae papieża Pawła VI. W dokumencie tym czytamy: "Miłość małżeńska najlepiej objawia nam swą prawidłową naturę i godność dopiero wtedy, gdy rozważymy, że początek swój czerpie ona - jakby z najwyższego źródła - z Boga, który «jest Miłością» i Ojcem, «od którego bierze swe imię wszelkie ojcostwo na niebie i na ziemi»". Dalej podaje się wręcz, że właściwe zrozumienie charakterystycznych cech i wymagań miłości małżeńskiej jest rzeczą najwyższej wagi.
Według powyższej encykliki, miłość małżeńska jest przede wszystkim ludzka, to znaczy realizuje się na płaszczyźnie nie tylko zmysłowej, ale również duchowej. Miłość ta jest funkcją woli i dążeniem do trwania i wzrostu wspólnoty.
Dalej jest to miłość pełna, przejawiająca się w całkowitym i sprawiedliwym dzieleniu wszystkich radości i trudów, bez egoistycznych wyrachowań. Miłość pełna to miłość bezinteresowna, która nie oczekuje niczego w zamian.
Miłość małżeńska jest wierna i wyłączna to znaczy skierowana wzajemnie ku wybranym i złączonym w małżeństwie osobom do końca życia, bez względu na trudności i pokusy. Zarówno wierność, jak i wyłączność jest zasadniczą cechą miłości małżeńskiej, zgodną z naturą samego małżeństwa.
Jest to wreszcie miłość płodna, dążąca - poza wzajemną wspólnotą małżonków - do przedłużenia jej poprzez wzbudzenie nowego życia i wychowanie potomstwa.
Z wypowiedzi szeregu małżeństw, które żyją prawdziwą miłością chrześcijańską wynika, że istnieją cztery elementy, charakteryzujące istotę ich miłości. Są to:
Spróbujmy je krótko scharakteryzować:
Uczucia miłości - to pewien zespół relacji, które małżonkowie przeżywają w stosunku do siebie. Mają one rozległy zakres, a ująć je można w następujące punkty:
Czyny miłości. Miłość małżeńska umacnia się przez czyny miłości. Podano już wcześniej, że istotnym i zasadniczym składnikiem miłości jest służenie temu, którego się kocha.
Codziennie istnieje wiele okazji, kiedy można świadczyć sobie czyny miłości. Dla małżonków chrześcijańskich, to przede wszystkim pomaganie sobie w drodze do doskonałości, w szukaniu Królestwa Bożego, we wzajemnym uświęcaniu.
Czyny miłości, to również wzajemne podtrzymywanie się w chwilach trudnych, kiedy doświadczenia życiowe czy pokusy grożą bądź zniechęceniem, bądź niebezpieczeństwem grzechu. Trzeba pamiętać, że wszystkie próby życia zniesione wspólnie umacniają miłość. Sytuacje konfliktowe - a takie się przecież w małżeństwach zdarzają - niezależnie od przyczyn je powodujących, wymagają od obydwojga małżonków wielkoduszności, wyrozumiałości i wspólnej woli wyjścia z impasu. W sytuacjach konfliktowych przebaczenie jest najwyższą formą miłości, niezwykle skutecznym środkiem, dającym natychmiast wzrost miłości i żywą radość.
Trzeba pamiętać, że służenie sobie, zdobywanie się na czyny miłości może istnieć tylko wtedy, kiedy każdy z małżonków stara się o to. Małżonkowie nastawieni egoistycznie będą również w swoich czynach egoistyczni.
Wspólnota serc i dusz - jest cechą najbardziej zdumiewającą i jednym z najcenniejszych skutków miłości, chociaż niestety nie jest w małżeństwach zjawiskiem częstym. Faktem jest, że prawdziwa miłość wytwarza głęboką harmonię między małżonkami, głębokie zjednoczenie ich serc i dusz.
W autentycznie kochających się małżeństwach chrześcijańskich uderzająca jest zgodność uczuć, myślenia i działania. Małżonkowie tacy żywią przekonanie, że patrzą i idą w tym samym kierunku, że dzielą razem troski i dzielą się tym, co przeżywają i co mają w sobie najlepszego.
To zjednoczenie serc jest dobrem najwyższym, skarbem miłości, jest niezawodnie łaską Boga, z którą małżonkowie muszą czynnie współpracować. Można słusznie powiedzieć, że miarą miłości jest stopień wspólnoty serc i dusz, do jakiego małżonkowie doszli.
Oznaki miłości - to zespół zewnętrznych przejawów miłości, które są jednocześnie jej znakami zmysłowymi i źródłem uczuć wewnętrznych. Tego rodzaju oznaki posiadają wielkie znaczenie dla wyrażania i podtrzymywania miłości.
Gesty miłości byłyby bardzo ubogimi i pozbawionymi wszelkiego znaczenia bez miłości, która je ożywia, a co więcej, można stwierdzić że mają one taką wartość, jaką jest miłość, którą wyrażają. Byłoby błędem sądzić, że gesty miłości stanowią jedyne albo najważniejsze sposoby wyrażania miłości. Tam, gdzie brakuje trzech podstawowych, omówionych wyżej filarów miłości, same gesty nie mają żadnego znaczenia.
Podobnie akty małżeńskie - obok zadania przekazywania życia - spełniają bardzo ważną (lecz nie "najważniejszą") rolę w wyrażaniu i podtrzymywaniu miłości. Nie można zaprzeczyć ani umniejszać wagi aktów małżeńskich dla umacniania miłości, ale nie można ich też traktować jako jedynego wyrazu miłości. W planie Bożym zjednoczenie ciał jest potężnym i uprzywilejowanym sposobem, który dozwala małżonkom świadczyć i pogłębiać swą miłość, czyniąc ją bardziej oczywistą i doskonałą. Ale nie można wyprowadzać z tego wniosku, że bez współżycia miłość małżeńska byłaby niemożliwa. Miłość małżeńska może przejawiać się w sposób doskonały i pełny, chociaż nie ma między małżonkami aktów małżeńskich np. z racji choroby czy innych powodów. Akty małżeńskie nie są więc jedynym i niezastąpionym sposobem okazywania sobie miłości między małżonkami. W okresach, w których małżonkowie nie współżyją ze sobą, miłość ich może być doskonale podtrzymywana i okazywana przez gesty czułości, czyli w tym rozumieniu, taki zespół działań, które służą małżonkom do wyrażania swej miłości, a jednak z natury swej nie wywołują w nich reakcji i pobudzeń seksualnych trudnych do opanowania.
Oznaki miłości - mając ogromną wagę dla całokształtu miłości - powinny być okazywane nie tylko w pierwszym okresie małżeństwa, ale w ciągu całego życia małżeńskiego.
Reasumując, należy podkreślić następujące fakty:
Boże, od którego pochodzi wszelkie ojcostwo w niebie i na ziemi,
Ojcze, który jesteś Miłością i Życiem,
Ty, który jesteś Życiem, Prawdą i Miłością w jedności Syna i Ducha Świętego. Amen.
opr. ab/ab