Przemówienie do korpusu dyplomatycznego 9.01.2006
Tradycyjna audiencja papieska dla korpusu dyplomatycznego akredytowanego przy Stolicy Apostolskiej odbyła się 9 stycznia w Sali Królewskiej. W imieniu zgromadzonych zwrócił się do Benedykta XVI dziekan korpusu Giovanni Galassi, ambasador Republiki San Marino, który przypomniał niektóre wielkie problemy niepokojące dziś rodzinę ludzką, takie jak konflikty zbrojne, sytuacja w Ziemi Świętej, Afganistanie i Iraku, zagrożenia środowiska naturalnego, dramat głodu i niedożywienia w wielu krajach świata, narkomania, manipulacje embrionami ludzkimi. Nadzieja na sprawiedliwość i braterstwo między ludźmi — powiedział — rodzi się z nauczania Kościoła, ze świadectwa cierpienia Jana Pawła II, z owoców Roku Eucharystii i Synodu Biskupów poświęconego Sakramentowi Miłości. Ojciec Święty w przemówieniu do ambasadorów zwrócił uwagę na podstawowe znaczenie sprawiedliwości, wolności, przebaczenia i pojednania w budowaniu pokoju opartego na prawdzie.
Ekscelencje, Panie i Panowie!
Witam was wszystkich z radością na tradycyjnym spotkaniu Papieża z korpusem dyplomatycznym akredytowanym przy Stolicy Apostolskiej. Kościół obchodził niedawno wielkie chrześcijańskie święta Bożego Narodzenia i Objawienia Pańskiego i nadal żyje ich radością: jest to wielka radość, gdyż płynie z obecności Emmanuela — Boga z nami, ale jest to też radość wewnętrzna, gdyż przeżywamy ją w domowym zaciszu Świętej Rodziny, której życie, proste i przykładne, Kościół rozważa w tych dniach na nowo i duchowo w nim uczestniczy; jest to zarazem radość, którą należy się dzielić, jako że prawdziwa radość, jeśli przeżywa się ją w samotności, słabnie i gaśnie. Wam wszystkim zatem, panie i panowie ambasadorowie, narodom i rządom, które godnie reprezentujecie, waszym rodzinom i współpracownikom życzę chrześcijańskiej radości. Niech będzie to radość powszechnego braterstwa, przyniesionego przez Chrystusa, radość bogata w prawdziwe wartości i gotowa szczodrze dzielić się z innymi. Niech wam towarzyszy i wzrasta każdego dnia tego roku, który niedawno się rozpoczął.
Panie i panowie ambasadorowie, wasz dziekan przekazał mi życzenia korpusu dyplomatycznego, oddając trafnie wasze uczucia. Dziękuję za to i jemu, i wam. Wspomniał także o niektórych z licznych i poważnych problemów nękających dzisiejszy świat. Są one przedmiotem waszej troski, podobnie jak Stolicy Apostolskiej i Kościoła katolickiego na całym świecie, który jest solidarny z wszelkim cierpieniem, z wszelkimi nadziejami i trudami, jakie towarzyszą człowiekowi na jego drodze. Czujemy się zatem niejako zjednoczeni we wspólnej misji, która wciąż stawia nas w obliczu nowych i wielkich wyzwań. Podejmujemy je jednak z ufnością, pragnąc wspierać się wzajemnie — każdy zgodnie z jego własną misją — mając przed oczyma wielkie wspólne cele.
Wspomniałem o «naszej wspólnej misji». A cóż może nią być, jeśli nie pokój? Kościół niestrudzenie szerzy orędzie Chrystusa, który przyszedł — jak pisze Apostoł Paweł w Liście do Efezjan — aby zwiastować pokój tym, którzy są daleko, i tym, którzy są blisko (por. 2, 17). Wy zaś, dostojni przedstawiciele dyplomatyczni swoich narodów, na mocy waszego statutu (por. Konwencja wiedeńska o stosunkach dyplomatycznych, 18 kwietnia 1961 r., art. 3, 1, e) macie realizować między innymi doniosłe zadanie, jakim jest dbanie o rozwój przyjaznych relacji międzynarodowych. To one w rzeczywistości są pożywką dla pokoju.
Pokój zaś — stwierdzamy ze smutkiem — w wielu częściach świata napotyka przeszkody, jest naruszany lub zagrożony. Jaka zatem droga prowadzi do pokoju? W orędziu na tegoroczny Światowy Dzień Pokoju uznałem za stosowne napisać: «gdy człowiek pozwala, by oświecił go blask prawdy, niejako naturalnie wchodzi na drogę pokoju» (n. 3). Pokój jest w prawdzie.
Mając przed oczyma sytuację dzisiejszego świata, gdzie obok smutnych obrazów konfliktów zbrojnych, otwartych lub ukrytych, albo tylko pozornie zażegnanych, można też — dzięki Bogu — dostrzec odważne i wytrwałe działania na rzecz pokoju, podejmowane przez wielu ludzi i liczne instytucje, chciałbym tutaj w duchu braterskiej zachęty podzielić się pewnymi refleksjami, ujmując je w formie kilku prostych stwierdzeń.
Pierwsze: działanie na rzecz prawdy jest istotą sprawiedliwości. Kto działa na rzecz prawdy, musi odrzucić prawo silniejszego, które żywi się kłamstwem i tylekroć było przyczyną tragedii w dziejach człowieka w poszczególnych krajach i na skalę międzynarodową. Kłamstwo często przybiera pozór prawdy, w rzeczywistości jednak jest zawsze wybiórcze i tendencyjne, wyraża egoistyczne dążenie do instrumentalnego wykorzystania człowieka i ostatecznie do zniewolenia go. Systemy polityczne z przeszłości, ale nie tylko z przeszłości, są tego gorzkim świadectwem. Przeciwieństwem kłamstwa są prawda i prawdomówność, które prowadzą do spotkania z drugim człowiekiem, do uznania go i do zgody: blask właściwy prawdzie — splendor veritatis — sprawia, że musi się ona upowszechniać; zaś umiłowanie prawdy — mocą swego naturalnego dynamizmu — prowadzi do obiektywnego i bezstronnego zrozumienia jej i do dzielenia się z innymi, wbrew wszelkim trudnościom.
Wasze doświadczenie dyplomatyczne z pewnością potwierdza, że również w relacjach międzynarodowych poszukiwanie prawdy ujawnia wszelkie odmienności, nawet ich najsubtelniejsze niuanse, wymogi, jakie z nich wynikają, a tym samym także granice, które należy respektować i których nie wolno przekraczać, aby zapewnić ochronę słusznych interesów wszystkich stron. To samo poszukiwanie prawdy każe wam też wyraźnie podkreślać to, co jest wspólne wszystkim, co należy do samej natury osoby, każdego narodu i każdej kultury, i co również musi być respektowane. Kiedy te dwa odrębne i komplementarne aspekty — odmienność i równość — są znane i uznawane, wówczas problemy można rozwiązywać, a spory rozstrzygać sprawiedliwie; wówczas możliwe są porozumienia głębokie i trwałe. Natomiast jeśli nie uznaje się lub nie bierze pod uwagę jednego z tych aspektów, pojawiają się nieporozumienia, konflikty, pokusa przemocy i nadużywania władzy.
Bardzo wyraźnym przykładem sytuacji, do której można, jak mi się wydaje, odnieść te rozważania, jest Ziemia Święta — ten newralgiczny punkt sceny międzynarodowej. Państwo Izrael musi tam mieć możność pokojowego istnienia, zgodnie z normami prawa międzynarodowego; również naród palestyński musi tam mieć możliwość tworzenia w pokoju swoich instytucji demokratycznych, aby zapewnić sobie wolną i pomyślną przyszłość.
Te rozważania można odnieść do szerszego kontekstu obecnej sytuacji na świecie, w której nie bez powodu mówi się o niebezpieczeństwie konfliktu cywilizacji. To niebezpieczeństwo staje się jeszcze groźniejsze z powodu zorganizowanego terroryzmu, który rozprzestrzenia się, obejmując całą planetę. Jego przyczyny są liczne i złożone, przy czym niemałą rolę odgrywają racje ideologiczne i polityczne, w połączeniu z wypaczonymi koncepcjami religijnymi. Terroryzm nie waha się uderzać w ludzi niewinnych, bez żadnej różnicy, i ucieka się do nieludzkich szantaży, zastraszając całe społeczności, ażeby zmusić władze polityczne do spełnienia żądań terrorystów. Żadna okoliczność nie może usprawiedliwić tej przestępczej działalności, która okrywa hańbą sprawców i jest tym bardziej godna potępienia, że skrywa się za tarczą religii, sprowadzając w ten sposób czystą prawdę o Bogu do poziomu własnego zaślepienia i moralnego wynaturzenia.
Działanie dyplomatów na rzecz prawdy, zarówno w stosunkach dwustronnych, jak i wielostronnych, może odgrywać istotną rolę, ponieważ niezaprzeczalne odmienności między mieszkańcami różnych części świata i między ich kulturami mogą zostać pogodzone nie tylko na zasadzie tolerancyjnego współistnienia, ale także w ramach jeszcze szlachetniejszej i bogatszej wizji ludzkości. W minionych stuleciach wymiana kulturowa między judaizmem i hellenizmem, między światem rzymskim, germańskim i słowiańskim, a także między światem arabskim i europejskim pobudzała rozwój kultury i przyczyniała się do postępu nauk i cywilizacji. Powinno tak być również dzisiaj — i to w większej jeszcze mierze — zważywszy na to, że istnieją o wiele bardziej sprzyjające warunki wymiany i wzajemnego zrozumienia. Właśnie dlatego należy dziś życzyć sobie przede wszystkim, aby zostały usunięte wszelkie przeszkody utrudniające swobodne korzystanie z informacji dostarczanych przez prasę i nowoczesne środki przekazu, oraz by zwiększyły się możliwości wymiany między wykładowcami i studentami nauk humanistycznych na uniwersytetach różnych obszarów kulturowych.
Drugie stwierdzenie, jakie chciałbym tu przedstawić, jest następujące: działanie na rzecz prawdy daje fundament i moc prawu do wolności. Szczególna wielkość istoty ludzkiej w ostatecznym rozrachunku wynika stąd, że człowiek jest zdolny poznać prawdę. I człowiek pragnie ją poznać. Do prawdy jednak można dojść tylko w wolności. Dotyczy to prawd wszelkiego rodzaju, jak dowodzi historia nauk; w sposób szczególny odnosi się to jednak do prawd, które dotyczą człowieka jako takiego, do prawd ducha — tych, które mówią o dobru i złu, o najważniejszych celach i perspektywach życia, o relacji z Bogiem. Z ich poznania wynikają bowiem poważne konsekwencje dla jego sposobu życia. Kiedy człowiek przyjmie je w sposób wolny, prawdy te potrzebują przestrzeni wolności, aby można je było realizować we wszystkich dziedzinach swojego życia.
Właśnie tu jest naturalne miejsce dla działalności wszystkich państw, jak również dla działalności dyplomatycznej na płaszczyźnie międzynarodowej. Współczesna ewolucja prawa międzynarodowego wskazuje coraz wyraźniej na kształtowanie się coraz głębszej świadomości tego, że żaden rząd nie może się uchylać od obowiązku zagwarantowania swoim obywatelom należnych swobód, jeśli nie chce wystawić na szwank swojej wiarygodności jako partner w sprawach międzynarodowych. I słusznie: chroniąc bowiem praw należnych człowiekowi jako takiemu i gwarantowanych przez społeczność międzynarodową, trzeba w pierwszej kolejności ocenić, jaką wagę przywiązuje się do prawa do wolności w poszczególnych państwach, zarówno w życiu publicznym, jak prywatnym, w relacjach gospodarczych i politycznych, w życiu kulturalnym i religijnym.
Jak dobrze wiecie, panie i panowie ambasadorowie, w tym względzie działalność dyplomatyczna Stolicy Apostolskiej ze swej natury ukierunkowana jest na umacnianie wolności religijnej w różnych dziedzinach, w których winna się urzeczywistniać wolność. Niestety, w niektórych państwach, nawet w tych, które mogą się poszczycić wielowiekowymi tradycjami kulturowymi, ta wolność nie tylko nie jest zagwarantowana, ale bywa wręcz brutalnie gwałcona, najczęściej w odniesieniu do mniejszości. W związku z tym chciałbym po prostu przypomnieć jednoznaczne postanowienia Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka. Podstawowe prawa człowieka są takie same pod wszystkimi szerokościami geograficznymi; pośród nich pierwszoplanowe miejsce należy przyznać prawu do wolności religijnej, ponieważ dotyczy ono najważniejszej relacji człowieka — relacji z Bogiem. Wszystkim odpowiedzialnym za życie narodów pragnę powiedzieć: jeżeli nie lękacie się prawdy, nie powinniście bać się wolności. Stolica Apostolska domagając się, aby Kościół katolicki wszędzie miał zapewnione warunki prawdziwej wolności, domaga się tego zarazem dla wszystkich.
Pragnę teraz przejść do trzeciego stwierdzenia: działanie na rzecz prawdy otwiera drogę do przebaczenia i pojednania. Co do nieodzownego związku między działaniem na rzecz prawdy a pokojem wysuwa się zastrzeżenie, że odmienne przekonania na temat prawdy prowadzą do napięć, nieporozumień i sporów, tym silniejszych, im głębsze są te przekonania. W ciągu dziejów były one źródłem gwałtownych sporów, konfliktów społecznych i politycznych, a nawet wojen religijnych. Jest to prawda, której nie można zaprzeczyć; dochodziło do tego jednak zawsze z powodu szeregu dodatkowych przyczyn, które nie miały wiele lub zgoła nic wspólnego z prawdą ani religią, ponieważ zawsze w takich sytuacjach próbowano posługiwać się środkami w rzeczywistości zupełnie nie do pogodzenia z samym działaniem na rzecz prawdy czy z poszanowaniem wolności, jakiej wymaga prawda. W tym zaś, co w szczególności jego dotyczy, Kościół katolicki potępia poważne błędy popełnione w przeszłości zarówno przez niektórych jego członków, jak i przez jego instytucje, i nie wahał się prosić o przebaczenie. Działanie na rzecz prawdy tego wymaga.
Prośba o przebaczenie oraz równie niezbędny dar przebaczenia — wszystkich bowiem dotyczy napomnienie naszego Pana: «Kto (...) jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci (...) kamieniem» (J 8, 7) — to nieodzowne przesłanki pokoju. Dzięki nim pamięć zostaje oczyszczona, serce odzyskuje spokój, jaśniejsza staje się świadomość tego, czego wymaga prawda, by można było myśleć o pokoju. W tym miejscu muszę przywołać światłe słowa Jana Pawła II: «Nie ma pokoju bez sprawiedliwości, nie ma sprawiedliwości bez przebaczenia» (Orędzie na Światowy Dzień Pokoju, 1 stycznia 2002 r., «L'Osservatore Romano», wyd. polskie, 2/2002, s. 4). Z pokorą i z wielką miłością powtarzam je dziś przywódcom państw, zwłaszcza tych, gdzie konflikty pozostawiły najboleśniejsze rany fizyczne i moralne oraz gdzie potrzeba pokoju jest najbardziej paląca. Myślę w tym miejscu przede wszystkim o ziemi, gdzie narodził się Jezus Chrystus, Książę Pokoju, który dla wszystkich miał słowa pokoju i przebaczenia; myślę o Libanie, którego mieszkańcy muszą odnaleźć, także dzięki międzynarodowej solidarności, swoje historyczne powołanie, by przyczyniać się do szczerej i owocnej współpracy między społecznościami różnych wyznań; myślę o całym Bliskim Wschodzie, zwłaszcza o Iraku, kolebce wielkich cywilizacji, który w ostatnich latach codziennie opłakuje ofiary krwawych zamachów terrorystycznych. Myślę o Afryce, a szczególnie o krajach w regionie Wielkich Jezior, gdzie do dziś odczuwalne są tragiczne skutki bratobójczych wojen z minionych lat; myślę o sytuacji bezbronnych mieszkańców Darfuru, doznających wielkiego okrucieństwa, która ma groźne reperkusje międzynarodowe; myślę o tylu innych krajach w różnych częściach świata, które są teatrem krwawych konfliktów.
Do najistotniejszych zadań dyplomacji należy z pewnością uświadamianie wszystkim stronom konfliktu, że jeśli miłują prawdę, nie mogą wzbraniać się przed uznaniem własnych błędów — a nie tylko dostrzegać cudze — ani przed otwarciem się na przebaczenie, na jego przyjęcie i udzielenie. Działanie na rzecz prawdy — która z pewnością leży im na sercu — prowadzi do pokoju przez przebaczenie. Przelana krew nie woła o zemstę, ale wzywa do poszanowania życia i do pokoju. Oby powołana niedawno przez ONZ Komisja Budowania Pokoju potrafiła zaspokajać skutecznie tę podstawową potrzebę ludzkości dzięki pełnej dobrej woli współpracy wszystkich.
Panie i panowie ambasadorowie, pragnę wam przedstawić jeszcze jedno stwierdzenie: działanie na rzecz pokoju budzi w nas nowe nadzieje. Jest to niejako logiczna konsekwencja tego, co próbowałem przedstawić do tej pory. Człowiek jest bowiem zdolny do poznania prawdy! Jest zdolny do poznania prawdy o wielkich zagadnieniach ontologicznych, jak i o wielkich problemach praktycznego działania: w sferze indywidualnej i w relacjach społecznych, w skali poszczególnych narodów i całej ludzkości. Pokój, ku któremu człowiek może i powinien czynnie dążyć, oznacza nie tylko brak konfliktów zbrojnych: jest on czymś znacznie więcej — pokojem, który sprzyja powstawaniu nowych procesów w relacjach międzynarodowych, które z kolei same stają się czynnikami umacniającymi pokój. A mogą nimi być tylko wówczas, gdy odpowiadają prawdzie o człowieku i jego godności. Dlatego nie można mówić o pokoju tam, gdzie człowiek nie ma nawet tego, co nieodzowne, aby mógł żyć godnie. Myślę tu o niezliczonych rzeszach ludzi, którzy cierpią głód. Nie zaznają oni pokoju, nawet jeśli nie ma wojny; są oni wręcz niewinnymi ofiarami wojny. Spontanicznie przychodzą tu na myśl wstrząsające obrazy wielkich obozów dla uchodźców i wysiedlonych — w różnych częściach świata — zbiorowisk ludzi żyjących w prowizorycznych warunkach, szukających schronienia przed jeszcze gorszym losem i potrzebujących wszystkiego. Czyż ci ludzie nie są naszymi braćmi i siostrami? Czyż ich dzieci nie przyszły na świat z takim samym jak inne, słusznym pragnieniem szczęścia? Myślę tu także o tych wszystkich, którym brak godziwych warunków życia każe emigrować, opuszczać ojczyznę i najbliższych w nadziei na życie bardziej godne człowieka. Nie możemy zapominać o pladze, jaką jest handel ludźmi, hańba naszych czasów.
W obliczu tych «palących potrzeb», a także innych dramatycznych problemów człowieka wiele osób dobrej woli oraz wiele instytucji międzynarodowych i organizacji pozarządowych nie pozostaje bezczynnych. Potrzebny jest jednak wzmożony wysiłek wszystkich dyplomacji, aby można było dostrzegać w prawdzie oraz odważnie i wielkodusznie usuwać przeszkody, które nadal nie pozwalają stosować rozwiązań skutecznych i godnych człowieka. Prawda zaś wymaga, aby żadne z państw zamożnych nie uchylało się od odpowiedzialności i od obowiązku niesienia pomocy, ale hojniej sięgało do własnych zasobów. Na podstawie dostępnych danych statystycznych można stwierdzić, że mniej niż połowa olbrzymich kwot przeznaczanych na całym świecie na zbrojenia wystarczyłaby w zupełności, aby na trwałe wydobyć z nędzy niezliczone rzesze ubogich. Jest to wyzwaniem dla ludzkiego sumienia. Społecznościom, które żyją poniżej progu ubóstwa — bardziej z przyczyn związanych z międzynarodowymi stosunkami politycznymi, handlowymi i kulturowymi niż na skutek niekontrolowanych okoliczności — nasze wspólne działania na rzecz prawdy mogą i powinny dawać nowe nadzieje.
W narodzinach Chrystusa Kościół dostrzega urzeczywistnienie proroczej wizji Psalmisty: «Łaskawość i wierność spotkają się z sobą, ucałują się sprawiedliwość i pokój. Wierność z ziemi wyrośnie, a sprawiedliwość wychyli się z nieba» (Ps 85 [84], 11-12). Wielki Ojciec Kościoła św. Augustyn, wyrażając wiarę całego Kościoła, tak woła w komentarzu do tych natchnionych słów: «Prawda wyrosła z ziemi — Chrystus, który powiedział: Ja jestem Prawdą, narodził się z Dziewicy» (Kazanie na Boże Narodzenie, n. 185).
Tą prawdą Kościół żyje zawsze; to ona jest dla niego źródłem światła i radości, zwłaszcza w tym momencie roku liturgicznego. W świetle tej prawdy moje słowa — wypowiedziane wobec was i do was, przedstawicieli większości narodów świata — mają być zarazem świadectwem i życzeniem pokoju w prawdzie!
W tym duchu wszystkim wam życzę z całego serca pomyślnego nowego roku.
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano (4/2006) and Polish Bishops Conference