Dla pierwszych feministek oczywiste było, że aborcja jest ogromną krzywdą kobiet...
"Idziemy" nr 37/2009
Z Joanną Najfeld, publicystką, rozmawia Monika Odrobińska
Czym Pani podpadła feministkom, że spotyka panią taka krytyka tego środowiska?
Tym, że mówię o sobie „feministka”. A lewicowe ekstremistki chcą przywłaszczyć sobie to określenie. Dla pierwszych feministek oczywiste było, że aborcja jest ogromną krzywdą kobiet. Do dziś większość zwolenników i wykonawców aborcji to nieodpowiedzialni, wyrachowani mężczyźni, a większość matek zabijających dziecko robi to pod przymusem osób trzecich. Aborcja krzywdzi kobiety – to jest sedno prawdziwego feminizmu! Tymczasem współczesny lewicowy feminizm w ogóle nie zajmuje się kwestią godności kobiety, chodzi w nim o szerzenie aborcji i antykoncepcji. Osobom wyżej postawionym – bo mają z tego pieniądze i władzę. A funkcjonariuszkom na niższych szczeblach – bo są poranione i szukają jakiejś autoterapii w tej chorej, opartej na przemocy ideologii. My jako feministki pro-life w pierwszej kolejności zabiegamy o ocalenie kobiet i dzieci od zbrodniczego przemysłu aborcyjno-antykoncepcyjnego, który żeruje na ich zdrowiu fizycznym, psychicznym, duchowym, seksualnym i rodzinnym.
Lekarze chętnie aplikują „środki hormonalne”, nawet leczniczo, które mają właśnie działanie antykoncepcyjne.
Jestem ciekawa, ile kobiet w Polsce wie, że kombinacja hormonów zawarta w większości pigułek antykoncepcyjnych wpisana jest na listę środków rakotwórczych Światowej Organizacji Zdrowia w kategorii środków tak bardzo szkodliwych, że zaleca się je podawać tylko chorym, już cierpiącym na raka? Znajomy ginekolog zaproponował kiedyś, że nauczy mnie wykonywania swojego zawodu w dwie minuty. Pokazał mi listę dolegliwości, od bólów podbrzusza po guzy, na które przeciętny ginekolog lekką ręką przepisuje antykoncepcję. – Patrz – tłumaczył – większość z tych rzeczy tabletka zmodyfikuje. Usunie jakiś ból, podreperuje brakujący hormon. Ale przy okazji rozreguluje cały system, zatruje organizm, zamaskuje naturalne objawy gorszych problemów i spowoduje poronienia. To jest tak jakby małemu dziecku na wszystko – od kolki po anginę – podawać ciężki antybiotyk. Niestety, wielu dyplomowanych ginekologów jakby przekwalifikowało się na komiwojażerów. Dwutygodniowe „szkolenia” na tropikalnej plaży, odnowione gabinety, lukratywne „wykłady” reklamowe dla nieświadomych manipulacji słuchaczy... wielu lekarzy chodzi na pasku sponsora. Są gotowi wcisnąć pacjentce silnie toksyczny specyfik choćby na trądzik.
Jest Pani przeciwna lekcjom wychowania seksualnego w szkołach – dlaczego?
Skąd pomysł lekcji seksu? Wszędzie, gdzie rodziców przymusza się do indoktrynacji seksualnej uczniów, odsetek przypadkowych ciąż, a co za tym idzie aborcji u nieletnich, pnie się do góry. Bossowie biznesu antykoncepcyjno-aborcyjnego byliby idiotami, gdyby nie wykorzystywali takiej okazji do promocji antykoncepcji oraz rozwiązłości, która przecież kreuje rynek przypadkowych ciąż. Wystarczy spojrzeć na to, jak wyglądają lekcje seksu przeprowadzane dziś nieobowiązkowo: nauka zakładania prezerwatywy na banana to już zacofana przeszłość. Dziś do szkół trafiają lekarze opłacani przez wytwórców pigułek i szczepionek oferujący dzieciom wypisanie recept na antykoncepcję „przed” i „po” 24h, bez wiedzy rodziców. Chodzą też aktywiści aborcyjni, finansowani przez międzynarodowe źródła powiązane z przemysłem antykoncepcyjno-aborcyjnym, czy działacze gejowscy rozprowadzający instruktaże homoseksualnych technik pornograficznych. Prawdopodobieństwo psychicznego gwałtu na odbiorcach takiej „edukacji” jest zatrważające. Nie poznałam jeszcze żadnego argumentu, który przekonałby mnie, że publiczny system szkolnictwa wprowadzi nasze dzieci w ten jakże delikatny świat lepiej niż zdrowa rodzina. Żadnego.
Wracając do krytyki, z jaką się Pani spotyka: płynie ona także ze strony mniejszości seksualnych. Jakie są zagrożenia ze strony homoseksualistów?
Gejowscy działacze chcieliby, żeby o pederastii mówić abstrakcyjnie, w kategoriach miłości, wolności, tolerancji. Jak ognia boją się faktów o obrzydliwej naturze homoseksualizmu. O wszystkich odrażających praktykach, których homoseksualiści dopuszczają się znacznie częściej niż normalni ludzie. Ale też o molestowaniu dzieci, celowym szerzeniu HIV, przemocy, nałogach, samobójstwach i wszystkich innych patologiach, które jakimś dziwnym trafem w tej społeczności obecne są w znacznie większej skali. Pobieżna wizyta na dowolnym portalu gejowskim oszałamia, a najbardziej chyba poraża sekcja ogłoszeń i sklepy. Ludzie, którzy ten styl życia przyjmują, naprawdę nisko upadają, a dążenie do nadawania przywilejów i władzy jakiejkolwiek grupie społecznej w takim stopniu patologicznej jest naprawdę niebezpieczne. Dlatego w pierwszej kolejności wcale nie opowiadam się za leczeniem sodomitów, tylko za zapewnieniem bezpieczeństwa ich potencjalnym ofiarom, zwłaszcza dzieciom.
Jest pani atakowana także jako katoliczka. Czy w kraju, w którym ostatnio tyle mówi się o tolerancji, można mówić o dyskryminacji katolików?
Jesteśmy ostatnią grupą społeczną wyjętą spod doktryny tolerancji, regularnie obrażaną większością. Najgorzej mają chyba „czarni” jak się nazywa księży w tej nowomowie, ale świeckim katolikom, którzy na poważnie biorą przykazania i katechizm, też jest coraz trudniej. Odczułam to na własnej skórze na uniwersytecie, gdzie lewicowy, antyklerykalny, progejowski feminizm uzurpował sobie prawo do gnojenia katolików za katolicyzm. Podobnie czuję się czasem, oglądając telewizję. I nie tylko ja, sądząc po tysiącach listów, jakie dostaję z całej Polski. Publicznie znieważany jest Kościół, papież, Jezus Chrystus – i to jest wszystko wolność słowa i wielokulturowość. Prominentny działacz gejowski nawołuje do wywieszania homoseksualnej pornografii na kościołach i to jest cacy. A za cytowanie z Biblii wersetów o homoseksualizmie Wojciech Cejrowski miał na karku prokuraturę. Jednocześnie kłamie się, że to Kościół trzyma władzę w tym kraju. Znajomy ksiądz mówił mi, że takiej nienawiści do Kościoła w przestrzeni publicznej nie było nawet w latach 50. XX w.
Skąd czerpie Pani siłę, by stawać w szranki z osobami, których poglądy lansuje się jako światłe, postępowe i poprawne politycznie, mam na myśli głównie feministki i homoseksualistów? Nie boi się Pani mówić tak otwarcie o sprawach, na które poglądy wydają się niektórym konserwatywne i nieatrakcyjne?
Niech się pani nie nabiera na lewicową propagandę, która głosi, że nasze przekonania są marginalne! Obywatele Unii Europejskiej i USA są w dużej większości przeciw związkom gejowskim czy adoptowaniu przez gejów i lesbijki dzieci. Zdecydowana większość Polek mówi, że aborcja to zabójstwo. Czytałam tysiące maili od ludzi, którzy nie zgadzają się z marksistowską inżynierią społeczną. A wychodzić przed szereg boję się, jak każdy. Zwłaszcza że wiem, że lewicowi fanatycy nie cofają się przed przemocą, a ich agresja jest kryta przez przychylne im media, które przedstawiają ich jako ofiary. Mój proces sądowy, wyzwiska, pogróżki czy ostracyzm to i tak drobnostka w porównaniu z zamachami, oblewaniem krwią zakażoną HIV i innymi przykładami fizycznego prześladowania, którego ofiarami padają obrońcy życia i rodziny na całym świecie. Strach jednak nie jest od Boga i trzeba go tłumić, mając świadomość, że jeśli Bóg posyła, to też chroni.
opr. aś/aś