Według Ewagriusza celem ludzkiego życia jest apatheia, beznamiętność
Ewagriusz twierdził, że istotą walki ze złem jest uwolnienie się od grzechu wewnętrznego, tego i popełnionego w myśli. Dlatego celem ludzkiego życia jest apatheia, beznamiętność. Nie ma ona nic wspólnego z bezczynnością czy brakiem życiowej energii. Beznamiętność to wolność
Pokusy zmysłowe zwalczał kąpiąc się w lodowatej wodzie. Pokusę bluźnierstwa - wystawiając ciało na ukąszenia owadów. Na wzór swojego mistrza Abby Makarego z Aleksandrii przez wiele lat pościł radykalnie, posilając się jedynie wydzielonymi porcjami chleba i wody. Doprowadziło go to do tak dużych kłopotów trawiennych, że sam mistrz zalecił mu złagodzenie diety. Odtąd jadł surowe warzywa i pił wywary ziołowe. Jednocześnie nieustannie się modlił, studiował Pismo Święte i spisywał doświadczenia swoje i tych, którzy tak jak on, z miłości do Chrystusa, wybrali życie na pustyni. Tak Ewagriusz walczył z demonami, a było ich dokładnie osiem.
Od tego demona nie można się wyzwolić inaczej, jak tylko przez post i wstrzemięźliwość (umiarkowanie). Dlatego mnisi podejmowali posty, aby ograniczyć do minimum działanie zewnętrznych bodźców. Podstępny demon, wykorzystując wyobraźnię, podsuwał im obrazy dawnych uczt i wzbudzał w nich różne fantazje kulinarne. W ten sposób dążył do tego, aby mnich opuścił pustynię, a jeśli nie, to chociaż złagodził praktykowane posty, co w efekcie doprowadzi go do utraty poczucia sensu przebywania w odosobnieniu. Kuszony mnich lękał się też, że z powodu surowego postu utraci zdrowie i umrze w strasznych męczarniach. Ewagriusz odkrył, że istnieje demon radykalizmu ascetycznego. Uległy mu mnich chce naśladować radykalnych mistrzów i jednocześnie, aby nie ujawnić własnej słabości, odmawia przyjęcia pomocy innych. Pogardza własnym ciałem, a przecież celem ascezy nie powinno być odrzucenie tego daru Bożego, ale oczyszczenie i scalenie w jedno z duszą. Mnich poszczący ponad miarę koncentruje się na swoim pseudodoskonaleniu i zapomina o potrzebach innych ludzi. Oprócz umiarkowania obroną była gościnność i kontrola własnej wyobraźni, tak, aby demon obżarstwa nie mógł się nią posłużyć.
Pontyjski mnich nie był zwolennikiem traktowania sfery erotycznej człowieka jako złej, tak jak robili to manichejczycy. Przestrzegał jednak mnichów, którzy dobrowolnie wybrali życie w samotności, przed uleganiem demonowi nieczystości. Demon kusząc pustelnika wykorzystywał naturalną u człowieka potrzebę bliskości i posiadania potomstwa. Myśli nieczyste rodzą się w wyobraźni najczęściej za pośrednictwem rzeczy widzialnych, dlatego pustelnicy powinni unikać niepotrzebnych spotkań z kobietami, dotykania ich i patrzenia na nie. Kuszony mnich mógł jednak kompensować brak bliskości z kobietą przez sny i wyobrażenia erotyczne. Budząc się w nocy widział wokół siebie dzikie bestie, które przemieniały się w bezwstydnie tańczące kobiety.
Ewagriusz zdawał sobie sprawę, że niemożliwe jest całkowite wyzwolenie się z naturalnych pragnień seksualnych. Dlatego podkreślał, że w walce z demonem chodzi głównie o to, aby namiętność nie przejęła kontroli nad człowiekiem. Czasami demon namawiał też mnicha do opuszczenia pustyni, ukazując wstrzemięźliwość jako bezsensowną, a Boga jako tyrana, który wymaga rzeczy ponad ludzkie siły. Ścisły post, czuwanie nocne, modlitwa oraz powściągliwość powodują, że demon, nienawidzący udręki ciała, ucieka. Pustelnik powinien też opowiadać innym o swoich upadkach, a nie szczycić się trudami ascezy.
Chciwość wraz z szukaniem próżnej chwały i obżarstwem jest przyczyną wszystkich innych namiętności. Te trzy pokusy podsuwał przecież Chrystusowi diabeł, kusząc Go na pustyni. Demonowi chciwości nie chodzi tylko o obudzenie pragnienia posiadania pieniędzy, ale przede wszystkim o to, aby człowiek chciał zdobyć władzę nad całym światem. Pieniądze są jedynie środkiem do osiągnięcia tego celu. Zdaniem Ewagriusza chciwcem nie jest ten, kto ma pieniądze, ale ten, kto nieustannie o nich myśli i ich pożąda. Można więc być chciwym będąc bogatym jak i biednym. Demon może kusić mnicha wspomnieniami o przeszłym bogactwie, z którego zrezygnował, albo o rzeczach, które mógłby mieć. Stosując tę strategię powoduje rozdwojenie pragnień - mnich na zewnątrz wyrzeka się bogactwa, ale gromadzi w sercu. Ewagriusz porównuje bogatego mnicha do psa uwiązanego na łańcuchu, który stracił wolność na rzecz zniewalającej go troski o posiadanie pełnej miski. Opanowany przez demona mnich staje się nienasyconym szaleńcem, u którego chciwość wzbudza nieustanny lęk o przyszłość, a przez to odbiera mu radość życia.
Czasami demon zmienia strategię. Mnich może pod jego wpływem zabiegać o pieniądze wśród ludzi bogatych, pod pozorem rozdania ich potem ubogim. Wtedy prawdziwym celem staje się nie pomoc potrzebującym, ale pragnienie posiadania pieniędzy choćby na chwilę, by nacieszyć nimi oczy. A przecież prawdziwy uczeń Chrystusa powinien dzielić się tym, co ma, a nie tym, co dopiero zdobędzie. Najlepszą obroną przeciwko demonowi chciwości jest ubóstwo, jałmużna, zawierzenie Bogu, a także nieużalanie się nad własną biedą i równe traktowanie biedaków i bogaczy.
Symbolem smutku według Ewagriusza jest żmija. Jej jad, zgodnie z przekonaniem antycznych lekarzy, w niewielkich ilościach niszczy inne trucizny, nadmiar zaś zabija. Ewagriusz, podobnie jak św. Paweł, rozróżnia dwa rodzaje smutku. Jeden z nich pochodzi od Boga i jest konsekwencją popełnionej przez człowieka nieprawości. Wiąże się z poczuciem żalu i skruchy, co prowadzi do nawrócenia. Jego objawem są łzy, rozmyślanie o śmierci i Bożym sądzie. Drugi rodzaj smutku powstaje w sercu człowieka, kiedy rozmyśla on
o tym, co w jego życiu się nie spełniło, i powoduje powolne obumieranie duchowe. Taki człowiek, nawet jeśli będzie doświadczał jakiejś przyjemności duchowej lub cielesnej, nie będzie w stanie jej odczuć ani się nią cieszyć, bo jego dusza jest„jak wysuszona". Najgorsze jest to, że nie może też nikogo poprosić o ratunek, ponieważ demon smutku izoluje go od innych ludzi, zamykając w niewoli własnej wyobraźni i niespełnionych pragnień. Demon chce odebrać człowiekowi radość życia, która jest darem Bożym. Atakuje najczęściej ludzi samotnych, żyjących w odosobnieniu. Mnich kuszony przez demona smutku nie cieszy się obraną drogą, unika spotkań z braćmi. Rozmyślając ciągle o przyjemnościach, pragnieniach, których nie może osiągnąć, staje się coraz bardziej sfrustrowany. Doprowadza go do gniewu, smutku a nawet szaleństwa lub samobójstwa.
Demon smutku utrudnia także oczyszczenie serca po grzechu, sprawiając, że człowiek nieustannie pamięta o złu i zamyka się na Boże miłosierdzie. Jedynymi skutecznymi środkami w walce z tym demonem są: radość, otwarcie się na innych ludzi, wytrwałość i modlitwa.
W sercu człowieka ulegającego demonowi gniewu rośnie nienawiść do świata, ludzi i Boga. Człowiek taki stopniowo staje się podobny do bestii. Jest krytykancki, nieufny, zawzięty, oczernia innych. Ponieważ nie może zrealizować własnej wizji świata, wpada we frustrację, a ta prowadzi go do gniewu. Nie potrafi znieść grzeszności innych, uważając jednocześnie, że sam jest niemal doskonały. Demon wykorzystuje nawet błahy pretekst, aby wywołać w sercu człowieka gniew. Czasami zwyczajne codziennie zajęcia, drobne sprawy czy wydarzenia, które potoczą się niezgodnie z zamierzeniami człowieka, mogą wzbudzić w nim gniew. Owładnięty nim nie może nawet spokojnie spać, gdyż męczą go senne koszmary, w których wspina się stromymi ścieżkami, spotyka krwiożercze i jadowite bestie, przed którymi ucieka. Mnich opanowany przez demona gniewu traci w pewnym momencie zdolność odróżniania snu od jawy, w celi widzi dym i bestie, jego organizm słabnie, umysł popada w obłęd. Demon może też wykorzystywać skrywaną w sercu urazę. Dlatego poznanie własnych myśli i lęków, miłość bliźniego, przebaczenie, wielkoduszność, cierpliwość, łagodność i wyrozumiałość dla słabości innych oraz modlitwa Psalmami pełnią kluczową rolę w walce z tym demonem.
Ten demon atakuje mnicha najczęściej w południe. Wówczas dzień dłuży się, tak jakby miał pięćset godzin. Mnich nie może się doczekać pory posiłku, jest niespokojny i ciągle wygląda przez okno. Ogarnia go duchowe lenistwo i fizyczna ociężałość. Jest jak nierozumne zwierzę, z przodu ciągnięte przez pożądliwość, z tyłu popychane i bite przez nienawiść. Ten demon, w przeciwieństwie do innych, dotyka całej duszy człowieka i sprawia, że pożąda on tego, czego nie ma, a nienawidzi to, co ma. Duchowe zniechęcenie, znużenie, oschłość, tchórzostwo, przygnębienie, niezdolność do koncentracji, obrzydzenie, atonia (osłabienie) duszy, jej paraliż to określenia opisujące stan człowieka w acedii. Ewagriusz mówi, że żonaty mężczyzna będąc w stanie acedii zmienia żonę, ponieważ obwinia ją o swoje cierpienie. Mnich z kolei chce uciec z celi łudząc się, że w innym miejscu będzie mu lepiej. Ma subiektywne poczucie opuszczenia przez braci, mistrza duchowego, oczekuje od nich pocieszenia, a nie otrzymując go oskarża ich o obojętność i brak miłości. Nikt nie jest jednak w stanie pomóc takiemu człowiekowi, ponieważ toczy on wewnętrzną walkę, w której przeciwnikiem nie jest żona, współbracia, koledzy z pracy, ale zranione „ja". Jedynym lekarstwem jest wówczas przetrzymanie tego stanu i staranie się o większy obiektywizm w ocenie sytuacji.
Czasami demon zmienia strategię. Człowiek wypiera gniew i złość towarzyszące poczuciu niespełnienia. Na zewnątrz jest opanowany, ale w jego sercu wszystko się „gotuje". A to powoduje, że jego dusza staje się nieczuła, niejako obumiera. Będący w takim stanie mnich modli się, ale nie sprawia mu to radości, żałuje za grzechy, ale nie odczuwa żalu. Najlepszym lekarstwem jest wtedy prośba o dar łez. Inna strategia demona polega na tym, że pobudza człowieka do nadmiernej aktywności. Mnich wówczas chętnie posługuje wśród chorych, kieruje nim jednak miłość własna, a nie bliźniego, dla chorych jest niewyrozumiały. Także ludzie świeccy uciekają przed pustką w pracoholizm, szczycą się tym, że nigdy nie odpoczywają, mają poczucie winy, gdy nie znajdują zajęcia.
Kryterium oceny jest tutaj intencja. Jeśli ktoś szuka w podejmowanym działaniu siebie, to choćby zamęczył się ascezą albo pracą dla Boga jest to bez wartości. Ewagriusz mówi, że wszelka przesada, brak umiaru pochodzą od złego ducha. Demony bowiem powstrzymują przed czynieniem tego, co możliwe, a skłaniają do robienia rzeczy niemożliwych. Lekarstwami w walce z demonem acedii są wytrwałość w powziętych postanowieniach oraz zachowanie właściwej miary.
Autorzy średniowieczni „demonem południa" nazwali poczucie bezsensu życia i niepokoju, jakie dotyka człowieka w „południe" życia, czyli około czterdziestego roku życia. C. G Jung nazwał to doświadczenie „kryzysem wieku średniego".
Żeglarze wyrzucali w czasie burzy zbędne rzeczy po to, aby okręt miotany przez fale nie zatonął. Według Ewagriusza podobnie robią ci, którzy wybierają życie mnisze. Nie powinni jednak walczyć z namiętnościami w taki sposób, by widzieli to inni. W przeciwnym razie oddają się demonowi próżnej chwały. Są wtedy jak grzesznicy, którzy szczycąc się wyzwaniami rzuconymi Bogu, szukają podziwu ze strony innych. Przed demonem próżnej chwały ucieczka jest bardzo trudna. Każde bowiem zwycięstwo nad namiętnościami może stać się powodem próżności. Mnich „zapętla się" duchowo, ponieważ z jednej strony stara się oczyścić duszę, a z drugiej wpada w próżność i wzmacnia własne ego.
Człowiek opanowany przez tego demona ponad wszystko chce osiągnąć sukces, pragnie pierwszeństwa, nie dba o jedność z innymi braćmi czy współpracownikami. Uzależnia jakość swojego działania od pochwał. Jednocześnie sam nie potrafi chwalić innych. W ten sposób demon próżnej chwały otwiera drzwi duszy innym demonom i doprowadza ją do upadku. Czasami demon sprawia, że człowiek zabiega o towarzystwo ważnych osób lub wiąże się z różnymi znanymi instytucjami. Czuje się ważniejszy i lepszy od innych, ponieważ przebywa w elitarnych i wpływowych środowiskach. Jedynym skutecznym sposobem
walki z tym demonem jest wytrwała modlitwa, oczyszczanie motywacji podejmowanych wyrzeczeń i skromność.
Demon pychy kusił mnicha zawsze jako ostatni. Najczęściej przedstawiał mu Boga jako bezsilnego, a wtedy miłość własna opanowywała wszystkie działania i myśli mnicha. Demon ukazywał też Boga jako faworyzującego jednych, a odrzucającego drugich. Podpowiadał mnichowi, że przecież bardziej niż inni zasługuje na względy Najwyższego, bo tyle wycierpiał, wybierając życie ascety. Mnich ulegając pokusie wierzył, że własnymi siłami pokonywał trudności. Ulegając pysze wracał niejako do początku swojej drogi, a nawet - jak twierdzi Ewagriusz - pogarszał swój stan, przed czym przestrzegał Chrystus (por. Mt 12,45).
Pontyjczyk nazywa pychę urojeniem, złą gorliwością, mroczną ułudą, zarozumiałością ciała. Opanowany przez nią człowiek stawia się na miejscu Boga i podkreśla swoją niezależność. Wcześniej czy później sam staje się jak demon, który go opanował. Nie przyjmuje napomnień, przypisuje sobie wszystkie zasługi, gardzi innymi. Wszystkich dookoła uważa za głupców, którzy nie dostrzegającego „wielkości". Poucza i nie toleruje słabości innych, pogardza grzeszącymi. Lekarstwem jest pokora, posłuszeństwo Bogu, cierpliwe znoszenie przeciwności losu i zniewag. Tylko człowiek akceptujący swoją zależność od Boga i ograniczoność jest w stanie cieszyć się życiem i ma szansę zdobyć prawdziwą Bożą mądrość. Mnich powinien opłakiwać swoje grzechy, a nie cudze, pamiętać o krzywdach, jakie wyrządziły mu demony, nie chwalić się czynionym dobrem i słuchać swojego kierownika duchowego.
opr. aw/aw