O inicjatywie pomocy trędowatym w "wiosce trędowatych" założonej przez o. M. Żelazka SVD
Od ponad dziesięciu lat z pomocą "Gościa Niedzielnego" zbieramy
ofiary dla trędowatych w dalekich Indiach. Wioskę trędowatych założył 25
lat temu i nadal się nią opiekuje polski werbista ojciec Marian Żelazek.
Cele kolejnych zbiórek były różne, m.in. na gabinet dentystyczny. Rok temu
zorganizowano zbiórkę na mleko. Udało się uzbierać kilka tysięcy złotych
i z tych pieniędzy sponsorowana była akcja "Kubek mleka". Dzięki
niej dziesiątki dzieci z rodzin trędowatych wypiły po raz pierwszy w życiu
kubek prawdziwego mleka! Pod koniec ubiegłego roku o. Marian był w Polsce
kilka tygodni na urlopie. Grupa jego przyjaciół z ruchu Maitri, która współpracuje
z nim od lat, miała okazję spotkać się z nim i porozmawiać o jego zamierzeniach.
Kiedy po raz kolejny objąłem tego osiemdziesięcioletniego kapłana, poczułem,
że jestem blisko kogoś bardzo łagodnego, wyrozumiałego i nieskończenie
dobrego. Znam go od tylu lat, spotykałem go w Indiach i w Polsce, ale za
każdym razem, kiedy przebywam w jego towarzystwie, czuję to samo - właśnie
promieniującą łagodną dobroć. Rozmawialiśmy kilkadziesiąt minut, wspominaliśmy
wspólnych znajomych trędowatych, pytaliśmy o zmiany w wiosce, interesowały
nas też plany ojca Mariana na przyszłość. Zawsze je miał i, jak się okazało,
ma je również teraz. Dowiedzieliśmy się, że w wiosce mieszka już ok. 100
rodzin trędowatych w osobnych domkach przykrytych strzechą, przy czym domek
to jedna izba z małym gankiem w zabudowie szeregowej. Największym problemem
wioski, ze względu na liczbę mieszkańców, jest dostęp do wody. Do niedawna
było tam tylko jedno ujęcie wody. Rodziło to oczywiście wiele problemów,
w tym trudności natury higienicznej, nie do uniknięcia są bowiem kałuże
wokół ujęcia, a trędowaci mają zawsze uszkodzone chorobą stopy. Chodzą
wprawdzie w sandałach (wykonanych samodzielnie w małej "fabryczce"
w wiosce), ale nie stanowi to wystarczającego zabezpieczenia i może być
źródłem zakażeń. Z tym problemem związany jest następny pomysł ojca Mariana.
Chce on wybudować każdej rodzinie osobne ujęcie wody. Po analizie okazało
się, że najlepszym rozwiązaniem będzie kopanie studni i wyposażanie ich
w pompy ręczne. Koszt wykonania jednego ujęcia wody byłby dzielony pomiędzy
misję a rodzinę. Oznacza to, że każda rodzina powinna ponieść 1/3 kosztu
wykonania ujęcia, a resztę, w wysokości 2/3, pokryje misja, czyli ojciec
Marian; suma ta wynosi ok. 350 zł. Za taką kwotę jedna rodzina trędowatych
będzie miała dostęp do bieżącej wody. I właśnie w tym przedsięwzięciu chcielibyśmy
ojcu Marianowi pomóc. Sami nie wyobrażamy sobie funkcjonowania naszych
rodzin bez bieżącej wody, nietrudno więc zrozumieć tych, którzy do niej
dostępu nie mają, a na dodatek są dotknięci trądem. Może więc znajdą się
osoby, które zechcą pomóc dalekim braciom? Niech będzie to pomoc "rodzina-rodzinie".
Trzeba jeszcze około 80 takich ujęć wody. Liczy się każda złotówka, każdy
grosz. Przecież z małych cegieł powstają ogromne budowle. Drodzy Czytelnicy,
to apel do Was i do Waszych rodzin. Zróbmy coś pięknego dla Boga!
Ofiary
prosimy kierować na konto: Stowarzyszenie Wymiany i Pojednania, PKO BP,
V/O Warszawa nr 10201055-122830297, z dopiskiem "Rodzina - rodzinie".
opr. mg/mg