Tere, my studenty iz Polszy..., czyli etnolog w podróży

O idei podróżowania


Tere, my studenty iz Polszy..., czyli etnolog w podróży

Klara Sielicka-Baryłka

(...) dziękuję Ci Panie że stworzyłeś świat piękny i różny
a jeśli jest to Twoje uwodzenie jestem uwiedziony na zawsze
i bez wybaczenia
Z. Herbert, Modlitwa Pana Cogito-podróżnika

1.
Jeżeli wybierasz się w podróż niech to będzie podróż długa
wędrowanie pozornie bez celu błądzenie po omacku
żebyś nie tylko oczami ale także dotykiem poznał szorstkość ziemi
i abyś całą skórą zmierzył się ze światem (...)
                                                 Z. Herbert Podróż

Każda podróż jest miejscem. Miejsca trwają i podróż także trwa, jednocześnie będąc ruchem. Ta dwoistość natury podróży przydaje jej niebezpiecznego rysu: łatwo się zgubić, zapomniawszy w drodze o postojach i powrotach. Niesieni traktem zdarzeń niechętnie wracamy- oszołomieni wstępujemy w progi domów, gdzie bije źródło: napięta tafla oczekiwań, rozrysowane na dłoniach atlasu morza i kontynenty, duszny wiatr wachlarza biletów, wzruszenie pożegnania. Jednak trzeba wracać. Podróż bez powrotu jest zawsze kaleka.
Taki jest początek. Potem zostajemy zagarnięci przez Drogę. Popełnimy przy tym błąd- a wielu go popełnia- jeśli pozwolimy sobie na pośpiech, nerwy, podniecenie tłumiące b y c i e- w Podróż najlepiej wstępować przy spokojnym rytmie serca, z umysłem skupionym, ale nie chłodnym, bo wyczekującym tajemnicy. Wtedy Podróż objawi się nam sama- światłość udziałem każdego, kto zada sobie trud wypatrzenia jej i zebrania w źrenice.
Wszystko, co jest nam dane, uprasza o rozeznanie. Także każde ze spotkań, jakie niesie wędrówka. Ich wielokrotność powinna zaintrygować i sprawić, że zastanawiać nas będzie celowość jakiejś rozmowy i sens czyjegoś przelotnego spojrzenia.
Samo słowo "podróż" zawiera w sobie pewną wizję r o z c i ą g ł o ś c i- to nie to samo co "wycieczka" lub "wyjazd". Decydując się na "podróż", niejako automatycznie uruchamiamy w naszym umyśle strumień różnorakich konotacji: podróż, a więc Krzysztof Kolumb i Indiana Jones, Livingstone i Phileas Fogg, Malinowski i dziadek Józef, którego wyblakła postać w słomkowym kapeluszu wita sięgających po rodzinny album. Coś z historii i coś z fikcji. Coś w i e l k i e g o, tajemniczego, a przede wszystkim odkrywczego.
(Konstatacja pozornie banalna: w naturze człowieka leży nieodparte pragnienie zdziałania czegoś wielkiego oraz chęć odkrywania- zwłaszcza bez tego drugiego czynnika niemożliwy byłby chyba rozwój istoty ludzkiej.)
Każdy badacz, tu przyjmijmy- etnolog- jest może w szczególny sposób predestynowany (lub nawet z racji swego zajęcia-z m u s z o n y ) do p o d r ó ż o w a n i a właśnie: do "zmierzenia się ze światem całą skórą". Nazwijmy to naukowo "obserwacją uczestniczącą" czy innym poręcznym terminem ze słownika etnologicznego, jednak nasza pamięć zachowa te działania czy to jako olśniewający widok z góry, na którą wspięliśmy się schodami własnego ciężkiego oddechu, czy też jako dziesiątki uściśniętych na progu dłoni ("Dobrze, porozmawiam...", "Ja nic nie wiem, ale proszę wejść..."), wreszcie będzie to dźwięk cerkiewnych dzwonów dobiegający nas gdzieś pod lasem, gdzie akurat rozgniatamy na języku gorzkawą słodycz jagód. To nasze zmysły uczestniczą w podróży, w badaniu, w odkrywaniu. Nasza skóra zbiera w sobie wspomnienie pogody, jaka towarzyszyła wędrówce i to refleksy tamtej aury odnajdujemy później nieoczekiwanie w niebie nad domem- oddaleni dziesiątki czy tysiące kilometrów od tamtego nieba: obcego z początku, swojskiego przy ostatnim spojrzeniu rzuconym z peronu.
Bussijaamas, Raudteejaamas....Palun, kolm piletit.

3.
Jeżeli już będziesz wiedział zamilcz swoją wiedzę
na nowo ucz się świata jak joński filozof
smakuj wodę i ogień powietrze i ziemię
bo one pozostaną gdy wszystko przeminie
i pozostanie podróż chociaż już nie twoja

Pierwszy wyjazd do Estonii to był początek zimy. Koniec listopada, a tam w Meremäe (region Setomaa) minus 20 i śnieg do kolan. Nasz niepokój związany ze słabą znajomością rosyjskiego oraz lęk przed tzw. "robieniem wywiadów" roztrząsaliśmy siedząc na wersalkach w miejscowej bursie albo w "Kohviku"- knajpie urządzonej w jednym z bloków mieszkalnych. Otwierały się przed niektórymi nowe horyzonty, co w znaczący sposób wpływało na poranne wstawanie: Saku, Sarvik, Toolse, Saaremaa, Rock, Tartu, A Le Coq... - mnogość piw mieszała się z mnogością wrażeń.
Wtedy wszystko było nowe, zaskakujące, podszyte pewnym lękiem. Myśl na środku śnieżnego pola, gdzie trwa walka z mapą- gdzie ja jestem, czy w ogóle trafię do domu? A wcześniej: może wejdę tu... albo nie- następna chata będzie lepsza... I te rozbawione spojrzenia, gdy kulejący przerażony rosyjski trafiał na prawdziwych Rosjan, przejmujących na szczęście inicjatywę w rozmowie. Słodka bułka i kolorowe rękawice na drogę.
Wtedy nie wiedziało się nic albo prawie nic- ciągła konfrontacja z czytanymi wcześniej tekstami a realiami tego nowego obszaru, w który wkraczaliśmy z lingwistycznym miszmaszem: "Tere, my studenty iz Polszy..." Nasza ciekawość była całkiem podstawowa, gdy dukaliśmy pytania z kwestionariusza: czy są tu małżeństwa mieszane, w jakim języku mówi się w domu, kto jest Setu a kto nie... Wieczorami porównywaliśmy odkrycia i oczywiście ilość wywiadów, co często rodziło frustrację i co jakiś czas kolejna osoba przechodziła "kryzys etnograficzny".
Więc pierwsze zetknięcie z terenem badawczym to jest owo "uczenie się świata na nowo"- trzeba poznać zarówno granice świata, jak i reguły nim rządzące, a przede wszystkim: należy rozpocząć żmudną wędrówkę do wewnętrznych światów spotykanych ludzi.
Kolejne wyjazdy stają się pewnym potwierdzaniem, dopytywaniem. Tu właśnie należy "zamilczeć swoją wiedzę". Bo choć już dziesiątki razy słyszeliśmy, co robią laulema, albo w którym roku był pierwszy Dzień Królestwa (i sami znaleźliśmy odpowiedzi w specjalistycznych źródłach), to jednak zadajemy znowu te pytania, chcąc sprawdzić wiedzę rozmówcy. Część badaczy odczuwa wtedy pewien moralny/etyczny dyskomfort: w jakiś sposób nie jest szczera wobec tego człowieka po drugiej stronie stołu, który często z wielkim wysiłkiem przesuwa płyty swojej pamięci, chcąc nam bardzo pomóc. Zastanawia się, szuka starych gazet, idzie do sąsiada... Trochę nam głupio, czasem nagle "przypominamy sobie" i kończymy wątek, najczęściej jednak czekamy, drążymy... Dla dobra wyników, dla dobra etnografii, dla dobra samego siebie (czytaj: naszej genialnej pracy badawczej).
Ale w ten sposób znowu buduje się świat: w końcu to pytania i odpowiedzi konstytuują naturę ludzką i realia jego życia. Ile lat ma wszechświat, jak powstał, mamo - skąd się wziąłem, dlaczego bociany odlatują na zimę i co nam mówią łapane w laboratoriach neutrina.
(Tak na marginesie: laulema to wioskowe śpiewaczki w regionie Setomaa, śpiewające w dialekcie oraz w bardzo specyficzny sposób, natomiast Dzień Królestwa to doroczne święto Setu, podczas którego wyznacza się granice "królestwa" i wybiera władcę.)

4.
Wtedy ojczyzna wyda ci się mała
kołyska łódka przywiązana do gałęzi włosem matki
kiedy wspomnisz jej imię nikt z tych przy ognisku
nie będzie wiedział za jaką leży górą
jakie rodzi drzewa (...)
powtarzaj przed zaśnięciem śmieszne dźwięki mowy
że- czy - się (...)

5.
Odkryj znikomość mowy królewską moc gestu
bezużyteczność pojęć czystość samogłosek
którymi można wyrazić wszystko żal radość zachwyt gniew
lecz nie miej gniewu
przyjmuj wszystko (...)

Jedziemy w trójkę: ja, Erki i Klara. Erki jest z Jogeva- studiuje historię w Tartu, Klara to Morawianka z Brna, germanistka. Oni rozmawiają ze sobą po niemiecku, ja z nimi po angielsku. Stary "żigoli" trzęsący się na szosach i rozgrzany mocno, bo to środek lipca. Jestem w Estonii piąty raz- niby nie na badaniach, bo na kursie językowym, ale jednak budzi się coś w rodzaju "obowiązku" czy może już nawyku: patrzeć, porównywać, analizować...
Na początek Laiuse- ruiny XV-wiecznego zamku. Przypominają mi się podobne ruiny w Vahtseliina- daleko na południe Setomaa. I odpoczynek w cieniu historii, gdy wracaliśmy z gospody ledwo ciągnąc rowery po szosie i nasze zmęczone szalonym tańcem nogi. Opowiadam Erkiemu o naszych badaniach - jest niezmiernie zdziwiony: że aż z Polski, że właśnie tam, że tak długo, że tyle wiem... Dziwne uczucie- niektóre fakty, szczegóły to j a znam, nie on- rodowity Estończyk. Niby pewna satysfakcja, ale jednocześnie silne pragnienie powstrzymania się przed podobnym "chwaleniem"- tak jakbym nie chciała naruszać pewnej autonomii, jaką to Erki powinien zachować w zbieraniu wiedzy o własnym kraju. Ja mogę najwyżej zapodać sygnały, wskazówki... A jednocześnie- czyż to nie oczy podróżników, tych zewnętrznych obserwatorów niejednokrotnie otwierały/ otwierają oczy Tych, co na Miejscu? Dystans ułatwia obserwację- poprzez i jakąś niewiedzę, i dzięki klarowności wyselekcjonowanych wcześniej informacji. Można by rzec- przez początkowy dystans do pełnego uczestnictwa. To może najlepsza droga p o z n a w a n i a.
Następne jest Mustvee- przez pół godziny szukamy muzeum staroobrzędowców zaznaczonego w przewodniku. Nikt nic nie wie, miejscowi się dziwią- tajemnicza sprawa. Nie ma innego wyjścia- kupujemy wielkie lody "Premia" (och, pamięć ich smaku pomiędzy wywiadami dawno temu!.. Kauplus w Obinitsa, w Mikitamäe...) i siadamy na brzegu niezwykłego jeziora Pejpus. To tu łowi się i suszy maleńkie rybki, sprzedawane potem w supermarketach w charakterze "chipsów" do piwa. To tu można iść i iść w głąb jeziora i ciągle mieć suche plecy. To stąd ponad 150 lat temu przez zamarznięte wody uciekano dziesiątkami "za chlebem"- do Saratowa, do Tobolska, do Polski wreszcie- ziemi obiecanej. To tędy wreszcie poprowadzono granicę estońsko- rosyjską, izolując tym samym wiele wysepek. Z ludźmi je zamieszkującymi. O tym mówiono mi wiosną w Podmotsa (drugi wyjazd)- wioski na samym koniuszku ziemi estońskiej, z nielicznymi domkami niemal wpadających do toni. Stałam na granicy trzcin, a stary Ilmar wyciągał ponad nimi ramię- tam złociły się i błękitniały kopuły cerkwi w Kulje- teraz Rosja, kiedyś Estonia. Tak strasznie blisko. Miejsce urodzenia Ilmara. Miejsce jego pierwszych kroków i pierwszych łez, bo ten głupi Veljo z sąsiedztwa zabrał piłkę.
Erki sprawdza nasz estoński- Klara w popłochu wyciąga z torby notatki, ja staram się uchwycić różnice między wymową "ö" a "o". "Śmieszne dźwięki mowy" to jeden z głównych elementów każdej podróży. Język estoński jest bardzo melodyjny (sprawia to przede wszystkim niesamowite często nagromadzenie samogłosek w jednym słowie oraz dublowanie się np. "l", "n", "m"), gdy ludzie nim mówią- wydaje się, że śpiewają. I sami odbierani są jak przyjemna melodia- zawsze pomocni, łagodne spojrzenia, śmiech, szybki trel lub krótkie " jaah", "ei". Przeglądam słownik: muudatus- zmiana, klambrilööja- zszywacz, olu -piwo i wreszcie- küüslauguküüs, czyli ząbek czosnku. Gdzieś słyszałam, że w ogłoszonym kiedyś konkursie na najładniejszy język, estoński zajął drugie miejsce. Tuż za francuskim.
Postanawiamy poszukać "prawdziwej" wioski staroobrzędowców. Trafiamy do Raja- przyklejone do wąskiej dróżki i do siebie nawzajem niebieskie, żółte domy o pokrzywionych często płotach. Za ich plecami rozciąga się błękitny Pejpus. Rosyjski w sklepiku i w trzcinach, gdzie mała dziewczynka tapla się w błocie z koleżanką. No i cerkiew- a raczej jej p o ł ó w k a: odcięta decyzją historii. Nie odbudowano reszty. Pomnik pamięci. Resztki dawnych schodów prowadzą do miłosiernych kolan brzóz. Za nimi niebo topi się w jeziorze. Przy brzegu kołysze się łódź. Dojmujące uczucie jakiegoś smutku i podniosłości zarazem. Jak przeżycie chwili przekształcić w myśl etnograficzną, dopasować do znanej teorii? Nie robić tego, zaniechać. To dzieje się tylko dla nas samych, taki prezent, dar Podróży. By uwrażliwić. "Przyjmować wszystko".

7.
Więc jeśli to będzie podróż niech będzie to podróż długa
prawdziwa podróż z której się nie wraca
powtórka świata elementarna podróż
rozmowa z żywiołami pytanie bez odpowiedzi
pakt wymuszony po walce
wielkie pojednanie

 LITERATURA
Herbert Z. Modlitwa Pana Cogito-podróżnika, [w:] Raport z oblężonego miasta i inne wiersze, 1992 Wyd. Dolnośląskie.
Herbert Z. 1992 Podróż, [w:] Elegia na odejście, Wyd. Dolnośląskie.


opr. MK/PO

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama