Sal Solo - wywiad

Wywiad z Sal Solo na temat płyty 'i worship"


Od Sal'a Solo
lekcję muzyki, pokory i wiary
pobiera w Chicago Tomek Wienke
(wiosna 2001)

  • W zeszłym roku parokrotnie koncertowałeś w Polsce. Jak z perspektywy czasu oceniasz koncerty i pobyt w naszym kraju?

To kojarzy mi się trochę z sytuacją , kiedy zostawiasz swoją rodzinę i udajesz się w podróż dookoła świata. Później kiedy wracasz po długim czasie nieobecności nie jesteś kimś obcym. Co prawda byłeś daleko ale wracasz do miejsca do którego należysz i taki też jest mój związek z Polską. Przed pierwszym koncertem w Poznaniu oczywiście zastanawiałem się jak to będzie po13 latach nieobecności. Nie byłem w stanie sobie wyobrazić tego co mnie spotka, szczególnie, że w Polsce dokonały się duże zmiany. Okazało się jednak, że był to miły „come back”. Kiedy koncertowałem później jeszcze w innych miejscach w Polsce za każdym razem pojawiali się ludzie, którzy pamiętali Classix Nouveaux. Przychodzili do mnie po koncertach i mówili, że miałem wpływ na ich życie kiedy byli młodzi. Pamiętam także jak jeden z operatorów kamer podszedł do mnie i wspomniał moment, kiedy to pierwszy raz przyleciałem do Warszawy z Classix Nouveaux. On wtedy także uczestniczył przy tym jako kamerzysta. To świadczy o tym, że cześć ich historii jest także częścią mojej historii. Dlatego jest to miłe, że choć byłem nieobecny tak długo, mogę czuć jakbym nie opuścił Polski. Czuję się związany z Polską i bardzo jestem otwarty na kolejne koncerty i zaangażowanie się w Polsce..

  • Na Twoje koncerty przyszło wielu starych fanów. Czy nie było to zaskoczeniem, że większość z nich zdawała się akceptować ewangeliczne przesłanie Twojej obecnej twórczości?

Ludzie dorastają, dojrzewają. Skoro ja dojrzałem, to oni także. Spójrz na artystów lat '70 i'80, tych, którzy przetrwali do dzisiaj np. Sting. To co on dzisiaj tworzy i prezentuje znacznie różni się od tego co robił w zespole The Police. Dlatego fakt, że w jego obecnej twórczości pojawia się np. jazz, świadczy o tym, że jego publiczność jest dzisiaj bardziej dojrzała i oczekuje więcej w warstwie zarówno tekstowej jak i muzycznej niż punk i reagge.. W ten sam sposób ludzie, którzy mówią mi: „miałem 14 lat kiedy przychodziłem na Twoje koncerty, teraz ożeniłem się i mam dzieci” są już inni. Mówiąc to, czy tez przysyłając mi listy, dzielą się ze mną swoim życiem tak jak ja teraz dzielę się swoim i zapewne wartości, które ja obecnie przekazuję pomagają im i są dla nich ważne dzisiaj. Można by także powiedzieć, że to co robiłem dotychczas było przygotowaniem do dzisiejszego spotkania. Ponieważ wywiązała się między nami pewna relacja, związek, pomaga to mi powrócić z ważna wiadomością, której chcą dzisiaj wysłuchać. Wracając do lat '80, kiedy to piosenka „San Damiano” była popularna w Polsce, niektórzy artyści mówili mi, że odnoszę w Polsce sukcesy bo jestem katolikiem. Nie sadzę, aby był to rzeczywisty powód ówczesnej popularności, ale z pewnością pomagało to i pomaga w zbudowaniu pewnego pomostu i zrozumienia, ponieważ jeżeli ja wyrażam się na temat mojej wiary, mówię o tym samym doświadczeniu, jakie mają Polacy. Nawet Ci, którzy obecnie nie chcą chodzić do kościoła w większości wychowywali się w wierze katolickiej. Myślę, że oni mają w sobie wiarę, i że tą wiarę trzeba edukować, ponieważ jednym z problemów wiary katolickiej jest to, że kiedy byliśmy dziećmi to tak na prawdę nic nie rozumieliśmy. Tylko uczyliśmy się na pamięć modlitw, zachowań i rytuałów i nie rozumiemy przez to kim Bóg tak na prawdę jest. Dlatego potrzebujemy aby był ktoś kto może nam pomóc zrozumieć. Ja uczę się od kapłana w kościele tutaj w Chicago i dalej sam dzielę się tym w krajach i miejscach do których podróżuję. Niesamowite jest to, ze wydaje mi się często, że znam Boga ale właściwie to ja Go cały czas odkrywam. Uczę się jaki On jest i kim On jest. Pozwolę sobie nawet powiedzieć, że w polskim Kościele jedyną nadzieją na przyszłość jest to, że ludzie osobiście odnajdywać będą Jezusa i poznawać Boga takiego jakim jest naprawdę. Trzeba dobrze wyważyć proporcje pomiędzy historią, religią i tradycją. Kościół sam z siebie nie da nam zbawienia. Przyznaje, że w Polsce widziałem także pozytywne zjawisko zaangażowania ludzi w ewangelizację i to jest chyba jedyne miejsce w Europie, a może i na świecie, gdzie tak duży jest udział świeckich w formacji i ewangelizacji. Dzięki temu ja także nie czuję się tak bardzo innym, kiedy nie będąc księdzem, poświęcam moje życie Bogu i głoszeniu Ewangelii.

- czy otrzymujesz wsparcie w tym co obecnie robisz?

Każdy z nas potrzebuje wsparcia niezależnie od tego co robi. Dzisiaj rozmawiałem z osobą odpowiedzialną za pracę z młodzieżą w tutejszej diecezji. Powiedziała mi, że czasami wręcz traci nadzieję. Pracuje z mężem tak już od 17 lat i bardzo często są zniechęceni, ponieważ rodzice nie wspierają ich inicjatyw, nie interesują się jak ich nastolatki spędzają czas. Powiedziałem, że wiem o czym mówi i doskonale ją rozumiem, bo sam często tak się czuję. Ale w momentach, kiedy przebywam w towarzystwie młodych ludzi, rozmawiam z nimi i gram dla nich, moje serce bije inaczej i nie ma już mowy o zmęczeniu czy zniechęceniu. Niezależnie od tego, ile razy już śpiewałem jakąś piosenkę, czy też ile razy rozmawiałem na jakiś temat, każdą grupę i każdą osobę traktuję w sposób szczególny. To daje mi także wyobrażenie o jak Bóg może się czuć. Jednak On — Bóg Ojciec patrzący na nas z góry nigdy nie jest nami zmęczony i niezależnie od tego ilu ludzi było już dzisiaj u Niego przed tobą i ilu będzie po tobie, On poświęca tobie całą uwagę i kontakt ten jest bardzo osobisty.

Dlatego myślę, że najważniejsze nasze wsparcie to Jego błogosławieństwo, pragnienie, które nosimy w sercu i świadomość ogromnej wartości tego co robimy. Wartości tej nie zwiększą ani pieniądze ani to czy jesteśmy sławni. Dwa tygodnie temu w Teksasie spotkałem piętnastoletniego chłopaka, który powiedział mi: „mam trudny czas, wiele się dzieje w mojej głowie, ale to o czym dzisiaj mówiłeś na pewno zmieni moje życie”. Podobna sytuacja miała miejsce po koncercie w Poznaniu zeszłego roku. Wtedy także podszedł młody chłopak, miał również około 15 lat i powiedział mi, że jego życie właśnie się zmieniło i chce służyć Bogu. To jest właśnie to wsparcie i powód działania. Nie możemy myśleć o liczbach, nie możemy myśleć o zmienianiu świata zanim nie zaczniemy myśleć o pojedynczych osobach. Pewnego dnia może właśnie ów chłopak z Teksasu czy z Poznania czy też z innego miejsca na świecie zostanie Papieżem i on wtedy będzie miał wpływ na życie wielu innych ludzi.

  • często słyszy się opinie, że tyle już stworzono muzyki, że nie można uciec przed powielaniem. Czy jest jakiś sposób aby tego uniknąć? Czy muzyka chrześcijańska może wyprzedzić muzykę świecką?

Obecnie można zaobserwować w muzyce chrześcijańskiej w Ameryce jak i w Europie fakt, iż większość wykonawców jest kopią dobrze sprzedających się świeckich grup i artystów. Często, choć bardzo dobrze grają technicznie, brakuje w ich muzyce jednak ładunku prawdziwej emocji. Moim zdaniem nie jest to w porządku wobec Boga. Nie chodzi o to abyśmy patrzyli na to co się najlepiej sprzedaje, dorabiali do tego Boga i próbowali sprzedać jak najwięcej zbawienia. Nie o to Bogu chodzi. Jeżeli wierzymy, że Bóg jest Stwórcą wszystkiego, także sztuki i muzyki, to ludzie, którzy chcą reprezentować Boga powinni być znacząco w przodzie przed innymi, a nie być tymi, którzy podążają w tyle. Powinni tworzyć coś wręcz niemożliwego - niemożliwego do stworzenia bez asysty Boga.

Patrząc na siebie od momentu kiedy rozpocząłem tworzyć muzykę chrześcijańską, a szczególnie w ostatnich latach zostałem przez Boga uwolniony, ponieważ nie myślę o żadnych zależnościach wobec komercji, nie musze się martwic tym, czy np. moja muzyka będzie grana w radiu po to aby ktoś kupił moja płytę w sklepie. Jedyne co jest teraz dla mnie ważne to, jaką inspirację Bóg mi daje. W zależności od tego, co będzie Jego inspiracją, tym będę się zajmował najlepiej jak potrafię. Średnio co dwa lata nagrywam nowy album ale nigdy nie wiem jaki będzie ten następny. Wiem tylko, że nie będzie to samo co robiłem 2 lata temu. Gdybym był powiązany z komercją, sprawy wyglądałyby całkiem inaczej. Zapewne powiedzianoby mi, że skoro ostatni album był wielkim sukcesem to zapewne Twoja publiczność właśnie tego oczekuje. Nawet John Michael Talbot powiedział mi, że próbował zmienić coś w swojej muzyce, ale musiał wrócić do tego co robił wcześniej bo nie spodobało się to jego słuchaczom. Ja także mógłbym cofnąć się, bo np. wiele osób pytało mnie czy nie chciałbym reaktywować Classix Nouveaux. Odpowiadam, że nie ponieważ nie chcę iść do tyłu, chcę kroczyć na przód. Chciałbym robić coś czego dotąd jeszcze nie robiłem.

Czy później zostanie to docenione czy też zignorowane już nie jest tak ważne. Ważne jest, że wyraziłem Jego inspirację osobiście. Teraz o wiele bardziej czuję się prawdziwym artystą niż wtedy, kiedy w latach '80 płynąłem na fali popularności.

Kreatywność jest nieskończona. Nic nie musi być powielane. Skoro już raz Michał Anioł wymalował kaplice sykstyńska, nikt nie musi już tego powtarzać. Bardziej ekscytujące jest przecież odkrywanie czegoś nowego. W tym roku mija 25 lat od podpisania mojego pierwszego kontraktu z wytwórnią płytową. Ciekawy jest rozwój technologii od tego czasu. Skomplikowane nagrania z Classix Nouveaux, które kiedyś kosztowały fortunę, dzisiaj mogę zrobić o wiele lepiej w mojej piwnicy. Czasami strach pomyśleć jaki wpływ technologia będzie miała na nas za parenaście lat. Czy będzie to wyglądało tak, że podłączę wtyczkę do mojego mózgu i nowy album przetransmituje się do komputera? Tego dzisiaj nie wiem, ale chociażby rozwój technologii potwierdza to o czym mówiłem, że kreatywność jest niewyczerpalna a jedynie my sami bywamy barierą dla niej.

  • jeżeli mogę zapytać: co było powodem Twojego wyjazdu z Anglii do Stanów?

Z jednej strony zrobiłem w Europie wszystko co mogłem. Przez 15 lat głoszenia ewangelii, czułem , że już nic nowego nie mogę wnieść. Znałem już wszystkie festiwale i zaangażowanych chrześcijan. W Ameryce jest więcej ludzi, są większe możliwości, kościół jest bardziej żywy. Co jest znaczące w Stanach to fakt, że ludzie są tutaj bardziej chętni do współpracy i wspierania ewangelizacji. Wspaniałe jest to, że teraz jest ze mną 20 osób, które pracują wspólnie ze mną nad wszystkim co robię. Kiedy byłem w Anglii, niezależnie od tego co robiłem, byłem sam. Ludzie mówili, że podoba im się to co robię po czym odchodzili swoją drogą. Tutaj ludzie nie tylko mówią, że coś im się podoba, ale chcą być częścią tego. W Anglii czy w Europie jestem znaną osobą, czy to jako chrześcijanin czy tez z czasów Classix Nouveaux. Tutaj w Stanach nikt mnie nie zna i pozwala mi to na bycie nową osobą. Nie muszę już grać roli byłego członka tego znanego zespołu. Mogę być tym kim jestem naprawdę.

  • a co było dla Ciebie największym zaskoczeniem po przeprowadzce do Stanów?

Moim największym zaskoczeniem było to, że zostałem przyjęty i zadomowiłem się w czarnym gospelowym chórze. Również ich głosy będzie można usłyszeć na nowej płycie.

  • kończysz nagrania nowego albumu „I WORSHIP”. Mówisz , iż będzie to muzyka uwielbienia. Z tego co słyszałem, różni się bardzo od wszelkich znanych produkcji tego gatunku.

Nigdy wcześniej nie nagrałem płyty z muzyką uwielbienia. Często ludzie mówili mi, że mam predyspozycje aby być liderem uwielbienia a ja byłem raczej przerażony takimi sugestiami. Głównie dlatego, że moim zdaniem większość muzyki spod serii „Praise and Whorship” nie jest dobra. W Ameryce jest wiele wspaniałych pieśni uwielbienia ale są one źle wykonywane, źle śpiewane. Jednak od czasu mojego przyjazdu do Stanów, Bóg jakoś uwolnił mnie od tej bariery. Zapewne ważną częścią tego procesu był i jest kościół do którego chodzę. Śpiewam w czarnym chórze gospelowym, msza trwa 4 godziny, ludzie tańczą i skaczą z radości. Dojrzałem do momentu, w którym i ja mogę wyrazić moje uwielbienie poprzez muzykę. Moim zdaniem uwielbienie Boga to nie jest założenie innej czapki albo twarzy, czy robieniem czegoś innego niż to co robimy w codziennym życiu. Przychodzimy przed ołtarz przecież takimi, jakimi jesteśmy. Przynosimy ze sobą swoje życie, swoje problemy, swoje wątpliwości, swoją historię i mówimy: Boże przyszedłem Ciebie uwielbić. Ja wychowałem się na muzyce rockowej. Kiedy w latach '80 koncertowaliśmy z Classix Nouveaux , mieliśmy głośne gitary i wielkie zestawy perkusyjne, graliśmy głośno na wielkich stadionach i to jest moja historia, moje doświadczenie. Dlatego ja nie potrafiłbym wyrazić mojego uwielbienia w stylu Hosanna! Music. Muzyka, która mnie pasjonuje to taka, w której jest moc, pewne napięcie i uczucie, która dotyka. Mój nowy album zatytułowany „ACTS” jest niczym innym jak uwielbieniem Boga. To pierwszy mój album, na którym wszystkie słowa kieruję do Boga. Poprzednie płyty były inne bo mówiłem o Bogu a na Anno Domini słowami są części Mszy Świętej. Wierzę, że utwory z nowego albumu pomogą i skłonią do uwielbiania Boga nawet te osoby, które Boga jeszcze nie wielbiły, ponieważ Duch, który jest w muzyce, jest Duchem Boga. Nawet jeżeli ta muzyka może zdawać się być agresywną, ta agresja nie pochodzi od szatana. To ta sama moc, którą Dawid pokonał Goliata, to ta sama agresja, którą Jezus powywracał stoły świątyni. Od momentu, w którym odkryłem, że Bóg istnieje, dostrzegłem, że muzyka pochodzi z Ducha i dotyka naszego ducha. Tym duchem może być Duch Boży ale może być także duch ciemności. Dzisiaj dużo jest muzyki, która pochodzi od szatana. Ci, którzy grają taka muzykę niekoniecznie muszą być satanistami, czy też w swoich tekstach oddawać cześć szatanowi, ale ich muzyka wyraża coś co jest demoniczne. Jest też wiele muzyki, której pochodzenie trudno określić np. przez wiele lat dużo mówiło się o muzyce Led Zeppelin i chrześcijanie poważnie zastanawiali się, czy mogą słuchać „Schodów do nieba”. Nie jest łatwo określić źródła tej muzyki, ale osobiście uważam, że pochodzi od Boga. Jest też tak, że ludzie tworzący muzykę niekoniecznie będąc wierzącymi, są w niedostrzeżony sposób inspirowani przez Boga jak np. Elton John. Wtedy taka muzyka wyraża piękno, uniesienie i głęboko dotyka ludzi. Oczywiście jest też muzyka, która jednoznacznie pochodzi z Ducha Bożego. Najwspanialsze w tym dla mnie jest to, że taka muzyka potrafi unieść naszego ducha ku Bogu.

  • czy nie obawiasz się jednak, że wielu chrześcijan - szczególnie tych, których urzekła Msza Anno Domini — będzie pytać, czy nowa muzyka jest aby na pewno z tego samego Ducha?

Ryzyko jest wkalkulowane... ha,ha..., ale poważnie mówiąc obrałem ten kierunek, bo w sposób szczególny myślę o młodzieży. Wspominając moją młodość, pierwszym moim koncertem, na który poszedłem był Led Zeppelin i pamiętam to podekscytowanie głośną muzyką. Młodzież w dalszym ciągu słucha głośniejszej muzyki i ważne jest aby mówić do nastolatków językiem, który rozumieją. Jednak nie byłbym zaskoczony, gdyby okazało się, że ludzie, którzy na co dzień nie lubią takich dźwięków, zaczęli słuchać mojej nowej muzyki. Właściwie to takie sytuacje mają miejsce dość często, np. podczas Mszy Anno Domini możnaby się zastanawiać czy projekcja video nie będzie odwróceniem uwagi, ale nigdy takie komentarze po mszy nie pojawiły się. Wręcz przeciwnie, ludzie w sposób szczególny przeżywają i na nowo odkrywają Eucharystię.

  • co stanie się z Mszą Anno Domini po skończeniu pracy nad nowym albumem

Ktoś mi kiedyś powiedział, że Anno Domini to dzieło mojego życia i pewnie po jej ukończeniu umrę... ha, ha... Różnica pomiędzy Anno Domini a nowym albumem jest taka, że pomimo tego, iż muzyka z nowego albumu wybiega w przyszłość i wyprzedza to co się aktualnie dzieje w muzyce, za jakieś dwa lata może się okazać być już „nieaktualna”. Anno Domini nigdy się nie zestarzeje, ponieważ to jest jak muzyka klasyczna. Ponadto w kościele katolickim zawsze będziemy mieli Mszę Św. W maju będę nagrywał hiszpańską wersję Anno Domini. Rozmawiamy także o polskim tłumaczeniu.

  • kiedy premiera nowej płyty?

Właśnie kończę ostatnie utwory, po czy finalne zgrywanie nastąpi w studiu w Liverpoolu i płyta powinna być gotowa pod koniec lata.

  • dziękuję za rozmowę

Ja również dziękuję i pozdrawiam serdecznie czytelników magazynu Ruah.


opr. JU/PO

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama