Fragment pracy napisanej na olimpiadę filozoficzną
Na nic nie przyda się zdrowie człowiekowi,
który nie żyje w sposób godny człowieka.
XXI wiek dopiero się zaczyna, a już można zauważyć to, że jest on wiekiem paradoksów i zaskakujących fenomenów, o których nie śniło się nawet filozofom. Jest to wiek, w którym człowiek coraz lepiej rozumie świat wokół siebie, ale — często! - coraz mniej rozumie samego siebie. Stąd właśnie tak wielu wśród nas ludzi, którzy nie radzą sobie z własnym życiem. Raz jeszcze zawodna okazuje się wiara, zawarta w niektórych systemach filozoficznych, iż wystarczy zmienić społeczne uwarunkowania, w których żyje człowiek, a niemal automatycznie zmieni się również on sam.
Oficjalnie żyjemy w czasach demokracji i tolerancji oraz rosnącego dobrobytu materialnego, a mimo to wielu ludzi popada w uzależnienia i agresję. Wielu boi się konfrontacji z twardą rzeczywistością i ucieka od niej w świat subiektywnych fikcji czy miłych iluzji o istnieniu łatwo osiągalnego szczęścia. Człowiek okazuje się dla samego siebie największą tajemnicą we Wszechświecie i już samo nasze istnienie graniczy z tym, co nazywamy cudem.
Niniejsza analiza dotyczy możliwości uwzględnienia fenomenu cudu we współczesnej nauce, a zwłaszcza w filozofii bytu.
Jednym z przesądów XXI-go wieku jest wiara w to,
że wzrok to pewniejsze źródło wiedzy niż umysł.
Obecnie panuje „poprawna” politycznie moda na redukowanie tego, co racjonalne i naukowe do tego, co materialne i dostrzegalne wzrokiem. Przejawem tej mody jest choćby twierdzenie, że „ogólnie rzecz biorąc, ontologię naukową można utożsamić z naukową filozofią przyrody.” Kto przyjmuje tego typu definicję ontologii, ten redukuje poziom bytu do poziomu rzeczy materialnych, a naukę w ogóle redukuje do empirycznych nauk o przyrodzie. Jest to pogląd zwany reizmem, w którym z dyskursu naukowego wyklucza się np. ważne działy psychologii, które badają więzi międzyosobowe, proces podejmowania decyzji czy motywację.
Terminy: „ontologia” i metafizyka” są często uznawane za synonimy. Jednak zamienne posługiwanie się tymi pojęciami jest problematyczne, gdyż metafizyka oznacza etymologicznie to, co ponad-fizyczne i co w konsekwencji jest również ponad-empiryczne. Jednak to, co ponad-empiryczne, nie pozostaje poza czy ponad doświadczeniem człowieka ani poza czy ponad możliwościami racjonalnego dyskursu naukowego. Przekracza jedynie możliwości nauk empirycznych, stosowanych do badania fenomenu przyrody.
Żadna nauka nie ma szans na osiągnięcie pełnego sukcesu - przez który rozumiem dojście do ustalenia prawdy o rzeczywistości — jeśli kieruje się przednaukowymi przekonaniami na temat tego, co faktycznie istnieje i jeśli za fakty uznaje jedynie to, co jest poznawalne za pomocą jednej tylko z form poznania naukowego. Otwartość na prawdę o bycie oznacza respektowanie tego, że „fakt, faktyczność wiąże się najściślej z istnieniem, przede wszystkim z istnieniem realnym” i że są różne rodzaje istnienia realnego, których poznanie i opisanie wymaga stosowania zróżnicowanych metod naukowych oraz zróżnicowanych typów nauki.
Cud dokonuje się wtedy, gdy człowiek
odnajduje człowieka w samym sobie.
Zauważenie i wytłumaczenie cudu rozumianego jako wyjątkowy znak, dany człowiekowi przez Boga, staje się możliwe jedynie w takiej ontologii, która naprawdę jest meta-fizyką, czyli która ramy istnienia bytu nie redukuje do rzeczywistości materialnej i do bytów przyrodniczych. Możliwość dostrzeżenia oraz intersubiektywnie sensownego zinterpretowania cudu pojawia się dopiero wtedy, gdy przechodzimy z ontologii bytu reistycznego, czyli ze świata rzeczy, do ontologii człowieka, czyli do świata osób. Cud może stać się przedmiotem dywagacji filozoficznych jedynie wtedy, gdy ontologia nie tylko uwzględnia istnienie Bytu Absolutnego, ale też wtedy, gdy obejmie ona również antropologię, czyli naukę o empirycznie poznawalnej specyfice człowieka pośród innych bytów.
Pierwszym warunkiem postawienia kwestii cudu na terenie nauk metafizycznych jest uznanie istnienia Absolutu. Nie może to być jednak Pierwszy Poruszyciel czy Najwyższa Inteligencja w interpretacji Arystotelesa. Według tego filozofa Byt Absolutny nie tylko nie jest stworzycielem bytu, gdyż materia istnieje odwiecznie, ale nawet nie wie o istnieniu człowieka. Bóg Arystotelesa nie może ani poznać, ani pokochać człowieka. Jest inteligencją, a inteligencja jest pozbawiona pasji i dlatego Bóg w koncepcji Arystotelesa prawdopodobnie nie kocha nawet samego siebie. Z całą natomiast pewnością nie kocha nikogo innego, bo — według Arystotelesa - miłość to pragnienie czegoś dobrego, czego się nie posiada, a Bóg nie ma braków. Fenomen cudu może być uwzględniony jedynie w tych systemach ontologicznych, które przyjmują istnienie Boga osobowego, a zatem takiego Boga, który rozumie i kocha człowieka i który w określonych warunkach może i chce dać człowiekowi szczególny znak swego istnienia i swej miłości.
Drugim warunkiem uwzględniania cudu na gruncie metafizyki jest przyjęcie antropologii personalistycznej, czyli tego działu filozofii, w którym dostrzega się w człowieku specyficzny sposób istnienia w stosunku do wszystkich innych bytów. Teoretycznie Bóg osobowy mógłby dokonywać cudów nawet wtedy, gdyby nie istniał człowiek. Absolut jest przecież w stanie okazać jakieś szczególne dobrodziejstwo także bytom nieożywionym czy bytom nieświadomym własnego istnienia. Jednak w takiej perspektywie cud nie miałby sensu, gdyż nie zostałby odczytany przez adresata. Nie zostałby też odnotowany przez żadnego obserwatora zewnętrznego, gdyby w Kosmosie istniałyby jedynie rzeczy, rośliny i zwierzęta.
To właśnie dlatego można powiedzieć, że cud w filozofii zaczyna się od Diogenesa — wbrew jego własnym intencjom! — gdyż to właśnie wezwał do poszukiwania człowieka, a przez to uświadomił samemu sobie i innym ludziom fakt, że człowiek jest autonomiczny w swym sposobie istnienia i że — w przeciwieństwie do rzeczy, roślin i zwierząt - sam może określać swój niepowtarzalny sposób odnoszenia się do siebie i świata.
Zwierzęta podlegają prawom ewolucji
a człowiek tworzy kulturę.
Najbardziej niezwykłym faktem w odniesieniu do bytu ludzkiego jest to, że swoją świadomością i swoimi decyzjami człowiek tworzy historię, podczas gdy zwierzęta biernie podporządkowują się prawom ewolucji Metafizyka, która uwzględnia tę zdumiewającą specyfikę ponad — fizycznego funkcjonowania człowieka, ma wszelkie podstawy ku temu, by zauważyć i poddać interpretacji zjawisko cudu.
Zwykle w potocznym rozumieniu za cud uznawana jest interwencja Boga w świat natury, czyli - na przykład - sytuacja, w której Bóg przywrócił komuś zdrowie lub gdy w niezwykły sposób wpłynął na okoliczności, w których znalazł się dany człowiek, dzięki czemu możliwe stało się, na przykład, przeżycie wypadku lotniczego czy trzęsienia ziemi. Tymczasem w świetle specyfiki ludzkiego bytu największym cudem nie jest interwencja Boga w świat natury, lecz w świat kultury, dzięki czemu możliwa jest przemiana całego człowieka, a nie tylko jego stanu zdrowia.
Kulturę można określić jako ukształtowany ludzką ręką „dom”, w którym żyje człowiek, a zatem stworzone przez niego środowisko w sensie materialnym, duchowym, intelektualnym, moralnym, obyczajowym, prawnym, ekonomicznym. Kultura to wszystko, co czyni i o czym marzy człowiek w kontekście własnego rozwoju oraz w kontekście rozwoju ludzkości. Kultura „zawiera nie tylko sztukę i literaturę, lecz także sposób życia, fundamentalne prawa człowieka, systemy wartości, tradycje i wierzenia. To kultura wyposaża człowieka w zdolność odniesienia się do siebie. To kultura czyni nas ludźmi, bytami racjonalnymi, wyposażonymi w krytyczny osąd i zmysł moralny.”
Istotnym kryterium rozróżniania systemów kulturowych jest postawa człowieka wobec Boga. Kultura ateistyczna — a w konsekwencji także materialistyczna ontologia - ma poważne trudności z tym, by zmierzyć się z całą tajemnicą człowieka, a zwłaszcza z tajemnicą miłości, prawdy, dobra i piękna. Właśnie dlatego „sercem każdej kultury jest jej odniesienie do największej z tajemnic: do tajemnicy Boga.”
Istotą cudu w perspektywie metafizyki połączonej z antropologią personalistyczną, nie jest przywrócenie komuś zdrowia, czyli przemiana natury, lecz psychofizycznie i społecznie niewytłumaczalna przemiana człowieka, zwana radykalnym nawróceniem. Dostrzeżenie i analizowanie cudu nie jest natomiast możliwe w ontologii przyrodniczej, w której przyjmuje się założenie, że świat materialny istnieje własną mocą i że sam sobą zarządza w oparciu o prawa, które sobie nadaje. „Materializm genetyczny głosi, że pierwotnie (zapewne wiecznie) istniała materia, która, rozwijając się, zrodziła życie, następnie zaś istoty obdarzone świadomością”. W konsekwencji „materialiści najczęściej zajmują postawę skrajną, sądząc, że istnieją tylko ciała materialne, podczas gdy świadomość (myślenie, odczuwanie itp.) to tylko pewna cecha czy też czynność wysoko zorganizowanej materii.” Zwykle w perspektywie materializmu genetycznego człowieka zalicza się do kategorii rzeczy. W świecie rzeczy mogą mieć miejsce jedynie wydarzenia przypadkowe, lecz nigdy nie cuda.
Owocem cudu nie jest zmiana stanu zdrowia
lecz zmiana sposobu istnienia człowieka.
Immanuel Kant sformułował normę personalistyczną, która zakłada, iż osoba nigdy nie może być środkiem do osiągnięcia czegokolwiek, lecz zawsze celem naszych działań! Z kolei kosmolog - Brandon Carter - jest autorem zasady antropicznej i dowodzi, iż cały Wszechświat został skonstruowany w taki sposób, by mógł w nim pojawić się i żyć człowiek. Tymczasem „darwinowska teoria ewolucji biologicznej była całkowicie oparta na założeniu przypadkowych zmian dziedzicznych.” Rację ma Blaise Pascal, gdy twierdzi, iż „cud jest wystarczająco jasny dla tych, którzy chcą wierzyć i wystarczająco zaciemniony dla tych, którzy nie chcą wierzyć!”
Metafizyka XXI-go wieku ma szansę na rozumienie cudu w jego najgłębszej istocie, a zatem w znaczeniu niezwykłego spotkania Boga, który kocha, z kochanym przez Niego człowiekiem. Pogłębione rozumienie cudu uwalnia nas z traktowania cudownych fenomenów w kategoriach „konkurencji” dla medycyny. „Nakładanie się na siebie tych dwóch światów i przeplatanie się ich ze sobą najwyraźniej widać w dziejach ochrony zdrowia. Obrazem tych dziejów są dwie sinusoidy przesunięte względem siebie o całą fazę: jak medycyna górą, jak jej skuteczność ewidentnie rośnie, wówczas spada liczba cudownych uzdrowicieli, i odwrotnie - im gorzej ze skutecznością medycznej ochrony zdrowia w jakiejś wspólnocie ludzkiej, tym więcej bogów uzdrawiających, uzdrawiających świętych, znachorów -cudotwórców, słowem - tym więcej cudów.”
Tymczasem cud w swej istocie nie polega na przywróceniu komuś zdrowia, bo tego może dokonać nie tylko Bóg lecz czasem także lekarz, a nawet jakaś substancja chemiczna. Cud w swej istocie to niezwykłe spotkanie Boga z człowiekiem, dzięki któremu człowiek zaczyna być podobny do swego Stwórcy, czyli zaczyna dojrzale kochać. Owocem cudu jest coś więcej niż zmiana stanu zdrowia. Owocem cudu jest zmiana sposobu istnienia. Chodzi tu o taki sposób istnienia, który nie tylko niedostępny dla jest dla innych bytów w znanym nam Wszechświecie, ale który jest sprzeczny z prawami przyrody i ewolucji, gdyż polega na byciu mądrym i dobrowolnym darem. Jestem przekonana, że „prawdziwe cuda nie są wymysłem pisarzy, scenarzystów czy twórców gier komputerowych - one dzieją się naprawdę, są tylko rzadko dostrzegane.”
Problemem dla współczesnej metafizyki jest nie tyle ewentualne zmierzenie się na płaszczyźnie bytu i racjonalności z fenomenem cudu, ile zmierzenie się z fenomenem człowieka. Ktoś taki jak człowiek, a zatem ktoś zdolny do istnienia nie na sposób rzeczy, roślin czy zwierząt, lecz na sposób świadomej siebie i wolnej osoby, wymyka się wszelkim opisom, które próbowałyby wyjaśnić do końca jego tajemnicę w wymiarze istnienia i działania.
Fakt, że jesteśmy świadomi własnego istnienia, zdumiewa nas i prowokuje do szukania racjonalnego wytłumaczenia. To właśnie jest punkt wyjścia filozofii. A jej pełnią jest zdumienie Bogiem, który nas rozumie i kocha. Żaden filozof nie mógłby wymyślić Boga, dla którego los człowieka okazuje się ważniejszy od Jego własnego losu. Największym dla mnie cudem jest odkrycie, że Bóg jest moim Rodzicem. Nie jestem spokrewniona z Nim więzami tej samej kategorii bytu, ale więzami jeszcze silniejszymi, bo więzami tej samej kategorii miłości. Nie potrafię udowodnić prawdziwości tego odkrycia ani metodami nauk filozoficznych, ani metodami nauk empirycznych, ani żadnymi innymi metodami. A jednocześnie nie mam wątpliwości, że czuję się kochana i że fakt ten pozostanie na zawsze cudownym wyzwaniem dla filozofów wszystkich epok.
opr. mg/mg