„Trędowaci. Ich nie trzeba się bać. Ich trzeba kochać”. 9. rocznica śmierci dr Wandy Błeńskiej

Z urodzenia poznanianka, z zamiłowania lekarka i misjonarka, której życie stało się służbą dla trędowatych. Św. Jan Paweł II widział w dr Wandzie Błeńskiej „ambasadora misyjnego laikatu".

Studia medyczne w Poznaniu łączyła z działalnością na rzecz akademickiego koła misyjnego. Po ukończeniu studiów pracowała w szpitalach w Toruniu i Gdańsku. Odbyła kurs medycyny tropikalnej w Hamburgu oraz kurs medycyny tropikalnej i higieny w Liverpoolu. Została przyjęta do Królewskiego Stowarzyszenia Medycyny Tropikalnej i Higieny w Londynie. Jest znana jako światowej sławy specjalistka w dziedzinie leczenia trędowatych.

W 1950 r, mając 39 lat, dr Wanda Błeńska wyjechała do Ugandy, aby leczyć trędowatych. W dniu wyjazdu w swoim pamiętniku napisała:

„Prócz fizycznego zmęczenia mam pokój w sercu i jakąś cichą spokojną radość – jestem właściwie zupełnie szczęśliwa – jako nic nie mająca, a posiadająca wszystko”. Zdaje się, że to zdanie towarzyszyło jej przez cały, ponad 40-letni pobyt w Afryce.

W trędowatych widziała oblicze Chrystusa, wołającego o pomoc. Mówiła, że „nie trzeba się ich bać. Ich trzeba kochać.” I potrafiła to naprawdę pięknie. Mimo że praca na misjach nie należała do najłatwiejszych, w jej niegasnącej drodze niosła ją miłość do Boga i drugiego człowieka. Zapał i siły do pracy upatrywała w wierze:

„To Pan Bóg daje mi siłę. Widocznie jestem mu potrzebna. I to, co robię jest w Jego planie”. Pisała także, że „głębokie wewnętrzne szczęście daje więź z Bogiem. Poczucie jego istnienia, Jego personalnego udziału w tym, co się dzieje z nami”.

Wspominała, że pierwsze 15 lat pracy należało do najtrudniejszych. Była wówczas jedynym lekarzem w ośrodkach misyjnych w Bulubie i Neyenga i w dwóch ośrodkach terenowych:

„Brakowało mi nie tylko wyposażenia, ale przede wszystkim doświadczenia, zwłaszcza w diagnostyce i chirurgii. To były lata, gdy nie mogłam wysłać chorego na trąd do ogólnego szpitala na operację. Musiałam operować sama”.

Z czasem, dzięki wytrwałej pracy i zaangażowaniu dr Błeńskiej, placówka w Bulubie zaczęła się rozwijać, a lekarka zainicjowała powstanie ośrodka szkoleniowego dla lekarzy, asystentów medycznych, studentów medycyny i pielęgniarek. Miejsce stało się nowoczesnym centrum leczniczo – szkoleniowym, które funkcjonuje do dziś.

Dla dr Wandy Błeńskiej praca lekarska była zawsze czymś więcej niż tylko wykonywaniem określonego zawodu:

„Lekarz, który traktuje medycynę jako sztukę lekarską, a nie tylko jako zawód, musi być przyjacielem chorego”.

Swoich pacjentów wspierała także duchowo – modlitwą. Była wrażliwa na najmniejsze gesty czułości:

„Jeśli człowiek nie może drugiego uchronić od śmierci, to zwykłe ugłaskanie i czułe dotknięcie czynią ten krok przejścia na drugą stronę łatwiejszym. Zwłaszcza u ludzi, którzy mogą być zgorzkniali, mieć pretensje do życia”.

Dr Wanda Błeńska zdobywała szczyty nie tylko w służbie chorym i trędowatym, ale była także pierwszą kobietą, która weszła na szczyt Vittorio Emanuele w masywie Ruwenzori na granicy D.R. Konga i Ugandy.

W 5. rocznicę jej śmierci, 27 listopada 2019 r. abp Gądecki wydał edykt ws. jej procesu beatyfikacyjnego.

27 dnia każdego miesiąca, przy grobie „matki trędowatych” na Cmentarzu Jeżyckim w Poznaniu gromadzą się wierni, by wspólnie odmawiać różaniec. W Poznaniu działa również szkoła podstawowa oraz Akademickie Koło Misjologiczne jej imienia.

Źródła: wandablenska.pl, dzieje.pl

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama