Wędrówka, domówka, namiot i przybytek. Ewangelibus objeżdża Polskę

Zaczęło się od kryzysu, rozkręcało powoli, a teraz ewangelizacyjny bus ma zarezerwowane terminy na ponad trzy lata do przodu. Pytany o owoce, ks. Łukasz Plata podaje konkretne historie wymodlonych uzdrowień, a jednocześnie podkreśla, że nie o uzdrowienia w misji chodzi.

„Czas wielkich ewangelizacji na stadionach czy w halach w pewnym sensie minął – uważa ks. Łukasz Plata. – Na takie wydarzenia jeżdżą osoby, które czegoś tam doświadczyły, ale nowe raczej nie przychodzą. W parafii stwarzamy możliwość doświadczenia Ducha Świętego dla tych, dla których parafia jest naturalną przestrzenią – tych, którzy przychodzą do kościoła w niedzielę, ale może jeszcze nie usłyszeli, że Bóg uzdrawia, uwalnia, umacnia. Głosimy im świadectwa tego, co On czyni, nie sprzed 2 tys. lat, ale z zeszłego tygodnia. Robimy to w sposób kerygmatyczno-charyzmatyczny”.

I dlatego jeżdżą. Grudzień był względnie spokojny. Raptem trzy wyjazdy i to dość bliskie: Iwkowa w Małopolsce, Rzeszów i Jeżowe na Podkarpaciu. W listopadzie tylko dwie podróże. Za to w październiku licznik Ewangelibusa bardziej się napracował: Nidzica na Warmii, parę dni później Luszowice w Małopolsce i tego samego dnia Mielec, potem Markowa, Dys na Lubelszczyźnie i Piła. A zaczęło się od kryzysu.

Bus za złotówkę

Ks. Łukasz Plata (rocznik 1985, wyświęcony w 2011 r.) posługiwał jako wikariusz w sanktuarium bł. Karoliny Kózkówny w Zabawie.

„Przechodziłem wtedy poważny kryzys duchowy - opowiada Opoce. – Dokładnie 10 lat temu, tuż przed setną rocznicą męczeńskiej śmierci bł. Karoliny przeżyłem duszpasterskie nawrócenie. To było podczas czuwania w czasie peregrynacji kopii obrazu «Jezu, ufam Tobie». Wcześniej byłem przeciwnikiem ewangelizacji, Ducha Świętego i charyzmatów. Uważałem, że to dobre dla nawiedzonych. A rano obudziłem się z ogromnym pragnieniem ewangelizacji”.

Później przyszły rekolekcje w o. Johnem Bashoborą i studia z zakresu teologii moralnej w Lublinie, gdzie ks. Łukasz poznawał rzeczywistość charyzmatyczną, modlitwa o rozeznanie w wigilię Zesłania Ducha Świętego w 2020 r. i wreszcie – w wakacje 2020 r. – decyzja: kupuję busa do ewangelizacji. A zaraz potem informacja od kolegi, że nie trzeba nic kupować, bo ktoś gotów jest oddać taki samochód za złotówkę.

Wesprzeć to, co już jest

Nazwa Ewangelibusa jest grą słów – „Evangelibus” to po łacinie liczba mnoga słowa „Evangelia”. Pojazd jest, jak tłumaczy ks. Łukasz, mobilną rozmównicą, słuchalnicą i amboną. Dziś są już dwie maszyny – stary ford transit, od którego zaczęła się cała inicjatywa i nowsza siedmioosobówka.

W wyjeździe biorą zwykle udział dwie lub trzy osoby. Ks. Łukasz nigdy nie działa w pojedynkę.

„Oduczyłem się mówić «ja», bo chrześcijanin nigdy nie jest sam” – podkreśla. Ktoś zajmuje się stroną internetową, w podróży oprócz kapłana zawsze bierze udział jeszcze ktoś. Jest też wsparcie z góry – na pokładzie busa nie brak relikwii, w tym bł. Karoliny. Do tego dochodzi wsparcie margaretki – grupy ludzi modlących się za kapłanów.    

Sama podróż ma cztery etapy: wędrówka, domówka, namiot spotkania i przybytek Pański. O co chodzi? Pierwszy etap to po prostu dojazd na miejsce. Drugi – wizyta w czyimś domu, albo zaproszenie jego. Namiot spotkania to ewangelizacja w terenie, wzorowana na tym, co robiła bł. Karolina, która katechizowała dzieci ze swojej wsi pod miejscową gruszą. Teren może oznaczać salkę katechetyczną, gdzie zbiera się wspólnota, ale które nie jest jeszcze kościołem. A czasem to miejsce całkowicie przypadkowe, bo nieraz ktoś zaczepia ks. Łukasza na stacji benzynowej, albo na ulicy.

Obecność w kościele to etap czwarty. Ekipa z Ewangelibusa stara się zaangażować w nie miejscowych wiernych. Charyzmatyczna ewangelizacja oparta na świadectwach może być częścią rekolekcji, spotkania jakiejś wspólnoty, albo innego wydarzenia organizowanego własnymi siłami przed uczestników. Jeśli np. w jakiejś miejscowości brakuje scholi, ks. Plata zabiera kogoś, kto może zagrać. Zasadniczo chodzi jednak o to, żeby przyjezdni nie robili własnego show, ale włączyli się w coś, co już działa.

Potwierdzenie

Owoce? Ks. Łukasz cytuje wiadomość od pewnej kobiety:

„Pisałam w sprawie synka Alanka, stwierdzono i niego łysienie plackowate; badania wychodzą idealnie, lekarz nie wie, skąd choroba się wzięła; zależy nam na modlitwie wstawienniczej”.

Jakiś czas później modlitwa odbyła się w Mielcu. W listopadzie przyszła wiadomość, że z Alankiem wszystko w porządku.

Inny przykład: wiosna, ciężarna kobieta ma złe diagnozy. Ofiarowała ciążę św. Józefowi i Maryi, ale przyznaje, że ciężko jej zaufać Bogu. Ks. Łukarz wysyła jej przez sms modlitwę do bł. Karoliny. 17 listopada przychodzi wiadomość: dziękuję za modlitwę, od trzech tygodni jestem mamą Józia; podczas modlitwy poczułam spokój, poród odbył się naturalnie.

Jeszcze jeden przykład: kobieta z diecezji radomskiej nadużywała alkoholu, a od palenia miała już raka płuc. Podczas modlitwy poczuła, jakby coś paliło ją w płucach. Po trzech tygodniach badania wykazały, że nowotworu już nie ma. Kobieta jest dziś zaangażowaną ewangelizatorką.

Ks. Łukasz Plata podkreśla jednak, że w działalności ewangelizacyjnej nie chodzi o leczenie chorób.  

„Celem Ewangelibusa nie jest posługa uzdrowienia. Głosimy Słowo i Pan je potwierdza znakami i cudami. Cud burzy nasze schematy, naszą logikę, ale naszym celem jest głoszenie Słowa Bożego” – zaznacza kapłan.

No to głoszą. W styczniu m.in. w Łomży i Lipnikach koło Gorlic. W lutym 2027 r. w Nidzicy, a na 1 marca 2028 r. zaplanowane jest spotkanie w małopolskim Uściu Solnym.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama