Po dwóch latach przerwy wywołanej pandemią Papież Franciszek dziś wieczorem kolejny raz będzie przewodniczył Drodze Krzyżowej w rzymskim Koloseum. Z okazji roku poświęconego rodzinie, poprzez który Kościół obchodzi piątą rocznicę powstania adhortacji apostolskiej „Amoris laetitia" rozważania i modlitwy zostały przygotowane przez rodziny.
Medytacja 10 stacji - „Jezus został ukrzyżowany” - rodzi się z doświadczenia matki, która musiała zająć się dwojgiem dzieci – sześcio- i czterolatkiem - po niespodziewanej śmierci męża. W swym rozważaniu Simona Spinelli pisze: „Od ponad siedmiu lat jesteśmy krzesłem z trzema nogami zamiast czterech: najpiękniejszym i wartościowym, nawet jeśli trochę niestabilnym. Pod krzyżem każda rodzina, nawet ta najbardziej skrzywiona, najbardziej cierpiąca, najdziwniejsza, najbardziej niekompletna, znajduje swój najgłębszy sens. Również nasza. Doświadczyliśmy, nie bez łez i bólu, że Jezus w tym uścisku zbitych gwoździami belek patrzy na nas i nigdy nie zostawia nas samych”. Kobieta wymienia m.in. przyjaciół, matkę i brata, którzy będąc obrazem Kościoła wyciągnęli do nich pomocną rękę. „Miłość pomnaża się, ponieważ jest bezinteresowna, nawet wtedy, gdy mam pokusę, aby zrozumieć dlaczego, skoro «innych wybawił …skoro jest Mesjaszem Bożym, Jego wybrańcem», nie mógłby wybawić także mojego męża. Ale rana tego Jednego na krzyżu jest dziedzictwem, więzią i wzajemną relacją. Miłość urzeczywistnia się, ponieważ w naszej przepaści i w naszych przeciwnościach nie jesteśmy opuszczeni”.
Dzieląc się swym doświadczeniem z Radiem Watykańskim Simona Spinelli podkreśla, że krzyż jest także drzewem życia. „W trudnych chwilach codzienności dobre słowo czy życzliwe spojrzenie, które koją twoje cierpienie są umacniającym spojrzeniem Jezusa” – mówi Spinelli.
Krzyż jest także drzewem życia
„Krzyż jest przecież także drzewem życia. Jest to drewno wbite w ziemię, które zostało podniesione dzięki decyzji Boga o złożeniu w ofierze swojego Syna. Pod krzyżem stoi Maryja, matka Jezusa – mówi papieskiej rozgłośni Simona Spinelli. –Jako matka mogę sobie tylko wyobrazić, co można czuć w takiej chwili. Przyprawia mnie to o dreszcze: takie cierpienie można poczuć, zobaczyć, tylko oczami serca. Ale każda rodzina może się w tym odnaleźć. Trudno to wyrazić słowami: to trochę tak, jakbyśmy słyszeli głos Ducha Świętego, który przemawia do naszego serca. To głębokie człowieczeństwo Jezusa na krzyżu obejmuje wszystkie rodziny. Brak jest czymś, czego doświadczamy wszyscy, ale każda rodzina jest szczęśliwa na swój sposób i każda jest też nieszczęśliwa na swój sposób. Dlatego ważne jest, aby zrozumieć - poza każdą naszą indywidualną historią - głębokie znaczenie człowieczeństwa, które łączy je wszystkie razem. I wierzę, że w krzyżu można dostrzec każdą rodzinną historię cierpienia.“
Podczas 11 stacji – „Jezus obiecuje Królestwo dobremu łotrowi” - krzyż poniosą wspólnie Vito Sidoti e Rita Pantani, których syn jest kapłanem a córka siostrą zakonną. W rozważaniu towarzyszącemu tej stacji czytamy, że rodzice nie przyjęli dobrze decyzji swych dzieci, która wywróciła do góry nogami marzenia dotyczące ich przyszłości. „Opuściliśmy. Próbowaliśmy wzbudzić wątpliwości. Zrozumieliśmy jednak, że z Tobą nie można walczyć – czytamy w rozważaniu. - My jesteśmy naczyniem, a Ty jesteś morzem. My jesteśmy iskrą, a Ty jesteś ogniem. I dlatego, jak dobry łotr, także my prosimy Cię, abyś pamiętał o nas, kiedy wejdziesz do swojego Królestwa”.
„Bóg ma swoje drogi, ale pragnie, by każda rodzina była szczęśliwa” – mówi Radiu Watykańskiemu Vito Sidoti.
Bóg rozpala życie naszych dzieci
„Wybory naszych dzieci było nieoczekiwane. Andrea miał grono przyjaciół a wśród nich koleżankę od serca, z którą, jak myśleliśmy, będzie dzielił swoje życie. Jednak pewnego dnia powiedział nam, że idzie do seminarium. Bardzo przeżyliśmy jego decyzję – mówi papieskiej rozgłośni Vito Sidoti. – Z kolei nasza córka Benedetta z wyróżnieniem skończyła studia pielęgniarskie. Pracowała i powtarzała, że nie tylko chce leczyć chorych, ale przede wszystkim troszczyć się o nich. Pewnego dnia oznajmiła nam, że idzie do zakonu klauzurowego i będzie trapistką. Byliśmy ogromnie zaskoczeni. Druga córka wyszła za mąż i ma dzieci. Cieszymy się ich pięknym życiem i tym, że rozpala je Bóg, który działa w świecie i naszym życiu.“
W ostatniej stacji Drogi Krzyżowej – „Ciało Jezusa złożone w grobie” – głos zabiera rodzina migrantów z Demokratycznej Republiki Konga. W rozważaniu czytamy: „Jesteśmy martwi dla naszej przeszłości. Chcielibyśmy mieszkać we własnej ziemi, ale przeszkodziła nam w tym wojna. Rodzinie trudno jest wybierać między marzeniami a wolnością. Między pragnieniami a przetrwaniem. Jesteśmy tu po podróży, podczas której widzieliśmy, jak umierają kobiety i dzieci, przyjaciele, bracia i siostry. Jesteśmy tutaj, ocaleni. Postrzegani jako ciężar. My, którzy byliśmy ważni w naszym domu, tutaj jesteśmy liczbami, kategoriami, uproszczeniami. Niemniej, jesteśmy jednak kimś więcej niż tylko imigrantami. Jesteśmy osobami. Przyjechaliśmy tu dla naszych dzieci. Codziennie umieramy za nie, aby tutaj mogły próbować żyć normalnie, bez bomb, bez krwi, bez prześladowań”.
„Wierzymy, że nadzieja nigdy nie umiera” - mówi Radiu Watykańskiemu Raoul Bwalwele, który wraz z żoną Irene i dwojgiem dzieci mieszka obecnie we Włoszech. Mężczyzna przyjechał tu legalnie na studia, jego żona podzieliła jednak los wielu migrantów pokonując morze.
Nadzieja nie może umrzeć
„Kiedy na początku opowiedziała mi swoją historię byłem przerażony. Stanęły mi przed oczami obrazy tak wielu naszych braci, którzy docierają do Włoch pokonują morze. Pierwszą reakcją był strach – opowiada papieskiej rozgłośni. – Kiedy słuchałem przez co przeszła dziękowałem Bogu, że ją ocalił, że mimo wszystko cała dotarła do celu. Uczyłem ją nowego życia, przybliżałem Italię. Dziś jest już zintegrowana, pracuje i jest matką naszych pięknych dzieci, a my wspólnie idziemy dalej.“