Ci, którzy regularnie czytają felietony George’a Weigla, z pewnością zauważyli coraz silniejsze zaniepokojenie amerykańskiego myśliciela tym, co dzieje się obecnie w Kościele. Trzy tygodnie spędzone w Krakowie natchnęły go jednak sporą dozą optymizmu, o czym zaświadcza w swym najnowszym tekście.
Prezentujemy pełny tekst felietonu.
Chciałbym, aby wszyscy ci, którzy czują się zaniepokojeni, przygnębieni, zakłopotani lub rozgniewani obecnym stanem Kościoła, mogli spędzić 3-21 lipca w tym mieście świętych, Krakowie, wraz z moimi studentami i kolegami z wydziału na trzydziestym pierwszym dorocznym zgromadzeniu Seminarium Tertio Millennio na temat Wolnego Społeczeństwa (TMS). Nasi studenci, którzy przybyli ze Stanów Zjednoczonych, Polski, Czech, Ukrainy, Gruzji, Meksyku, Indii, Chorwacji, Litwy i Chin, stanowili niesamowitą grupę młodych dorosłych katolików. A ich reakcje na dziewiętnaście dni, które spędziliśmy razem - podczas których wnieśli do seminarium i dali sobie nawzajem co najmniej tyle, ile my, wykładowcy, im zaoferowaliśmy - sugerowały, że w dzisiejszym katolicyzmie dzieje się wiele dobrych rzeczy:
„To seminarium zmieniło moje życie pod każdym względem”. „To były najszczęśliwsze trzy tygodnie w moim życiu”. „Trzy tygodnie, które zmieniły moje życie...”. „Przyjechałem, ponieważ przyjaciel powiedział mi, że [seminarium] zmieniło jego życie... Nie zawiodłem się!” „Seminarium wywarło na mnie ogromny duchowy i intelektualny wpływ...”.
Dlaczego TMS ma taki wpływ na swoich uczestników? Kiedy seminarium rozpoczęło się w 1992 r., przy silnej zachęcie papieża Jana Pawła II, miało ono przede wszystkim charakter intelektualny – głębokie zanurzenie się w doktrynie społecznej Kościoła, uzupełnione badaniem współczesnej historii katolickiej, z której wyłoniła się doktryna społeczna od Leona XIII do Jana Pawła II. Materiał ten pozostaje centralnym elementem programu TMS, który obejmuje również tematy z nauczania społecznego papieża Benedykta XVI i papieża Franciszka. Program jest jednak teraz znacznie bardziej rozbudowany, obejmując wymiar kulturowy, wymiar sakramentalny i doświadczenie Kościoła jako communio czyli „komunii” – kluczowego elementu nauczania Soboru Watykańskiego II.
Od samego początku program TMS obejmował codzienną Mszę Świętą. Teraz Msza ta jest uzupełniona o możliwości adoracji eucharystycznej i spowiedzi, a nasza codzienna Eucharystia (celebrowana tradycyjną łaciną, a także współczesnymi śpiewami) jest wzbogacona o jedne z najbardziej dynamicznych, przenikliwych kazań, jakie nasi uczniowie kiedykolwiek słyszeli. Słowo i sakrament ożywiają całe doświadczenie TMS.
Program rozwijał się przez lata, podobnie jak jego wymiar kulturowy. Nasi studenci mają wiele okazji do zanurzenia się w charakterystycznej katolickiej kulturze Polski, ucząc się, w jaki sposób Kościół (który sam jest kulturą) kształtował charakterystyczną kulturę narodową przez ponad tysiąclecie. Jednocześnie dyskutujemy o tym, jak w naszym postmodernistycznym XXI wieku tożsamość narodowa lub etniczna nie przekazuje już wiary katolickiej, którą należy energicznie proponować w tym, co patron naszego seminarium, św. Jan Paweł II, nazwał „nową ewangelizacją”.
Jest też element całości, jakim jest wspólnota (communio). Przez trzy tygodnie studenci i wykładowcy żyją celowo jako wspólnota chrześcijańska, w której istnieje wolna przestrzeń do dzielenia się przekonaniami, pytaniami i dylematami, a także czystą radością życia w harmonii ponad tym, co w innych kontekstach mogłoby być ograniczeniami narodowymi lub językowymi. W świecie, w którym wszyscy są coraz bardziej odizolowani, solidarność i prawdziwy pluralizm doświadczane w TMS rzeczywiście zapewniają doświadczenie communio, o którym św. Paweł pisał do Galatów: „Wszyscy bowiem dzięki tej wierze jesteście synami Bożymi - w Chrystusie Jezusie. Bo wy wszyscy, którzy zostaliście ochrzczeni w Chrystusie, przyoblekliście się w Chrystusa. Nie ma już Żyda ani poganina, nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie” (Gal. 3:26-28).
Cała trzydziestka studentów TMS-XXXI zdawała sobie sprawę z tego, że w różnych okolicznościach narodowych i kulturowych mają trudny orzech do zgryzienia, jak być uczniami-misjonarzami, zgodnie z tym, co otrzymali na chrzcie. Niezależnie od tego, jak bardzo niektórzy ludzie Kościoła i ich dziennikarscy poplecznicy będą to negować, moi studenci w Krakowie w lipcu tego roku zrozumieli, że są zaangażowani w wojnę kulturową, z której nie mogą zrezygnować: w walkę o obronę i promowanie prawdziwej godności osoby ludzkiej, znanej zarówno z Bożego objawienia, jak dzięki rozumowi. Zarówno ja sam, jak i moi koledzy z wydziału zachęcamy tych młodych dorosłych – którzy wykazali się dojrzałością pozbawioną cynizmu, która jest naprawdę imponująca – do bycia szczęśliwymi wojownikami kulturowymi. Okazywana radość z Ewangelii w ich własnym życiu sprawia bowiem, że ze znacznie większym prawdopodobieństwem pozyskają innych dla Chrystusa lub zachęcą do powrócenia do Niego, niż wysyłanie pełnych złości tweetów, którymi regularnie zabawiają się niektórzy z ich rówieśników (a także niektórzy starsi wiekiem, którzy powinni być mądrzejsi).