Było pół na pół, jest 90 do 10. Jak informatyczny gigant manipuluje wyborcami

Manipulacje Google’a dokonane w 2020 r. wystarczyłyby do przesunięcia 6 mln głosów na Joe Bidena – twierdzi Robert Epstein, psycholog z Uniwersytetu Harvarda. Zespół badawczy Epsteina wykrył kilkanaście nowych rodzajów manipulacji użytkownikiem internetu. Bardzo skuteczne mają być treści, które pojawiają się na krótko i nie pozostawiają zauważalnych śladów.

Grupa Epsteina zbiera i analizuje wyniki wyszukiwania w wyszukiwarkach Google i Bing, komunikaty wyświetlane na stronie głównej Google, sugerowane autoodtwarzanie filmów w serwisie YouTube, tweety wysyłane do użytkowników przez serwis X (w przeciwieństwie do tweetów wysyłanych przez innych użytkowników), filtry poczty elektronicznej w Gmailu i inne. Opisał je w serwisie „The Daily Caller”.

„Do tej pory udało nam się zachować ponad 1,9 mln «efemerycznych doświadczeń» – ekspozycji na krótkotrwałe treści, które wpływają na ludzi, a następnie znikają, nie pozostawiając śladu – które Google i inne firmy są w stanie wykorzystać do zmiany opinii i preferencji wyborczych. Spodziewamy się, że do wyborów uda nam się przechwycić ich ponad 2,5 mln” – pisze Epstein.

Nowe formy manipulacji

W 2018 r. „The Wall Street Journal” opublikował maile napisane przez ważnych pracowników Google. Twierdzili oni, że mogą wykorzystać „efemeryczne doświadczenia”, aby zmienić poglądy ludzi na temat zakazu podróżowania wydanego przez Donalda Trumpa. Później firma zaprzeczyła, że ten plan został kiedykolwiek wdrożony, ale ujawnione treści (w tym wiele lista stron uznanych za niebezpieczne) i zaskakujące rewelacje Tristana Harrisa, Zacha Vorhiesa i innych informatorów pokazują, że Google jednak realizuje swoje ambicje. Jak powiedziała dyrektor finansowa firmy Ruth Porat, w nagraniu z 11 listopada 2016 r., które wyciekło dwa lata później,

„wykorzystamy wielką siłę i zasoby oraz zasięg, jaki mamy”, aby promować wartości Google.

„Od początku 2016 r. mój zespół opracowuje i udoskonala systemy monitoringu typu Nielsen, które pozwalają nam robić Google i spółce to, co oni robią nam i naszym dzieciom przez 24 godziny, siedem dni w tygodniu: śledzić ich aktywność, a w szczególności zachowywać te bardzo niebezpieczne i perswazyjne efemeryczne treści” – pisze Robert Epstein.

„Od 2013 r. prowadzę rygorystyczne kontrolowane eksperymenty, aby określić ilościowo, jak bardzo perswazyjne mogą być tego rodzaju treści. Do tej pory zidentyfikowałem około tuzina nowych form manipulacji online, które wykorzystują efemeryczne doświadczenia, a prawie wszystkie te techniki są kontrolowane wyłącznie przez Google i – w mniejszym stopniu – przez inne firmy technologiczne” – dodaje psycholog.

Przesuwanie urny

Zdaniem Epsteina, nowe techniki wpływu mogą zmienić preferencje niezdecydowanych wyborców nawet o 80 proc. w niektórych grupach demograficznych, i to już po jednym wyszukiwaniu. Starannie przygotowane sugestie wyszukiwania, które pojawiają się podczas wpisywania hasła, mogą zmienić podział 50:50 wśród niezdecydowanych wyborców na podział 90:10, przy czym nikt nie podejrzewa, że został zmanipulowany. Pojedyncze pytanie i odpowiedź na cyfrowym asystencie osobistym może zmienić preferencje wyborcze niezdecydowanych wyborców o ponad 40 proc.

W 2020 r. 1,5 mln efemerycznych doświadczeń, które zespół badawczy zebrał z komputerów 1 735 agentów terenowych, pokazało manipulacje, które w teorii wystarczyłyby, aby przesunąć ponad 6 mln głosów na Joe Bidena – bez wiedzy ludzi, że są manipulowani.

Epstein ustalił też, że Google wysyłał więcej przypomnień o głosowaniu do liberałów i umiarkowanych niż do konserwatystów, a to – zdaniem naukowca – potężna manipulacja, która przeszłaby całkowicie niezauważona, gdyby nie była monitorowana.

„Nasze wstępne analizy danych zebranych do tej pory w 2022 r. są równie niepokojące. W stanach «wahających się», zwłaszcza w Wisconsin, Arizonie i na Florydzie, stwierdzamy wysoki poziom liberalnej stronniczości w wynikach wyszukiwania Google, ale nie w wynikach wyszukiwania Bing (ten sam wzór, który znaleźliśmy w każdych wyborach od 2016 r.). W kilku stanach «wahających się» 92 proc. filmów z autoodtwarzaniem podawanych użytkownikom YouTube pochodzi z liberalnych źródeł wiadomości (YouTube jest własnością Google)”

– ostrzega autor publikacji.

Znikający artykuł

Robert Epstein upublicznił wyniki swoich badań już w 2020 r. Opisał je „New York Post”, ale później tekst został usunięty. Zdaniem Epsteina, stało się tak po rozmowie redaktora z pracownikiem Google’a, a zadecydować miał argument, że 45 proc. ruchu na stronie „New York Post” pochodzi z wyszukiwarek firmy, o której mowa w tekście.

Jednak wkrótce potem trzech senatorów USA wysłało zdecydowany w treści list do dyrektora generalnego Google, podsumowujący wstępne ustalenia zespołu badawczego, a firma natychmiast wyłączyła wszystkie manipulacje w wyścigu do Senatu w Georgii.

„Monitorowaliśmy te wyścigi w ponad tysiącu komputerów należących do zróżnicowanej i niewykrywalnej puli prawdziwych wyborców w Georgii i żaden z nich nie otrzymał przypomnienia o głosowaniu. Jeszcze bardziej uderzające było to, że stronniczość polityczna w wynikach wyszukiwania Google spadła do zera. Myślałem, że taki wyczyn jest niemożliwy, ale Zach Vorhies wyjaśnił, że Google może włączać i wyłączać stronniczość niczym włącznik światła. Wskazał mi również na upublicznione dokumenty firmy, takie jak instrukcja obsługi firmowego oprogramowania Twiddler, używanego do «re-rankingowania» wyników wyszukiwania”

– pisze Robert Epstein.

Źródło: Nowy Świat 24

Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama