Zarówno w języku angielskim, jak i polskim znamy powiedzenie „ryba psuje się od głowy”. Niestety obecnie można je odnieść do tego, co dzieje się w Kościele katolickim, w szczególności tam, gdzie kultywuje się „lekki katolicyzm”, zauważa George Weigel.
Zarówno w języku angielskim, jak i polskim znamy powiedzenie „ryba psuje się od głowy”. Niestety obecnie można je odnieść do tego, co dzieje się w Kościele katolickim, w szczególności tam, gdzie kultywuje się „lekki katolicyzm”, zauważa George Weigel.
Gdy teologia jest dekadencka, w życiu wiary dzieją się złe rzeczy – podkreśla Weigel. Konkretnie zaś – intelektualnie dekadencki katolicyzm (Catholic Lite) nieuchronnie prowadzi do martwego katolicyzmu (Catholic Zero).
Tak właśnie ocenia Weigel konferencję „Przyszłość teologii”, sponsorowaną przez watykańską Dykasterię ds. Kultury i Edukacji, która odbyła się na Papieskim Uniwersytecie Laterańskim w dniach 9-10 grudnia. Wśród jej prelegentów znaleźli się o. James Keenan, S.J. z Boston College i dr Nancy Pineda-Madrid z Loyola Marymount University w Los Angeles.
Czym zapisali się w historii teologii zaproszeni mówcy?
Ks. Keenan zwrócił na siebie uwagę opinii publicznej w 2003 r., kiedy w zeznaniu przed komisją sądownictwa legislatury stanu Massachusetts sprzeciwił się projektowi ustawy definiującej małżeństwo jako związek mężczyzny i kobiety jako „sprzeczny z katolickim nauczaniem o sprawiedliwości społecznej”, ponieważ takie prawo stanowiłoby „aktywną i niesprawiedliwą dyskryminację podstawowych praw społecznych gejów i lesbijek”. Podczas konferencji na Lateranie w grudniu ubiegłego roku Keenan podobno poświęcił znaczną część przydzielonego mu czasu na krytykę Donalda Trumpa, którego związek z „przyszłością teologii” nie jest od razu oczywisty.
Jeśli chodzi o dr Pineda-Madrid, jej własny uniwersytet, Loyola Marymount University, opisuje ją jako:
„feministyczną teolożkę, która bada latynoskie / seksualne doświadczenie wiary” i autorkę książki „argumentującej za świeżą teologiczną interpretacją zbawienia, w której życie kobiet ma znaczenie”. W czerwcu 2024 r. została wybrana na przewodniczącą Katolickiego Towarzystwa Teologicznego Ameryki.
Weigel zadaje jednak pytanie: czy teologowie tegoż towarzystwa reprezentują „przyszłość teologii”? Jak zauważa, trudno tak sądzić, patrząc na dokonania LMU:
Podczas gdy Loyola Marymount liczy obecnie 7094 studentów, strona internetowa LMU „Institutional Research and Decision Support” informuje, że uniwersytet przyznał jeden tytuł licencjata z teologii w roku akademickim 2023-2024. Ten wyraźny brak zainteresowania studentów można częściowo wytłumaczyć stroną wydziałową koleżanki dr Pinedy-Madrid z wydziału teologii LMU, dr Layli Karst, która oferuje seminarium zatytułowane „Źli katolicy”. Studenci uczą się tam z „głosów” „teologów feministycznych, czarnoskórych i feministycznych teologów, teologów queer i eko-teologów” o „walce o ortodoksyjną wiarę i właściwą praktykę, która ma miejsce w asymetrycznych relacjach władzy”.
Zaproszeni goście to jedno – metoda debaty to drugie. Chodzi o słynną, choć niesławną metodę dyskusji w małych grupach „Rozmowy w Duchu”, zastosowaną już w trakcie synodu. Jest ona być może „grzeczna”, ale niestety nie gwarantuje solidnej wymiany poglądów w rodzaju tej, która niegdyś charakteryzowała średniowieczne uniwersytety katolickie, gdzie nawet od najwybitniejszych profesorów oczekiwano, że będą publicznie bronić swoich stanowisk, długo i wyczerpująco.
Przyzwyczajony do solidnej pracy akademickiej i naukowej Weigel nie kryje swojego rozczarowania:
Wbrew szumowi informacyjnemu, jaki towarzyszył stosowaniu tej metody podczas dwóch ostatnich synodów – i w oparciu o to doświadczenie – „Rozmowa w Duchu” jest narzędziem manipulacji, a nie procesem, który prowadzi do poważnej rozmowy lub debaty. Uczestnicy (niektórzy z nich byli błyskotliwi i uczeni) otrzymali dwie minuty w „Momencie Pierwszym”, aby podzielić się pomysłami lub reakcjami na to, co główni mówcy powiedzieli całej konferencji; nastąpiła minuta ciszy; uczestnicy mieli kolejne dwie minuty na stwierdzenie, „co najbardziej rezonowało z wkładem podzielonym przez innych w Momencie Pierwszym” (uwaga: nie to, co mogliby uznać za kompletny nonsens); nastąpiła kolejna minuta ciszy; i wreszcie „sekretarz i moderator” grupy wymyślił „zwięzłe podsumowanie, które zostanie przedstawione zgromadzeniu”.
Szekspir w Hamlecie w usta Poloniusza włożył słowa: „w tym szaleństwie jest metoda”. Czy słowa te nie pasowałyby także do „rozmów w Duchu”? Weigel nie odwołuje się wprawdzie do Szekspira, ale trudno nie dostrzec analogii:
Jeśli umiesz wyobrazić sobie poważne rozważania nad czymkolwiek wyłaniające się z procesu, w którym ludzki minutnik kontroluje przebieg dyskusji, cóż, twoja wyobraźnia jest bardziej płodna niż moja. Absurdem jest sugerowanie, że kreatywna, ewangelicznie wzmacniająca „przyszłość teologii” zostanie zdefiniowana przez stos głównych prezenterów i infantylizujący proces. Jeszcze gorsze jest jednak to, że w niektórych kręgach ta metodologia „Rozmów w Duchu” wydaje się być uważana za szablon dla wszystkich katolickich ciał deliberacyjnych. Czy może to obejmować, w niektórych umysłach, ogólne kongregacje kardynałów, które poprzedzają konklawe? Czy niektórzy ośmielają się nawet sugerować, że samo konklawe powinno być prowadzone zgodnie z metodą „Rozmowy w Duchu”?
George Weigel jest poważnym i szanowanym autorem. Można mieć nadzieję, że jego felieton przeczytają osoby odpowiedzialne za przyszłe konklawe i wyciągną z niego wnioski.
Źródło: www.georgeweigel.com
Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.