Wspólnoty i ruchy katolickie to nie jakaś nowość, ale wielowiekowa tradycja - choć formy zrzeszania się wiernych świeckich bywały różne w historii, zawsze było to świadectwo żywej wiary w codzienności
O wspólnotach katolickich można rozprawiać długo i na różne sposoby. Mówi się, że są one jednym z owoców wiosny Kościoła, zapoczątkowanej przez Sobór Watykański II. Nie można jednak zapominać, że ruchy i stowarzyszenia religijne istniały zdecydowanie wcześniej. Ich charyzmaty zmieniają się zgodnie z potrzebami wiernych i świata.
Wspólnoty katolickie świadczą o żywotności Kościoła i pokazują, że wiary nie można ograniczyć tylko do uczestnictwa w niedzielnej Eucharystii, osobistej modlitwy czy bardziej lub mniej okazjonalnego korzystania z sakramentów świętych. Wskazują one na rolę Słowa Bożego w życiu człowieka, zachęcają do poznania i głębszego uczestnictwa w liturgii oraz do tworzenia międzyludzkiej wspólnoty, opartej na wzajemnej odpowiedzialności, trosce i chrześcijańskiej życzliwości. To w takich grupach można uczyć się otwarcia na Boga i drugiego człowieka. Dobra wspólnota daje oparcie, radość, a także pewność, że zawsze można na kogoś liczyć.
Przynależność do wspólnoty wymaga wielu poświęceń oraz przełamywania własnych słabości i nawyków. I nie chodzi tutaj tylko o takie sprawy, jak zdyscyplinowanie i systematyczne przychodzenie na spotkania.
- Wymagania, jakie stawia mi wspólnota są dla mnie bardzo poważne. Muszę pamiętać, że jestem z innymi ludźmi, mającymi swoją wrażliwość, odczuwanie i trudności. W stosunku do każdego z nich powinienem postępować tak, aby żyć i rozmawiać z nimi w prawdzie, a jednocześnie nie „zabić ich sobą”. To bardzo wysoko postawiona poprzeczka...Wspólnota mocno mnie mobilizuje. Możesz ukrywać się bardzo długo, w Kościele być szarą myszką - ja funkcjonowałem tak przez wiele lat - ale kiedyś przyjdzie taki moment, kiedy trzeba będzie wziąć za coś odpowiedzialność, włączyć się w jedną z funkcji we wspólnocie, czy po prostu wstać i zachęcić braci do słuchania słowa w liturgii, ale to daje owoce i pomaga zmieniać życie. Te wymagania tak naprawdę są darem - twierdzi Łukasz Jaszczuk, który od sześciu lat jest na Drodze Neokatechumenalnej.
Przynależność do DN jest dla Łukasza prezentem. - Ogromny kontakt ze słowem Bożym (liturgie, przygotowania, Eucharystia) sprawia, że siłą rzeczy wdziera się ono w moją rzeczywistość, nawet wtedy gdy ja sam czasami go nie chcę, i bardzo pomaga mi w trudnościach, a także w byciu głową rodziny. Wspólnota daje mi innych ludzi, mających swoje własne trudności i krzyże. Kiedy patrzę, jak oni odpowiadają na słowo Boże działające w ich życiu, jest mi łatwiej żyć nadzieją, bo widzę, że Bóg w słowie Bożym jest żywy i działa. Wiem, że działa też w mojej rzeczywistości. Samemu nigdy bym tego nie dostrzegł. Będąc między ludźmi w Kościele, coraz mocniej dostrzegam swoje słabości. Widzę, że bracia muszą je nieraz pokornie przyjmować. To pomaga mi modlić się o uzdrowienie. Będąc we wspólnocie, doświadczam też modlitwy wstawienniczej. Czymś potężnym jest, kiedy w modlitwie powszechnej powierzam Bogu rodzinę i wszystkie nasze sprawy, a wszyscy bracia modlą się za nas - mówi mój rozmówca. Zaznacza, że we wspólnocie każdy człowiek daje siebie innym. Dla drugiej osoby może być krzyżem, albo radosnym darem. To samo otrzymuje w zamian. Darem jest także modlitwa. - Wspólnota składa się z ludzi. Pismo Święte mówi, że Bóg daje zbawienie właśnie we wspólnocie - podkreśla Ł. Jaszczuk.
Jak tłumaczy ks. Mateusz Czubak, koordynator ds. Nowej Ewangelizacji w diecezji siedleckiej, Kościół jest wspólnotą uczniów Jezusa Chrystusa bogatą w charyzmaty Ducha Świętego. Jest w niej miejsce dla konsekrowanych i świeckich. - Na styku urzędu i charyzmatu w Kościele musi zachodzić twórcze napięcie. Mogą tu pojawić się dwojakie niebezpieczeństwa. Dla urzędu skostnienie, biurokracja i zbytnie zaufanie rozwiązaniom ludzkim. Dla charyzmatu ekskluzywizm i ucieczka poza Kościół. Oba zagrożenia mają swoje źródło w grzechu pierworodnym. Dotknięty nim człowiek uważa, że ma rację i dlatego nie potrafi wejść w komunię z drugim, który jest inny, inaczej myśli, odczuwa itp. Zabezpieczeniem przed tym jest ustanowiona przez samego Chrystusa eklezjalność. Określa ona tożsamość Kościoła, założonej i chcianej przez Zbawiciela wspólnoty nawracających się grzeszników. Stąd wszystko, co do Kościoła przynależy charakteryzuje się eklezjalnością - tłumaczy kapłan.
O kryteriach eklezjalności wspólnot i ruchów pisał bł. Jan Paweł II w adhortacji „Christifideles laici”. W dokumencie poruszał zagadnienia dotyczące stawiania na pierwszym miejscu powołania każdego chrześcijanina do świętości, odpowiedzialności w wyznawaniu wiary katolickiej, świadectwa trwałej i autentycznej komunii, zgodności z apostolskim celem Kościoła i udziałem w jego realizacji oraz zaangażowanej obecności w ludzkiej społeczności.
Ks. Marek Andrzejuk, diecezjalny moderator Ruchu Światło-Życie tłumaczy, że budowanie chrześcijańskiej wspólnoty jest procesem. - Nie można jej tworzyć przez dyskusję, dynamikę grup, kodeksy przepisów czy jakiekolwiek inne czysto ludzkie wysiłki, chociaż wszystkie te środki mogą się okazać do tego przydatne - wyjaśnia, zalecając unikania niewłaściwego rozłożenia akcentów i stawiania na to, co nie służy budowaniu wspólnoty.
Ks. M. Czubak tłumaczy, że ruchy i wspólnoty eklezjalne zrodziły się z osobistego doświadczenia wiary konkretnego człowieka lub grupy. - Wspólnoty Arki i Ruch „Wiara i Światło” powstały, gdy młody doktor filozofii Jean Vanier zdecydował się zamieszkać z dwiema upośledzonymi osobami. Droga Neokatechumenalna pojawiła się w dniu, w którym Kiko Argüello przeniósł się ze swojej pracowni malarskiej w centrum Madrytu do otaczających miasto slumsów. Ruch „Światło-Życie” jest owocem nawrócenia ks. Franciszka Blachnickiego. Początek Odnowy Charyzmatycznej w Kościele katolickim przypada na rok 1967 i związany jest ze środowiskiem amerykańskich studentów. Podczas wspólnej modlitwy grupa słuchaczy i profesorów doświadczyła odnowy duchowej, której towarzyszyło ujawnienie się charyzmatów Ducha Świętego - wylicza ks. Czubak, zaznaczając, iż ruchy eklezjalne, przy całej swej różnorodności, starają się przełożyć naukę Soboru Watykańskiego II na język praktycznego życia Kościoła. - Nie wszystkie wspólnoty mają ten sam kierunek formacji. Jedne koncentrują się na działalności społecznej i charytatywnej. Inne mają na uwadze inicjację chrześcijańską. Większość ruchów i stowarzyszeń zakłada już w pewnym stopniu ukształtowaną wiarę swoich członków. Jednym z wyjątków jest Droga Neokatechumenalna. Osoby z nią związane uświadamiają sobie, że nie mają właściwie uformowanej wiary i szukają drogi wyjścia w słuchaniu słowa Bożego, liturgii i wspólnocie - mówi kapłan.
W naszej diecezji najczęściej spotykanymi wspólnotami są Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży, Ruch Światło-Życie, Akcja Katolicka i Odnowa w Duchu Świętym. Coraz więcej słyszy się też o Drodze Neokatechumenalnej. Obecnie jej członkowie skupieni są w 25 wspólnotach, działających przy 16 parafiach. Katechezy DN głoszone są m.in. w Białej Podlaskiej, Siedlcach, Garwolinie, Łukowie i Radzyniu Podlaskim.
- Droga Neokatechumenalna jest wtajemniczeniem chrześcijańskim, a zatem sytuuje się tam, gdzie chrzest święty, który jest bramą do Kościoła. Oczywiście rozumiem chrzest nie tylko jako sam obrzęd, ale jako sakrament, który pozwala żyć wiarą, a to wymaga wtajemniczenia. Można to zrozumieć, pytając np. czy chrzest pomaga ludziom konkretnie opierać się różnym atakom współczesnego świata i demona? Czy rozwiązuje ich najważniejsze problemy życiowe? Do tego potrzebne jest wtajemniczenie w wiarę, by odzyskać moc chrztu - wyjaśnia ks. Leszek Paszkiewicz, wędrowny prezbiter odpowiedzialny za Drogę Neokatechumenalną w diecezji siedleckiej. Mówi, iż zdumiewające jest to, że do wspólnot wchodzą najróżniejsi ludzie: starzy i młodzi, duchowni i świeccy, kobiety i mężczyźni, biedni i bogaci, wykształceni i prości. Zaskakujące jest, że te wspólnoty trwają tyle lat; że cud jedności i miłości staje się wręcz dotykalny. - Myślę, że tym, co pociąga ludzi na Drogę, jest słowo Boga i autentyczność Kościoła, którego doświadczają we wspólnocie - podsumowuje kapłan.
Każda wspólnota daje i wymaga, łączy z ludźmi i pomaga pogłębić wiarę. Jest bogactwem całego Kościoła i pojedynczego człowieka. W tych rozważaniach warto też pamiętać, że do Boga idziemy wspólnie, bo nie jest dobrze, kiedy człowiek jest sam...
Ks. dr Mateusz Czubak, koordynator ds. Nowej Ewangelizacji w diecezji siedleckiej
Czy każdy wierzący powinien należeć do wspólnoty?
Autentyczna wspólnota wierzących jest niejako „sakramentem obecności Chrystusa” w zlaicyzowanym świecie. Przykłady można by mnożyć, ważniejsze jednak wydaje się wydobycie kryjącego się za nimi myślenia: wspólnoty są przejawem młodości Kościoła, skutecznym narzędziem ewangelizacji i przedziwnym sposobem obecności Kościoła w świecie. Naturalnie znajdą się tacy, którzy będą pytać: czy każdy ochrzczony musi przynależeć do jakiegoś ruchu czy wspólnoty, skoro nie odnajduje w sobie takiej potrzeby? Czy nie wystarczy mu przynależność do parafii, udział w niedzielnej Eucharystii i praktykowanie wiary w życiu codziennym? Być może są osoby wierzące, które w swojej rodzinie czy parafii doświadczają żywej wspólnoty. Praktyka pokazuje jednak, że coraz więcej ludzi cierpi na anonimowość. Dla nich mała wspólnota może być konkretnym doświadczeniem braterskiej i siostrzanej jedności - bycia razem, a nie tylko obok siebie. Byłoby idealnie, gdyby cały Kościół, w swych podstawowych strukturach, był autentyczną wspólnotą braci i sióstr żyjących wiarą. Żeby parafie stawały się „wspólnotami wspólnot”, a nie tylko mniej lub bardziej anonimowymi zbiorowiskami ludzi ochrzczonych, którzy często kierują się logiką świata, a nie Ewangelią.
Jak oceniłby Ksiądz rozwój współczesnych ruchów i wspólnot religijnych? Czy w obliczu dzisiejszej laicyzacji, takie grupy mają przed sobą jakieś perspektywy?
Wydaje się, że aby Kościół mógł skutecznie dotrzeć ze zbawczym orędziem do dzisiejszego człowieka, żyjącego w społeczeństwie pluralistycznym, musi położyć akcent na rozwój wspólnot katechumenalnych, w których ludzie osobiście doświadczą żywego Chrystusa oraz mocy Jego Ducha, w proklamowanej Ewangelii i celebrowanej liturgii. Należy też ciągle uaktywniać ludzi świeckich, pokazując im ich własne powołanie wypływające z chrztu. Tylko wspólnota żyjąca paschalnie będzie stanowić skuteczne antidotum na postępującą laicyzację życia oraz rozwijające się w świecie sekty, oferujące pseudoduchowość i fikcyjne zbawienie.
Należy przypuszczać, że Kościół katolicki „jutra” będzie Kościołem „z wyboru” i nie będzie w nim miejsca na tradycyjny model, oparty o wychowanie rodzinne i katechezę szkolną. W takim Kościele będzie dominował osobisty i świadomy wybór dojrzałego człowieka, który odpowiedział pozytywnie na usłyszany kerygmat. Chrześcijanie „z wyboru”, którzy swym życiem, zgodnym z prawdą Ewangelii i nauką Kościoła, potwierdzą swą przynależność, będą stanowić trzon przyszłego ludu Bożego. Wizja Kościoła jako paschalnej wspólnoty nawracających się grzeszników, zarysowana przez ostatni sobór, jest jedną z zapowiedzi takiego stanu.
Powszechnie mówi się, że wspólnoty mają w sobie wielki potencjał. Jakie owoce dla Kościoła i społeczeństwa mogą przynieść ich członkowie?
Codzienne życie ludzi świeckich skoncentrowane jest wokół dwóch rzeczywistości: Kościoła i świata. To dzięki nim Kościół staje się obecny w świecie, a świat staje się rolą uprawną. Pogłębiając swoją duchową formację w konkretnej wspólnocie kościelnej, świeccy idą do świata z Ewangelią w sercu, na ustach i rękach gotowych do pracy. I tylko oni, bo przecież nie duchowni, mogą następnie wszystko to, co dobre, i to, co bolesne i po ludzku nierozwiązywalne, przynieść ze świata na celebrację Eucharystii i napełnić tą treścią składane na ołtarzu dary chleba i wina, które przemienione, stają się pokarmem Kościoła i jego mocą.
Wierni świeccy muszą więc rozpoznać swoją chrześcijańską tożsamość, odkryć, że są ważni w Kościele i odnaleźć się jako podmiot, a nie przedmiot duszpasterstwa. Realizacja podstawowego zadania Kościoła, jakim jest ewangelizacja, domaga się współpracy duchownych i świeckich, którzy w pełni przeżywają tajemnicę chrztu i nie boją się tracić swojego życia w służbie Ewangelii. I to jest właśnie sedno duchowości proponowanej świeckim w ruchach eklezjalnych. Wychodzą od wydarzenia chrztu i prowadzą do życia mocą Eucharystii. Szczególnie Deuterokatechumenat w Ruchu Światło-Życie i Droga Neokatechumenalna mają na celu uświadomienie wiernym, po co są ochrzczeni. Tam, gdzie chrzest staje się podstawowym punktem odniesienia, wspólnota konsekwentnie widzi siebie w kategoriach ciała składającego się z wielu członków - różnych, jeśli chodzi o sprawowane funkcje, ale równych co do godności. Bp Z. Kiernikowski podkreśla, że konieczne jest więc takie organizowanie życia wspólnoty kościelnej „by duchowni i świeccy czuli się sobie wzajemnie potrzebni i sobie przyporządkowani. Z drugiej strony, trzeba w ochrzczonych budzić świadomość kapłaństwa powszechnego i wspomagać ich, by oni przejęli we wspólnocie misję i zadania wynikające z sakramentu chrztu, który uzdalnia ich do kapłańskiego przeżywania wszystkich aspektów ich życia i działania [...] Dotyczy to ich relacji z Panem Bogiem i z bliźnimi, pracy, przeżywania macierzyństwa i ojcostwa, angażowania się w różne formy działalności i struktury życia społecznego. Obejmuje to ich uczucia i cierpienia, modlitwę i całe służebnie pojęte życie”.
NOT. AWAW
opr. mg/mg