"Marność nad marnościami" - bez prawdy o zmartwychwstaniu chrześcijaństwo traci sens
I wróci się proch do ziemi, tak jak nią był, a duch powróci do Boga, który go dał (Koh 12,8).
Kohelet te słowa kończy sentencją: Marność nad marnościami, wszystko marność. Jeżeli duch wraca do Boga, to przecież nic lepszego! Dla Koheleta oznacza to jednak koniec człowieka. Przy stworzeniu Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza dech życia, dzięki któremu człowiek stał się istotą żywą. Tutaj Kohelet widzi proces odwrotny: rozpad tych dwóch składników: ciało wraca do prochu, a duch do Boga, który go dał i tym samym znika człowiek. Co było, to się znowu staje. Jego myślenie jest logiczne i konsekwentne. Nie uwzględnia ono jednak Bożego działania, które powoduje, że nawet jeżeli się tak dzieje w wymiarze naturalnym, to jednak dokonuje się coś zasadniczo nowego przez Bożą interwencję. Tą nowością jest zmartwychwstanie. Kohelet nie był w stanie tego wiedzieć ani rozumieć. Nawet i my, którzy wierzymy w zmartwychwstanie, nie rozumiemy tego do końca. Zazwyczaj, niestety, zmartwychwstanie staramy się widzieć w kategoriach przywrócenia do życia, które wyobrażamy sobie na wzór ziemskiego, bo tylko takie znamy. A w zmartwychwstaniu dokonuje się coś istotnie nowego.
Bez zmartwychwstania wszystko traci swój sens i rzeczywiście jest marnością. Zmartwychwstanie, prawdziwa nowość, przełamuje ten bezsens. Pisał później o tym św. Paweł:
A jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara... A jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał, daremna jest wasza wiara i aż dotąd pozostajecie w swoich grzechach... Jeżeli tylko w tym życiu w Chrystusie nadzieję pokładamy, jesteśmy bardziej od wszystkich ludzi godni politowania (1 Kor 15,14.17.19).
Zobaczmy: w dzisiejszej Ewangelii Pan Jezus bardzo mocno podkreśla, że będzie wydany w ręce ludzi. Natomiast apostołowie wcale tego nie rozumieją. Może nie mieściło się to w ich wyobrażeniu, co jest zrozumiałe. Ale oni w ogóle nie pytali, nie prosili o wyjaśnienie, dlaczego Pan Jezus tak do nich mówił.
Cała trudność polega na innym spojrzeniu. Dochodzą do niego uczniowie przy spotkaniach ze Zmartwychwstałym. Wpierw nie rozpoznają Go. Kiedy jednak dociera do ich świadomości, że to jest Jezus, następuje radość i zupełnie inne widzenie. Z tego właśnie zdaje sprawę św. Jan na początku 1. Listu: życie objawiło się nam, myśmy je widzieli, o Nim zaświadczamy i Je głosimy (1 J 1,2). Ono jest stale obecne między nami, jednak my najczęściej nie umiemy patrzeć tak, aby widzieć.
Włodzimierz Zatorski OSB, Rozważania liturgiczne na każdy dzień. T. 5 Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC
opr. mg/mg