Kto nigdy nie zachwycał się...

Homilia na Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Pańskiej, rok C

„WY DAJCIE IM JEŚĆ”

Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba

Podnoszą z ziemi przez uszanowanie

Dla darów Nieba...

Tęskno mi Panie

...

(„Moja Piosnka”, C.K. Norwid)

Kto nigdy nie zachwycał się pięknem dojrzewającego łanu zboża, pachnącego świeżym chlebem...Kto nie odbierał ze spracowanej ręki matki chleba przez nią dzielonego, aby starczyło dla wszystkich...Kto nie podnosił okrucha, upadłego na ziemię, całując go „przez uszanowanie dla darów nieba”, ten nie zna smaku tego daru pochodzącego od Boga. Chleb, synonim pracy i życia człowieka. Przedmiot naszych codziennych zabiegów i starań. Symbol dostatku, który jest źródłem naszej siły. Wszystko się może człowiekowi znudzić, ale nigdy smak chleba. Wszystkie czytania dzisiejszej liturgii mówią nam o chlebie. Chrystus nazywa siebie chlebem życia. On ukrywa się pod postacią chleba. Dzisiaj w ten dzień uroczysty adorujemy Chleb Życia - Jezusa Chrystusa, który wychodzi na nasze ulice, by nawiedzić swój lud. Z wielkim przejęciem patrzymy dzisiaj na Pana, który chce zajrzeć w nasze zagrody i zobaczyć jak się nam powodzi. Ewangelia dzisiejsza mówi nam o wielkim zatroskaniu Pana o swój lud. Jezus dostrzega, że lud jest głodny, a ma się już ku wieczorowi. Jezus nie ulega sugestii apostołów, aby odesłać ludzi głodnych do domów, ale mówi: „Wy dajcie im jeść”(Łk 9,13). Apostołowie są zaniepokojeni, bo ich zasoby były znikome wobec tak wielkiego tłumu ludzi. Mówią więc Jezusowi: „Mamy tylko pięć chlebów i dwie ryby...”. Okazuje się, że i wtedy ludzie byli ekonomistami, bo zaraz policzyli. To było dla nich ważne. A jakże inna jest Boża ekonomia: „Pięć chlebów wystarczy dla tysięcy ludzi” , „Grosik wrzucony przez wdowę do skarbony miał wartość największą, „Maluczki staje się największym”, „Biedny jest bogatym przed Bożym obliczem”. U Boga najważniejsze jest zaofiarowanie wszystkiego, co się ma, na co nas stać. Nie trzeba liczyć, mierzyć, prześwietlać, dociekać. Wystarczy zaufać słowu Pana, który mówi: „Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki”. Tę cudowną przemianę Jezus polecił utrwalić na zawsze. Zlecił Apostołom, a przez nich ich następcom w kapłaństwie dokonywać świętego rytu przemiany w słowach: „To jest Ciało moje za was wydane. Czyńcie to na moją pamiątkę”(1Kor 11,23). Przenieśmy się teraz do tego wydarzenia z dzisiejszej Ewangelii. Chrystus wziął w swoje ręce chleb, a następnie powiedział: „Każcie im rozsiąść się gromadami mniej więcej po pięćdziesięciu(Łk 9,16), a następnie obdzielił wszystkich, rozdając ile kto chciał. Kochani, każdy człowiek cierpi niejeden głód: głód prawdy, miłości, często bardziej dotkliwszy, niż fizyczny głód chleba. Pomyślmy teraz, że stoimy na wzgórzu galilejskim razem z Jezusem, pośród głodnego tłumu. Chrystus widzi czego nam brak. Patrzy na nas i tak jak wtedy mówi: ”Żal mi tego ludu, nie chcę odprawić ich głodnych, aby nie ustali w drodze”. Mógłby powtórzyć cud rozmnożenia chleba, lecz teraz czeka na pomoc człowieka. Teraz mówi do nas „Wy dajcie im jeść”(Łk 9,13). To nas Bóg czyni odpowiedzialnymi za rzesze głodnych ludzi na świecie. Trzeba się uważnie rozejrzeć, aby nam kiedyś Jezus nie wypomniał: „Byłem głodny, a nie daliście mi jeść”. Kiedy popatrzymy wokół zobaczymy tłumy ludzi głodnych chleba, dobroci, pokoju, prawdy i miłości. Jakże wielu dziś ludzi boryka się z biedą, którzy nie mają pracy i środków utrzymania. Ile dzieci głoduje, oczekując pomocy dobrych ludzi. Kochani Bóg chce nas uczynić dojrzałymi za głodnych współczesnego świata. Pragnie byśmy byli miłosierni i okazali miłość potrzebującym. Może denerwuje nas mowa o chrześcijańskiej odpowiedzialności za świat. Wydaje się nam, że nie jesteśmy w stanie problemu głodu, wojny wymazać z historii ludzkości. Może w pełni nie da się tego zrobić, ale każdy okruch chleba, który spada z naszego stołu mógłby uratować nie jedno ludzkie życie. Jak dużo dzieci umiera z głodu każdego dnia. A my marnujemy ten dar Boży często wyrzucając chleb do śmietnika. Zresztą co tu mówić o milionach spragnionych chleba, miłości, prawdy, gdy nie potrafimy my sami zaradzić problemom naszego życia. Jak kochać miliony, gdy nawet ci najbliżsi noszą w oczach głód miłości. Wystarczy pójść do domu dziecka i popatrzeć w oczy dziecka porzuconego przez własnych rodziców. Wystarczy pójść do zakładu opieki, aby zobaczyć tęsknotę za dziećmi, którzy zapomnieli o czwartym przykazaniu: „Czcij ojca i matkę”. Skąd wziąć tyle chleba pytali apostołowie? To pytanie często pojawia się na naszych ustach, bo i my pytamy — skąd wziąć tyle chleba, aby nakarmić niedożywioną ludność trzeciego świata? Skąd wziąć tyle cierpliwości, aby starczyło jej dla wszystkich ludzi? Skąd wziąć tyle pokoju serca, żeby nim obdarzyć każdego? Skąd wziąć tyle miłości, aby starczyło jej na dziś...na jutro...na zawsze? Tak, skąd wziąć? A zresztą co mnie to obchodzi, że gdzieś cierpią ludzie! W prasie czytam tylko wiadomości sportowe, zakupy to sprawa żony, ojcem, czy sąsiadem staruszkiem niech się zajmie opieka społeczna. Misje to sprawa księży, a zbawieniem świata niech się martwi Pan Bóg, skoro go sobie stworzył. Tak więc człowieku rozdzieliłeś wszystkie ważne sprawy świata między opiekę społeczną, księży, Pana Boga, a sam nie chcesz utożsamić się z czymkolwiek. Kochani, wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za losy świata, ludzkości, ojczyzny i kościoła. Każdy z nas ma być dzisiaj przedłużeniem ręki Chrystusa i razem z Nim dzielić troskę o cały lud Boży. Dziel się tym chlebem z każdym potrzebującym, bo nie ma takiego chleba, którego nie dało by się podzielić. Amen.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama