Zamiana miejscami

Fragmenty książki "Bóg wie, że się gniewasz"

Zamiana miejscami

Priscilla Herbison

Bóg wie, że się gniewasz

ISBN: 978-83-60703-83-0

wyd.: Wydawnictwo SALWATOR 2008



Zamiana miejscami

Listy musiały dosłownie minąć się na poczcie. Na początku czerwca 1997 r. dziewiętnastoletni Mario Ramos, siedząc w celi chicagowskiego więzienia, napisał list do Stephena i Maurine Youngów, rodziców Andrew Younga, którego zamordował niecały rok wcześniej. "Gdyby było to możliwe - pisał - zamieniłbym się miejscem z Państwa synem i zginął zamiast niego. Nic nie może jednak wrócić mu życia ani cofnąć tego, co się wydarzyło. Nawet jeśli spędzę w więzieniu resztę życia, nie zrekompensuję tym straty, jaką wyrządziłem Państwa rodzinie. Mam nadzieję, że kiedyś zdołają mi Państwo wybaczyć".

W tym samym czasie matka Andrew Younga pisała list do Mario: "Nie znamy się, choć przypuszczalnie o mnie słyszałeś. Jestem matką Andrew. Myślałam o tobie i modliłam się za ciebie wiele razy od dnia, w którym śmiertelnie postrzeliłeś mojego syna". W dalszej części listu opisywała szczegółowo swoje przeżycia, podsumowując je słowami: "Pewnie słyszałeś, że Jezus jest drogą, prawdą i życiem. Piszę do ciebie, by to potwierdzić: jeśli On jest z tobą, czy ktoś może być przeciwko tobie? Nie wiem, czy kiedykolwiek zdobędziesz się na to, by prosić o przebaczenie za zabójstwo mojego syna, więc postanowiłam zrobić pierwszy krok. Wybaczam ci".

Te spontaniczne słowa skruchy z jednej strony, a przebaczenia z drugiej, odbiły się szerokim echem w miasteczku Evanston, skąd pochodzili obaj chłopcy. W miejscowej gazecie ukazało się wiele artykułów poświęconych tej historii, a w szczególności niezwykłemu pojednaniu, do jakiego doszło dzięki tej korespondencji. Jak to możliwe? - głowili się mieszkańcy.

Pojednanie to nie było, jak się później okazało, dziełem przypadku. Doszło do niego w znacznej mierze dzięki działalności parafii katolickiej, do której należała rodzina Romos, oraz zboru protestanckiego, którego członkami byli Youngowie.

Do morderstwa doszło 17 lipca 1996 r. na pograniczu Chicago i Evanston, na terenie rozległych przedmieść, gdzie w ciągu poprzednich dziesięciu lat zanotowano znaczny rozwój działalności handlarzy narkotyków i gangów młodzieżowych. Feralnego dnia Mario Ramos, szczupły nieśmiały okularnik, stał wraz z grupą innych członków gangu przed sklepem z owocami, gdy w pobliżu zatrzymał się samochód z czwórką nastolatków. Siedzący za kierownicą Andrew Young czekał w aucie, podczas gdy jego brat bliźniak, Sam, wszedł do sklepu po zakupy. Mario podbiegł do zaparkowanego samochodu, wymachując emblematem gangu. Brak reakcji ze strony pasażerów sprawił, że członkowie gangu poczuli się urażeni.

Kiedy samochód ruszył, Mario ze starszym kolegą ruszyli w pogoń na rowerach. Nie mieliby szans go dogonić, gdyby nie światła kilka przecznic dalej, na których samochód się zatrzymał. Mario zeskoczył z roweru, chwycił podany przez kolegę pistolet, podbiegł do stojącego na światłach samochodu i wystrzelił. Kula trafiła kierowcę w lewe ramię, przeszyła mu serce i wyszła prawą stroną. Gdy przerażeni towarzysze Andrew dotarli z nim do szpitala, było już za późno. Mario i jego kompani zostali ujęci przez policję i oskarżeni o morderstwo.

Kilka dni później, na niedzielnej mszy w kościele św. Mikołaja, ks. Robert Oldershaw w kazaniu odniósł się do tego incydentu. "Stała się rzecz straszna - mówił. Dwie rodziny dotknęła tragedia. Jak powinniśmy zareagować jako parafianie?".

Sam zaczął odwiedzać Mario, którego z początku dręczyły wyrzuty sumienia i żal nad swoim losem. Mario twierdził, że chciał tylko zranić kierowcę i dzięki temu zdobyć reputację bezwzględnego członka gangu. Ksiądz Oldershaw zwołał przywódców miejscowej społeczności latynoskiej, która dołączyła do parafii kilka lat wcześniej, gdy zamknięto ich kościół. Powołano do życia specjalną radę i po raz pierwszy parafia, władze miasta i miejscowa policja rozpoczęły współpracę ukierunkowaną na potrzeby mniejszości latynoskiej.

Ksiądz Oldershaw tydzień w tydzień opowiadał o najnowszych działaniach, wplatał w swoje kazania najświeższe wiadomości, wzywał parafian do przełamywania barier między poszczególnymi grupami etnicznymi i prosił o modlitwę za obie rodziny dotknięte tragedią. W szczególności zachęcał wiernych do odwiedzania Mario w więzieniu, dzięki czemu między wieloma parafianami a skruszonym mordercą zawiązała się nić przyjaźni i wsparcia. Wiele osób zaczęło z nim korespondować, a niektórzy decydowali się na odwiedziny; dwie osoby regularnie co tydzień odwiedzały Mario w areszcie w trakcie trwającego niemal rok procesu. W miarę upływu kolejnych miesięcy ks. Ron De Rose, kapelan więzienny, zaczął zauważać w chłopcu stopniową zmianę: "Rzadko widzimy podobną reakcję. Myślę, że wiara Mario jest szczera i prawdziwa".

Ksiądz Oldershaw nawiązał kontakt z Youngami i zapytał, czy chcieliby porozmawiać. Z początku byli ostrożni i nieufni. W trudnych chwilach towarzyszył im pastor Stephen McCorcle, a członkowie zboru zadbali o to, by mieli co jeść i przetrwali pierwszy okres szoku po śmierci syna. Wkrótce jednak Youngowie zaprzyjaźnili się z księdzem, który się o nich zatroszczył.

"Rozmawialiśmy całymi godzinami - mówi Stephen Young, a jego twarz wyraża głębokie cierpienie. - Przez długi czas chciałem zabić Mario - przyznaje. - Trawiło mnie pragnienie zemsty. Nie potrafiłem zdobyć się na miłość". Mimo to postanowił wziąć udział w jednym z przesłuchań, podczas którego ks. Oldershaw przedstawił mu matkę Mario, która trochę mówiła po angielsku. Dwoje zrozpaczonych rodziców siedziało obok siebie przez kilka godzin w ławie sądowej, płacząc i trzymając się za ręce.

Podczas miesięcy, które nastąpiły po śmierci syna, Stephen zainteresował się kwestią dostępu do broni. Zaczął brać udział w akcjach na rzecz surowszych przepisów w tym względzie, a przynajmniej zaostrzenia liberalnych ustaw umożliwiających swobodny zakup broni. Organizował marsze protestacyjne i składał petycje legislacyjne.

W tym samym czasie Maurine Young poważnie zastanawiała się nad swoim życiem. Wiele lat wcześniej z depresji pomogły jej wyjść dwie chrześcijanki, zachęcając ją, by powierzyła swoje życie Jezusowi. Teraz zastanawiała się, jak powinna postąpić. W miarę jak zbliżał się dzień ogłoszenia wyroku, postanowiła działać. Napisała list do Mario, ponieważ - jak sama twierdzi - obiecała kobietom, które kiedyś pomogły jej się podnieść, że odtąd Bóg będzie królem jej życia, szefem, pilotem i arcykapłanem. Ledwo zdążyła wysłać swój list, gdy nadszedł list od Mario.

W lipcu 1997 r. Mario Ramos stanął przed sądem, by usłyszeć wyrok. Ksiądz Oldershaw jako jeden z wielu obserwatorów prosił sędziego o złagodzenie kary. "Wierzę, że nie trzeba marnować mu życia - mówił - ale można i należy je ocalić. W dzieło to włączyło się już wielu ludzi". Sędzia uznał jednak, że charakter zbrodni nie zostawia zbyt dużo pola do manewru przy orzekaniu kary. Wydał wyrok czterdziestu lat pozbawienia wolności, co i tak znacznie odbiega od górnej granicy kary za tego rodzaju przestępstwa. W myśl prawodawstwa stanu Illinois Mario będzie mógł wyjść z więzienia dopiero w roku 2036, gdy będzie miał pięćdziesiąt osiem lat.

W październiku Stephen Young i ks. Oldershaw byli gośćmi demonstracji przeciwko przemocy wśród młodocianych. Ksiądz przekonywał setki demonstrujących, że ich akcja powiedzie się dopiero wówczas, gdy między zwaśnionymi stronami dojdzie do pojednania, i po raz kolejny opowiedział historię dwóch listów, które minęły się na poczcie.

Robert McClory

Na przebaczenie przychodzi właściwy czas (...) 
Nikt nie może nam mówić, kiedy jest na nie
 za wcześnie lub za późno. Tylko ten, 
kogo skrzywdzono, wie, kiedy nadeszła 
właściwa chwila.
Louis Smedes

opr. aw/aw



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama