Zbliżamy się do Boga, który jest Bogiem bliskim!
format: 140 x 210 mm
stron: 226
ISBN: 978-83-7422-379-9
Wydawnictwo św. Stanisława BM
31-101 Kraków, ul. Straszewskiego 2
Tel. 012 421 49 70
www.stanislawbm.pl
fragmenty książki:
– Prawo Boże w liturgii –
Niech nie zostanie odebrane jako defetyzm, jeżeli powiem, iż dokumenty Stolicy Apostolskiej zmierzające do regulacji katolickiej liturgii są nieskuteczne, ponieważ osłabła przesłanka obserwancji, czyli ścisłego przestrzegania reguł. Przesłanką tą jest przyznanie Bogu prawa, aby odbierał uwielbienie tak, jak objawione jest w Piśmie Świętym i tradycji apostolskiej. Badania i debaty nad prymatem ius divinum wydają mi się podstawą do pracy nad reformą według soborowej konstytucji pojmowanej w kontekście tradycji katolickiej. Są też konieczne, by położyć kres liturgicznemu relatywizmowi. Trzeba na nowo ustanowić zasadę, że liturgia – wraz ze związaną z nią muzyką i sztuką – jest święta. Przede wszystkim dlatego, że u swych korzeni ma właśnie prawo Boże. W czasie Mszy św. kapłanowi, gdy zachęca on do dziękczynienia Panu Bogu naszemu, odpowiadamy: Dignum et iustum est. Według św. Cyryla Jerozolimskiego: „Kościół nazywa się katolickim także i dlatego, że jego przeznaczeniem jest poprowadzić cały rodzaj ludzki, władze i poddanych, uczonych i prostaczków, ku poprawnemu (iustum) kultowi” . Czy kapłan, zarówno biskup, jak i prezbiter, wie, że wzięty jest z ludu i zgodnie z przysięgą – iure iurando wedle antyfony Ecce Sacerdos – że będzie tę „poprawność” (iustitia) sprawował? Bo „liturgia nie jest nigdy czyjąkolwiek prywatną własnością, ani celebransa, ani wspólnoty, przez którą jest sprawowana tajemnica. Apostoł Paweł był zmuszony skierować napomnienie do wspólnoty w Koryncie z powodu poważnych uchybień w celebracji eucharystycznej, którą sprawowali podzieleni (schismata), tworząc różne frakcje (hairéseis) (por. 1 Kor 11,17-34)”. Niestety dzisiejsza sytuacja Kościoła przeniknięta jest podobnymi zjawiskami.
Pierwsi ojcowie w szkole apostołów nauczyli się norm i kanonów wchodzenia w chrześcijańskie misterium. Zebrali je później w wykłady, didaskalia, konstytucje. Musieli głosić misterium objawione w Jezusie i zwalczać mistyczne, alegoryczne, ezoteryczne koncepcje pogan. Również ojcowie Soboru Watykańskiego II w związku z liturgią wydali konstytucję. Normy tej konstytucji sięgają apostolskiej liturgii, ale przestrzegania ich domaga się przede wszystkim świętość liturgii. Misterium Boga domaga się najwyższego szacunku. Zbliżamy się do Boga, który jest Bogiem bliskim!
Liturgia jest ponadto święta, bo ma istotowy związek z życiem moralnym, ethosem. Wszyscy jesteśmy wrażliwi na sprawiedliwość względem bliźniego, ale pierwszeństwo ma sprawiedliwość względem Boga. Priorytetem w sprawach kanonizacyjnych jest sprawdzenie, czy kandydat praktykował tę sprawiedliwość.
Po trzecie zaś liturgia jest święta, ponieważ tym, który uczestniczy w liturgii, jest lud wybrany przez Boga, Kościół. Ius i ethos czynią z liturgii dzieło ludu, ale fakt, że ten lud należy do Boga, czyni z liturgii nade wszystko dzieło Boże, opus Dei. Dlatego liturgia jest zespołem aktów kultu publicznego – Mszy św., sakramentów i Boskiego Oficjum, które sprawuje się w Kościele ku pożytkowi wiernych, według ustalonych reguł i za pośrednictwem upoważnionych ludzi wyświęconych.
Chociaż liturgia jest „porządkiem” (po łacinie ordo, a po grecku táxis), obecnie w Kościele łacińskim znalazła się w stanie anomii, jest pozbawiona reguł. Dokładniej zaś mówiąc – reguły istnieją na papierze, ale są rozciągliwe jak guma do żucia. Anarchia rozpowszechniła się do tego stopnia, że grupy świeckich uważają się za niezależne od duchownych, księża – za niezależnych od biskupów, a wśród tych ostatnich niemało jest takich, którym wydaje się, że są ponad najwyższym prawodawcą, papieżem.
Liturgia zatem jest obiektem manipulacji. Jak zaprowadzić w niej porządek? Należy zrobić, co tylko się da, za pomocą obecnych unormowań, starając się je objaśniać, ale też stosując środki zaradcze, redukując skłonność do samowolnej twórczości i do adaptacji, które wyrodnieją, wykraczając poza normy prawa i stając się ciężkimi przestępstwami, poważnymi wykroczeniami albo innymi nadużyciami (por. RS172–175). Należy zatem działać w nurcie Konstytucji o liturgii świętej i OWMR, gdzie czytamy: „Kapłan jednak winien pamiętać, że jest sługą świętej liturgii i że nie wolno mu na własną rękę w celebracji Mszy św. niczego dodawać, opuszczać ani zmieniać” (OWMR 24, por. SC 22). Jest zatem koniecznością formowanie duchownych i wiernych. Muszą być znane historyczne, biblijne, patrystyczne aspekty ius liturgicum, prawa liturgicznego, które jest zastosowaniem prawa Bożego, nie wyłączając tradycji wschodniej, a poczynając od wyjaśnienia, czym jest chrześcijańskie sacrum.
Potrzeba dyscypliny jest antropologicznym wymogiem w pewnym sensie związanym z tematem prawa liturgicznego. Jeśli dyscyplina podupada, słabnie też ethos, a wraz z nim upada kult. W dziejach upadkowi kultu towarzyszy upadek moralny. Robert Spaemann zauważył: „Każda źródłowa norma, każda archaiczna norma ludzkiego działania ma charakter obrzędowy. I to w dwojakiej postaci. Po pierwsze jako rytualizacja powszedniego działania, a po wtóre jako samodzielna celebracja świętych obrzędów” . A zatem nieposłuszeństwo względem norm liturgicznych jest niemoralne i zdradza fałszywą koncepcję wolności (por. RS7), która wynika z dzisiejszej kultury czczącej samostanowienie. Ludzie wolą dawać posłuch twórczości i teologicznym teoriom. W ten sposób sprzeczność pojawia się we właściwym liturgistom odwołaniu do sławnego aksjomatu lex orandi lex credendi. Znaczy to: „Niech norma modlitwy stanowi o normie wiary”, bo lex – to prawo. Słowo to zakłada dyscyplinę, pokorę i posłuszeństwo, a to jest teraz rzadkość.
Jest zatem rzeczą nieodzowną cofnąć się do całej tej historii, aby zrozumieć przyczyny nieprzestrzegania prawa liturgicznego po Soborze Watykańskim II. Uczynimy to z Josephem Ratzingerem jako przewodnikiem.
– Sakrament męki Pańskiej –
Msza wydaje się obrzędem nużącym, nieprzejrzystym, mało zrozumiałym. Wydaje się, że daje małe szanse uczestnictwa wiernym, którzy coraz bardziej czują się odcięci i tracą motywację. Potrzebna jest nowa katecheza, aby na nowo tchnąć życie w sprawowanie Eucharystii i innych sakramentów. Pozostawiając te tematy na kiedy indziej, spróbuję teraz przybliżyć się do Mszy św.
Ofiara Eucharystyczna składana jest, aby głosić śmierć Pana (por. 1 Kor 11,26). Przywraca także żywą pamięć o Tym, który życie swe oddał za nas i powstał z martwych (por. 2 Tm 2,8). Chrzest jest obrazem i figurą śmierci Pana, Eucharystia czyni ją rzeczywistą, chrześcijanin jest więc całkowicie zjednoczony z Nim przez śmierć podobną do Jego śmierci, aby pewnego dnia mieć udział w Jego zmartwychwstaniu (por. Rz 6,5). On cierpiał za nas, abyśmy szli Jego śladami (por. 1 P 2,21). „W tym zdaniu – zauważa św. Augustyn – jak się wydaje, apostoł Piotr chciał powiedzieć, że Chrystus cierpiał tylko za tych, którzy idą w Jego ślady, i że męka Chrystusowa służy tylko tym, którzy idą za Nim. Święci męczennicy poszli za Nim aż do przelania krwi, upodabniając się do Niego w męczeństwie. Poszli za Nim męczennicy, ale nie tylko oni” . Męczeństwo czerpie z mszalnej ofiary Chrystusa, ale nie byłoby to możliwe, gdybyśmy w sposób zwyczajny nie czerpali z niej wszyscy. Jeżeli zdarza się, że nie wszystkim przyniesie korzyść, to tylko ze względu na naszą wolność. Dlatego On, mimo że wszystkich zaprosił do picia Jego krwi, powiedział, iż będzie przelana za wielu na odpuszczenie grzechów. „Rozpoznajcie w chlebie – zachęca w innym kazaniu biskup Hippony – to samo ciało, które wisiało na krzyżu, a w kielichu tę samą krew, która wytrysnęła z Jego boku”.
W V wieku biskup Teodor z Mopsuestii, największy egzegeta szkoły antiocheńskiej, towarzysz Jana Chryzostoma, opisuje uroczysty obrzęd wprowadzenia darów eucharystycznych, ukazując rozwój teologii i typologii, który znajdzie się stopniowo u różnych autorów i w różnych obrzędach Wschodu i Zachodu. Jest to przykład katechetycznego wykładu i mistagogicznej wykładni. Przytoczę niektóre fragmenty:
„Poprzez figury ukazany nam jest Chrystus, obecnie doprowadzony do męki, a w innym momencie na nowo położony dla nas na ołtarzu, aby stać się ofiarą. Kiedy bowiem w świętych naczyniach, w patenach i w kielichach, niesie się hostię, która ma być ofiarowana, przychodzi ci na myśl, że oto prowadzony jest na mękę nasz Pan Jezus Chrystus (...). Musisz więc zważyć, że diakoni są obrazem niewidzialnych mocy służebnych (Hbr 1,14). Tak więc sądzimy o tym, że złożony jest na ołtarzu w swego rodzaju grobie i że już został umęczony. Dlatego diakoni rozpościerają na ołtarzu obrusy podobne do lnu grobowego całunu. Ci zaś, którzy dopiero co Go złożyli, stoją po obu stronach i potrząsają tkaniną air (zasłoną wstrząsaną nad darami na znak zstąpienia Ducha Świętego) nad świętym ciałem i pilnują, żeby nic się nie zdarzyło (...) na oczywiste podobieństwo faktu, że po boku grobu byli aniołowie siedzący na kamieniu, którzy obwieścili kobietom zmartwychwstanie i przez cały czas, kiedy On pozostawał w śmierci, oni pozostawali tam na cześć Tego, który umarł, aż zobaczyli zmartwychwstanie. (...) Nie jest zatem błędem także tutaj wyobrażenie sobie, jakby w podobieństwie, liturgii anielskiej. Oddają oni rodzaj hołdu i uwielbienia złożonemu ciału, które jest święte i napawa grozą (...). Dzieje się to, a wszyscy trwają w milczeniu. (...) Należy w skupieniu i bojaźni patrzeć na to, co się dzieje, aby w tej chwili poprzez straszliwą „liturgię”, która spełnia się wedle reguł kapłaństwa, Nasz Pan Jezus Chrystus zmartwychwstały mógł obwieścić wszystkim udział w niewypowiedzianych dobrach” .
Czy chrześcijanin naszej epoki odnalazłby się w tym? Edyta Stein, święta Teresa Benedykta od Krzyża, napisała: „Wiara w Ukrzyżowanego – wiara żywa, z miłosnym oddaniem – to dla nas drzwi do życia i początek przyszłej chwały”. Skąd czerpać tę scientia crucis (naukę krzyża), jeżeli nie z Mszy św. – drogi krzyżowej, którą od dwóch tysięcy lat podąża wielu mężczyzn i kobiet w męczeństwie i świętości? Jezus, powierzając apostołom swoje ciało i swoją krew, polecił im: „To czyńcie na moją pamiątkę”. To znaczy: Przywołajcie wspomnienie o tym, co wycierpiałem dla waszego zbawienia, i zadbajcie, żeby robić to samo dla zbawienia waszych braci. „W czynności tej osiąga szczyt działanie, przez które Bóg w Chrystusie uświęca świat, oraz kult, jaki ludzie oddają Ojcu, wielbiąc Go przez Chrystusa, Syna Bożego, w Duchu Świętym” (OWMR 16; por. SC 10). Uczestniczenie w Mszy św. to jakby postępowanie w posłuszeństwie za Jezusem przez całe Jego ziemskie życie, od wcielenia przez narodziny aż do Jego chrztu i sprawowania przez Niego publicznej misji. Życie to znajduje kulminację w dramacie – krzyżu – który stałby się tragedią, gdyby On nie zmartwychwstał po trzech dniach i nie zesłał Ducha Świętego dla Kościoła wysłanego w świat. Podobna refleksja stale będzie obecna w patrystyce i teologii średniowiecznej. Święty Tomasz stwierdza:
„Dlatego w sprawowaniu tej tajemnicy same obrzędy mają na celu wyobrażenie męki Chrystusa. Mają zatem na celu ukazać dyspozycje ciała mistycznego; inne zaś zmierzają ku wzbudzeniu pobożności i czci w używaniu tego sakramentu” .
Następnie przypomina, że obmycie rąk jest znakiem uszanowania dla jego drogocenności i wewnętrznego oczyszczenia, czyli łaski. Przypomina, że okadzenie wprowadzone po upadku pogaństwa służy do usunięcia złej woni i oznaczać ma efekt łaski, że znaki krzyża, których jest pięć – nad konsekrowanym chlebem i kielichem ze słowami Hostiam puram, hostiam sanctam... przywołują pięć ran, a ukłony są oznaką pokory.
Nie ma podstaw do uznania, że chodzi o pobożną alegorię wytworzoną we wczesnym średniowieczu lub w epoce potrydenckiej. Tę sama drogę przeszli święci Karol Boromeusz, Jan Eudes i Pio z Pietrelciny. To spojrzenie powinno także przyczynić się do zrozumienia pojęcia „msza”. Może ona oznaczać modlitwę i doskonałą ofiarę na naszą rzecz, którą jest sam Jezus, posłaną (missa est) do nieba, ale także z nieba, jak uważał Izydor z Sewilli, którego Remigiusz z Auxerre dosłownie cytuje w swoim dziele . Jest ona nawet transmissa, bo wierny lud niepewny swoich zasług pragnie złożyć modlitwy i ofiary wszechmogącemu Bogu za pośrednictwem posługi kapłana, którego uznaje za pośrednika, powierzając poprzez jego modlitwę i jego wstawiennictwo sprawę swego uwolnienia od wszelkiego zła, sprawę pojednania ze Stwórcą i umocnienia we wszystkim. Jak powiada św. Tomasz:
„Ofiara eucharystyczna bierze swe imię od missa, bo za pośrednictwem anioła, którym jest sam Chrystus, anioł wielkiego zgromadzenia, kapłan posyła modlitwy do Boga, tak jak lud posyła je za pośrednictwem kapłana, albo też dlatego, że Chrystus jest hostią do nas wysłaną (missa).
>>Recenzja książki<<opr. aś/aś