Wszystkiego najważniejszego!

Zazwyczaj w tym felietonie była mowa o faktach, które już się wydarzyły lub właśnie takimi się stawały. Tym razem chciałbym odnieść się do wydarzeń, które dopiero takimi mogą się stać. Zapewniam jednak, że chodzi wciąż o fakty bardzo ważnej rangi i znaczenia, które żywo winny interesować każdego z nas -właśnie jako chrześcijanina.

W żadnej mierze nie chcę zakłócać nikomu planowanego wypoczynku w górach czy umówionego już świątecznego wyjazdu w odwiedziny do rodziny, ale chciałbym postawić tylko jedno pytanie: czy w tegoroczne święta Bożego Narodzenia zamierzasz spotkać się z... Jezusem Chrystusem?

„No, nie bardzo rozumiem...". „Ale o co chodzi?". „To znaczy, jak to - ...spotkać się?". „Ze niby spotkać się... z kim?".

Szanowni i Drodzy Czytelnicy -tak, jak to już w tytule tej tygodniowej refleksji zostało podkreślone, w tych ostatnich chwilach adwentowego przygotowania i oczekiwania, na nadchodzące dni zwane świętami Bożego Narodzenia, życzę każdemu z Was naj... naj... najważniejszego spotkania - spotkania z Jezusem Chrystusem! Życzę Wam głęboko osobistego doświadczenia spotkania z Jego miłością we własnym człowieczeństwie.

Dlaczego tak przedstawiam tegoroczne życzenia? Bo chodzi mi o rzecz najważniejszą! O to, co nadaje sens tym całym świątecznym dniom - o tajemnicę Wcielenia samego Boga! Chodzi właśnie o rozumienie tego, dlaczego to znów w kalendarzu naszego życia są święta Bożego Narodzenia. Chodzi o takie przeżywanie czasu nadchodzących dni przez każdego z nas, aby były to święta religijne.

Można zadbać o wszystko na święta Bożego Narodzenia - i choinkę, i coś pod choinkę, a także o coś na stół świąteczny. Można przeżyć święta Bożego Narodzenia w dobrym samopoczuciu szanującego się - a jakże - katolika, a jednak nie zauważyć tego, co najważniejsze. Można nie dojrzeć blasku owej niesłychanej, wielkiej tajemnicy Boga, który wychodzi nam na spotkanie. Boga, który ma ludzką twarz Jezusa z Nazaretu. Boga, który staje się Człowiekiem.

opr. mg/mg