Pusty grób Maryi

Dogmat o wniebowzięciu, choć ogłoszony w sposób uroczysty dopiero w 1950 r., nie jest niczym nowym, zaśnięcie Dziewicy i wniebowzięcie należą, do najbardziej starożytnych świąt maryjnych


Ks. Paweł Siedlanowski

Pusty grób Maryi

„Niepokalana Matka Boża zawsze dziewica Maryja, ukończywszy swoje ziemskie życie, została wzięta do chwały z duszą i ciałem” - to fragment z konstytucji apostolskiej „Munificentissimus Deus”, ogłoszonej przez Piusa XII w 1950 r. Na mocy tego orzeczenia prawda o wniebowzięciu Matki Chrystusa stała się dogmatem Kościoła.

Dlaczego jednak święto zostało formalnie ustanowione dopiero po dwudziestu wiekach? Gdzie są świadkowie wydarzenia? Skoro milczy o nim Pismo św., skąd pewność, że taki fakt miał miejsce? I wreszcie: dlaczego dogmat? Czy nie jest to wyraz skostnienia prawdy?

Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę internetową słowa „dogmat” i „Matka Boża”, by przekonać się, że fora internetowe aż kipią od takich i innych (znacznie ostrzejszych, wypełnionych ironią) pytań. Najwięcej wątpliwości budzi prawda o niepokalanym poczęciu i wniebowzięciu Maryi. Kwestionuje się sens wydarzeń, które w żaden sposób nie dadzą się zweryfikować historycznie (brak pisanych świadectw o wzięciu Matki Pana z ciałem i duszą do nieba), jak też stojących w sprzeczności z prawami fizyki (np. dziewictwo Maryi). Podstawowym błędem jest tu stosowanie kryteriów adekwatnych wobec badań empirycznych, natomiast zupełnie nieprzydatnych w procesie dowodzenia teologicznego. Taką bowiem naturę posiada wydarzenie Wniebowzięcia Maryi. Jego akceptacja opiera się na doświadczeniu wiary, wypływającej z rozumienia roli Matki Jezusa w historii zbawienia, jak też obecności Ducha Świętego, który stopniowo objawia Kościołowi prawdę o nim samym („Jeszcze wiele ma wam do powiedzenia - mówi Jezus - ale teraz [jeszcze] znieść nie możecie. Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy”, por. J 16, 12n). Trzeba było prawie dwóch tysięcy lat, by została ona w pełni odkryta w Kościele. Ktoś powie: to długo, czymże jednak jest dwadzieścia wieków wobec wieczności? Ile jeszcze przed nami takich momentów?

Dogmat o Wniebowzięciu Maryi dopiero wtedy staje się czytelny, gdy jest widziany „z perspektywy drogi”. Nie spadł z nieba, nie jest wymysłem papieża czy biskupów, lecz jedynie formalnym potwierdzeniem tego, czym żył i żyje Kościół. Innymi słowy: orzeczenie z 1950 r. stało się, z jednej strony, uwieńczeniem pewnego procesu samorozumienia się Kościoła, z drugiej: początkiem czegoś nowego. Wspomniana konstytucja apostolska Piusa XII wyraża nadzieję, że „wiara w cielesne wniebowzięcie Maryi umocni i uaktywni naszą wiarę we własne zmartwychwstanie”, stanie się światłem dla wierzących. Dzięki niemu będziemy mogli lepiej zrozumieć, ku czemu zmierzamy. Jest to niezwykle ważne, ponieważ takie spojrzenie chroni nas przed traktowaniem dogmatu jako spetryfikowanego, stycznego „kawałka” prawdy (którego nie wolno tknąć, a kto by się odważył to uczynić - anatema sit! - niech będzie wyklęty!), ale pozwala spoglądać nań jako na swego rodzaju zaczyn, dzięki któremu może rozwinąć się nowa jakość wiary, umacnia się wolny duch Ewangelii.

I jeszcze jedno: konieczne jest, by zawsze pamiętać o centralnej, zbawczej roli Jezusa Chrystusa. To podstawa właściwego rozumienia roli Maryi. Dogmatyzując prawdę o Jej wywyższeniu, Kościół nie czyni z Niej bogini, nie absolutyzuje, lecz wskazuje na ścisły związek z Synem. Skoro Matka ma udział w walce Jezusa Chrystusa ze złem, ma również udział w Jego zwycięstwie nad śmiercią, a to oznacza cielesne przemienienie, które dopełniło się w wydarzeniu wniebowzięcia.

 

Pragnienie wieków

Dogmat o wniebowzięciu, choć ogłoszony w sposób uroczysty dopiero w 1950 r., nie jest niczym nowym. Zaśnięcie Dziewicy (dormitio Virginis) i wniebowzięcie (assumptio) należą, zarówno na Wschodzie, jak i na Zachodzie, do najbardziej starożytnych świąt maryjnych. Nauka o wniebowzięciu Maryi była powszechnie (choć na różne sposoby) uznawana już w VII w. Orzeczenie Piusa XII jest więc jedynie oficjalnym potwierdzeniem prawdy, która żyła w Kościele od kilkunastu wieków. W konstytucji apostolskiej „Munificentissimus Deus” papież stwierdza: „Ojcowie Kościoła i wielcy Doktorowie w homiliach i kazaniach, głoszonych ludowi z okazji dzisiejszego święta, mówili o Wniebowzięciu Bogarodzicy jako o prawdzie znanej i przyjmowanej przez wiernych chrześcijan; objaśniali ją obszernie oraz przy pomocy głębokich racji teologicznych podawali istotę i znaczenie tej prawdy”. Stało się tak, ponieważ wyżej wspomniana pewność zrodziła się w sercach wiernych bardzo wcześnie. Teologia mówi o tzw. sensus fidei - zmyśle wiary, czyli wewnętrznym przekonaniu wierzących o jakiejś prawdzie, która nie jest orzeczona formalnie przez Magisterium Kościoła, ale ma znamiona powszechności. Ciekawe jest to, że już w XIX w., kiedy papież Pius IX ogłaszał dogmat o Niepokalanym Poczęciu, spodziewano się podobnego orzeczenia o wniebowzięciu. Tak się nie stało. Konsekwencją tego było powołanie przez przeora klasztoru St. Paul ruchu, który miał za zadanie propagowanie w Kościele prawdy o wniebowzięciu Maryi i modlitwę o uroczyste jej orzeczenie. Zaczęły też napływać petycje z prośbą o ogłoszenie dogmatu. Tylko w 1940 r. dostarczono do Rzymu ponad sześć milionów podpisów (w tym 504 biskupów). W 1946 r. Pius XII rozesłał zapytanie w tej sprawie do całego Kościoła - 96% odpowiedzi było „za”. W cztery lata później pragnienie Ludu Bożego zostało spełnione.

Dlaczego dogmaty?...

Żyjemy w takiej epoce, gdzie na piedestał wyniesiono ideę nowości, oryginalność, zaś zasadę niezmienności prawdy potraktowano bardziej jako balast, ograniczenie wolności, przeszkodę - niż pomoc w opisie rzeczywistości. Dziś już nie wystarczy zadeklarować niezgody na kościelny autorytaryzm (objawiający się, według opinii „nowoczesnych” teologów i „postępowych” chrześcijan”, np. dogmatyzacją prawd wiary), ale trzeba to zrobić z trzaskiem - tak, aby to wszyscy usłyszeli i pochwalili! Nowoczesność mierzy się intensywnością obalania wszelkiego rodzaju odmian tabu. Dogmat dla nowoczesnego Europejczyka to skamielina prawdy, ewentualnie prawda narzucona z zewnątrz przez kogoś innego, co czyni ją obcą i nieprzystającą do ciągle zmieniającej się rzeczywistości. Media uparcie lansują tezę, że dogmatyzm prowadzi do doktrynerstwa, zaś ono - do fanatyzmu. Stąd już tylko krok do stwierdzenia, że ktoś, kto wierzy, iż istnieje jedna, niezmienna prawda to „egzemplarz” rodem z ciemnogrodu, którego dla bezpieczeństwa ogółu należy izolować...

Nie bez znaczenia jest też fakt, że teologia (a za nią treść naszego nauczania z ambony, w katechezie) niebezpiecznie przechyliła się w stronę psychologii, zaniedbując swoje podstawowe zadanie, którym jest refleksja nad Objawieniem. To wszystko sprawiło, że dziś, w powszechnym odczuciu, słowo „dogmat” ma konotacje negatywne, jest traktowane jako synonim czegoś skostniałego, narzuconego z góry, obcego. Czy tak jest naprawdę? Czy przyjęcie dogmatów ogranicza, zawęża krąg poszukiwań, a może przeciwnie - wnosi nową jakość w chrześcijańskie życie?...

Chesterton napisał, że „istnieją tylko dwa rodzaje ludzi: ci, którzy przyjmują dogmaty i wiedzą o tym, oraz ci, którzy je przyjmują, ale o tym nie wiedzą”.

Na przestrzeni wieków wielokrotnie próbowano obalać to wszystko, co wydawało się zbyt skostniałe, by pomóc rozwinąć się nowoczesności. Rewolucja francuska, komunizm, walcząc z Bogiem same „wyprodukowały” znacznie więcej dogmatów niż unicestwiły istniejących. Nie inaczej dzieje się dzisiaj. Czyż dogmatem nie jest bezkrytyczna wiara w postęp, wolność, demokrację? Jak rozumieć podejmowane przez lewicę w ostatnim czasie próby wprowadzenia na polski grunt idei zappateryzmu, wedle których społeczeństwo dopiero wtedy będzie szczęśliwe, gdy Kościół, symbole religijne znikną z przestrzeni publicznej? Czyż nie jest to nowy dogmatyzm?

Problem komplikuje się, gdy bunt przeciwko dogmatom pojawia się w łonie Kościoła. Zwykle rozpoczyna się on w momencie, gdy dogmat postrzega się jedynie jako suchą informację, która została podana do wierzenia, bez dopuszczenia jakiejkolwiek dyskusji. Tak nie jest. Dlaczego? Trzeba pamiętać, że to nie czysta formuła, ale prawda zbawcza. Teolog (ksiądz, każdy wierny) nie jest menadżerem wiary - nie da się wobec niej zastosować zasad obecnych w komercji. Tu raczej przystoi kontemplacja, wejście w głąb Bożej rzeczywistości. Prawda o Jezusie Chrystusie - wszystkie jej aspekty, odkrywane w Kościele przez wieki (tym właśnie są w swojej istocie orzeczenia Magisterium Kościoła) - pozostaje martwa, jeśli nie ma przełożenia na życie! Staje się nic nieznaczącym imperatywem, przeciwko któremu buntuje się ludzki umysł. Nic dziwnego, że życie zamienia się wtedy w poszukiwanie pretekstów, aby je z siebie zrzucić (a najlepiej jeszcze znaleźć usprawiedliwienie, obwiniając za swoje odejście Kościół, jego członków). I tak krąg nieporozumień dramatycznie zakreśla koło. Tymczasem nie ma chrześcijaństwa bez pragnienia naśladowania Jezusa. Bez tego staje się pustą ideologią, rażącą schematyzmem i doktrynerstwem.

Dopiero w tym świetle jasnym się staje, czym jest dogmat. Nie może on być skamieliną, czystą informacją, pustą formułą. Jest osią, wokół której toczy się życie! Stanowi fundament, na którym można dalej budować, otwierając umysł i serce na wspaniałość i moc Bożej miłości. Jest też platformą podstawowych pojęć, przy pomocy których da się opisać działanie Boga, sprecyzować zaproszenie, jakie nieustannie kieruje do człowieka, wyakcentować życie, którym chce go obdarować. Dopiero należycie przeżyty, wprowadzony w centrum świadomości chrześcijańskiej, przełożony na codzienne relacje, odkrywa swój duchowy sens. Bez tego, dla wielu z nas, nawet tak podstawowe dogmaty jak prawda o Trójcy św. czy zmartwychwstaniu staną się tylko mało koniecznym dodatkiem, którego zniknięcie nie będzie miało większego wpływu na treść przeżywanej wiary. Prawda Boża, choć niezmienna, ciągle żyje, ukazuje się z coraz to innej strony, odsłania nowe perspektywy. To wielkie bogactwo. Szczęśliwy ten, kto potrafi je odkryć.

opr. aw/aw



Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama