Będzie, co Bóg da!

Wspomnienie ks. Sylwestra Ługowskiego

Mimo upływu lat pamięć o Bożym kapłanie - jak określają ks. Sylwestra ci, których Opatrzność postawiła na jego drodze - wciąż trwa. Był człowiekiem wielkiej wiary oraz miłości do Boga i bliźniego.

12 lipca mija dziesięć lat od dnia tragicznej śmierci ks. Sylwestra Ługowskiego - proboszcza parafii Szpaki, znanego w diecezji i poza jej granicami rekolekcjonisty, a przy tym wielkiego czciciela św. Józefa i piewcy Bożego miłosierdzia. Z biegiem czasu miejsce żalu, że odszedł tak nagle i niespodziewanie, zastąpiła ufność! Pan Bóg po swojemu weryfikuje ludzkie plany i oczekiwania... Nam - tym, którzy znali księdza, cenili jego duszpasterskie zaangażowanie i karmili się głoszonym przez niego słowem - pozostaje pamięć i wiara.

Ten, który jest nad nami

Początki pobytu ks. Sylwestra w parafii Szpaki sięgają roku 1993. W obowiązki proboszczowskie 34-letniego kapłana wprowadził jego poprzednik ks. kan. Karol Harazin. Jednak zanim... Wierni wspominają, jak w przeszłości ks. Karol prosił ich o modlitwę w intencji młodego, a już bardzo poważnie chorego księdza. „Kto wie, może będzie kiedyś waszym proboszczem” - zaznaczył. Po latach jego słowa miały okazać się prorocze. Anna Ługowska, mama ks. Sylwestra, potwierdza, że operacja, jakiej jej syn jako świeżo wyświęcony kapłan poddany był we Francji, ocaliła mu życie. - Polscy lekarze nie dawali nadziei... Profesor, który ją przeprowadził, powiedział: „To nie my go uratowaliśmy, lecz Ten, który jest nad nami” - wspomina.

Świadectwo wielkiej ufności cechującej ks. Sylwestra przechowuje też w pamięci Helena Sosnowska. Opowiada, jak pewnego dnia na oddział chirurgii siedleckiego szpitala, w którym pracowała jako pielęgniarka, trafił kleryk z podejrzeniem zapalenia trzustki. - „Jak ksiądz będzie pracował, skoro już choruje?” - spytałam. A on z tym swoim serdecznym uśmiechem odpowiedział: „Siostro, jeśli mam być kapłanem, Pan Bóg sobie z tym poradzi”. Imponująca siła wielkiego zawierzenia wyrokom Opatrzności - ocenia.

Każdą radością się cieszył

Wierni, na których drodze życia stanął ks. S. Ługowski, mówią o charakteryzującym go wielkim darze zjednywania ludzi. Promieniał ciepłem i łagodnością tak w stosunku do dzieci, jak i dorosłych. Zatroskany o dobro lokalnej wspólnoty z oddaniem angażował się w sprawy każdego z parafian.  - Ksiądz umiał nawiązać kontakt z człowiekiem w każdym wieku. I, co ważne, dla wszystkich miał czas. Cenił wartość szczerej rozmowy - wspomina Marianna Patralska, dyrektor Szkoły Podstawowej w Szpakach. - Nikomu nie odmawiał - potwierdza Zofia Czublun, ówczesna przewodnicząca miejscowego Koła Gospodyń Wiejskich. - Proboszcz każdą radością się cieszył, każdym smutkiem martwił. Odwiedzał chorych, a jego wizyty były jak leczniczy balsam na zbolałe dusze ludzi starszych i samotnych - dodaje.

Mając na uwadze naczelną wartość, jaką jest przyszłość młodego pokolenia, ks. Sylwester stale akcentował konieczność ścisłej współpracy pomiędzy szkołą, rodziną i Kościołem. Zapraszany na spotkania z rodzicami omawiał problemy wychowawcze. Od początku też chętnie włączał się, wnosząc przy tym atmosferę radości, we wszelkie przedsięwzięcia inicjowane przez szkołę. Interesował się sukcesami dzieci na występach i zawodach. Bywał współfundatorem nagród. Jako proboszcz dbał także, by uroczystości kościelne, w których uczestniczyli uczniowie, kończyły się zawsze miłym - upominkowym akcentem. Efekt? W parafii powstała m.in. schola i systematycznie powiększało się grono ministrantów.

O zgodę, miłość i trzeźwość

Szczęście domowego ogniska ks. S. Ługowski uzależniał od odpowiedzialnej postawy dorosłych. Stąd jego żarliwa i wytrwała aktywność w walce o zgodę, miłość i trzeźwość w rodzinach. - Walka o trzeźwość stała się jedną z najważniejszych inicjatyw podejmowanych przez ks. Sylwestra - potwierdza M. Patralska z zaznaczeniem, że efektem starań były m.in. odbywające się w szkole warsztaty terapeutyczne dla rodzin z problemem alkoholowym. Ksiądz przez wiele lat pracował też ofiarnie w gminnej komisji antyalkoholowej. Nie poprzestał na tym! Zaangażowanie w walkę o trzeźwość parafian przeniósł na sferę duchową. - Już na progu posługi zaproponował nam, byśmy modlili się w tej intencji Koronką do Miłosierdzia Bożego - wyjaśnia Z. Czublun, potwierdzając, że od wielu lat jest ona odmawiana przez wiernych z parafii przed każdą Mszą św.

Zainicjowane przez ks. kan. K. Harazina tradycje ks. Sylwester przejął i rozwinął. - Nauczył nas nieszporów. Śpiewaliśmy je później z pamięci. Zadbał też o piękną oprawę adwentowych rorat - tłumaczy pani dyrektor. - Wielkopostne nabożeństwo Drogi Krzyżowej dzięki rozważaniom księdza zyskiwały charakter małych rekolekcji. Zapoczątkował różaniec odmawiany przez parafian 19 dnia każdego miesiąca na antenie diecezjalnej rozgłośni. Transmisja nowenny w Katolickim Radiu Podlasie to też zasługa księdza - podkreśla.

Będę jeździł, dopóki Bóg da

Obowiązki proboszczowskie ks. Sylwester łączył z prowadzeniem misji, głoszeniem rekolekcji... Przeprowadził ich dziesiątki, może setki, a miało się wrażenie, że bogactwo Boga, które głosi, jest ledwie naruszone... Dało się przy tym odczuć, że treści tych rozważań są wcześniej głęboko przemodlone. Dlatego jego słowo miało niezwykłą moc i zdolność porywania słuchaczy. Zapalanie serc dla Boga stało się też powodem wielokrotnych powrotów rekolekcjonisty do tych samych parafii, gdzie zawsze był witany jak dobry znajomy.

Ks. Sylwester niósł nadzieję i entuzjazm Ewangelii, żyjąc przy tym ciągle na wysokich obrotach, jakby bał się, że nie zdąży... Zdarzało się, że wieczorem kończył posługę słowa w jednej parafii, a rankiem zaczynał w innej - często na drugim krańcu diecezji. - Nieraz mówiłam: „Księże proboszczu, trzeba zwolnić, zdrowia szkoda...”. Odpowiadał: „Będę jeździł, dopóki Bóg da! Do ostatniego tchnienia...” - wspomina Z. Czublun.

Wioletta Jóźwiuk współpracowała z ks. S. Ługowskim w czasie, kiedy Kościół siedlecki przygotowywał się do Roku Jubileuszowego przez misje ewangelizacyjne. - Kalendarz księdza był bardzo napięty. Misjonarska posługa wymagała od niego ogromnego zaangażowania i modlitwy. Wracał rozradowany, dziękując Bogu za nieprzebrane zdroje łask owocujące tak licznymi nawróceniami. Z pokorą podkreślał, że to nie jego zasługa, ale Boga! Zawsze też prosił o modlitwę i post w intencji misji czy rekolekcji, jakie miał głosić. O włączenie cierpienia w realizację dzieł Bożych w sposób szczególny apelował do ludzi chorych - podsumowuje.

Jeśli taka jest Twoja wola

„Aby doświadczyć miłosierdzia, trzeba najpierw umieć to miłosierdzie świadczyć” - powtarzał. - Proboszcz był wielkim czcicielem Bożego miłosierdzia - potwierdza Z. Czublun. - Mawiał: „Pokochaj i zaufaj! I o nic się nie martw”. Każdą sprawę zawierzaliśmy - przyznaje, przywołując też inne słowa kapłana: „Módlmy się, ale nic na siłę. Będzie, co Bóg da! Zostawmy wszystko Bogu - On zadziała”.

W pamięci wiernych przetrwała też inna nauka księdza: „Św. Józef dopomoże! Nigdy nie słyszano, aby ktokolwiek wzywający jego opieki, pozostał bez pociechy...”. Ks. Sylwester dokądkolwiek udał się z duszpasterską posługą, dawał świadectwo synowskiego przywiązania do patrona parafii - szerzył kult św. Józefa i zapraszał do Szpaków! W efekcie z roku na rok nowennowe uroczystości gromadziły coraz liczniejsze rzesze pielgrzymów, a świadomość łask, jakimi Bóg za pośrednictwem Oblubieńca Maryi obdarza wiernych, wzmogła w sercu księdza pragnienie wzniesienia nowej świątyni ku jego czci. Wiedział, jak trudnego podejmuje się zadania, mimo to wierzył, że sprosta tak organizacyjnie, jak i finansowo. Z kilku projektów wybrał jeden - skromny i piękny! Prace miały rozpocząć się tuż po żniwach, a proboszcz, zawierzając plan budowy, niezmiennie powtarzał: „Jeśli taka jest Twoja wola, Boże”...

Nie zdążył.

Dziękując za pamięć

Uroczystej Mszy św. w Szpakach w dziesiątą rocznicę śmierci kapłana przewodniczył będzie - na zaproszenie proboszcza ks. Jacka Nazaruka - bp Piotr Sawczuk, wielki przyjaciel śp. ks. Sylwestra. Uczestnictwo w Eucharystii stanie się kolejną okazją do podziękowania Bogu za dar życia i posługi byłego proboszcza.

- Jeśli się kogoś kocha, to się o nim nie zapomina! Szpaki są dziś dla mnie jak rodzina - akcentuje mama ks. S. Ługowskiego, dziękując parafianom za pamięć o jej ukochanym synu i opiekę nad miejscem jego pochówku.

*****

 „Żyj tak, aby ślady Twoich stóp przetrwały Cię” - uwrażliwiał zmarły w równie tragiczny sposób bp Jan Chrapek. Świadectwa ludzi, którzy znali śp. ks. Sylwestra, nie pozostawiają wątpliwości, że dobro, jakie przez lata kapłańskiej posługi zasiał on w sercach ludzi, owocuje wiarą i wdzięczną pamięcią.

Żyje we wspomnieniach

Ks. Sylwester Ługowski zapisał się w mojej pamięci jako kapłan zanurzony w Bogu - tak podczas sprawowania Eucharystii, jak i głoszenia homilii czy nauk rekolekcyjnych. Czuło się, że on nie tyle głosi słowo Boże, co wprowadza w nie wszystkich słuchających. Zupełnie nie interesowało go, jak będzie odbierany, np. czy gimnazjaliści podczas rekolekcji włączą się w odmawianie Koronki do Miłosierdzia Bożego. Rozpoczynał modlitwę i pociągnął wszystkich, bo on modlił się naprawdę! Był Bożym kapłanem w pełnym tego słowa znaczeniu...

S. Bożena Wetoszka



Z ks. Sylwestrem współpracowałam przed Rokiem Jubileuszowym. Był to dla niego czas odkrywania i zgłębiania prawdy o łasce Bożego miłosierdzia. Zaprzyjaźnił się ze św. s. Faustyną Kowalską i bł. ks. Michałem Sopoćką. Mówił, iż doświadcza, jak sprawdza się zawarta w „Dzienniczku” obietnica Jezusa dotycząca zatwardziałych grzesznikach, którzy będą kruszyć się pod słowami o „litości, jaką mam dla nich w sercu swoim”, oraz wysławiających miłosierdzie kapłanów („namaszczę ich słowa i poruszę serca, do których przemawiać będą”) (Dz. 1521). Ksiądz podkreślał często, że zawsze trzeba być przygotowanym na spotkanie z miłosiernym Ojcem i na zakończenie każdej Mszy św. modlił się za osobę, którą Bóg odwoła z tego świata jako pierwszą...

Wioletta Jóźwiuk-Jurecka



Z prawdziwą radością wracam do chwil, jakie dane było mi przeżyć, słuchając nauk rekolekcyjnych czy misji głoszonych przez ks. Sylwestra. Obserwowałam, z jak wielką gorliwością objaśnia słowo Boże, z jakim zadowoleniem - mimo zmęczenia po całodziennych naukach - czynił zadość prośbom parafian o rozmowę i umocnienie w wierze. Jego bezinteresowna postawa wobec bliźniego wzbudzała w sercach pragnienie, by być lepszym człowiekiem. Podkreślał, że każde rekolekcje poprzedza nowenną odmawianą na kolanach. Pamiętam też, z jaką radością opowiadał o szerzącym się w parafii Szpaki, gdzie pracował, kulcie św. Józefa.

s. Agata Czajka



Mimo upływu lat pamięć o ks. Sylwestrze wciąż trwa... Codziennie modlimy się w jego intencji Koronką do Miłosierdzia Bożego. Był wspaniałym kapłanem, ojcem duchowym i serdecznym przyjacielem. Mimo nawału pracy duszpasterskiej, zawsze miał czas, by wysłuchać nas i doradzić. Proboszcz żył życiem parafii! Choć był słabego zdrowia, nigdy się nie oszczędzał. Jako wielki czciciel św. Józefa pragnął wznieść w Szpakach nową świątynię ku czci patrona. Na przeszkodzie planom stanęła nagła śmierć. Wierzę jednak, że ks. Sylwester wyprosi u Boga błogosławieństwo i łaski potrzebne na czas rozbudowy naszego kościoła - dzieła, którego podejmuje się obecny proboszcz.

Zofia Czublun

AGNIESZKA WARECKA
Echo Katolickie 27/2013

opr. ab/ab

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama