Wierna i pokorna

Na czym powinno polegać naśladowanie Maryi?

Wierna i pokorna

Księże Profesorze, dlaczego Ewangelie tak mało mówią o Matce Bożej?

Ewangelie są zapisem pierwotnego doświadczenia Jezusa Chrystusa, Jego nauczania i wydarzeń z Jego życia, ze strony wspólnoty wierzących, a centrum tego doświadczenia stanowi Jego śmierć i zmartwychwstanie. To na wydarzeniu paschalnym koncentrowało się nauczanie apostołów i to przede wszystkim ono zostało spisane w Nowym Testamencie. Inne stanowią tylko „wprowadzenie” do tajemnicy paschalnej, także osoba i misja Maryi. To wyjaśnia, dlaczego poświęcono Jej stosunkowo niewiele miejsca, ale - jak się okazuje w dziejach teologii i pobożności - wystarczająco. Obyśmy inne teksty biblijne odczytali tak wnikliwie, jak te mówiące o Maryi.

Wielowiekowa tradycja przekazuje, że rodzicami Maryi byli Joachim i Anna, że Maryja była oddana na wychowanie do świątyni. Szukamy też innych szczegółów z Jej biografii, ale czy takie ciekawostki są najważniejsze? Może trzeba bardziej skupić się na czymś innym?

Najważniejsza jest biografia teologiczna Maryi, a więc Jej życie wiarą, nadzieją i miłością w relacji do Boga i do Syna Jezusa. Ta biogram chwyta tożsamość Maryi i pozwala zachwycić się Jej misją w dziejach zbawienia. Nie zapominamy jednak, że biografia teologiczna ma zakorzenienie w realnej, to znaczy takiej, która składa się z miejsc, wydarzeń, spotkanych osób, przeżyć i doświadczeń. Staramy się to wszystko uchwycić nie na zasadzie ciekawostki, ale pozostając świadomymi, że wiara i pobożność chrześcijańska opierają się na faktach historycznych. Nie postępujemy za mitami, ale za tym, co da się zweryfikować także pod względem historycznym, ukazując wiarygodność naszej wiary.

Teologowie zestawiają Maryję z wieloma biblijnymi kobietami. Pierwsze skojarzenie dotyczy Ewy. Co Matka Najświętsza ma z nią wspólnego?

Matka Boża od czasów starożytnych jest nazywana „nową Ewą”. To określenie zamierza wskazać na to, że Maryja, prawdziwa kobieta, jest jednak Jej przeciwieństwem. „To, co Ewa straciła przez niewierność, Maryja odzyskała przez wiarę” - tak na istotę tego przeciwstawienia wskazuje jedna z prefacji mszalnych. Mówiąc bardziej teologicznie, możemy także podkreślić, że w Maryi ukazuje się to, do czego jest wezwany każdy człowiek, nie tylko kobieta: do wierności Bogu. Wierność - pokonująca niewierność grzechu - jest rysem maryjnym każdego wierzącego, a więc także znakiem nowego, bo odkupionego świata.

Kościół widzi zapowiedź Maryi także m.in. w siostrze Mojżesza (Miriam), która czuwała nad swoim bratem, gdy ten został pozostawiony w Nilu...

O zapowiedzi Maryi na kartach Starego Testamentu mówią także Godzinki o Jej niepokalanym poczęciu. Są one zbudowane w oparciu o tzw. typologię biblijną. Polega ona na odczytywaniu postaci Nowego Testamentu, począwszy od Chrystusa, w świetle postaci Starego Testamentu. To samo może dotyczyć wydarzeń, np. już św. Paweł powiązał chrzest ze starotestamentalnym przejściem Żydów przez morze. Także postać Maryi odczytujemy w świetle tej samej „logiki”. Najogólniej można powiedzieć, że w Starym Testamencie jest obecna swego rodzaju „linia kobieca”, która rozwija się w dziejach, dochodzi do Maryi i w Niej się wypełnia. Na tej linii spotykamy przede wszystkim kobiety prorokinie i kobiety wyzwolicielki, ale także w tę linię jest włączona starotestamentalna postać Mądrości oraz w ogóle niewiasty, na przykład niewiasty z Pieśni nad Pieśniami. Z tych postaci, jak z kamyczków w mozaice, powoli tworzony jest obraz kobiety, która stanie obok Mesjasza i włączy się w Jego dzieło zbawcze. Maryja jest więc kobietą biblijną w najwyższym stopniu i spełnieniem, na które może patrzeć każda kobieta.

Św. Elżbieta mówiła o Matce Bożej „Matka mojego Pana”. Skąd to przeświadczenie? Dogmat o Maryi, jako Matce Boga, pojawił się zdecydowanie później...

Język postaci biblijnych to język doświadczenia i jako taki jest on o wiele ważniejszy niż język dogmatu. W słowach Elżbiety na pewno znajduje odzwierciedlenie doświadczenie jej wiary, zakorzenione w cudowności działania Bożego, którego i ona doświadczyła. Czy Elżbieta mówi to samo, co chce powiedzieć dogmat? Na pewno sens tej wypowiedzi staje się nieco inny, ale jest w niej obecny głos Boży. Na pewno nie chce wyrazić teologicznie tego, co dokonało się w Maryi, lecz na pewno jest to głos „doksologiczny”, tzn. zmierza do wyrażenia, że to, co dokonuje się w Maryi, ma genezę w Bogu, który jest sprawcą wszystkiego. Elżbieta mogła dojść do tego jako uczestniczka cudownego działania Bożego przenikającego także w jej życie i jej w ciało. W późniejszym czasie stało się możliwe, że Kościół doszedł do stwierdzenia dogmatycznego, któremu nadał już pogłębioną treść logiczną. Należy jednak pamiętać, że dla Kościoła ważniejsza jest doksologia, czyli uwielbienie Boga, niż dogmaty, a te ukazują swój właściwy sens, jeśli kształtują doksologię.

Wspominanie narodzin Maryi jest więc w pełni uzasadnione, bo dlaczego mielibyśmy nie pamiętać o Tej, która została wybrana przez Boga i przyniosła na świat Zbawiciela?

Liturgia święta narodzin Maryi w kolekcie mszalnej zawiera bardzo znaczące stwierdzenie: „macierzyństwo Maryi stało się początkiem naszego zbawienia”. W tej modlitwie zostało więc podkreślone, że na narodziny Matki Bożej Kościół patrzy w perspektywie Jej Boskiego macierzyństwa, a zatem Jej misji pełnionej w dziejach zbawienia, aby podkreślić, że jest ono związane z naszym zbawieniem. Łączy się w tej modlitwie szczególność wydarzenia, tzn. macierzyństwo Boże Maryi jako fakt jeden i jedyny, ale także ma ono odniesienie uniwersalne - chodzi o „nasze zbawienie”, a więc zbawienie każdego człowieka. Ona jest rzeczywiście Matką Zbawiciela i dlatego oddawanie Jej czci, pamiętając o Jej narodzinach, jest dogłębnie złączone z naszym życiem i naszymi dogłębnymi pragnieniami.

Trudno byłoby sobie wyobrazić naszą wiarę w Jezusa bez osoby Matki Bożej; szczególnie u nas, w Polsce, gdzie mieliśmy tylu Jej wiernych sług: o. Maksymiliana Kolbego, kard. Stefana Wyszyńskiego i św. Jana Pawła II. Jak ich nauczanie wpłynęło na nasz kult maryjny?

Papież św. Jan Paweł II w encyklice „Redemptoris Mater” słusznie zauważył, że niezastąpionym elementem kultu maryjnego jest doświadczenie wiary poszczególnych świętych i wspólnot wierzących. Od każdego z nich i od każdej wspólnoty można się czegoś nauczyć: św. Maksymilian to świadek zapału apostolskiego opromienionego bliskością Niepokalanej, kard. Wyszyński jest świadkiem obecności Maryi w dziejach narodu i inspirowania się kultem maryjnym w sprawach społecznych, św. Jan Paweł II przypomina nam o „zawierzeniu”, czyli maryjnym zdaniu się na moc Boga.

Maryję często nazywamy naszą Pośredniczką, ale z drugiej strony w Piśmie Świętym czytamy, że jedynym pośrednikiem między ludźmi a Bogiem jest Jezus. A może lepiej nazywać Matkę Bożą Orędowniczką?

Dla mnie ważniejsza jest rzeczywistość niż spór o pojęcia, zwłaszcza bardzo bliskie treściowo. Maryja i święci wstawiają się za nami, tak jak wstawiali się za ludem Abraham, Mojżesz, prorocy itd. My tego potrzebujemy w naszych doświadczeniach, a oni wyrażają w ten sposób swoją miłość względem nas. Nasza pokora, wyrastając z realistycznego spojrzenia na nasz brak świętości, każe nam szukać wsparcia u mieszkańców nieba, aby nasze prośby kierowane zostały wzmocnione blaskiem czystej świętości Maryi i zaangażowanej świętości naszych braci i sióstr. Jeśli natomiast chodzi o Chrystusa jako pośrednika, to trzeba pamiętać, że pośredniczenie jest tylko jednym z aspektów relacji zbawczej Chrystusa względem nas. Jedyne pośredniczenie Chrystusa nie wyklucza wstawiennictwa Maryi i świętych. To dwie rzeczywistości powiązane ze sobą, ale jednak odrębne.

Przy okazji świat maryjnych często słyszymy z ambony apel o to, by naśladować Matkę Najświętszą. Łatwo powiedzieć, ale trudniej zrobić... na czym ma polegać to naśladowanie?

Trudna to rzecz. Na pierwszym miejscu możemy powiedzieć, że chodzi o oparcie życia na wierze, nadziei i miłości, a więc na cnotach teologalnych. Potem chodzi o inne cnoty. Dla mnie szczególnie ważna to pokora. Jestem zwolennikiem przywrócenia starego wspomnienia liturgicznego, którego przedmiotem była pokora Maryi. Może wynika to z mojej fascynacji św. Bernardem z Clairvaux, który w spojrzeniu na Maryję postawił na Jej pokorę. Zresztą sama Maryja mówi, że Bóg wejrzał na Jej pokorę (nie tylko „uniżenie”, jak trochę upraszczają tłumaczenia hymnu „Magnificat”, gubiąc nie tylko zasadniczy rys duszy Maryi, ale całego Nowego Przymierza, którego pokora jest streszczeniem, jak podkreślał na przykład św. Tomasz z Akwinu).

Skoro świętujemy urodziny, przydałby się prezent. Maryja ma wobec ludzi jakieś oczekiwania?

Słuszne stwierdzenie! Na ogół to my mamy oczekiwania względem Maryi. Połowa naszej pobożności maryjnej jest w pewnym sensie wyrażeniem naszych oczekiwań, zwłaszcza o wielorakie wsparcie w naszych potrzebach. Maryja na pewno oczekuje tego, co powiedziała w Kanie Galilejskiej: „Czyńcie, co Syn wam mówi”. Jej zasadnicze oczekiwanie jest na pewno „chrystocentryczne”.

Bóg zapłać za rozmowę!

Agnieszka Wawryniuk
Echo Katolickie 36/2015

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama