„Dziękuję” to jedno z najpiękniejszych i najbardziej pojemnych słów świata. O tym, czy umiemy i mamy za co dziękować
Mówią, że wdzięczność cechuje ludzi szlachetnych i pokornych. „Dziękuję” to jedno z najpiękniejszych i najbardziej pojemnych słów świata. Dziękować trzeba zawsze, wszędzie i za wszystko.
Już po raz dziewiąty 5 czerwca będziemy obchodzili ogólnopolskie Święto Dziękczynienia. Ten dzień został ustanowiony przede wszystkim z pobudek historycznych i religijnych. O wdzięczności warto jednak pomyśleć także w wymiarze osobistym. Każdy z nas ma za co dziękować, i to zarówno Bogu, jak i ludziom. Czy to trudna sztuka? Uczymy się jej od dziecka. Kto z nas nie był świadkiem takiej sytuacji, kiedy dawał coś małemu szkrabowi, a jego mama pytała go wtedy: „I co teraz trzeba powiedzieć?”. Malec z uśmiechem albo zawstydzeniem szeptał: „dziękuję”. To krótkie słowo - jeśli tylko wypowiadamy je szczerze - pełne jest radości, miłości i szczęścia. Kryje się za nim ogromna treść. Dziękuję, to znaczy: dobrze, że jesteś; że mi pomagasz; że chcesz się zaangażować; że dajesz swój czas i umiejętności. W autentycznym „dziękuję” mieszczą się kilogramy szacunku i uznania oraz dekagramy onieśmielenia spowodowanego obdarowaniem. Do dziś pamiętam modlitwę ks. prałata Piotra Burczaniuka, który podczas wielu nabożeństw mówił: „Módlmy się z tych, którzy nam w jakikolwiek sposób pomogli; za osoby, które nam coś dobrego wyświadczyły”. Ileż było w tym mądrości i pokory...
Dziś słowo „dziękuję” staje się nam czasem zupełnie obce. Zasobni w różne dobra, posiadający coraz więcej udogodnień, chcemy być samowystarczalni. Liczymy na tylko na siebie lub wychodzimy z założenia, że wszystko nam się należy. Bywamy bardzo roszczeniowi. Po co dziękować przy kasie w sklepie, przy okienku w urzędzie? Dlaczego okazywać wdzięczność za pomoc w tym, czy innym przedsięwzięciu? Po co dziękować za przygotowany obiad mamie, czy za wyprasowaną koszulę żonie? Pamiętam słowa mojej koleżanki, z którą podróżowałam autobusem. Po wyjściu z pojazdu powiedziała do mnie: „Czy ja powiedziałam kierowcy dziękuję? Chyba nie. Mam wyrzuty, bo zawsze staram się dziękować”.
Nasze radosne „dziękuję” jest ogromną nagrodą dla tego, komu je posyłamy; o wiele cenniejszą niż materialny ekwiwalent w postaci tradycyjnej czekolady czy kwiatka. To też wyraz naszej kultury i dobrego wychowania.
To, czym zostaliśmy obdarowani, dostrzegamy w miarę upływu lat. Pewne fakty, osoby i sytuacje doceniamy nie od razu, ale po jakimś czasie. Z perspektywy miesięcy i lat łatwiej zobaczyć dobro, które było naszym udziałem. Nie powtarzajmy, że nic nigdy nie otrzymaliśmy, że zostaliśmy pominięci przez Boga, że nie mogliśmy liczyć na czyjąś pomoc. Spójrzmy na ludzi, którzy są wokół nas, na konkretne osoby. Wystarczy chwila, a z naszych ust popłynie litania dziękczynienia. Popatrzmy na rodziców, współmałżonków, dzieci, przyjaciół, kapłanów, znajomych, na nasze domy i pracę, na nasze życie... Zostaliśmy obdarowani na maksa.
Jak okazać wdzięczność? Poprzez bycie dobrym, przez uśmiech, uścisk dłoni, poprzez pamięć, drobny gest lub modlitwę. Wdzięczność to nie odpłata i bycie dłużnym. Nie mylmy tych pojęć. Tu nie chodzi o rewanż, o dawanie czegoś za coś. Nie zawsze umiemy przyjmować dobro. Kiedy doświadczamy pomocy, zaraz zastanawiamy się, co ofiarujemy w zamian. Pamiętajmy jednak, że za dobro się dziękuje, a nie płaci.
Podobnie jest z dziękowaniem Panu Bogu. On nie potrzebuje naszego dziękczynienia, ale skoro Go kochamy i w Niego wierzymy, warto okazać Mu swoją wdzięczność. Mamy za co dziękować. Bez Jego obecności bylibyśmy bardzo słabi. Jego łaskawość wyprzedza nasze kroki i czyny. Do dziś wspominam słowa z wyjścia pielgrzymki na Jasną Górę. Pamiętam, jak jeden z kapłanów mówił: „Pamiętajcie, pielgrzymom nic się nie należy”. Przypominał, by byli wdzięczni za każdy okruch dobra od Boga i ludzi. Św. Tereska od Dzieciątka Jezus nieustannie powtarzała, że wszystko jest łaską. Tłumaczyła, iż „wdzięczność jest tym, co najbardziej przyciąga łaski Boże; gdy dziękujemy za dobrodziejstwa, Bóg jest wzruszony i spieszy, by dać nam dziesięć nowych łask, a jeśli dziękujemy nadal z takim samym wylaniem, to jakże nieobliczalne jest pomnożenie łask!”.
Z
kolei św. Faustyna usłyszała kiedyś od Jezusa: „Nie przestań być dobrą, gdy
spostrzeżesz, że nadużywają dobroci twojej; gdy będzie potrzeba, Ja sam się
upomnę za tobą. Bądź wdzięczna za najdrobniejszą łaskę Moją, bo ta wdzięczność
zniewala Mnie do udzielania ci nowych łask...” (Dz. 1701).
Nie chodzi o to, by być dobrym i uzyskać coś w zamian. Trzeba być dobrym,
bezinteresownym i wdzięcznym z czystej miłości.
Słowo „dziękuję” nigdy nie straci swojej wartości. Ono nie podlega modom lub czasowym trendom. Pokazuje, że nie jesteśmy samotnymi wyspami, że nasze życie - czy tego chcemy, czy nie - jest związane z Bogiem i innymi ludźmi, że jesteśmy sobie potrzebni. Wdzięczność przywraca wiarę w ludzkość, staje się jasnym obliczem naszego człowieczeństwa, wyrazem wrażliwości serca. Szczere „dziękuję” działa i na darczyńcę i na obdarowanego. To słowo zasiewa radość, odradza sympatię, wywołuje w oku błysk. Myślę, że jest owocem Ducha Świętego, bo skoro On uzdalnia nas do bycia dobrymi i uprzejmymi, to daje nam także cnotę wdzięczności. Do takiej postawy zachęcał w Liście do Kolosan sam św. Paweł (por. Kol 3, 15). Wdzięczność otwiera nasze serce jeszcze szerzej i mocniej na potrzeby innych. Jest jak koło zamachowe; przemienia nasze patrzenie na wiele spraw i uczy bycia dobrym jak chleb. Wbrew wielu opiniom nie powinna ona wiązać się z czymś kłopotliwym, z zażenowaniem, czy zawstydzeniem, bo wtedy nie jest prawdziwa. Przestaliśmy chyba umieć prosić innych o wyświadczenie dobra i dziękować za to, które otrzymaliśmy. Proszenie i dziękowanie to przecież coś naturalnego, bardzo ludzkiego.
Święto Dziękczynienia przypomina, że nieustannie jesteśmy obdarowywani przez innych ludzi i przez Boga, że każdy z nas powinien być człowiekiem dziękczynienia. Co to znaczy? Taki ktoś dziękuje za wszystko, za każdy nowy dzień, za kolejną porcję obowiązków, za ludzi, których ma wokół siebie, za swoje życie i zdrowie. Źródłem wdzięczności mogą być nawet zwykłe, wręcz absurdalne sytuacje - choćby sterta brudnych naczyń w zlewie, bo to znaczy, że mamy co i z kim jeść. Można dziękować za fałszującą osobę, która siedzi za nami w kościele - to znaczy, że mamy dobry słuch. Można dziękować za rachunki, bo świadczą one o tym, że mamy dach nad głową. Pewna starsza pani mówiła, iż dziękuje za bolące nogi i kręgosłup, bo one przypominają, że spędziła aktywnie swoje życie i mimo wszystko wciąż może cieszyć się wieloma rzeczami. Takie prozaiczne sytuacje stawiają nas do pionu i uciszają wewnętrzne szemranie, które przecież jest przeciwieństwem wdzięczności. Dziękując doceniamy to, co posiadamy; budujemy się w naszym człowieczeństwie i składamy duchowe kwiaty Bogu.
Czy Jezus oczekuje wdzięczności? Odpowiedzią jest ewangeliczny fragment o uzdrowieniu dziesięciu trędowatych. Tylko jeden wrócił, by podziękować. To nie umknęło uwadze Nauczyciela. Z jakim zafascynowaniem mówił o kobiecie, która namaściła Jego stopy! Ten, komu dużo darowano, mocniej miłuje. Najpiękniejszym dziękczynieniem jest Eucharystia. Uczestniczmy w niej jak najczęściej. Nie żałujmy czasu na Mszę św. Wydaje mi się, że modlitwa jest najpiękniejszym sposobem na powiedzenie „dziękuję”, bo nie zawsze wszystko możemy wypowiedzieć na głos. W tej formie można podziękować Bogu, ale i człowiekowi. Znam kogoś, kto często mówi Mu: „Dziękuję za osobę X. Ona pomogła mi ważnej sprawie. Podziękowałam jej, ale to samo chcę zrobić w stosunku do Ciebie, Panie. Dziękuję, że postawiłeś ją na mojej drodze”. Wierzę, że takie „dziękuję” przemienia się w błogosławieństwo, które dotyka obie strony. Wdzięczność nie jest obowiązkiem, ale owocem obecności łaski w nas. Na tyle dziękujemy, na ile jest w nas Boga...
Agnieszka Wawryniuk
PYTANIA
Proszę Księdza, czy Bóg lubi, kiedy Mu dziękujemy?
Nie wiem, nie pytałem. Wiem zaś, że to ludziom potrzebna jest postawa wdzięczności wobec Boga, bo sprawia ona, iż nasze życie i relacje - nie tylko z Bogiem - zyskują na jakości. Nie sądzę, by Bóg był uzależniony od ludzkiego „dziękuję”, ale bez wątpienia to najodpowiedniejsze słowo za wszystko, co otrzymujemy, bo jest to właśnie od Niego, za darmo.
W jaki sposób możemy okazywać Mu wdzięczność?
W każdy chrześcijański sposób - przez modlitwę w ukryciu, dwa grosze dla potrzebującego, długie litanie, najkrótsze westchnienia myśli. I co najważniejsze - warto tak robić od początku do końca naszego życia.
Czy zgodzi się Ksiądz z twierdzeniem, że dziękczynienie owocuje uwielbieniem?
To prawdziwe stwierdzenie, o ile faktycznie nasze dziękczynienie jest szczere. Bywa, że podobnie jak nasze „moja wina” na Mszy św., także dziękczynienie jest tylko formalnością. Dziękujemy czasem, używając pustych słów, bo tak bardzo skupiamy się na tym, co właśnie otrzymujemy zamiast na Tym, który nas obdarował.
Bóg zapłać!
Echo Katolickie 22/2016
opr. ab/ab