Kiedy się modlicie, mówcie: Ojcze

Świadomość, iż BÓG JEST, czuwa nam nami jako najlepszy Ojciec, jest fundamentalnym doznaniem dla ludzkiego życia

Gdy Jezus przebywał w jakimś miejscu na modlitwie i skończył ją, rzekł jeden z uczniów do Niego: „Panie, naucz nas modlić się, jak i Jan nauczył swoich uczniów”. A On rzekł do nich: „Kiedy się modlicie, mówcie: Ojcze, niech się święci Twoje imię; niech przyjdzie Twoje królestwo! Naszego chleba powszedniego dawaj nam na każdy dzień i przebacz nam nasze grzechy, bo i my przebaczamy każdemu, kto nam zawini; i nie dopuść, byśmy ulegli pokusie” (Łk 11,1-4).

Kiedy się modlicie, mówcie: Ojcze

Jakiś czas temu miałem do załatwienia sprawę w salonie telefonii komórkowej. Zazwyczaj w kolejce jest kilka osób, swoje zatem musiałem „odstać”. Czekając na swoją kolej, mimowolnie stałem się świadkiem rozmowy konsultanta z klientem. Dotyczyła najprawdopodobniej aneksu do umowy telefonicznej jego ojca. W pewnym momencie usłyszałem pytanie: „A czy pana tatuś byłby zainteresowany tą opcją?” (tu padła konkretna propozycja). Zatrzymało mnie słowo „tatuś” użyte w zdaniu. Pierwsze skojarzenie: dorosły facet używa dziecinnego sformułowania? W publicznym miejscu? Nie za infantylne to...? Ale zaraz przyszła kolejna refleksja: w tonie głosu 30-latka była zapisana jakaś oczywistość - ojciec to tatuś! Nie było w nich fałszu, naiwności. Jestem przekonany, że w taki sam sposób zwracał się do swojego ojca w domu. Tak był wychowany. I ta relacja określała jego sposób postrzegania ojcowskiej więzi u innych ludzi.

Trochę teologii...

„Kiedy się modlicie, mówcie: Ojcze...” to odpowiedź Jezus na prośbę uczniów, aby nauczył ich modlitwy. Apostrofa „Ojcze” nie stanowiła typowej dla Żydów formuły wracania się do Boga, aczkolwiek - jak pisze ks. Mariusz Rosiak („Kiedy się modlicie, mówcie: Ojcze. Modlitwa Pańska w ustach chrześcijan i Żydów w I stulecia” - nie była ona w judaizmie nieobecna. Jeżeli Żydzi zwracali się w taki sposób do Stwórcy, czynili to głównie w modlitwie wspólnotowej - np. „Kadisz” zawiera wołanie do „Ojca, który jest w niebie”. Wiele innych żydowskich modlitw ma w sobie zapisane również wołanie „Abinu!” - „Ojcze nasz!” - chyba najpiękniejszą jest „Abinu malkenu”, odmawiana podczas celebracji święta Rosh-Hashanah (Początek Roku) i w dni postne (fragment modlitwy: „Ojcze nasz, nasz Królu! Zgrzeszyliśmy przed Tobą. Nasz Ojcze, nasz Królu! Nie mamy Króla prócz Ciebie. Nasz Ojcze, nasz Królu! Obejdź się z nami ze względu na Twoje Imię. Nasz Ojcze, nasz Królu. Spraw, aby rozpoczął się dla ans szczęśliwy rok. Nasz Ojcze, nasz Królu! Bądź dla nas łaskawy i odpowiedz nam, ponieważ sami nie mamy dobrych uczynków. Postąp z nami według swojej łaskawości raz dobroci i zbaw nas”).

Nie brakuje w Biblii Hebrajskiej tekstów, które wprost nazywają Boga Ojcem, lub mówiących o ojcowskiej miłości Boga względem człowieka. Warto jednak zauważyć, że najczęściej zawołanie „Ojcze nasz” - mające w Starym Testamencie za zdanie podkreślić silny związek Jahwe z Narodem Wybranym - pozbawione było uniwersalizmu.

Nowość, którą wniósł Jezus, to intymna, głęboka i osobista więź z Ojcem. W osobistej modlitwie sam nazywał Boga „Abba” (Mk 14,36) co można przetłumaczyć: „Tatusiu!” Nawiązał do tego św. Paweł Apostoł, który w Liście do Rzymian napisał: „Otrzymaliście ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: «Abba, Ojcze!»” (Rz 8, 15). Owa czułość, intymność została rozciągnięta na wszystkich, którzy w Niego uwierzą - wszyscy chrześcijanie zostają w ten sposób wprowadzeni w jedyną, niepowtarzalną relację z Bogiem.

Tatusiu!

Opisana we wstępie historia ma w sobie ogromny ładunek ciepła. Rodzi się jednak pytanie: a jeśli relacja z ojcem jest w domu zaburzona - co wtedy? Jak się zwracać do Ojca w niebie, gdy ziemski ojciec jest np. despotą, katem dla najbliższych, alkoholikiem, za którego trzeba się wstydzić? Albo zdezerterował z rodziny po tym, jak urodziło się chore dziecko? (relacja matki, która jest częstą bywalczynią oddziału onkologicznego Centrum Zdrowia dziecka: większość kobiet w poczekalniach CZD to samotne matki. Mężowie opuścili dom, gdy okazało się, że dzieci nie spełniły ich oczekiwań, nie zaspokoiły męskiej dumy...). Słowo „ojciec” nie kojarzy się z poczuciem bezpieczeństwa, zaufaniem - bardziej z lękiem czy złością... Bardzo często ktoś, kto niesie w sobie zdeformowany obraz ziemskiego ojca, ma ogromny kłopot w rozumieniu Boskiego ojcostwa. Gra kontekstów wprowadza potężny dysonans poznawczy. Bywa, że rodzi odejście od chrześcijaństwa.

Wchodząc w istotę ojcostwa, nie będziemy zagłębiali się w teologiczne meandry. Może poprzestańmy na jednym obrazie: kiedy Mojżesz stanął na pustyni przed płonącym krzewem, usłyszał głos nieznanego Boga, powiedział: „Oto pójdę do Izraelitów i powiem im: Bóg ojców naszych posłał mię do was. Lecz gdy oni mnie zapytają, jakie jest Jego imię, to cóż im mam powiedzieć? Odpowiedział Bóg Mojżeszowi: Jestem, Który Jestem. I dodał: Tak powiesz synom Izraela: JESTEM posłał mnie do was. Mówił dalej Bóg do Mojżesza: Tak powiesz Izraelitom: JESTEM, Bóg ojców waszych, Bóg Abrahama, Bóg Izaaka i Bóg Jakuba posłał mnie do was. To jest imię moje na wieki i to jest moje zawołanie na najdalsze pokolenia.” (Wj 3,13-15).

Bóg Ojciec JEST. Po prostu. W tym słowie mieści się dzieło stworzenia, odwieczny zamysł zbawienia człowieka, miłość, która nie cofnie się przed posłaniem na świat Jezusa Chrystusa, uświęcające działanie Ducha Świętego. Jest sprawiedliwy, ale przed wszystkim miłosierny. „Nad wszystkim masz litość - pisze autor natchniony - bo wszystko w Twej mocy, i oczy zamykasz na grzechy ludzi, by się nawrócili” (Mdr 11,23). Stary Testament używa pięknej (choć dziś może mało czytelnej dla wielu) metafory: Bóg zbiera swoje dzieci jak kokosz swe pisklęta! (motyw ten stał się inspiracją dla Rembrandta malującego słynny obraz „Powrót syna marnotrawnego”, gdzie ojciec ma rozpostarte ramiona, jak kokosz skrzydła). Jezus skarży się uczniom: „Jeruzalem, Jeruzalem! Ty zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy do ciebie są posłani! Ile razy chciałem zgromadzić twoje dzieci, jak ptak swe pisklęta zbiera pod skrzydła, a nie chcieliście” (Mt 23,37).

Bóg JEST. Niezmienny i wieczny. W świecie, gdzie wszystko się zmienia, ta prawda nabiera szczególnego znaczenia.

A gdy go zabraknie...

Szczególnie dotkliwie odczuwa się brak ojca, gdy odejdzie z tego świat. Opowiadał młody mężczyzna: „Mój tata umarł stosunkowo młodo. Przedtem ciężko chorował, był wyłączony przez cierpienie z gospodarskich spraw. Odszedł nagle i niespodziewanie. Wiadomo: pogrzeb, adrenalina - trzeba się było zmierzyć z różnymi formalnościami, ogarnąć spłoszoną, zagubioną w tragizmie całej sytuacji rodzinę - nie było kiedy zastanawiać się, co dalej. Jego brak uświadomiłem sobie dotkliwie znacznie później: któregoś dnia z bratem majstrowaliśmy na podwórku. W pewnej chwili nie było do końca wiadomo, jak - o ile dobrze pamiętam - zmierzyć poziomy, jaki wybrać sposób montażu detalu płotu. Zrobiło się nieprzyjemnie. I w tym samym momencie dopadła nas identyczna refleksja: zabrakło arbitra. Kogoś, kto, stojąc obok, powiedziałby: chłopcy, trzeba to zrobić tak. Niestety, nie było go z nami...”.

Zadaniem ojca ziemskiego jest OBECNOŚĆ. Trwanie w rodzinie, bycie skałą, na której oparta jest jej teraźniejszość i przyszłość. Rzecz jasna, nie chodzi o bierność, stagnację - raczej o stworzenie przestrzeni bezpieczeństwa, wzrostu. W naszym świecie jest w użyciu słowo „ojcowizna”. Oznacza dziedzictwo, majątek, ziemię, jakie się dziedziczy po przodkach. Ale nie tylko. W szerszym znaczeniu to synonim stabilności, świadomości „bycia stąd”. Ci, którzy ją w sobie niosą, są mocniejsi. Ludźmi bez korzeni, tożsamości łatwo manipulować. Analogicznie można powiedzieć o ojcostwie Boga: ktoś, kto zrozumiał, jak wiele przywilejów płynie z faktu, iż dzięki Jezusowi możemy do Ojca zwracać się poprzez czułe słowo Tatusiu, nigdy nie będzie czuł się sam...

Świadomość, iż BÓG JEST, czuwa nam nami jako najlepszy Ojciec, jest fundamentalnym doznaniem dla ludzkiego życia. Nie chodzi o emocje, uczucia, ale o realną opiekę. Nazywamy ją Bożą Opatrznością. Ojciec niebieski jest z nami tak, jak był ze swoim Jednorodzonym Synem - intymna więź, zdefiniowana przy pomocy słowa Abba jest dalej jak najbardziej aktualna. Nieprzypadkowo Jezus prosi uczniów: „Kiedy się modlicie, mówcie: Ojcze...”. Kolejne prośby są niejako rozwinięciem jednego słowa - komentarzem do niego, niczym w soczewce skupiają sprawy Boże i sprawy ludzkie. Zwraca uwagę na potrzebę wewnętrznej wolności (konieczność przebaczenia win bliźnim), gotowość pełnienia woli Bożej, cel ludzkich dążeń itd.

Echo Katolickie 25/2016

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama