Rozmowa z ks. Mateuszem Czubakiem, kapelanem Zakładu Karnego w Siedlcach.
Minął rok, odkąd bp Kazimierz Gurda zlecił Księdzu posługę kapelana w siedleckim Zakładzie Karnym. Jak realizuje się zadania duszpasterskie „za wysokim murem”?
Podobnie jak „na wolności”, choć trochę inaczej. Pan Bóg jest taki sam w więzieniu i poza nim. O ile w parafiach zdarzają się tzw. wierzący, ale niepraktykujący, to w jednostkach penitencjarnych można spotkać praktykujących, lecz niewierzących. To osadzeni, którzy przychodzą do kaplicy więziennej, biorą udział w Eucharystii, rekolekcjach, katechezach, ale ich główna motywacja sprowadza się do tego, aby wyjść z celi i spotkać się z kolegą. Wielkim wyzwaniem duszpasterskim jest, aby przez głoszone słowo Boże doprowadzić ich do wiary i osobistego spotkania z Jezusem. Ci, którzy regularnie przychodzą do kaplicy, po pewnym czasie przełamują się i proszą mnie o rozmowę, modlitwę, spowiedź. Zdarza mi się spowiadać osoby, które 15, 20, 30 lat - i więcej - nie korzystały z sakramentu pokuty i pojednania. Obecnie przygotowuję jednego osadzonego do sakramentu chrztu, jednego do pierwszej Komunii św., kilku do sakramentu bierzmowania - jest to już druga tura; w pierwszej sakrament ten przyjęło 38 osadzonych. Błogosławiłem też jeden sakramentalny związek małżeński.
Jak zrodził się i na czym polega projekt „2 Kroki”?
Po pierwszych tygodniach posługi kapelana w ZK (rozpocząłem ją na początku października 2016 r.), zrozumiałem, że nie wystarczy moim podopiecznym zapewnić jedynie opieki duchowej, ale potrzebne jest oddziaływanie integralne, czyli takie, które uwzględni ich aktualną kondycję duchową, psychiczną, rodzinną, ekonomiczną, prawną i egzystencjalną. Dotarło też do mnie, że nie mogę robić sam tego, co należy czynić razem. W pierwszej kolejności zaprosiłem do współpracy wolontariuszy świeckich i tak powstał „apostolat więzienny”; aktualnie jest to kilkanaście osób świeckich i jedna siostra zakonna - albertynka. Ich posługa ograniczała się początkowo do przygotowania śpiewów, czytań i podjęcia funkcji liturgicznych w czasie sobotniej i niedzielnej Eucharystii. Przełom w moim myśleniu nastąpił, kiedy po jednej z Mszy św. podszedł do mnie osadzony i ze łzami w oczach wyznał, że żona odwróciła się od niego, ma on ograniczone możliwości spotkania z dziećmi i nie ma gdzie wrócić po odbyciu wyroku. Inny wprost wyznał, że nie potrafi być ojcem, bo nikt go tego nie nauczył. Obraz ojca, jaki pamięta z domu, to ktoś nieobecny w życiu rodziny, siedzący przed telewizorem z kuflem piwa. Mając w pamięci tego typu przykłady, spotkałem się z ks. Markiem Bieńkowskim, dyrektorem Caritas Diecezji Siedleckiej, i opowiedziałem mu pokrótce o pierwszych wrażeniach z posługi duszpasterskiej za kratami. Ks. Marek od razu wyraził chęć współpracy. Doszliśmy do wniosku, że byłoby dobrze opracować skuteczną strategię pomocy osadzonym. Tak zrodził się projekt „2 Kroki”. Z czasem został szczegółowo rozpisany, a na jego realizację otrzymaliśmy środki z Caritas Polska.
Co stanowi największą wartość w tym projekcie?
Bez wątpienia człowiek otrzymujący konkretne narzędzie do pracy nad sobą. Osadzeni, którzy włączyli się w ten projekt, mogli nauczyć się trudnej i odpowiedzialnej sztuki bycia ojcem podczas specjalistycznych warsztatów prowadzonych przez fundację Tato.Net. Mogli też skorzystać z doradztwa finansowego, poradnictwa prawnego, psychologicznego oraz przejść podstawową terapię uzależnień. Oczywiście większość z tych aktywności odbywa się w ramach różnorodnych zajęć realizowanych przez wychowawców i psychologów pracujących na co dzień z osadzonymi. Jednak siłą naszego programu jest to, że prowadzący spotkania nie są przedstawicielami służby więziennej, nie chodzą w mundurach; przychodzą z wolności i dzięki temu budzą większe zaufanie.
Jednym z owoców tego programu resocjalizacji jest projekt „Ojciec NIEzłomNY” i Klub Ojca, który zawiązał się po warsztatach prowadzonych przez fundację Tato.Net. Dlaczego tak ważna jest w przypadku więźniów troska o ich relacje rodzinne?
Pobyt w więzieniu bardzo mocno osłabia te relacje, a wielokrotnie je niszczy. Najbardziej cierpią na tym niewinne dzieci, które mają ograniczony kontakt z ojcem. Dlatego w ramach działalności Klubu Ojca chcemy uświadomić osadzonym, że ojcostwo to wybór na całe życie, nie tylko na chwilę, wymagający rezygnacji z własnego egoizmu, nawrócenia, odwagi i odpowiedzialności za życie innych. W dzisiejszym świecie jesteśmy często kuszeni, by uchylać się od trwałych decyzji. Projekt „Ojciec NIEzłomNY” pomaga osadzonym uczyć się ojcostwa w grupie innych ojców, a także poznawać konkretne narzędzia do budowania trwałych relacji ze swoimi dziećmi. 18 listopada ubiegłego roku przeżyliśmy w kaplicy więziennej wzruszającą uroczystość - zaprzysiężenie „ojca niezłomnego”. 30 osadzonych na zakończenie Mszy św. zgięło kolana przed Chrystusem obecnym w Najświętszym Sakramencie i przyzywając wstawiennictwa św. Józefa i bł. Męczenników Podlaskich, publicznie zobowiązało się '>dążyć do pełni rozwoju i doskonalenia osobowego tak własnego, jak i swoich dzieci, wychowywać je w duchu ewangelicznym i patriotycznym, mając na względzie zbawienie własne oraz swojej rodziny.
„Przez szereg długich lat szukałem swojej Drogi/ Aż przyszedł do mnie Chrystus,/ Postawił mnie na nogi” - to słowa wiersza autorstwa osadzonego w siedleckim ZK. Czy obserwuje Ksiądz duchowe wzrastanie więźniów dzięki wierze i praktykom religijnym?
Mógłbym przywołać wiele przykładów takiego duchowego wzrastania, które jest dziełem Ducha Świętego w człowieku nawracającym się szczerze do Chrystusa. Niedawno rozmawiałem z osadzonym, który był w grupie przestępczej i po tym, jak nawrócił się w więzieniu, ogłosił, że zrywa ze światem przestępczym. Ta decyzja wiele go kosztowała. Jego wspólnicy zabili mu żonę, porwali i zgwałcili córkę. Gdy wychodził z więzienia, powiedział mi, że przebaczył im w imię Chrystusa. Zapytał mnie tylko, jak ma wytłumaczyć to wszystko swojej córce, która ma takiego ojca. Odpowiedziałem mu: „Nic jej nie tłumacz, ale zrób wszystko, by przy tobie poczuła się bezpieczna i kochana, by twoje serce odtąd kochało ją jednocześnie jak ojciec i matka, bo tak kocha Bóg”.
Miniony rok obfitował w wydarzenia sprzyjające resocjalizacji przez odniesienie do wiary: Różaniec do granic, naprawianie uszkodzonych różańców, spotkania z nawróconymi ludźmi, jak raper Tau, sztuka o ks. Stanisławie Brzósce „Ostatni buntownik” wystawiona przez alumnów WSD, akcja „Pocztówka z paki”....
Osadzeni chętnie włączają się we wszelkie inicjatywy, jakie prowadzimy w ramach duszpasterstwa penitencjarnego. Każde spotkanie z „ludźmi z wolności”, którzy chcą poświęcić swój czas i talenty, dając przy tym świadectwo bezinteresownej miłości do drugiego człowieka, jest dla moich podopiecznych nie tylko okazją do miłego spędzenia czasu i wyjścia z celi, ale stwarza im warunki do rozwoju intelektualnego, społeczno-emocjonalnego i duchowego. Wszystkie te działania mają pomóc osadzonym, by poczuli się ważni w oczach Boga. By wiedzieli, że mają też swoje miejsce w Kościele, który ich nie odrzuca, tylko przygarnia. Często im powtarzam, że można być wolnym w więzieniu i zniewolonym na wolności. Wszystko zależy od tego, czy moja wolność jest wyzwolona przez Chrystusa.
A jeśli chodzi o ten świat, na który więźniowie patrzą zza krat - nie spotyka się Ksiądz z opiniami, że osadzeni żyją jak u Pana Boga za piecem?
W luźnych rozmowach zdarza mi się usłyszeć, że więźniowie mają za dużo praw i przywilejów, np. całodzienne wyżywienie, opiekę psychologa, pielęgniarki, kontakty z bliskimi itp. Najczęściej w taki sposób postrzegają rzeczywistość polskich zakładów karnych ludzie, którzy nigdy tam nie byli, a ich obraz więźniów ukształtował przekaz medialny.
Więzienie to miejsce, w którym odbywa się karę pozbawienia wolności. Jeszcze nie spotkałem osadzonego, który by twierdził, że w więzieniu czuje się dobrze i nie ma zamiaru z niego wychodzić. Każdy, kto tutaj trafił, tęskni za wolnością, domem i normalnym życiem. Jako ludzie wierzący nie możemy zapomnieć, że Jezus w szczególny sposób utożsamił się z cierpiącymi i uwięzionymi (Mt 25,36). Musimy też pamiętać, że wszyscy więźniowie (może z wyjątkiem tych z wyrokiem dożywocia) wyjdą w końcu na wolność. To, w jaki sposób i w jakich warunkach odbędą karę, jest kluczowe dla ich resocjalizacji. Jeśli będą upokarzani, poniżani i nieludzko traktowani, będą tak traktować innych. Jeśli nie podtrzymają więzi z rodziną, nie nabędą kompetencji społecznych i zawodowych, po wyjściu na wolność bardzo szybko mogą wejść w konflikt z prawem, powracając na przestępczą drogę.
Jakie są Księdza marzenia odnośnie przemiany więźniów? Kolejne pomysły?
Tych marzeń jest wiele. Pomysłów też mi nie brakuje. Moim największym pragnieniem jest, byśmy wszyscy spotkali się w niebie. Tam nie będzie już więzień, tylko szczęście bez końca. Ale droga do nieba zaczyna się na ziemi, gdy otwieramy się na działanie Boga i stajemy się Jego umiłowanymi dziećmi. Dlatego zależy mi na tym, aby moi podopieczni odnaleźli osobową relację z Bogiem i potrafili budować trwałe więzi ze swoimi bliskimi, bo tym, co zmienia człowieka, jest doświadczenie bezinteresownej miłości. Niestety wielu z osadzonych nigdy tej miłości nie poznało. W ich rodzinach dominowała przemoc, agresja, alkohol itp. Nikt im nie pokazał, co to znaczy być człowiekiem na obraz i podobieństwo Boga. Moim podstawowym zadaniem nie jest tworzenie kolejnych programów, ale ciągłe pokazywanie osadzonym, że to, co mają w sobie najpiękniejszego, to Jezus, który ich kocha, w nich mieszka, z nimi cierpi. Od pewnego czasu chodzi mi po głowie pomysł stworzenia w naszym rejonie domu dla byłych więźniów, by mogli wspólnie się modlić i pracować. Fascynuje mnie przykład św. Brata Alberta. Nie wiem jednak, czy jestem już gotowy na taki styl życia. Planujemy też kolejną edycję programu „2 Kroki” i wiele innych przedsięwzięć w ramach apostolatu więziennego.
Dziękuję za rozmowę.
LA
Echo
Katolickie 1/2018
opr. ab/ab