Święci są wśród nas!

Jaką wizję świętości prezentuje papież?

„Może ich życie nie zawsze było doskonałe, ale, nawet pośród niedoskonałości i upadków, szli naprzód i podobali się Panu” - pisze Ojciec Święty Franciszek w adhortacji apostolskiej „Gaudete et exsultate” o powołaniu do świętości w świecie współczesnym.

Celem adhortacji, ogłoszonej 9 kwietnia, jest „przedstawienie powołania do świętości, próbując ująć je w aktualnym kontekście, z jego zagrożeniami, wyzwaniami i możliwościami” - zaznacza papież.

Powołanie do świętości

W pierwszej części papież pisze, że na drodze powołania do świętości wspierają nas zarówno ci, którzy są już święci, jak i ci, którzy są znakiem obecności Boga, żyjąc obok nas. Są to „święci z sąsiedztwa”. Franciszek zachęca do dawania świadectwa w swoich codziennych zajęciach, tam, gdzie każdy się znajduje. Pisze o potrzebie równowagi między modlitwą i kontemplacją a aktywnością i działaniem, tak by duch świętości przenikał wszystkie chwile naszego życia. „Nie bój się świętości. Nie odbierze ci ona sił, życia ani radości. Wręcz przeciwnie” - podkreśla, dodając, że uświęcanie się ożywia nas i czyni bardziej ludzkimi.

Wrogowie świętości

W drugiej części adhortacji Franciszek opisuje gnostycyzm i pelagianizm, jako dwa „zafałszowania świętości”, postawy, które są przeszkodą w dążeniu do niej. Gnostycy przypisują władzę inteligencji, natomiast pelagianie i semipelagianie - ludzkiej woli i osobistemu wysiłkowi, przez co zarówno jedni, jak i drudzy stawiają się wyżej od innych. Odnosząc się do tych postaw, papież podkreśla, że jeśli ktoś „ma odpowiedzi na wszystkie pytania, pokazuje, że nie podąża właściwą drogą i możliwe, że jest fałszywym prorokiem”. Dodaje, że Bóg jest tajemniczo obecny w życiu każdej osoby i nie można próbować określić, gdzie Go nie ma. Podkreśla też wartość uznania naszych ograniczeń i przyjęcia daru łaski, która nas stopniowo przemienia.

Kim jest święty?

Trzecia część dokumentu poświęcona jest błogosławieństwom ewangelicznym, które definiują cechy osoby świętej. „Słowo szczęśliwy lub błogosławiony staje się synonimem słowa święty, ponieważ wyraża, że osoba, która jest wierna Bogu i żyje Jego słowem, osiąga prawdziwe szczęście, dając siebie w darze” - pisze papież. Wymienia też za Ewangelią św. Mateusza kolejne błogosławieństwa. Następnie zwraca uwagę na „wielką regułę postępowania” zawartą w rozdziale 25 Ewangelii św. Mateusza (ww. 31-46): „Byłem głodny, a daliście Mi jeść, byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nago, a przyodzialiście Mnie; byłem chory, a odwiedziliście Mnie; byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie”. W tym kontekście wspomina m.in. o potrzebie uznania godności każdej istoty ludzkiej. „Jasna, stanowcza i żarliwa musi być na przykład obrona istoty niewinnej, jeszcze nie narodzonej, ponieważ stawką jest w tym wypadku godność życia ludzkiego, zawsze świętego, czego wymaga miłość do każdej osoby, niezależnie od etapu jej rozwoju. Ale równie święte jest życie ubogich, którzy już się urodzili i zmagają się z biedą (...)” - podkreśla. Zwraca też uwagę na sytuację migrantów, podkreślając słowa Jezusa, który mówi, że w każdym obcym przyjmujemy Jego samego.

Cechy świętości

W kolejnej części adhortacji papież wymienia cechy świętości w świecie współczesnym, które uważa za szczególnie ważne. Są to: znoszenie, cierpliwość i łagodność; radość i poczucie humoru oraz śmiałość i zapał. Papież podkreśla też, jak pomocne jest w drodze do świętości trwanie we wspólnocie z innymi ludźmi. Zwraca tu uwagę na potrzebę dbania o „drobne szczegóły miłości”, czyli słowa: „proszę, dziękuję, przepraszam” czy też wzajemną troskę o siebie. „Pamiętajmy, że elementem świętości jest stała otwartość na transcendencję, wyrażająca się w modlitwie i adoracji” - dodaje.

Świętość to walka

Ostatnia część dokumentu ukazuje drogę do świętości jako nieustanną walkę. Papież przypomina o realnym działaniu zła, wobec którego należy zachować czujność. Jako broń w tej walce wymienia: „wiarę wyrażającą się w modlitwie, rozważanie słowa Bożego, sprawowanie Mszy św., adorację eucharystyczną, sakrament pojednania, uczynki miłosierdzia, życie wspólnotowe, zaangażowanie misyjne”. Ojciec Święty pisze, że droga do świętości jest źródłem pokoju i radości, jednak ostrzega przed letniością, która stopniowo prowadzi do zepsucia duchowego. Podkreśla też wagę rozeznawania tego, czy coś pochodzi z Ducha Świętego, czy z ducha tego świata, czy z ducha diabła. Jak pisze, postawa rozeznawania jest szczególnie ważna wobec ogromnych możliwości działania i rozrywki, jakie oferuje współczesny świat. Dlatego prosi wszystkich chrześcijan o praktykowanie codziennego rachunku sumienia.

Na zakończenie adhortacji Ojciec Święty odwołuje się do przykładu Maryi, która „jest Świętą pośród świętych, najbardziej błogosławioną”. Ukazuje nam Ona drogę świętości i nam w niej towarzyszy. „Prośmy, aby Duch Święty napełnił nas mocnym pragnieniem bycia świętymi dla większej chwały Bożej i wspierajmy się nawzajem w tym zamiarze. W ten sposób będziemy mieli udział w szczęściu, którego świat nie może nam odebrać” -  zachęca papież.

BIURO PRASOWE KEP

OKIEM DUSZPASTERZA

Ks. Andrzej Adamski - asystent kościelny „Echa Katolickiego”

Spojrzenie zatroskanego ojca

Jestem zatwardziałym grzesznikiem. Dlaczego? Otóż tydzień temu na łamach „Echa” napisałem, że podoba mi się najnowsza adhortacja apostolska papieża Franciszka na temat świętości i usłyszałem pytanie, jak mogę zachwycać się dokumentem, w którym (podobno) jest tyle nieścisłości teologicznych. Niniejszym stwierdzam, że to napomnienie pozostało bezskuteczne i dokument ów nadal bardzo mi się podoba. Przeczytałem go najpierw dość szybko, teraz analizuję powoli i na spokojnie - i, póki co, zdania nie zmieniam.

Istnieją dwa sposoby podejścia do rzeczywistości. Można stworzyć sobie piękną teorię i do niej dopasowywać rzeczywistość. Można też patrzeć na rzeczywistość i zamiast obrażać się na to, jaka jest, zastanowić się, co można z tym fantem zrobić. Można uczyć się na błędach i wyciągać wnioski, ewentualnie próbować je naprawiać, a można nieustannie tłuc głową w mur i zamiast się zastanowić nad celowością tego działania, kupować kolejne bandaże i coraz mocniejsze środki przeciwbólowe. Spojrzenie papieża Franciszka jest dla mnie spojrzeniem ojca zatroskanego o swoje dzieci, który widzi, że pobłądziły, pogubiły się w życiu i chce im po prostu pomóc. Ma dylemat: obrazić się i trwać jak posąg samotnej pychy czy też zrobić pierwszy krok (choć nawet wcześniejsze próby zostały odrzucone)? Wie przy tym, że napominanie, ostry ton, krzyk nic nie dadzą - mogą co najwyżej spowodować, że dzieci całkowicie zerwą z nim kontakt i odwrócą się od niego. Ktoś powie: to ich sprawa, najważniejsza jest wierność zasadom. Tylko czy ojciec, kochający swoje dzieci, byłby w stanie tak powiedzieć?

Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że dokumenty papieża Franciszka nie są może tak dopracowane pod względem teologicznym, jak teksty Benedykta XVI czy Jana Pawła II. Ale absolutnie nie oznacza to, że są gorsze. Kiedy sondowałem reakcje moich znajomych na najnowszy dokument Franciszka, usłyszałem trafny komentarz: „Czyta się to tak, jak list pisany do przyjaciela”. Mam podobne odczucia. I wydaje mi się, że papież bardzo trafnie diagnozuje sytuację współczesnego świata i człowieka, dając realne rozwiązania - wypływające jednak z samego sedna Ewangelii - z przykazania miłości Boga i bliźniego. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że niektóre stwierdzenia mogą nieco szczypać. Przykłady? „...miarą doskonałości osób jest stopień ich miłości, a nie ilość zgromadzonych danych czy wiedzy” (nr 37). „Kiedy ktoś ma odpowiedzi na wszystkie pytania, pokazuje, że nie podąża właściwą drogą i możliwe, że jest fałszywym prorokiem, który używa religii dla własnej korzyści” (nr 41). Jedni mogą się poczuć dotknięci, czytając opis współczesnych gnostyków - zapatrzonych w rozum, swą wiedzę, swój sposób rozumienia. Inni mogą odnaleźć swoje rysy w opisie wyznawców pelagianizmu - starej herezji, sprowadzającej się w uproszczeniu do przypisywania nadmiernej roli własnemu wysiłkowi w dążeniu do zbawienia. W efekcie można sprowadzić wiarę albo do wiedzy religijnej, albo do skomplikowanego systemu przepisów i zachowań, które zaczynają przypominać magię. Są to uczynki zgodne z prawem, ale pozbawione ducha. Jak dla mnie jest to sytuacja bardzo podobna do tej, z którą musiał zmierzyć się Jezus, który - jak pisze Franciszek - „w gęstej dżungli przykazań i przepisów, (...) tworzy wyłom, który pozwala rozróżnić dwa oblicza, ojca i brata” (nr 61). I to jest chyba główna oś przesłania adhortacji: na drodze do świętości nie jesteśmy sami. Jesteśmy dziećmi kochającego Ojca. Jesteśmy braćmi Chrystusa. Jesteśmy po prostu ludźmi. Dążymy do świętości przez nasze „mocne trwanie w Tym, który kocha i wspiera”, przez znoszenie siebie nawzajem, cierpliwość, łagodność, śmiałość i zapał, ale też radość i poczucie humoru! A Bóg „jest zawsze nowością, która nieustannie pobudza nas do wyruszania na nowo oraz do zmiany miejsca, aby wyjść poza to, co znane, na peryferie i do granic. (...) On się nie lęka!” (nr 135). Nie bójmy się i my. Dajmy się zaskoczyć i poprowadzić Duchowi.

Echo Katolickie 16/2018

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama