• Gość Niedzielny

W poszukiwaniu mądrości

Mądrość jest zawsze w cenie, choć nieraz przykrywa ją gadulstwo, jakiego pełny jest nasz świat. To mądrość pozwala nam odróżnić prawdę od tego, co jest jedynie jej pozorem

Po śmierci swojego syna Aloszy Fiodor Dostojewski udał się do słynnej Pustelni Optyńskiej, gdzie spotkał się z mnichem Ambrożym Grienkowem. Ten miał w kilku rozmowach udzielić mu pocieszenia, a w przyszłości stać się pierwowzorem postaci starca Zosimy, jednego z bohaterów „Braci Karamazow”. To w jego usta słynny powieściopisarz włożył słowa: „Niejedna myśl może nas stropić, zwłaszcza w obliczu ludzkiego grzechu, aż sami siebie pytamy: «Czy zwyciężać siłą, czy pokorą miło­ści?». Zawsze odpowiadaj sobie: «Zwyciężę pokorą miłości». Raz na zawsze tak postanowisz, a już cały świat możesz zdobyć” (przekład Adama Pomorskiego, Znak 2009). Warto, jak sądzę, słowa te przypomnieć zwłaszcza tym, co panosząc się w tzw. przestrzeni publicznej, wszędzie widzą zło, każdemu zarzucają błędy, wroga węszą za każdym rogiem i w imię „większego dobra” albo „mniejszego zła” stawiają świat do góry nogami.

W kontekście Dnia Życia Konsekrowanego i głównego tematu tego numeru „Gościa”, jakim jest życie kontemplacyjne w Kościele, bardziej niż na treść pouczenia mnicha chcę zwrócić uwagę na fakt, że czasy poszukiwania mędrców nie skończą się nigdy. Ba – sądzę, że nigdy nie miną czasy, w któ­rych ludzie poszukiwać będą takich pustelni, w których żyją mędrcy obcujący na co dzień w samotności z mądrością i bę­dący w stanie udzielać im odpowiedzi na najważniejsze pytania. Jest coś niesamowitego w tym, że – jak się zdaje – ci na pozór odcięci od świata ludzie wiedzą więcej na jego temat niż ci, którzy są w nim zanurzeni. A przynajmniej o prawach, którymi się rządzi, zwodząc tłumy na manowce frustracji. Przykładów przytoczyć można mnóstwo; Merton nie jest najlepszym z nich, ponieważ zanim został trapistą, solidnie wykształcony, wiódł światowe życie, więc niejednego mógł się od świata nauczyć. Nie mogę jednak odmówić sobie zacytowania tego genialnego autora, mnicha, eremity, duchowego mistrza, który do dzisiejszych czasów pasuje jak ulał. I niech pozostanie bez komentarza – wciąż w kontekście miłości, pokory i… skuteczności w naprawianiu innych: „Samolubna miłość rzadko szanuje prawo ukochanego człowieka do pozostania autonomiczną osobą. (…) Nalega, aby zastosował się do naszej woli, i używa w tym celu wszelkich możliwych środków. Samolubna miłość więdnie i umiera, jeżeli nie jest podtrzymywana przejawami czułości ze strony ukochanej osoby. Dla takiego uczucia nasi przyjaciele istnieją jedynie po to, abyśmy mogli ich kochać. (…) Największą troską takiej miłości jest obawa wydostania się na wolność umiłowanych istot. Wymagamy, aby nam podlegały, gdyż jest to potrzebne do podsycania naszych własnych uczuć. Samolubna miłość przybiera często pozory zaparcia się siebie, ponieważ godzi się na wszelkie ustępstwa dla ukochanej osoby, byle ją utrzymać w niewoli. Ale w istocie kupowanie tego, co jest najbardziej wartościowe w człowieku: jego integralności, wewnętrznej swobody i jego godności jako osoby ludzkiej, za dobra o wiele mniejszej ceny, jest szczytem samolubstwa. A ten egoizm staje się jeszcze wstrętniejszy, gdy lubuje się w swoich ustępstwach i łudzi się, że one są aktami chrześcijańskiego poświęcenia”.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama