Najważniejsza misja

Młodość musi się wyszaleć – mówiono kiedyś. Słyszałem te słowa z ust różnych osób, w tym wyrozumiałych dojrzałych ludzi, którzy z przymrużeniem oka usiłowali tłumaczyć popełniane za młodu błędy.

Dzisiaj prawdopodobnie już tak się nie mówi, bo po pierwsze – wypominanie komuś, że nie jest młody, jest absolutnie niepoprawne, a po drugie – trudno ustalić granice, kiedy ktoś zaczyna być na tyle „niemłody”, żeby nie wypadało mu błędów popełniać. Faktem jest, że w ten sam sposób podchodziło się kiedyś do spraw religijności – choć może należałoby raczej użyć słów „do praktyk religijnych”. Póki człowiek był młody, stronił od kościoła, na starość kościelna ławka zdawała się wygodniejsza, więc do niej wracał. To oczywiście stereotypy, nie należy uogólniać, ale przypominają mi się te standardy wobec toczącej się nieustannie dyskusji na temat młodzieży, która nie tylko przestaje praktykować, ale i coraz głośniej mówi, że nie wierzy w Boga i w ogóle nie jest Nim zainteresowana. Jak się to ma zatem do wciąż masowo przyjmowanego w naszych parafiach sakramentu bierzmowania? Czy stereotyp „jak nie będę miał bierzmowania, to mi ślubu nie udzielą”   wciąż obowiązuje? Nie sądzę, bo – jak wieszczą specjaliści – tym najmłodszym pokoleniom w przyszłości najmniej akurat zależeć będzie na tym, żeby legalizować związek – sami uznają go za ważny bądź nie.

Marcin Jakimowicz w bieżącym numerze „Gościa” cytuje biskupa Edwarda Dajczaka, który opowiadał mu, że rozdał kiedyś młodym ankietę z pytaniem, co zapamiętali z bierzmowania. Odpowiedzi były porażające: – Zostało w nich to, co najbardziej męczące: podpisy, pieczątki, sprawdzanie obecności, zaliczenie. Cała sakramentalna biurokracja. Oni nie wspominali ani słowem o istocie tego sakramentu! („Spotkaj Go!” – ss. 24–25). Jakimowicz pisze: „Popularne twierdzenie, że młodzi odchodzą od wiary, ma błędne założenie. Trudno odejść od czegoś, czego… nigdy się nie miało”.

O tym osobistym doświadczeniu pisałem natychmiast po opublikowaniu badań CBOS na temat religijności Polaków. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że dla Kościoła jest to niezwykle  istotny okres, w którym musi sobie odpowiedzieć na pytanie, czy chce odzyskać młodych. A może należałoby od razu to pytanie zamienić na: czy chcemy ich jakoś pozyskać? Nie zapominając o tym, że na „pozyskiwaniu uczniów dla Chrystusa” polega najważniejsza misja Kościoła?
 

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama