W połowie drogi pomiędzy pustynią i puszczą

O katolikach w Sudanie

W Chartumie, blisko 6 milionowej stolicy Sudanu, nie ma polskiej ambasady i niewielu mieszkańców słyszało o przygodach Stasia i Nel. Tymczasem Henryk Sienkiewicz umiejscowił akcję swej powieści właśnie tutaj, gdzie Nil Błękitny i Nil Biały łączą się w jedną ogromną masę wód, która ze zdwojoną siłą kontynuuje wędrówkę w stronę Egiptu.

Rzeki te przywołują wspomnienie różnych wypraw jakie na przestrzeni ostatnich wieków usiłowały odkryć źródła Nilu, docierając z jednej strony do gór etiopskich, z drugiej zaś do wielkich jezior afrykańskich. Były również doskonałym narzędziem na usługach religii zarówno chrześcijańskiej jak i islamu, pełniąc rolę dzisiejszych autostrad i kanałów powietrznych.

To właśnie rzeką, po 5 miesięcznej żegludze z Aleksandrii, dotarł do Chartumu w lutym 1848r. polski jezuita Stanisław Maksymilian Ryłło. Mianowany prowikariuszem apostolskim Wikariatu Afryki Centralnej umarł kilka miesięcy później złożony tropikalną chorobą i trudnym do zniesienia klimatem.

Dzisiaj w Sudanie znani są natomiast polscy archeolodzy. Kombonianin o. Giovanni Vantini, jeden z twórców Muzeum Narodowego w Chartumie, opowiadał mi z przejęciem o odkryciach naszych badaczy w rejonie 3 i 4 katarakty na Nilu. Istniała tam przed wiekami cywilizacja nubijska schrystianizowana około 6 wieku przez misjonarzy cesarza bizantyjskiego Justyniania. Znalezione malowidła i przedmioty używane w liturgii, świadczą o głębokiej świadomości religijnej prekursorów dzisiejszych chrześcijan sudańskich.

Pierwszym rodzimym chrześcijaninem był według powszechnej opinii żyjących tu koptów, Etiopczyków, Bizantyjczyków, protestantów i katolików, minister skarbu królowej Kandaki ochrzczony przez diakona Filipa (por. Dz 8, 26-39). Około 37 r. miał on założyć w ówczesnej stolicy Meroe pierwszą wspólnotę wyznawców Chrystusa.

W Sudanie żyje dzisiaj blisko 2,5 miliona katolików, stanowiących 11% populacji tego największego obszarowo kraju Afryki. Zdecydowana ich większość mieszka na południu, skąd wywodzą się także biskupi stojący na czele dziewięciu katolickich diecezji kraju.

Na skutek wojny domowej jaką przeciwko zwolennikom autonomii południowego Sudanu prowadzą od lat władze w Chartumie, aż czterech biskupów, znalazło schronienie w Kenii i Ugandzie. Stąd też zarządzają oni swoimi diecezjami i okresowo je wizytują.

Centrum życia kościelnego pozostaje więc Chartum. Zresztą miejscowa wspólnota katolicka jest także rodem z południa i każdego roku zwiększa się liczbowo w wyniku napływu nowej ludności, która ucieka przed wojną lub usuwana jest z obszarów, gdzie wydobywa się ropę naftową. W związku z tym setki tysięcy uciekinierów i przesiedleńców koczuje na peryferiach stolicy w bardzo prowizorycznych warunkach, bez bieżącej wody, struktur sanitarnych i prądu. Jedynym punktem oparcia są dla nich duszpasterze, którzy organizują pomoc materialną, naukę i naturalnie opiekę duchową.

Kościół katolicki w Chartumie posługuje się w liturgii i katechezie językiem arabskim oraz angielskim, natomiast śpiewy, tańce i gesty wykonywane podczas nabożeństw wywodzą się z tradycji różnych plemion afrykańskich. Przynależność do nich określają jednocześnie charakterystyczne blizny rytualne na czole, nosie, policzkach, czy wokół ust.

Dumny ze swojego rodowodu, Kościół sudański przyjął z wielką radością kanonizację siostry Bakhity (1869-1947). Urodzona w południowo-zachodniej części kraju, została porwana jako dziecko przez handlarzy niewolników i po dramatycznych latach służby u różnych ludzi znalazła się we Włoszech. Tu przyjęła chrzest i wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Kanosjańskich, gdzie zrealizowała swoją drogę do świętości.

Warto zauważyć, że w niektórych regionach utrzymuje się jeszcze do dzisiaj praktyka porywania oraz sprzedawania w niewolę kobiet i małych dziewczynek.

Równie przerażającym procederem jest wykorzystywanie w wojnie domowej dzieci. Od kilku lat organizacje międzynarodowe starają się temu przeciwstawić, wykupując jednocześnie "dzieci żołnierzy" i zwracając je rodzicom.

Sercem wspólnoty katolickiej w Chartumie są szkoły założone przez włoskiego misjonarza i biskupa Daniela Comboni (1831-1881). Prowadzą je zakonnicy i zakonnice z utworzonych przez niego zgromadzeń, a także z instytutów przybyłych do Sudanu w późniejszym okresie. Szkoły te stoją na wysokim poziomie i zapewniają wszechstronną formację młodzieży chrześcijańskiej i muzułmańskiej.

Dyrektorem szkoły technicznej pod wezwaniem św. Józefa jest od kilku lat polski salezjanin ks. Ryszard Sajedak. Ponad 800 uczęszczających do niej chłopców kształci się w zakresie mechaniki, elektryki, stolarki i typografii. Rekrutują się oni często z rzesz bezdomnych oraz spośród młodocianych przestępców osadzonych w "poprawczaku".

"Kiedy pracowałem w innych miejscach - mówi ksiądz Ryszard - aby wyjaśnić zasadę działania instalacji elektrycznej porównywałem ją do rur z wodą, poprzez które dostarczana jest ona do innego miejsca. Tu jednak trzeba tłumaczyć wszystko od zera, bo takie rzeczy jak bieżąca woda, telefon, a nawet pojęcie miar i wag są dla naszych uczniów zupełnie nowe". Władze państwowe uznają dyplomy wydawane przez szkoły katolickie, chociaż jednocześnie niewiele się liczą z ich specyfiką. Wystarczy powiedzieć, że na przykład tegoroczne egzaminy końcowe zostały wyznaczone na Niedzielę Wielkanocną, i pomimo protestów ze strony kościelnej decyzja władz pozostała niezmienna.

Chociaż każdego dnia trzeba pokonywać dziesiątki problemów związanych z muzułmańskim charakterem państwa oraz ze wspomnianą już wojną domową na południu, Kościół katolicki wytrwale i nieustraszenie prowadzi swoją misję. Ubogi w środki materialne, ale bogaty żywą wiarą swoich pasterzy i wiernych, z ufnością patrzy w przyszłość, ufając, że przyniesie ona zmianę na lepsze.

W ostatnich dniach mojego pobytu w Chartumie, Nil Biały i Nil Błękitny zaczęły wyraźnie przybierać, aby za kilka tygodni zalać rozległe i niezamieszkałe połacie ziemi po obu brzegach rzek. Kiedy za parę miesięcy woda zacznie ustępować, pozostawi po sobie żyzną rolę, a ona wyda plon obfity. Taki jest w tych stronach cykl przyrody i taka jest również "filozofia" Kościoła, który Pan Jezus przyrównał do ziarenka gorczycy.

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama