Cotygodniowy felieton z Gościa Niedzielnego (20/2000)
Kościół przeniósł dzień poświęcony mojemu patronowi z 24 lutego na 14 maja, więc jest dobra okazja, żeby o nim wspomnieć. Często muszę tłumaczyć, iż św. Maciej to ktoś zupełnie inny niż św. Mateusz — ludzie rzadko wgłębiają się w Dzieje Apostolskie i nie znają niezwykłej historii o wylosowaniu trzynastego Apostoła. Niestety, wbrew moim naiwnym przypuszczeniom, szczęście patrona nie przeniosło się na jego imiennika, czego osobiście żałuję. Chciałbym też stwierdzić, że podzielam opinię środowisk opiniotwórczych, iż nowy szef Totolotka jest osobą niekompetentną: przeprowadzane przeze mnie testy jego kompetencji, polegające na skreślaniu jedynie słusznych numerów, wypadły dlań niepomyślnie. Przypuszczam, że tak jak poprzedni, ten nowy szef również nie zna się na losowaniu właściwych (tzn. moich) numerów. Jeśli Państwo uważają, że powyższy wywód nie ma nic wspólnego z rzetelną oceną kompetencji i dowodzi jedynie mojej małostkowości, to proszę się zastanowić, jakie jest prawdziwe podłoże innych opinii wygłaszanych z niezachwianą pewnością na różne, nie tylko totolotkowe tematy.
Z właściwymi liczbami kłopoty mają nie tylko imiennicy wylosowanego apostoła. Na przykład w ubiegłym roku środowiska opiniotwórcze karciły jednego z ministrów, który ośmielił się podawać wskaźniki rozwoju naszej gospodarki odmienne od ustalonych przez innego ministra, który z kolei jest według opiniotwórców nieodmiennie kompetentny. Teraz się okazuje, że ten niesłuszny minister jednak miał rację (inflacja rośnie, złoty spada, wzrost maleje), ale cóż — ja nie trafiam w totka, wicepremier nie trafi do muzeum w Sevres jako wzorzec kompetencji, lecz pozostanie „niejako żywym symbolem” polskich przemian. Sformułowanie w cudzysłowie zaczerpnąłem od prezydenckiego ministra Kalisza, który nie pozwolił, żeby Aleksander Kwaśniewski zeznawał jako świadek w sądzie, bo właśnie jest niejako żywym symbolem Rzeczypospolitej. Istotnie, Rzeczpospolita nie może być wiarygodnym świadkiem: skoro tyle rzeczy widzi na co dzień i nie grzmi, to coś z jej wzrokiem jest nie w porządku. Jednak najbardziej zafrapowało mnie słowo „niejako”, ponieważ nie wiem, czy odnosi się do przymiotnika „żywym”, czy też do rzeczownika „symbolem”. Cokolwiek minister — jeszcze wtedy kawaler — miał na myśli, w Polsce zaroiło się ostatnio od niejako żywych symboli. Niejako żywy jest na przykład wymiar sprawiedliwości, spod którego min. Kalisz wyjął niejako żywego prezydenta. Sprawiedliwości mamy pełno, a jakoby jej nie było. Tutaj resort rozkłada ręce, bo wiadomo: konstytucja, ustawy, trzecia władza — nic się nie da zrobić. To może przynajmniej dałoby się zlikwidować resort sprawiedliwości? Nie dałoby się, oni wszak mają tyle interesujących pomysłów. Ale, jak mawiała Ida Kamińska, szukając nowej aktorki, interesujące to my wszystkie jesteśmy, nam teraz ładnej potrzeba. Niejako żywych mamy sporo, nam teraz trzeba przywódcy. Gdybyśmy mieli wiarę apostołów, to może dałoby się jego lub ją wylosować.
opr. mg/mg