Bunt bez adresu

Cotygodniowy felieton z Gościa Niedzielnego (39/2000)

Nasłuchuję wieści z Belgii, Francji, Holandii o blokadach autostrad i rafinerii, portów. Nasłuchuję reakcji giełd na uchwały OPEC o podniesieniu limitów wydobycia ropy naftowej. Słucham o amerykańskich planach gromadzenia dodatkowych zapasów oleju opałowego, o bijatykach w Melbourne wywoływanych przez przeciwników globalizacji. Mówi się, że osobiste dochody niektórych uczestników Światowego Forum Gospodarczego dla Azji i Pacyfiku wielokrotnie przewyższają budżety biednych państw afrykańskich. Także i u nas druga połowa września przynosi zapowiedzi blokad na znak protestu przeciw wysokim cenom benzyny i oleju napędowego. Bunty te są smutne, bo beznadziejne. Przypominają naiwne hasła w stylu: „Socjalizm tak, wypaczenia nie!”. Teraz można by wypisywać: „Kapitalizm tak, podwyżki paliw nie!”.

Słucham szumu wokół awantur, które zdają się zapowiadać poważniejszy kryzys polityczny. Chciałbym przypisać globalne znaczenie trzem tekstom, mającym — dla mnie przynajmniej — charakter wydarzeń etycznych. Co to w ogóle za dziwoląg „wydarzenie etyczne”? Jeśli pojawienie się ważnej wiadomości jest „faktem prasowym”, odkrycie medyczne czy archeologiczne „wydarzeniem naukowym”, pojawienie się nowego kierunku w sztuce albo genialnego wirtuoza „wydarzeniem estetycznym”, to są także „wydarzenia etyczne”, jak wprowadzenie w jakimś kraju zakazu kary śmierci, czy zniesienie wzajemnych anatem przez dwa Kościoły.

Ostatnio pojawiły się trzy istotne impulsy. W Gdańsku ogłoszono Kartę Powinności Człowieka, w Nowym Jorku, w siedzibie Zgromadzenia Ogólnego — piętnastoletni plan walki z nędzą, zacofaniem, analfabetyzmem i konfliktami na świecie, w Watykanie, w Kongregacji Wiary — deklarację „Dominus Iesus”. Te różnie adresowane dokumenty wzywają do uzupełnienia tego, co Jan Paweł II nazywa „logiką korzyści” przez ekonomię daru, która bynajmniej nie jest „logiką straty”, ale „logiką innych korzyści”. Przyjmując i propagując gdańską Kartę Powinności Człowieka, nie ograniczamy w niczym Karty Praw Człowieka. Przeciwnie, głosimy ją i nadajemy jej pełniejszy sens. Prawa człowieka są bezpieczne tylko w zbiorowości, która staje się społecznością przez wzajemne powinności dyktowane nie przez aparat przymusu, ale przez życzliwość.

Globalizacja sterowana logiką zysku musi przynosić to, że bogaci stają się jeszcze bogatsi, a biedni jeszcze biedniejsi. Jeśli piętnastoletni plan walki z biedą ma być przez ONZ realizowany, to nie tylko narody, ale i poszczególni obywatele bogatszych państw muszą zdecydować się na „logikę innych korzyści”, a więc i na materialne ofiary ze swojej strony. Jeśli ma być zahamowane posługiwanie się różnicami religijnymi dla motywacji nacjonalistycznych i napędzania wojen, musi być w sposób braterski prowadzony dialog ekumeniczny, a wielkie religie świata muszą się darzyć szacunkiem. Deklaracja „Dominus Iesus” została przyjęta jako krok wstecz na drodze ekumenizmu tylko dlatego, że zabrakło wczytania się w jej treść i wczucia w intencje.

Kiedy obserwuję hałasy związane z targami o cenę paliw, odczytuję je nie tylko jako konsekwencję zwycięskiego rozprzestrzeniania się ekonomii zysku, ale także jako pytanie o ekonomię daru. W cenie paliwa niewiele jest ceny paliwa, dużo jest zysku kraju produkującego, dużo zysku pośredniczącego koncernu, dużo podatku kraju sprzedaży. W Europie ten udział akcyzy, ceł i innych podatków jest ogromny, z reguły przekracza 50 proc. Konflikt polega na wzajemnym szachowaniu się strajkami i blokadami dla zmuszenia partnerów do zrezygnowania z części zysku. Gdzie tu miejsce na ekonomię daru? Dziś chyba najważniejsze jest dostrzeżenie powinności człowieka, aby śpieszyć z pomocą tym, na których spadają straty, cierpienia, niedogodności związane z kryzysem paliwowym.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama