Cotygodniowy felieton z Gościa Niedzielnego (52-53/2000)
W dyskusjach o przyszłości państwa zdarzają się prognozy zapowiadające powrót feudalnych stosunków społecznych. Cokolwiek byśmy sądzili o takich opiniach, warto wytropić, skąd się biorą. System feudalny - jak wiadomo - polegał na tym, że każdy wolny człowiek podporządkowywał się jakiemuś panu, co podporządkowanemu dawało pewne korzyści, ale zobowiązywało go to do określonych świadczeń na rzecz pana. Założeniem systemu była wzajemna lojalność: pan chronił i zapewniał opiekę, podwładny słuchał i świadczył - pracę, usługi, daniny. Wzajemna relacja nie opierała się na równości, lecz na władztwie i poddaństwie. Dopóki dochowywano lojalności, dopóty system przynosił korzyści obydwu stronom, gdy zabrakło lojalności, system stawał się nieludzki, pan z protektora przeobrażał się w ciemiężyciela, poddani, nie wytrzymując nacisku, buntowali się. Politycznie system ten oznaczał rozproszenie władzy, którą sprawowali panowie feudalni. Na swoim terytorium każdy pan uważał się za suwerena. Jednak pomiędzy panami również zachodziła relacja podporządkowania: słabszy feudał oddawał się pod protektorat silniejszego i stawał się jego wasalem. Prawdziwym suwerenem był przeto tylko ten, kto nad sobą "nie uznawał nikogo wyższego", tzn. ten, który nie potrzebował oddawać się pod niczyją opiekę, gdyż był w stanie stawić czoła innym suwerenom - a to dzięki wojskom, które dawali do jego dyspozycji podlegli mu panowie "niższej rangi". Pytanie o powrót feudalizmu, postawione w tytule felietonu, bierze się stąd, że podobne zjawiska można zaobserwować i dziś. Rząd pertraktuje z różnymi siłami społecznymi. Porządku i bezpieczeństwa pilnuje nie tylko policja państwowa i straż miejska, lecz również najęci przez różne firmy ochroniarze. Nawet w ekspresach kontrolą biletów zajmują się nie tylko konduktorzy, lecz także panowie w cywilu z agencji ochrony. W gazetach raz po raz czytamy reportaże o tym, kto tak naprawdę rządzi tym czy tamtym miastem. Nie brak też w prasie opisu panów cieszących się niekontrolowanym wstępem do najwyższych urzędów państwowych. Podobno niektóre regiony zawdzięczają swój rozwój lokowaniu tam kapitału pochodzącego ze źródeł nielegalnych, a o południu Włoch mówi się od lat, że rządzi tam mafia. W jednym z największych tamtejszych miast uświadamiano mnie, kto i w jakim zakresie rządzi miastem (sam kiedyś dopiero na miejscu zorientowałem się, że mieszkam u capo od spraw społecznych, to u niego, a nie w urzędzie zatrudnienia, ustawiała się kolejka szukających pracy). Do myślenia winien nam dać choćby sam fakt istnienia przestępczości zorganizowanej i trudnej walki z nią, o której mówią rzecznicy policji. Znaczy to, że ludzie organizują się nie tylko w państwo, ale też w równoległe struktury przestępcze, do których należą też osoby pełniące ważne funkcje państwowe. Nieuchronnie nasuwa się przeto pytanie, czyżby zasada jedności władzy skupionej wyłącznie w ręku państwa trwała wyłącznie na papierze? Czy - na przykład - policja nie staje się powoli zbyteczna, skoro obywatele dla zapewnienia sobie bezpieczeństwa zatrudniają ochroniarzy czy też godzą się płacić haracz samozwańczym opiekunom? Wiem, że są to pytania retoryczne i że policja nie jest zbyteczna. Ale wiem też, że system dwuwładzy (czy zgoła wielowładzy) nie może długo funkcjonować, bo któraś z nich weźmie górę i wyeliminuje drugą. Nie tęsknię za systemem feudalnym, wolę demokratyczny. Warto jednak widzieć pewne analogie i wyciągać z nich wnioski.
opr. mg/mg