Cotygodniowy felieton z "Gościa Niedzielnego" (33/2001)
Dwojakie może być podejście do świata, otoczenia i dokonujących się przemian. Można sprzeciwiać się, próbować sypać piasek w tryby, hamować, mieć za złe, wietrzyć zagrożenia, dopatrywać się spisku złych sił i nawoływać do okopania się przed nawałnicą. Takie nawoływania znajdują łatwy posłuch, bo przyszłość jest przecież zawsze niepewna, a to, co niepewne, budzi lęk, zwłaszcza gdy się to wszystko podbarwi obrazem pięknej przeszłości. Inne podejście wychodzi z założenia, że historii nie da się zatrzymać, wobec tego trzeba próbować pokierować nią. Zamiast naciskać hamulce, chwycić kierownicę.
Takie też dwa podejścia zaznaczają się dziś wobec najbardziej charakterystycznego zjawiska naszych czasów, które nazywa się globalizacją. Samo pojęcie nie doczekało się jeszcze definicji, brak mu ostrości, ale wiele składających się na nią zjawisk i procesów już rozpoznano, chociaż nie do końca, bo globalizacja wciąż przecież się staje i nie wiemy, jak głęboko sięgnie w różne dziedziny życia. Jako taki pogląd mamy na globalizację w dziedzinie gospodarki i komunikacji, jej przyszłość w innych sferach przerasta naszą wyobraźnię.
Oprócz zawodowych przeciwników globalizacji są - na szczęście - też ludzie, którzy nie poddają się biernie "temu, co się dzieje", lecz usiłują wpłynąć na wydarzenia i na toczące się zjawiska oraz procesy. Taką postawę nazywa się od dawna cywilizowaniem świata: rozwój jest nieunikniony, chodzi o to, by dokonywał się w sposób cywilizowany. "Cywilizacja" - jak wiadomo - pochodzi od civis - obywatel, a więc ten, kto jest podmiotem praw oraz obowiązków i aktywnie z nich korzysta. Właśnie w związku z globalizacją podkreśla się rolę "obywateli", tzn. ludzi świadomych swych praw i obowiązków, a więc odpowiedzialnych, aktywnych - czyli tzw. elit.
Zwrócono uwagę, że dziś wyrastają i kształtują się nowe elity - zastępy informatyków, fachowców od komputerów i Internetu. Są to elity nowe nie tylko w sensie chronologicznym, one charakteryzują się wielu nowymi cechami. Dawniej nieraz bywało tak, że elity intelektualne, naukowe wcale nie tworzyły grupy zamożnej - były mocne duchem, słabsze na rynku. Na dowód, że dziś jest inaczej, nie trzeba przywoływać nazwiska Billa Gatesa z jego firmą Microsoft. Nawet jeśli koniunktura dla firm z Doliny Krzemowej już przekroczyła swe apogeum, toć przecież widać, że wszystko co wiąże się z informatyką, ma przyszłość. Tym samym wyraziście rysują się centra siły gospodarczej.
Jak na razie jest tak, że tam gdzie gospodarka dobra, tam i władza funkcjonuje należycie, ale centra siły gospodarczej i ośrodki władzy są już teraz rozdzielone. Coraz bardziej wygląda na to, że elity informatyczne skupią władzę. Nie tylko dlatego, że pieniądze "dają władzę", ale dlatego, że komputer daje możliwość sterowania wydarzeniami na odległość. Niedawno hakerzy sparaliżowali kilka najpopularniejszych serwisów internetowych. Nie wiadomo jak się bronić przed nimi, wiadomo natomiast, że zapchać czyjeś serwery to już żadna sztuka. Na razie są to zabawy powodujące straty jedynie trafionych firm. Ale możliwości paraliżowania na odległość rozciągają się na życie codzienne. Może i wojny prowadzone przez walczących żołnierzy już się przeżywają?
Czy mamy pomysły na cywilizowanie globalizacji? Bo zahamować jej się nie da.
opr. mg/mg