Koniec lustracji

Cotygodniowy komentarz z "Gościa Niedzielnego" (8/2002)

Co postkomunistyczna wiekszość uznała za priorytet ustawodawczy? Reprywatyzacje gruntów? Reformę służby zdrowia? Kwestie urlopów macierzyńskich?

Nic podobnego. Najważniejszą rzeczą dla Prezydenta i SLD okazał się lustracja — temat przez długie lata określany przez SLD jako „zastępczy”. Przyjęte przez Sejm w iście zawrotnym tempie prezydenckie poprawki do ustawy lustracyjnej w dużej mierze czynią proces lustracji fikcją. Większość parlamentarna uzyskana w wyniku pozornie egzotycznej koalicji SLD—Samoobrona wprowadziła dwie niezwykle brzemienne w skutki poprawki.

W myśl pierwszej z nich lustracja nie ma polegać na stwierdzeniu czy ktoś współpracował z tajnymi służbami PRL a jedynie na ujawnieniu i w razie kłamstwa lustracyjnego odsunięcia od pewnych urzędów tych agentów, których działania szkodziły opozycji, Kościołowi, zwiazkom zawodowym.

Pozornie zmiana jest niewielka, ale wywraca cały proces lustracji do góry nogami i sprowadza go do fikcji. Dotąd każdy, kto chciał zostać posłem czy ministrem, musiał zadeklarować czy był współpracownikiem tajnych służb. Teraz składając oświadczenie lustracyjne musi sam ocenić czy jego działalność przyniosła komuś szkodę. Nie trzeba być przenikliwym znawcą ludzkiej duszy by podejrzewać, że niezwykle częstą reakcją będzie uznawanie, że z racji swojego donoszenia nikomu nic złego się nie zdarzyło.

Skoro nawet samo przyznanie się do faktu współpracy w wypadku tak znanego polityka jak Andrzej Olechowski trwało latami — to jak uwolnić sie od myśli, że z nowej furtki pozwalającej ukryć współpracę nie skorzystają nowi kandydaci na posłów i urzędników? Nowa definicja lustacji oznacza, też że funkcja Rzecznika Interesu Publicznego stanie się istną katorgą. Już w ciągu ostatnich lat wobec spustoszenia archiwów po tajnych służbach PRL, sędzia Niziński miał częste problemy z przekonaniem sądu co do współpracy osób poddawanych lustracji. Teraz spoczywać będzie na nim ciężar dowiedzenia, że współpraca danej osoby była istotnie szkodliwa dla opozycji Kościoła czy kolegów.

I wreszcie druga poprawka wyłączająca z lustracji wywiad i kontrwywiad PRL. To już jawna rehabilitacja specsłużb komunistycznych i smutne przypomnienie czyje interesy są priorytetowe w obozie postkomunistów. Wystarczająco dużo wiadomo o wykorzystywaniu wywiadu i kontrwywiadu do inwigilowania emigracji i Kościoła, by uznać te służby i ich współpracowników za wyjątkowo groźne organy komunistycznego państwa.

Spóźniona o blisko 7 lat w porównaniu z Czechami, czy Niemcami lustracja była zawsze w Polsce niekochana a nawet wręcz znienawidzona przez dużą część klasy politycznej. Nad potrzebą rozliczenia przeszłości zwyciężąło zwykłe tchórzostwo ubierane często w humanitarne frazesy. Teraz po paru latach procesu lustracji — zadano jej dotkliwy cios.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama