Kluska na prezydenta

Cotygodniowy felieton z "Przewodnika Katolickiego" (9/2004)

"Obejmując z woli Narodu urząd Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej, uroczyście przysięgam, że dochowam wierności postanowieniom Konstytucji, będę strzegł niezłomnie godności Narodu, niepodległości i bezpieczeństwa Państwa, a dobro Ojczyzny oraz pomyślność obywateli będą dla mnie zawsze najwyższym nakazem" - to słowa roty składanej przez Prezydenta Rzeczpospolitej. Jeśli nie jest on ateistą - choć ostatnio, jak wiadomo, mamy modę raczej na agnostyków (to prawie to samo, ale za to jak brzmi!) - może swoją przysięgę uzupełnić słowami: "Tak mi dopomóż Bóg". Tak właśnie uczynił, swego czasu, Lech Wałęsa, w odróżnieniu od Aleksandra Kwaśniewskiego.

Trzeba sobie uczciwie powiedzieć: chociaż głowa naszego państwa jest najwyższym przedstawicielem Polski i gwarantem ciągłości władzy państwowej, to, bądźmy szczerzy, nazbyt wielkich uprawnień nie ma. I w najbliższym czasie mieć, zapewne, nie będzie. W ciągu pięcioletniej kadencji - a w przypadku reelekcji aż przez całą dekadę - może on jednak wpływać, i to w sposób znaczący, na pracę polskiego Parlamentu. Choćby przez podpisywanie i wetowanie ustaw, podejmowanie własnych inicjatyw ustawodawczych, a nawet skracanie kadencji Sejmu. Do kompetencji prezydenta należy również kierowanie wniosków do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie sprawdzania zgodności ustaw z Konstytucją oraz składanie wniosków o przeprowadzenie kontroli przez Najwyższą Izbę Kontroli. Ma on także prawo do zarządzania wyborów do Sejmu i Senatu oraz ogólnokrajowych referendów, powołuje członków Rady Bezpieczeństwa Narodowego, Prezesa Sądu Najwyższego, Prezesa i wiceprezesów Naczelnego Sądu Administracyjnego, Prezesa i Wiceprezesa Trybunału Konstytucyjnego, prezesów Sądu Najwyższego, członków Rady Polityki Pieniężnej oraz Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. A ponadto wnioskuje do Sejmu o powołanie Prezesa Narodowego Banku Polskiego.

Do jego kompetencji należy również mianowanie i odwoływanie ambasadorów oraz przedstawicieli Rzeczpospolitej przy organizacjach międzynarodowych, nadawanie obywatelstwa polskiego, orderów i odznaczeń. Ratyfikuje i wypowiada umowy międzynarodowe, jest także najwyższym zwierzchnikiem sił zbrojnych, wyznacza szefa Sztabu Generalnego oraz dowódców wszystkich rodzajów sił zbrojnych. A w sytuacji zagrożenia zewnętrznego ma prawo, na wniosek premiera, zarządzić mobilizację i użyć wojska do obrony państwa. Przypominam o tym w marcu 2004 r., ponieważ o wyborach prezydenckich zaczyna się u nas myśleć, zazwyczaj, dopiero za pięć dwunasta. Wtedy, gdy jest już stanowczo za późno, aby szersze kręgi publiczności mogły oswoić się w mediach z kandydatami. Zwłaszcza tymi, którzy do tej pory nie zaistnieli jeszcze na scenie politycznej. Czas to zmienić.

Niedawno "Kazik" Staszewski rzucił mimochodem, że idealnym kandydatem na prezydenta mógłby być ktoś taki jak Roman Kluska, twórca potęgi Optimusa. Nie wiem jak Wam, czcigodni utracjusze raju, ale mnie się ta kandydatura, naprawdę, podoba! Jako człowiek uczciwy, sprawny menadżer, nie uwikłany w żadne "przekręty" i pochodzący spoza układów politycznych, nie byłby pozbawiony szans na zwycięstwo. Zamiast rozważać kolejne niepoważne propozycje - myślę np. o lansowanej przez "Politykę" Jolancie Kwaśniewskiej, czy promowanym przez "Newsweek" Tomaszu Lisie - może warto zapytać p. Kluskę, czy chciałby kandydować? Bo jeśli tak - najwyższy czas przystąpić do działania.

opr. mg/mg



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama