Cotygodniowy komentarz z "Przewodnika Katolickiego" (15/2008)
I tak oto zanim komitet na rzecz referendum ws. ratyfikacji traktatu lizbońskiego zdołał zebrać wymagane pół miliona głosów, pospiesznie przyjęto go w Sejmie i Senacie. Uczyniono to bez pytania o zdanie milczącej większości, jakby obawiano się o wynik referendum. Któż jeszcze pamięta, że trzy lata temu Donald Tusk mówił o traktacie unijnym: „Im później do tego się Polacy zabiorą, tym lepiej"? To zdumiewające, jak szybko politycy potrafią zmieniać poglądy!
Zarówno PO, jak i PiS, obwieściły zwycięstwo, ale czy rzeczywiście mamy z czego się cieszyć? Chwilę później okazało się, że PO nie zamierza raczej dotrzymywać ustaleń ws. ustawy kompetencyjnej, toteż mogą być kłopoty z uzyskaniem podpisu prezydenta. Nawet jednak gdyby doszło do prezydenckiego weta, to teraz do jego odrzucenia nie będzie potrzeba już 2/3, lecz tylko 3/5 głosów.
Tymczasem „resztówka" Unii Wolności, która pod szyldem Partii Demokratycznej romansowała z Sojuszem Lewicy, pozostała na lodzie. Najzabawniejsze, że o rozwodzie dowiedzieli się z mediów, bo nikt im wcześniej nie powiedział. Zapowiedzieli więc, że utworzą własne koło parlamentarne, puszczając oko do SdPl, a ci z kolei wydali oświadczenie krytykujące krok Olejniczaka. Ale SdPl nie zdecyduje się chyba na flirt z PD, bo bliżej im do SLD, a i sam Olejniczak będzie teraz musiał zabiegać o ich względy. W przeciwnym razie w parlamencie mielibyśmy dwa kluby lewicy, oba ze śladowym poparciem. I co dalej z Napieralskim, który - walcząc z Olejniczakiem o przywództwo - jeździł ostatnio po kraju głosząc, że kiepskie notowania LiD są rezultatem sojuszu z PD? Za decyzją Olejniczaka stoi, ponoć, szef „Krytyki Politycznej", czyli Sławomir Sierakowski. Od dawna powtarzał on, że SLD jest formacją bezideową, wskazując jednocześnie na konieczność stworzenia nowej lewicy, która podejmie hasła liberalizacji obyczajowej.
Ale cóż to za nowość, skoro SLD chce budować swoją tożsamość na antyklerykalizmie, patronacie nad homoseksualistami - ktoś nazwał ich „proletariatem zastępczym" -i walce o aborcję na życzenie? Wymownym symbolem intencji było zdjęcie Ryszarda Kalisza z dwoma amerykańskimi homoseksualistami, którzy dziękowali mu za „ciepłe przyjęcie". Przylecieli oni z USA na koszt stacji telewizyjnej TVN - sprowadzeni dla rozrywki, czy raczej dla rozgrywki politycznej? - ufryzowani na ofiary prezydenckiego orędzia. Czyżby nie wiedzieli, że zapraszając fotoreporterów na swój „ślub", sami upublicznili własną prywatność? Tym większe zażenowanie budzi więc list podpisany w ich obronie przez grupę sześciuset osób. A znalazł się wśród nich prof. Ireneusz Krzemiński nazywający Polskę zaściankiem, w którym gej i lesbijka zastąpili przedwojennego Żyda. Tako rzecze profesor?
opr. mg/mg