Proboszczami proszę łaskawie nie straszyć i na nich się nie powoływać

12 lipca sejm odrzucił projekt tzw. depenalizacji aborcji. Oficjalnie autorzy tego projektu deklarowali, że chodzi tylko o kwestie humanitarne, ale wielu znawców prawa trafnie wskazywało, że byłby to faktyczny początek wprowadzenia aborcji na życzenie. I to na dodatek o tyle skandaliczny, że uwalniałby od kary osoby asystujące przy aborcji, które nie mają nic wspólnego z medycyną.

Jak to trafnie wskazał jeden z posłów PSL-u tzw. wiejska szeptucha, która przyczyniłaby się do zabiegu aborcyjnego, który mógłby doprowadzić nie tylko do śmierci dziecka nienarodzonego, ale także i jego matki, na której przeprowadzano by zabieg aborcyjny, mogłaby po przyjęciu tych przepisów być absolutnie bezkarna.

Przedstawiciele tej części koalicji, która poparła ten bardzo kontrowersyjny projekt, w najmniejszym stopniu nie poczuwają się do jakiejkolwiek refleksji nad tym, co się stało. Na politykach PO czy Lewicy nie zrobił wrażenia nawet głos Romana Giertycha, parlamentarzysty Platformy, który wskazał na liczne wady prawne odrzuconego projektu. Zamiast tego na ludowców posypały się gromy i insynuacje. Posłanka Koalicji Obywatelskiej Dorota Łoboda, wypowiadając się dla „Gazety Wyborczej” stwierdziła: „PSL boi się proboszczów. Mam nadzieję, że ludowcy zmienią zdanie w sprawie aborcji”.

Zwróciłem uwagę na tę wypowiedź, gdyż pokazuje ona, jak głęboko w myśleniu liberalnym ugruntowane jest przekonanie, że przeciwko aborcji można występować bądź z powodu niewiedzy, bądź z racji zastraszenia. Jest to niezwykle obraźliwy stereotyp myślenia, który zakłada, że parlamentarzyści są bezwolnymi kukłami zastraszonymi przez księdza jako lokalnego lidera opinii. Przypomina to zresztą wcześniejsze linie propagandowe Lewicy, w ramach których gdy sejm uchwalał zakaz zabijania dzieci nienarodzonych, miałby to być dowód na rzekome władztwo Kościoła katolickiego nad parlamentem. Dlatego warto przypominać, że każdy parlamentarzysta ma prawo czuć się częścią Kościoła i uzewnętrzniać swoje przekonania, np. na temat świętości ludzkiego życia.

Posłanka Koalicji Obywatelskiej mówi w wywiadzie: „Obiecywaliśmy w kampanii wyborczej zmianę prawa i my się z tych obietnic musimy wywiązać, inaczej kobiety nam po prostu tego nie wybaczą. Zasięgi, o których pan wspomina (chodzi o zainteresowanie tematem aborcji w sieci internetowej) przeczą tezie, którą często słyszę z trybuny sejmowej, że aborcja jest  tematem zastępczym. To nieprawda”.

Zwróćmy uwagę na manipulację myślową, jakiej dokonuje posłanka Łoboda. To, że Koalicja Obywatelska szła do wyborów z hasłem legalizacji aborcji na życzenie, w żadnym stopniu nie zobowiązuje polityków PSL do popierania tego postulatu. Koalicja powstała wokół kwestii gospodarczych i społecznych, ale w swoich dokumentach programowych nie stanowiła o stosunku do kwestii cywilizacyjnych.

Jeśliby Platforma zdobyła w sejmie większość, to mogłaby przeforsować ustawę o depenalizacji aborcji. Ale platformersi takiej większości nie uzyskali. Aby dojść do władzy, musieli wejść w koalicję z PSL-em. Nie mogą więc ludowcom rozkazywać czegokolwiek, powołując się na to, co umieścili wśród swoich haseł wyborczych.

Bardzo charakterystyczna była arogancja, którą wykazał Donald Tusk, zapowiadając wprowadzenie pod obrady sejmu kwestie depenalizacji aborcji. Tusk zapowiedział wówczas, że musi nastąpić w tej sprawie „koniec dyskusji” i że jest teraz już czas na decyzję. Tusk nie sprawdził, czy PSL jest gotowy do poparcia tak kontrowersyjnego prawa i poniósł porażkę. W tej sytuacji i lider PO i pani posłanka Dorota Łoboda mogą mieć pretensję tylko do siebie. A na proboszczów proszę się łaskawie nie powoływać. Zgoda?

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama