Raport Echa katolickiego dotyczący aktywności emerytów
Jeżdżą na wycieczki, realizują swoje pasje, pomagają potrzebującym. Ich największym wrogiem jest bierność, a wyzwaniem - walka ze stereotypem zgorzkniałego starca utyskującego na wszystko dookoła. Dzisiejsi emeryci są często tak samo aktywni, jak ich wnuki.
Każdy dzień zaczyna od planowania. Już jako studentka psychologii na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim uważana była za osobę odpowiedzialną i zorganizowaną. - To mi bardzo pomaga w obowiązkach domowych czy działalności społecznej. Jeżeli coś postanowię, to za wszelką cenę, czasami nawet kosztem nocy, załatwię to do końca - mówi Julianna Oksiutowicz, która szefuje oddziałowi Akcji Katolickiej przy parafii św. Mikołaja w Międzyrzecu Podlaskim, jest także prezesem diecezjalnym AK, a poza tym od kilku lat przebywa na emeryturze. - Może niekoniecznie z ołówkiem w ręku - kryguje się Oksiutowicz. - Ale zorganizowanie sobie czasu jest sprawą bardzo istotną - dodaje.
Elżbieta Chaberska, w stanie wojennym działaczka „Solidarności”, organizatorka Mszy za Ojczyznę i emerytowana pielęgniarka, jest zawsze dostępna pod telefonem komórkowym. Kiedy go odbiera, często dokądś się spieszy, jedzie autobusem albo właśnie jest zajęta załatwianiem jakiejś sprawy. Rzadko kiedy można przyłapać ją na siedzeniu w czterech ścianach. - Teraz jestem w domu, bo umówiłam się z panią na rozmowę - słyszę, kiedy do niej oddzwaniam. Ale po chwili zdradza swoje plany na resztę dnia: zakupy, spotkanie u koleżanki. Każdego ranka skoro świt jest już na nogach. - To taka przewrotność natury - tłumaczy. - Kiedy dzieci były małe, to jak wszystkie mamy pragnęłam się wyspać. Teraz, kiedy mogę sobie pospać, to niestety wstaję.
Wśród mnóstwa zajęć w każdy czwartek Chaberska wychodzi przed 8.00 rano, aby zdążyć do przedszkola, w którym działa jako wolontariuszka. - Pracuję już szósty rok, ale chciałabym jeszcze dłużej - tłumaczy. Dzieci zwracają się do niej różnie: „pani”, „ciociu”, „ty”. Uczy je, bawi się z nimi, rozmawia. Przyznaje, że czasami trudno z nimi pracować, ale zaraz dodaje, że tak jak potrafią nabroić, tak i też rozbroić, kiedy przychodzą z przeprosinami. - Wtedy człowiekowi śmieje się buzia od ucha do ucha - dodaje.
Chaberska była również obecna podczas grudniowego spotkania opłatkowego zorganizowanego dla potrzebujących na centralnym placu w Białej Podlaskiej. Pomimo niesprzyjającej aury, spędziła na mrozie kilka godzin. - Staram się pomagać ludziom. Uważam, że jest to moja powinność - deklaruje. - Nic mi się nie stanie, jeśli pójdę i poproszę o pomoc materialną czy finansową. I to robię, zresztą nie ja jedna. Mam koleżanki, do których się zwracam: „trzeba pomóc konkretnej osobie” i one to robią. Sama w życiu przeszłam biedę, wiem, co to znaczy głód - mówi Chaberska.
Jak relacjonuje J. Oksiutowicz, międzyrzecki parafialny oddział AK także angażuje się w szeroko rozumianą działalność społeczną. - Widzimy potrzeby, staramy się pomagać, ale też nie narzucać - wyjaśnia. Przy parafii funkcjonuje biblioteka parafialna, w której członkowie Akcji mają stałe dyżury. Powołano również katolicką poradnię życia rodzinnego. Poza tym Oksiutowicz bierze aktywny udział w oprawie liturgicznej Mszy św., pielgrzymkach, spotkaniach i konferencjach. 1 listopada uczestniczyła w kweście na cmentarzu, podczas której zbierano pieniądze na renowację zabytkowych nagrobków. Swoją aktywnością zaraziła również męża. - Pomaga w moich poczynaniach, gdzieś mnie zawsze podwiezie - tłumaczy.
Chaberska nie zapomina też o innym swoim obowiązku, a raczej przyjemności, jakim jest uczestnictwo w zajęciach Uniwersytetu Trzeciego Wieku. - W tej chwili ograniczyłam tę aktywność, bo mam trochę problemów ze zdrowiem, ale nie są poważne - uspokaja. W ubiegłym roku pani Elżbieta chodziła na zajęcia z basenu, gimnastyki, brała udział w wycieczkach. Ale obiecuje, że powróci do wyzwań, jak tylko troszeczkę się ociepli. To właśnie podczas zajęć na Uniwersytecie zaprezentowała wydane w ubiegłym roku wspomnienia z działalności w stanie wojennym.
Co skłania ludzi mających za sobą kilkadziesiąt lat pracy zawodowej do tego, aby nadal być aktywnymi, a swój czas dzielić z innymi? Dla Oksiutowicz angażowanie się w sprawy innych, to dawanie siebie. - Staram się pomagać drugiemu człowiekowi tak często, jak mi się to uda. A owoce nie zawsze są widoczne od razu, dopiero z czasem dowiaduję się o nich. Daje mi to znacznie więcej satysfakcji niż forma jakiejś płatności - wyjaśnia.
Seniorzy przed komputerem
Czasy, kiedy babcie siedziały w bujanych fotelach i robiły na drutach, odeszły w niepamięć. Współcześni seniorzy nie chcą pozostawać w tyle za swoimi wnukami. A jednym z ich ulubionych zajęć jest surfowanie po Internecie. Dla korzystających z komputera starszych osób powstają specjalne portale internetowe. Jednym z nich jest strona swiatemeryta.pl, na której można znaleźć informacje dotyczące zdrowia, przepisów prawnych, a także zrzeszających seniorów stowarzyszeń. Dodatkowo można wypowiedzieć się na działającym na stronie forum. W aktualnościach pojawia się też informacja o najstarszej w Polsce blogerce, 87-letniej Halinie Bieżuńskiej. - To jest uzależnienie - pisze o swojej pasji pani Halina. Przyznaje, że w Internecie znajduje rozrywkę i lekarstwo na samotność. Internautką jest od 1,5 roku. Korzysta z poczty elektronicznej i skype'a. Nie posiada jedynie MP3, żeby nie stracić słuchu. A siedząc przed komputerem, zastanawia się, ile jeszcze kobiet w jej wieku ma podobne zainteresowania.
Chaberska przyznaje, że dzięki mnogości obowiązków nie czuje się stara, nie jest zgryźliwa i nie męczy nikogo choćby swoimi dolegliwościami. - Życie nie jest sielanką, ale ja to już sama załatwiam w czasie bezsennych nocy. Na zewnątrz jestem uśmiechnięta i nie pamiętam, ile mam lat, a mam ich trochę - zapewnia i dodaje, że codzienny optymizm trzeba w sobie wypracować. - Wiara dużo mi daje, ta łączność z Bogiem, rozmowa. A ja lubię sobie tak porozmawiać - dodaje.
Na Boską pomoc powołuje się również Oksiutowicz, zwłaszcza wtedy, kiedy próbuje namówić swoich znajomych do zerwania z bezczynnością. Ale stara się to robić w sposób bardzo delikatny, subtelny. - Często spotykam się z pytaniem: „jak ty sobie poradzisz w tym wieku?”. Wtedy mówię, że wcale nie jestem lepsza. Tylko trzeba chcieć i widzieć w tym cel. A Pan Bóg da moc i siłę - podsumowuje. Narzeka jedynie, że zbyt mało młodych ludzi angażuje się w działania Akcji. - Starzejemy się. Istniejemy już 10 lat i naszym członkom przybyło tyle samo lat. Nowych osób wiele nie ma - wyjaśnia. Najczęstsze powody to praca zawodowa, dzieci, dorabianie się, nawał obowiązków, czyli to wszystko, co emeryci mają już za sobą.
Najczęstszy widok, jaki mamy przed oczami, kiedy myślimy o potencjalnym emerycie, to zgorzkniały starzec, narzekający na wysokość renty i problemy zdrowotne. - Natomiast wizja emeryta aktywnego, zadowolonego z życia, uprawiającego różne dziedziny sportu widoczna jest jedynie w reklamach - zauważa Adam Bobryk, socjolog. I to dzięki temu, że fachowcy od sprzedaży zorientowali się, że emeryci są bardzo poważną grupą odbiorców. - Często takie osoby są dla nas jednymi z podstawowych autorytetów, bo to przecież nasze mamy, babcie czy dziadkowie - wylicza.
Socjologa nie dziwi też chęć angażowania się osób starszych w działalność różnych stowarzyszeń czy organizacji. Jego zdaniem górę bierze wewnętrzna natura człowieka, który przez całe swoje zawodowe życie przyzwyczaił się do aktywnego funkcjonowania. Przejście na emeryturę dla każdego jest szokiem, po którym następuje całkowita zmiana systemu życia i środowiska koleżeńskiego, w którym się obracał. Jak zauważa A. Bobryk, w odbiorze społecznym akcent kładzie się natomiast na zmianę wysokości dochodów, a dużo ważniejsza jest kwestia poczucia bycia potrzebnym. - W czasie aktywności zawodowej nie możemy zająć się życiem towarzyskim, bo mamy wiele obowiązków, które musimy realizować. Nagle okazuje się, że znajdujemy się w pustce. Nie musimy wstawać o określonej porze, często nie mamy wpływu na podejmowane decyzje. Jest to bardzo trudna zmiana dla każdego człowieka - wyjaśnia socjolog.
Świetnym rozwiązaniem motywującym do większej aktywności było powstanie Uniwersytetów Trzeciego Wieku. Świadczy o tym choćby zainteresowanie nimi znacznie większe niż możliwości objęcia ofertą wszystkich chętnych. - Seniorzy potrzebują dyscypliny i motywacji, żeby wyjść z domu. UTW im to daje. Obleganie tego typu placówek świadczy o potrzebie kontaktu tych starszych ludzi ze światem kultury czy nauki - wyjaśnia Bobryk. A uczestnictwo w wykładach czy zajęciach, na które trzeba coś przygotować, to świetny mechanizm pobudzający umysł. Jak zauważa socjolog, aktywność jest niezbędna do normalnego funkcjonowania i dzięki niej człowiek lepiej się czuje, co też wpływa na zdrowie. - Jeśli siedzimy w domu, to coraz więcej różnych rzeczy nas boli - zauważa Bobryk i przestrzega przed urealnieniem się dowcipu, w którym podczas wizyty u lekarza narzekanie na zdrowotne dolegliwości spotyka się z sarkastycznym stwierdzeniem: „Boli? To znaczy, że się żyje...”.
3 PYTANIA
Na jaką ofertę edukacyjną mogę liczyć studenci Uniwersytetu Trzeciego Wieku?
Przyjęcie na siebie obowiązków słuchacza pozwala wartościowo spędzić czas, pogłębić horyzonty, odświeżyć wiedzę lub zdobyć nową. Podstawową formą zajęć są wykłady organizowane raz na dwa tygodnie. Zajęcia odbywają się w godzinach przedpołudniowych, kiedy młodzież jest jeszcze w szkołach. Seniorzy uczestniczą m.in. w zajęciach związanych ze sferą artystyczną, czyli warsztatach malarskich, literackich, muzycznych, tanecznych i mnóstwie innych, choćby z psychologii. Słuchacze biorą udział również w zajęciach rehabilitacyjnych na basenie, a także w gimnastyce korekcyjnej. A podczas zajęć archiwalnych mogą odnaleźć wiedzę o swoich przodkach.
Przy naszym Uniwersytecie działa również chór Uniwersytecki Trzeciego Wieku. Zakres zajęć zmienia się w zależności od roku akademickiego. W ubiegłych latach odbywały się warsztaty teatralne, zajęcia z tai chi, czyli równowagi ciała i umysłu. Nasi słuchacze uczą się także języka angielskiego i esperanto. Działa również sekcja turystyczna. Skupia ona kilka aktywnych osób, które organizują wycieczki, a nawet wyjazdy grupowe na wczasy. Wiele osób nie ma z kim pojechać, sami nie potrafią się odważyć na taką podróż. A dzięki zaangażowanym w sekcję osobom mogą wyjechać o wiele taniej, po drugie są razem, więc czują się dobrze. Są to wyjazdy edukacyjne, podczas których odbywa się dużo spotkań czy dodatkowych wycieczek.
Co skłania seniorów do uczestnictwa w takich zajęciach? Do tej pory najczęściej emeryt kojarzył się z osobą siedzącą w czterech ścianach i utyskującą na wszystko dookoła...
Ten stereotyp funkcjonował, bo te osoby nie miały, co ze sobą zrobić. Były skazane na siedzenie w domu albo zajmowanie się wnukami. Teraz zresztą też się nimi zajmują, ale na wszystko starcza im czasu. A taka bezczynność wpływała na kłopoty zdrowotne. Te osoby, pozbawione ruchu fizycznego i aktywności umysłowej, szybciej zapadały na miażdżycę. Siedzenie przed telewizorem i oglądanie bzdurnych seriali ogłupia i osłabia. Dlatego często słuchacze powtarzają, że założenie Uniwersytetu to był strzał w dziesiątkę, gdyż pojawił się pretekst, aby w końcu wyjść z domu. Będąc na emeryturze i siedząc za zamkniętymi drzwiami, stracili kontakt z rówieśnikami. Jedna ze słuchaczek mówiła mi, że kiedyś przechodziła kilkanaście ulic i nikt nie mówił jej „dzień dobry”, a teraz minie dwie ulice i co najmniej 20 osób jej się kłania, tylu ma znajomych. Dzięki uczestnictwu w zajęciach na Uniwersytecie następuje więc odnowienie więzi społecznych czy też nawiązanie nowych. Ostatnio aura nas nie rozpieszcza, jest zimno, ślisko, osoby z chorobami serca obowiązuje wręcz zakaz wychodzenia z domu, a na wykładach jest pełna sala. Jestem pełna podziwu dla tych ludzi. Co ciekawe - po zajęciach nie idą prosto do domu, tylko na herbatę do któregoś ze znajomych albo do kawiarni, dyskutują o wykładzie. Mam często telefony od osób, które chcą podzielić się wrażeniami.
Ale najważniejsze, że ci ludzie chcą realizować swoje pasje, na które przez całe życie zawodowe nie mieli czasu. Jedna z pań na emeryturze skończyła dodatkowo psychologię, bo to było jej marzeniem. Teraz wykłada w Wyższej Szkole Finansów i Zarządzania i na naszym Uniwersytecie. Inna ze słuchaczek dużo podróżuje. Później przygotowuje prelekcje ze swoich wyjazdów. Przeczytałam ostatnio takie stwierdzenie, że marzenia nie idą na emeryturę. To jest właśnie piękne na tej uczelni, że adepci nie doskonalą się dla dyplomów, kariery i pieniędzy, ale dla własnej satysfakcji.
Kim są osoby, które uczestniczą w zajęciach UTW?
To elita intelektualna miasta na emeryturze, wśród której są m.in. prawnicy, lekarze i nauczyciele. Mają ogromną wiedzę, którą trzeba wykorzystać. Oprócz tego dalej się rozwijają, nawzajem sobie pomagają, co pozwala skorzystać z ich potencjału. Mam listę osób, które zadeklarowały rzeczy, które chcą robić dla innych: udzielać bezpłatnie porad prawnych, lekarskich czy korepetycji. Jestem pełna podziwu dla ich aktywności, bo często młodym nie chce się nic robić. Wśród słuchaczy jest dużo osób, które przeszły na wcześniejszą emeryturę i renty, po 50 roku życia. A cóż to za wiek, przecież te osoby są jeszcze w pełni sił. Tylu znanych ludzi zaczęło tworzyć po 70.
Sonda
Emerytura jest czasem, kiedy możemy wybierać, co robimy, po prostu sprawiać sobie przyjemność. Nie kierujemy się żadnymi względami, bo nie grozi nam ani awans, ani podwyżka, tylko robimy to, co nas interesuje. Nie wyobrażam sobie siedzenia w domu, to byłoby najgorsze, co mogłoby człowieka spotkać. Mam koleżanki, które były studentkami Uniwersytetu Trzeciego Wieku w Warszawie. Opowiedziały mi o zajęciach, na których malują, i bardzo mnie to zainteresowało. Jak tylko taki Uniwersytet powstał w Siedlcach, zapisałam się na zajęcia. Malowanie wydawało mi się wspaniałym zajęciem i zawsze o tym marzyłam, choć nigdy w życiu tego nie robiłam. Okazało się, że marzenia spełniają się na emeryturze, bo wtedy jest czas, żeby się nimi zająć. Uczestnicząc w zajęciach UTW, mogę korzystać z fachowej opieki, z porad instruktora Tomasza Nowaka. Bardzo przyjemnie jest zetknąć się z taką osobowością i pod takim kierunkiem rozwijać swoje pasje. Chodzę również na zajęcia z języka angielskiego, bo już po raz drugi wybieram się do Kanady. Mam motywację do nauki, aczkolwiek są osoby, które chodzą po to, żeby ćwiczyć sobie umysł, bo to też jest ważne, że nie dajemy naszemu mózgowi odpocząć, przejść w stan spoczynku.
Będąc już na emeryturze, skończyłam drugi kierunek studiów - psychologię. Po prostu wtedy otworzyły się takie możliwości, bo pojawiły się studia zaoczne. Dla mnie aktywność w tym wieku to nadawanie sensu różnym okresom swego życia. Dzieci już były dorosłe, nie potrzebowały ode mnie więcej uwagi za wyjątkiem wsparcia, więc zrealizowałam swoje marzenie. Studenci na początku myśleli, że tam wykładam, a później garnęli się do mnie, poniekąd z racji wieku. Do uczestnictwa w pracach UTW zostałam namówiona przez panią Krystynę Paczuską. Przez rok byłam koordynatorem działalności Uniwersytetu, w dalszym ciągu jestem i uczestnikiem, i prowadzę zajęcia. Z wykładami byłam też w Węgrowie, Pruszkowie czy Ząbkach. Wkrótce jadę do Mińska Mazowieckiego z tematem dotyczącym seksu po 60 roku życia. Taki temat zażyczyli sobie słuchacze. Prowadzę też zajęcia ze studentami Wyższej Szkoły Finansów i Zarządzania w Siedlcach. To dla mnie czysta przyjemność.
Siedzący tryb życia prowadzony przez osoby w moim wieku jest problemem. Pojawiają się lęki przed wyjściem z domu. Ale są tacy, którzy pokonują ten lęk - to dla mnie zwycięstwo tej osoby nad sobą.
Przyszedł czas, kiedy sprawy zawodowe zostawiłem z boku, a zająłem się realizowaniem swoich pasji. Moją główną pasją jest turystyka i to, co się z nią wiąże, czyli zwiedzanie, poznawanie ciekawych miejsc Polski czy zagranicznych krajów. Jak pracowałem zawodowo, zawsze starałem się wykorzystywać urlop na wyjazd w Polskę, w różne miejsca: Mazury, góry czy morze. Zanim wyjechałem, czytałem wiele przewodników, a potem fotografowałem i nagrywałem. Mam bogatą literaturę dotyczącą zabytków. Teraz wiele ciekawych informacji czerpię z Internetu. Interesujące są również wykłady, choćby pani kustosz z Muzeum Diecezjalnego. Później na obrazy w kościele patrzy się zupełnie inaczej, odkrywa się ich symbolikę.
Na UTW spotkałem wielu ludzi, z którymi mogę dzielić się swoją pasją. Są wśród nich również osoby zainteresowane sportem, którym i ja się pasjonuję - jeżdżę na rowerze, na nartach, pływam. Już drugi rok uczestniczę w zajęciach Uniwersytetu. Organizuję wycieczki i pełnię rolę przewodnika. Byliśmy w Białowieży, Sandomierzu, Darłówku, na wycieczce w Krojantach, a ostatnio zorganizowana była wycieczka na trasie Mokobody-Węgrów-Stara Wieś-Sucha. Na wczasy jeździmy nie tylko po to, żeby leniuchować, ale by aktywnie spędzić czas.
opr. aw/aw