Potrzeba narodowej wspólnoty

Dziennikarka Echa pyta socjologa, dr Dorotę Tomczyszyn, co z tym naszym patriotyzmem?


Potrzeba narodowej wspólnoty

Z dr Dorotą Tomczyszyn, z Instytutu Socjologii Państwowej Szkoły Wyższej im. Papieża Jana Pawła II w Białej Podlaskiej, rozmawia Kinga Ochnio.

Czy ten narodowy zryw, którego byliśmy świadkami, a często uczestnikami, po tragedii w Smoleńsku, a więc chociażby oddawanie hołdu zmarłej parze prezydenckiej, można określić jako szczególny przejaw patriotyzmu?

Przykłady patriotyzmu wśród Polaków w naszej historii pojawiały się wielokrotnie. Wtedy, tak jak i teraz, uważano, że ten patriotyzm był wyciszony. Pojawiały się koncepcje, że tożsamość narodowa, umiłowanie Ojczyzny czy postawa szacunku wobec tradycji polskiej zostały uśpione. W czasie zaborów próbowano wykorzenić język, w czasach komunizmu internowano. Wydawało się, że w ten sposób Polacy przestaną czuć narodową tożsamość. Współcześnie jako na zagrożenie dla patriotyzmu zwraca się uwagę na wszechobecny konsumpcjonizm czy globalizację. Można odnaleźć wiele artykułów, które mają dowodzić, że Polacy bardziej skoncentrowani są na zabezpieczeniu potrzeb materialnych niż na jakichś celach wyższych. Tak jak dawniej, tak i teraz okazało się, że są to niewłaściwe przekonania. Reakcja Polaków obrazuje przejaw patriotyzmu rozumianego bardzo współcześnie, jako potrzeba wspólnoty narodowej.

A czy te zachowania mogły mieć również wymiar osobisty?

Byłam w Krakowie na pogrzebie pary prezydenckiej. Pomogło mi to w poradzeniu sobie z pytaniami: „Dlaczego?”, „Jak się z tym pogodzić?', „Jak dalej żyć?”. Uczestnictwo Polaków w tych wydarzeniach nie było wymuszone czy sterowane: „Tobie wypada”, „Musisz tam być”. To były zachowania spontaniczne, wynikające z osobistych deklaracji ludzi. Pomagają nam one w radzeniu sobie z własnymi emocjami w trudnych, tragicznych wydarzeniach. Wiele osób mówiło, że nie mogło niczym innym się zająć, realizować planów, bo czuło się bezradnymi.

W większości były to zachowania i świadectwa przemyślane. Świadczą o tym chociażby przyjazdy Polaków z różnych, odległych stron kraju. I nie po to, aby za oddanie szacunku, zapalenie znicza, dostać jakąś premię czy stopień awansu. Zachowanie rodaków wynikało z potrzeby wspólnoty narodowej. Nie wolno jednak zapominać, że odzew Polaków to nie tylko przejaw patriotycznych zachowań, ale też po prostu ludzka reakcja na tragedię spotykającą drugiego człowieka, a więc wyraz empatii.

Przed Pałac Prezydencki rodzice zabierali swoje dzieci, wkładali w ich ręce flagi. Czy to był dobry moment na naukę patriotyzmu?

Czasami dziecko nie zrozumie, co mu tłumaczymy, ale ważne jest, aby nie izolować go od tego, co przykre i smutne. Dzieci nasiąkają zachowaniami swoich rodziców. Wystarczyło, że obserwowały, słuchały tego, co się działo, uczestniczyły w rozmowach starszych, i to była właśnie lekcja patriotyzmu. Być może większa niż kilka godzin języka polskiego w szkole, na której analizowana jest poezja patriotyczna. Te reakcje nie były wymuszone, a uwaga najmłodszych skoncentrowana jedynie na 45 minut.

Dlaczego dopiero w obliczu tragedii, żałoby, pokazujemy swoją jedność, to, że jesteśmy narodem?

Być może musi zaistnieć pewna sytuacja, która pobudzi do określonych reakcji. Myślę, że zachowania nie mające genezy byłyby scharakteryzowane jako dziwne czy wręcz patologiczne. Musi istnieć jakiś bodziec, jak choćby zabranianie nauki języka w szkole, by matki wzięły katechizmy i uczyły dzieci po polsku. Wydaje się, że w sytuacji demokracji, pokoju, pewnego bezpieczeństwa, nie było potrzeby aż takiego globalnego czy grupowego manifestowania patriotyzmu.

Reakcje rodaków świadczyłyby o tym, że nasz patriotyzm opiera się głównie na emocjach. To dobrze czy źle?

Istnieje taka koncepcja patriotyzmu, która mówi, że jest on spontaniczny, mając na uwadze, że nie do końca przemyślany, wynikający z podłoża emocjonalnego. Sądzę, że w ogóle patriotyzm jest pojęciem, które nie zawiera w sobie racjonalnego przepisu, za to ładunek emocjonalny wynikający z tożsamości kulturowej, wierności zasadom i tradycjom. I ta wierność łączy się z naszymi przeżyciami, emocjami czy doświadczeniami. Wspaniale o tym pisał Stanisław Ostrowski, nazywając to takim patriotyzmem lokalnym, umiłowaniem „małej ojczyzny”, wiedząc, że utożsamiamy Ojczyznę bardzo często z własnym domem, z własną ulicą. I jak gdzieś wyjeżdżamy, to nie tęsknimy za polskimi zabytkami, tylko za naszym podwórkiem.

Czy patriotyzm powinien być naukowy, czy racjonalny? Myślę, że jeśli zaistniałaby taka potrzeba, by ten patriotyzm zorganizować, tak jak to miało miejsce w czasie powstania warszawskiego, to on zostałby zorganizowany. Natomiast początek zachowań patriotycznych opiera się na emocjach. I to jest naturalne. Są koncepcje mówiące o tym, że to budzenie tożsamości, wspólnotowości jest wrodzone w człowieku. Niektórzy natomiast uważają, że jest to proces wyuczony. Ale wolę koncepcję, że jednak w sposób naturalny chcemy czuć się wspólnotą. Po prostu tego potrzebujemy, nikt tego w nas nie wdrukowuje w sposób sztuczny.

W świecie polityki, gdy ktoś chce zdyskredytować swojego przeciwnika, za największą obelgę uznaje stwierdzenie, że ten nie jest patriotą...

Dzisiejszy patriotyzm jest patriotyzmem demokratycznym, wolności słowa. Ale trzeba zwrócić uwagę, że patriotyzm to również demaskowanie wszelkich przejawów zła. Kontekst dzisiejszej rzeczywistości politycznej jest taki, że mamy często swoją własną, prywatną moralność, mówiącą, co dobre, a co złe. Ta nasza etyka nie zawsze bywa właściwa. Dlatego zdarzają się sytuacje rzeczywiście wynikające z przekonań jednego człowieka, który twierdzi, z perspektywy swojego sytemu wartości i oceny danej sytuacji, że ktoś nie jest patriotą. Bo patriotyzm to nie tylko pokazywanie, manifestowanie, ale też walczenie z tym, co niewłaściwe. O ile człowiek wydający takie opinie jest do nich przekonany, bo taką ma koncepcję patrioty, można uznać to w pewnym sensie za słuszne. Natomiast jeśli robi to z innych pobudek, to wtedy trzeba powiedzieć, że jest to przejawem zachowań niewłaściwych, które należy krytykować i piętnować. Zwraca pani uwagę na bardzo istotną rzecz, że często zamiast krytykować zachowanie, nazywamy człowieka. To jest niewłaściwe. Być może ta osoba niewłaściwie się zachowała, niepatriotycznie w danym momencie, ale to nie oznacza, że on nie jest patriotą. Jeżeli wykonamy jakiś niewłaściwy manewr, czy to znaczy, że jesteśmy źli? Nie. Jesteśmy ludźmi, którzy mają prawo do popełniania błędów. Można zdyskwalifikować zachowanie tego człowieka. Ale ocenianie, nazywanie czy klasyfikowanie ludzi za jeden przejaw jakichś zachowań, to przejaskrawiona ocena.

Niektórzy mówią, że patriotyzm widać dopiero na obczyźnie. Dlaczego tak się dzieje?

Umiłowanie naszych korzeni tkwi w nas. Natomiast, jeśli czegoś nie tracimy z pola widzenia, to nie przywiązujemy do tego takiej wagi. Przywiązanie do Ojczyzny uświadamiamy sobie dopiero wtedy, kiedy zrywamy kontakt z krajem. Natomiast teraz, wskutek tych tragicznych wydarzeń, poczuliśmy wielką stratę i dlatego nastąpiła eskalacja emocji.

A czy globalizacja, integracja państw mogą zagrażać naszej tożsamości narodowej?

Absolutnie nie. Te zjawiska, procesy, dają nam możliwość spojrzenia na swój patriotyzm z pewnej perspektywy, choćby kultury amerykańskiej. To tak, jakbyśmy gdzieś wyjechali i uświadomili sobie własną odrębność, którą dotychczas uważaliśmy za coś naturalnego. Widzimy, że to co „nasze” jest piękne, wspaniałe, że na to pracowało szereg pokoleń, że możemy być z tego dumni. Poznajemy swój kraj właśnie dzięki patrzeniu z perspektywy innych kultur. Zatem w żadnej mierze globalizacja nie grozi polskiemu patriotyzmowi. Uważam, że Polacy czują się Polakami, są związani z własnym krajem. Myślę, że to, co działo się po tragedii w Smoleńsku, było lekcją dla wszystkich, którzy uważali, że tego patriotyzmu nie ma, że zastąpiła go globalizacja i konsumpcja.

Czy istnieje taka obawa, że patriotyzm może przejść w nacjonalizm? Jak temu zapobiec?

Jeżeli pytamy o wymiar indywidualny, to wtedy trzeba by było zwrócić uwagę, jak kształtujemy osobowości dzieci i młodzieży, jak rozmawiamy o polskich korzeniach, czy ukazujemy je w świetle dorobku różnych narodów. Edukacja jest dość ważna, jak również budzenie świadomości demokratycznej Polaków i tolerancji. Nie tylko poprzez nauczanie, ale wychowywanie do pewnych postaw. W dużej mierze zależy to od samych postaw nauczycieli. Idąc dalej - od kształcenia naszych kadr pedagogicznych. Bo to nie prawo, nie ustawy, ale konkretny nauczyciel rozmawia z uczniem. I albo jest takim mistrzem nauczania, albo jest mistrzem życia, czyli przekazuje nie tylko wiedzę, ale umiejętność dokonywania przez młodzież właściwych wyborów.

Dziękuję za rozmowę.

opr. aw/aw



Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama