Żeby pisać bloga trzeba jeszcze mieć coś do powiedzenia
Blogi przejęły rolę pamiętników, a w wirtualnej przestrzeni funkcjonują ich miliony. Po pióro, a raczej klawiaturę, sięga, kto chce. Ale żeby pisać bloga, nie wystarczy sprawnie posługiwać się słowem, trzeba jeszcze mieć coś do powiedzenia. Bo tu nie chodzi o pisanie do szuflady.
Słownik Języka Polskiego definiuje blog krótko - to dziennik prowadzony przez internautę na stronach www. Warto ją uszczegółowić: składa się z odrębnych, uporządkowanych chronologicznie wpisów, dokonywanych przez właściciela, które czytelnicy mogą komentować.
- Pierwsze blogi pojawiły się w Polsce około 1996 r. - Były to początkowo notatniki bez słów, zawierające szereg odnośników do innych stron internetowych - mówi mgr Tomasz Chodowiec, językoznawca z Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego w Siedlcach, precyzując, że dopiero później, wraz z rozwojem portali blogowych, przyjęły formę zbliżoną do pamiętnika. - Blog charakteryzuje przede wszystkim związek z konkretną osobą, która prowadzi go z własnej potrzeby. Druga cecha to ogólna dostępność - wylicza naukowiec badający język komunikacji elektronicznej. Zaznacza zarazem, że ilość istniejących blogów, jak też zróżnicowanie językowe i tematyczne, to kopalnia wiedzy o człowieku. A wymowne są nawet te, które po otwarciu okazują się... puste. Świadczą o poszukiwania kontaktu z drugim człowiekiem. - Potrzebę wirtualnej zmiany tożsamości, bycia kimś innym potwierdzają strony anonimowych użytkowników, kryjących się pod nickiem. Natomiast blogi ludzi rozpoznawanych w lokalnej społeczności, polityce czy grupie zawodowej cechuje największa rzeczowość, a zarazem wiarygodność przekazywanych treści - mówi mgr Chodowiec.
Ks. Paweł Siedlanowski przyznaje - jeżeli poglądy na rzeczywistość mają twarz konkretnego człowieka, który podpisuje się pod tekstem, łatwiej o stałe grono czytelników, którzy doceniają to, że z autorem można wejść w kontakt, zapytać, podyskutować, wyrazić swoją opinię, czasem zaprotestować. A głoszone w blogu słowo nabiera większej wartości. - Bo blogowisko to szczególny rodzaj wspólnoty. Wprawdzie nie zastąpi ona kontaktu osobowego, ale może dać im początek - uzasadnia . - Blog, portal internetowy może podprowadzić do Boga, ale nie jest to substytut liturgii - podkreśla autor bloga „Jak amen w pacierzu...”. Jak mówi, pisanie bloga jest dla niego zarówno pamiętnikiem, gazetą, amboną, jak też po prostu - sposobem na kontakt z ludźmi. I stanowczo odżegnuje się od przypinanej bloggersom łatki „intelektualnego ekshibicjonizmu”. - To raczej poczucie odpowiedzialności za słowo, świadomość misji, by głosić Dobrą Nowinę wszędzie, gdzie to możliwe - mówi, odwołując się do słów św. Pawła: „Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii” (1 Kor 9,16b). - Pomimo tak różnego kontekstu historycznego, zobowiązanie jest takie samo - zaznacza stanowczo. Czego szukają jego czytelnicy? Bratniej duszy, odpowiedzi na pytania, których sami nie mogą znaleźć, okazji do wyrażenia żalu do świata, określenia własnych lęków. Wielu uczestników forum to obserwatorzy dociekający, gdzie jest prawda i sens życia. Zasypują autora wieloma pytaniami...
Potrzeba ewangelizowania - ta intencja towarzyszy funkcjonującemu od dwóch lat blogowi bp. Zbigniewa Kiernikowskiego - pierwszego hierarchy Kościoła katolickiego, który docenił internet jako narzędzie prezentowania swego nauczania. „E-rozmowy o Dobrej Nowinie” to forma komunikacji z wiernymi. - Biskup komentuje niedzielną Ewangelię, prezentuje syntezę nauczania Kościoła, jego wizję człowieka, relacjonuje też bieżące wydarzenia, np. Synod Biskupów. Odnosi się także do kwestii moralnych, jak in vitro, czy zachowań społecznych - tłumaczy ks. Mateusz Czubak.
O tym, że bp. Kiernikowski traktuje internet jako ważny element swego pasterskiego nauczania świadczy fakt, że podczas każdej wizytacji i spotkania z wiernymi zachęca do odwiedzin na swoim blogu, a nawet rozdaje wizytówkę z adresem. Odwiedzający blog zadają konkretne pytania, na które biskup stara się odpowiadać.
Na „E-rozmowy” zaglądają też kapłani. Ks. Paweł Siedlanowski przyznaje, że stanowi on pomoc w interpretacji Ewangelii. - Wiele myśli tam zawartych wykorzystuję potem w katechezie - stwierdza. - To także znak jedności pomiędzy mną i moim biskupem - pozwala zachować jedną linię duszpasterską - konstatuje.
W opinii mgr. T. Chodowca istotą funkcjonowania blogów jest komunikacja, w związku z czym blog żyje - o ile faktycznie stanowi punkt wyjścia do internetowej rozmowy. Zdaniem ks. Siedlanowskiego żywy komentarz sprawia, że spolaryzowana, jednostronna wypowiedź autora nabiera cech uniwersalnego przesłania. Cenne w tej możliwości dopowiadania jest okazja do prezentacji różnych punktów widzenia. - Bywa, że czytelnicy korygują moje spojrzenie na rzeczywistość - mówi. Co z ostrymi komentarzami, czasem wręcz brutalnymi? - Mnie one uczą pokory, tolerancji, cierpliwości. Wiele razy miałem do czynienia z sytuacją, że czyjś ostry sprzeciw był znakiem głębokiego zranienia. Spokojne tłumaczenie, czasem kontakt już poza sferą wirtualną, owocował spowiedzią, pojednaniem z Bogiem. W ten sposób rodzą się przyjaźnie. - tłumaczy ks. Paweł. Oczywiście z punktu widzenia zarówno samego autora, jak i czytelników, denerwujące są wpisy tzw. trolli, czyli osób, stawiających sobie za cel prowokację, rozbijanie toku dyskusji i spychanie sedna problemu na boczny tor.
O poczytności bloga decyduje przede wszystkim aktualność tematu, a odzwierciedleniem jest ilość wejść oraz komentarzy. Wśród tematów, które poruszają czytelników, są często kwestie kontrowersyjne. Jak choćby - w przypadku bloga „Jak amen w pacierzu...” - sprawa obecności zła w świecie czy tzw. trudne fragmenty Ewangelii. Temat alternatywnych form pochówku i podejścia do śmierci, sygnowany tytułem „Babcia w pierścionku? Dlaczego nie...”, cztery dni po zamieszczeniu doczekał się kilkudziesięciu czytelników, potwierdzających lekturę komentarzem.
Opinie wyrażone w blogu często zaczynają żyć w drugim obiegu. Tak stało się z internetową wypowiedzią bp. Z. Kiernikowskiego przed uroczystością Wszystkich Świętych, gdy Polskę, za pośrednictwem największych mediów, obiegło wezwanie biskupa „Mniej plastiku, więcej ducha”. Bo blogi śledzą także dziennikarze.
opr. aw/aw