Każdy dzień niesie nadzieję

W obiegowej opinii zakład opieki leczniczej jest trochę jak hospicjum. W czym tkwi różnica?

Powstanie antykomunistyczne z lat 1944-63 to ostatnie wielkie powstanie narodowe. Skierowane przeciw sowieckim okupantom i ich kolaborantom zaangażowało ok. 250 tys. osób, z czego kilkadziesiąt tysięcy zbrojnych partyzantów w oddziałach leśnych.

- Poszli do lasu, bo nie mieli innego wyjścia, nowa władza przyszła nie po to, by wyzwolić, ale zniewolić. Po okrutnej okupacji niemieckiej czekała nas inna okupacja - zmieniała tylko nazwę i barwę - mówił historyk Leszek Żebrowski podczas spotkania w Zespole Szkół w Białej 8 października.

Władza, która przyszła zniewalać

- Przyjechałem tu z pasją i wiedzą o tym, co przez wiele lat było w Polsce zakazane, wyklęte, z czego byliśmy odzierani; o bohaterach narodowych, którzy byli traktowani jak najgorsi - mówił.

Prelegent przyznał, że tematem żołnierzy wyklętych zajmuje się od lat 80. Wówczas trudno było zbierać materiały, bo ludzie nadal się bali - sami bohaterowie, a także ich rodziny, które całe dekady, aż po koniec Polski Ludowej, były prześladowane. - Wyklinano bohaterów, na ich miejsce do  świadomości narodu wprowadzano bandytów, zbrodniarzy - zaznaczył.

- Historia żołnierzy wyklętych rozpoczyna się, gdy w styczniu 1944 r. Armia Czerwona wkracza ponownie na ziemie polskie (pierwszy raz - 17 września 1939 r.). Sowieci mieli plany represji, eksterminacji ludności polskiej. Od pierwszych dni żołnierzy AK wyłapywano, aresztowano lub mordowano na miejscu, wcielano do armii Berlinga, wywożono na Syberię. Powszechne były obławy, mordy, skrytobójstwa, porywanie ludzi, masowe rabunki. Okazało się, że nie ma możliwości porozumienia z władzą komunistyczną. Pozostawało tylko pytanie, czy Polska będzie republiką, czy krajem nominalnie wolnym pod kuratelą sowiecką.

Dobijanie resztek polskich elit

Elity, których po okupacji pozostało niewiele, były eliminowane. Nazywali to bezhołowieniem - pozbawianiem głowy, by nie było ludzi, którzy mogliby się im przeciwstawić. Wrogiem był każdy, kto się wyróżniał w społeczeństwie przedwojennym: oficer, lekarz, nauczyciel, urzędnik, naukowiec... Chodziło nie tylko o to, by zniszczyć opór, ale nawet podstawy do niego - wyeliminować każdego, kto mógłby przeciwstawiać się nowej władzy. Dlatego zaczyna się opór - powstanie antykomunistyczne.

- W maju 1945 r., kilka dni po zakończeniu wojny, odbyło się tajne plenum PPR, na którym omawiano sytuację. Władysław Gomułka skarżył się, że bez Armii Czerwonej polscy komuniści nic nie zdziałają. „Nie możemy dopuścić, aby Związek Radziecki zaczął wycofywać wojska, bo jest nas tak mało, że reakcja przykryje nas czapkami” - mówił W. Gomułka.

Na tym plenum szef wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Gdańsku płk Grzegorz Korczyński (wcześniej Stefan Kilanowicz, komunista sowiecki polskiego pochodzenia, uczestnik wojny domowej w Hiszpanii, dowódca AL i GL na Lubelszczyźnie) zaproponował... odbudowę niemieckich krematoriów. W konsekwencji stracił stanowisko w Gdańsku, ale awansował na generała brygady, został wiceministrem bezpieczeństwa.

- Gdy czyta się wyroki sądowe, wierzyć się nie chce - można było dostać karę śmierci za to, że ktoś w czasie okupacji miał broń i czytał prasę konspiracyjną. Za słuchanie radia w latach 1944-45 sądy zasądzały kary śmierci i je wykonywano. Nic nie znaczyło, że ktoś się ujawnił, zaprzestał działalności konspiracyjnej, zaczął normalne życie. Ludzie ci byli tak samo mordowani jak walczący z bronią w ręku.

Jako przykład L. Żebrowski podał losy dwóch bohaterów: gen. Augusta Emila Fieldorfa (ps. Nil) czy por. Jana Rodowicza (ps. Anoda). Obaj po wojnie zaprzestali działalności konspiracyjnej, mimo to zostali zamordowani. „Nila”, bohaterskiego dowódcę Kedywu AK, po brutalnym śledztwie powieszono w więzieniu na Mokotowie jak pospolitego przestępcę. „Anoda” - bohater batalionu „Zośka” AK, uczestnik akcji pod Arsenałem - za udział w ekshumacjach koleżanek i kolegów poległych w czasie powstania warszawskiego został aresztowany, był przesłuchiwany i wreszcie wyrzucony z okna z czwartego piętra. Kilkanaście godzin konał w mękach.

Okazało się, że droga zaniechania działalności konspiracyjnej była drogą prowadzącą także do śmierci.

Ale nie tylko o zniszczenie fizyczne chodziło oprawcom - także o unicestwienie moralne w oczach społeczeństwa. „Macie być wyklęci, żeby nikt was nie traktował jak wzór” - wyjawił mjr Miller.

- To byli ludzie często w waszym wieku - mówił Żebrowski do młodzieży zgromadzonej na spotkaniu. - Stawali przed sądami, byli poddawani okrutnym torturom, wydawano na nich wyroki śmierci. Przykładem jest Danuta Siedzikówna ps. Inka, sanitariuszka zgrupowania Łupaszki zamordowana tylko z powodu siły moralnej. Wyrok wykonano, gdy była niepełnoletnia - miała 17 lat - co było niezgodne z obowiązującym wówczas prawem Polski Ludowej.

Ostatnie wielkie powstanie narodowe

Gdy Armia Czerwona posuwa się na zachód, obejmując coraz większy obszar Polski, rozszerza się powstanie antykomunistyczne. Na bazie AK tworzą się organizacje, z których największe to: Wolność i Niezawisłość, Narodowe Siły Zbrojne, Narodowe Zjednoczenie Wojskowe. Głównym zadaniem tych formacji były: obrona ludności cywilnej, rozbijanie więzień, przeszkadzanie w wywożeniu Polaków na Syberię, likwidacja agentury, współpracowników, NKWD, najbardziej okrutnych funkcjonariuszy UB, MO, KBW i Informacji Wojskowej - najbardziej krwawej i niebezpiecznej instytucji Polski Ludowej.

- Z tej formacji wywodzi się gen. Czesław Kiszczak - podkreślił Żebrowski. Nigdy nie służył w Wojsku Polskim, najpierw w Informacji Wojskowej, potem była to Wojskowa Służba Wewnętrzna. Zachowały się wspomnienia o tym, jak prowadził śledztwa. Pan Kucharski - wcielony do LWP za to, że chciał wziąć ślub podczas urlopu i z tego powodu kontaktował się z księdzem, został aresztowany i torturowany - zapamiętał Kiszczaka z powodu jego bezwzględności i okrucieństwa. Z więzienia wyszedł inwalidą. Do dziś (ma ponad 90 lat) twierdzi: „Moje życie dzieli się na przed i po Kiszczaku”.

W latach 1944-46 w oddziałach partyzanckich - jak się szacuje - było ok. 250 tys. osób. Konspirację niepodległościową porównuje się do powstania styczniowego. Jednak gdy zryw ten trwał kilka lat, powstanie antykomunistyczne prawie 20 - zakończyło się na początku lat 60. Ostatni „wyklęty” - Józef Franczak ps. Lalek - ginie w walce w październiku 1963 r.

Prelegent mówił o metodach działania „nowej władzy”. Jako przykład podał idola gen. Wojciecha Jaruzelskiego - gen. Michała Rolę-Żymierskiego, który 14 czerwca 1945 r. wydał ściśle tajny rozkaz, aby do niewoli nie brać dowództwa. Nakazuje rozstrzeliwanie jeńców wojennych, stosowanie represji nie tylko wobec podejrzanych, ale i członków ich rodzin, także niepełnoletnich. - Nie mieli skrupułów, nie bali się odpowiedzialności. Dziś każe nam się patrzeć na zbrodniarzy komunistycznych pozytywnie - niektórzy tłumaczą, że chcieli dla Polski dobrze - skomentował Żebrowski.

Metody działania „nowej władzy”

Zachowały się niektóre dokumenty świadczące o metodach działania. Komendant posterunku w Przasnyszu, upominając się o milicjantów pomyłkowo dołączonych do grupy ok. 200 osób wywiezionych w nieznanym kierunku, pisze do władz, że podczas pacyfikacji uczestnicy obławy zachowywali się brutalnie, „podobnie do gestapo”. Ubecy korzystali z doświadczeń zarówno sowieckich, jak i gestapowskich.

Żebrowski mówił o prześladowaniach Kościoła. - Tylko do 1953 r. zabito 37 księży i 54 zakonników, 260 zmarło w więzieniu lub „zaginęło” po aresztowaniu, 350 zesłano, 700 przebywało w więzieniach bez wyroku, 900 wygnano z parafii i nie są to pełne dane. Więziono dziewięciu biskupów i prymasa Stefana Wyszyńskiego, zabierano Kościołowi majątek.

Jaka jest skala zbrodni komunistycznych? Przed sądami wojskowymi i cywilnymi Polski Ludowej do 1956 r. skazano około pięciu tysięcy osób i wyroki zostały wykonane. To były resztki polskiej elity - dowódcy AK, partii politycznych, działacze, kadra naukowa, profesorowie światowej sławy - mordowano ich, by zrobić miejsce dla swoich. Ponad 20 tys. osób zamordowano w śledztwach, aresztach bez wyroku sądowego. Kilkadziesiąt tysięcy (90-120) zamordowano w czasie pacyfikacji, operacji. Nie wiadomo, gdzie są pochowani.

Mszczono się nie tylko nad żywymi, ale i martwymi. Ekshumacje pokazują, że narodowych bohaterów mordowano sposobem katyńskim - strzałem w tył głowy, ubierano ich w niemieckie mundury. Wyrównywano teren pochówków. Zdarzało się, że na ich szczątkach po latach chowano ich oprawców - jak miało to miejsce na Powązkach. Na Cmentarzu Bródnowskim, w kwaterze, gdzie chowano pomordowanych, postawiono toalety publiczne. Ciała niektórych wyrzucano na wysypiska śmieci. W większości szczątków pomordowanych nikt nie odnajdzie.

Zamordowana została cała kadra Polski podziemnej, która w naturalny sposób powinna tworzyć państwo, gdzie bohaterowie mieliby swoje miejsce, a zdrajcy swoje.  Role się odwróciły. Zbrodniarze byli awansowani, odznaczani orderami, do dziś mają wysokie emerytury. Do dziś wielu żyje w spokoju wśród nas, podnoszą głowy. Ilu stanęło przed sądem, ilu zostało ukaranych? Istnieje ciągłość prawna między PRL a III RP, nic im nie grozi, nie są pozbawiani stopni, odznaczeń, wysokich emerytur. Są bezkarni.

MOIM ZDANIEM

Leszek Żebrowski - historyk i publicysta, autor książki „Walka o prawdę. Historia i polityka”

Bohaterowie konspiracji antykomunistycznej, np. w środowiskach postkomunistycznych, do dziś są deprecjonowani. Niszczy się ich pomniki (np. „Inki” w Krakowie), brutalnie atakuje w prasie - np. na łamach „Polityki” bohaterskiego rotmistrza Witolda Pileckiego, dobrowolnego więźnia Oświęcimia, który w tej „fabryce śmierci” założył konspirację, wydobył się stamtąd i stworzył raport o tym miejscu. Po wojnie został uwięziony, okrutnie torturowany (żonie powiedział, że w porównaniu ze śledztwem ubeckim Oświęcim to było sanatorium). Jak można takich ludzi szkalować?

Starsi są już załamani, przeszli potworny chrzest, niektórzy przesiedzieli w więzieniach po 20 lat, ich rodziny były szykanowane jeszcze w latach 80. Dopiero młode pokolenie zaczyna szukać tożsamości, odkrywać przeszłość. Jakie więc zadania stoją przed młodymi? Szukać ludzi, rodzin, ich imiona nadawać ulicom, szkołom. Żołnierzy wyklętych trzeba z ich wyklęcia wydobyć, muszą być obecni wśród nas. Musimy oddać im godność, musimy nadać im imię, musimy o nich pamiętać!

ANNA WASAK

opr. ab/ab

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama