W „codziennych Polaków rozmowach” niszczenie słowem jest w pełni akceptowalne. Wydaje się, że w minimalnym stopniu pytamy się o nie podczas rachunków sumienia. Panuje jakieś paranoiczne przekonanie, że to nie grzech. Albo jeśli już, to taki malutki, niewinny. Wszyscy przecież tak robią.
Kilka dni temu na portalu Onet.pl ukazał się wywiad z Anną Dymną. Jedna z najbardziej znanych - i najpiękniejszych! - polskich aktorek opowiedziała w nim o swoich pasjach, latach spędzonych na planach filmowych i związanych z tym wyrzeczeniach, pracy z niepełnosprawnymi i fundacji „Mimo wszystko”. W rozmowie sporo uwagi poświęcono ostatniej, jakże innej, roli aktorki w wyprodukowanym przez Netflix, niezwykle popularnym serialu „Wielka woda”, zainspirowanym wydarzeniami z Wrocławia z czasów tzw. powodzi tysiąclecia w 1997 r. Dymna zagrała rolę Leny - przykutej do łóżka dawnej divy operowej, chorobliwie otyłej i samotnej. Jak sama mówi, było to dla niej ogromne wyzwanie (codzienna charakteryzacja trwała pięć godzin!) i rola, „na którą czeka się całe życie”. Rzecz w tym, że po filmie rozpętał się potworny hejt. Absurdalny, bolesny, nieracjonalny…
„Mam 71 lat i na oczach swoich widzów z Ani Pawlaczki, Marysi Wilczur, Basi Radziwiłłówny zmieniłam się w Bayerową z «Ekscentryków»” - mówi aktorka. „Bardzo długo szczuplutka, młodziutka - zmieniłam się i to nie z powodu, jak to piszą do mnie: «Ty zapyziały misiu, nie żryj tyle». Są różne uwikłania, choroby. Rehabilituję się już kilkadziesiąt lat i robię wszystko, by mimo wielu kontuzji, wypadków, operacji mieć siły i zachować sprawność. O to dbam i walczę. A wyglądam, jak wyglądam. Ważne, że jeszcze się komuś na coś przydaję. Ludzie i tak piszą, co chcą”. I dalej czytamy: „Niestety, brukowce, internetowe ścieki potrafią momentami bardzo ranić. Niby jestem do tego przyzwyczajona, ale czasem popłaczę sobie w nocy, gdy nikt nie widzi. Na szczęście jeszcze to potrafię. Nie reaguję na takie prowokacje nigdy, bo jakiekolwiek reakcje tylko nakręcają spiralę nienawiści. A nienawiść niszczy wszystko (…). Niby jestem do tego przyzwyczajona, ale czasem popłaczę sobie w nocy, gdy nikt nie widzi. Na szczęście jeszcze to potrafię. Nie reaguję na takie prowokacje nigdy, bo jakiekolwiek reakcje tylko nakręcają spiralę nienawiści. A nienawiść niszczy wszystko” (Piotr Piotrowicz, „Anna Dymna: razem przetrwamy wszystko”, www.kultura.onet.pl, 19.11.2022).
Skąd się bierze nienawiść?
Bezsensowna, często bez konkretnego adresu. Aplikowana bez zażenowania, wstydu i jakiegokolwiek poczucia winy. Gnojenie dla gnojenia, dla frajdy, przyjemności. Czyste zło. Trudno znaleźć odpowiedź na te i inne pytania bez zagłębienia się w metafizykę. A może to domena psychologii, psychiatrii? Tam są odpowiedzi?
18 listopada została zamordowana komorniczka z Łukowa - młoda kobieta, matka niepełnosprawnego dziecka. 42-letni mężczyzna zaatakował też pracownika kancelarii, a wcześniej miał znieważył innego, w innej kancelarii. Bo miał zły dzień.
Ksiądz z jednej z parafii został zglanowany przez lokalny tygodnik. Podskoczyła sprzedaż? Pewnie tak. Można. Jest na to publiczna akceptacja. „Ich” można deptać.
Na Zachodzie Europy proekologiczni aktywiści z grupy Just Stop Oil oblewają zupą dzieła wybitnych malarzy, przyklejają się do ścian i asfaltu. Kiedy - w imię obłędnej ideologii „culture cancel” - zaczną płonąć muzea, galerie, kościoły? Zapewne niedługo.
Agresja wypełnia przestrzeń internetu, profile fb, leje się zewsząd. Dyktat nienawiści dominuje podczas ulicznych demonstracji „totalnych”, w przestrzeni publicznej, przedwyborczym przekazie partii politycznych, głosach z ulicy. Skąd to wszystko się bierze?
To nie grzech…
Zaczyna się pozornie niewinnie. Od brudnych słów, rozmów, hejtowania „dla sportu” w sieci. A może jeszcze wcześniej, od przyzwolenia nań w domach.
Ciekawe, że w „codziennych Polaków rozmowach” niszczenie słowem jest w pełni akceptowalne. Wydaje się, że w minimalnym stopniu pytamy się o nie podczas rachunków sumienia. Dalej dominuje „nieodmawianie paciorków”, (niewinne?) ploteczki, „brzydkie słówka”, bycie „niegrzecznym dla mamusi i tatusia”, nieposzczenie w piątek. Powtarzane jak mantra przy konfesjonale zarówno w wieku 13 lat, jak i 50-60 lat. Bez refleksji i jakiejkolwiek próby głębszego spojrzenia na własne życie. A to, że klawiatura grzeje się od pisania hejterskich komentarzy pod fałszywym nickiem lub całkiem anonimowo? Że nie ma spotkania (przy gorzale albo i bez niej), podczas którego niszczy się słowem najchętniej tych, którzy nie mogą się bronić - bez znaczenia, czy osądy noszą znamiona choćby pozoru prawdy? Że nienawiść zalewa oczy i buduje mury nie do przebycia? Nie szkodzi. To nie grzech. Albo taki malutki, niewinny. Wszyscy przecież tak robią, więc to norma. Obrzydliwe.
Na nienawiści dziś dobrze się zarabia. Dajemy się jej wciągnąć i to jest nasz dramat. Niby można się do niej przyzwyczaić, ale… Boli. Bardzo.
__________________
Á rebours
Jeśli coś bardzo boli ludzi nienawidzących Pana Boga, Kościoła, chrześcijaństwa, to znaczy że ma ono wielką wartość - zarzuty, oskarżenia przy tej okazji pojawiające się, należy czytać „a rebours” - na wspak, na odwrót.
Kilka tygodni temu pisałem o lamencie, jaki na profilu fb telewizyjnej „niani” Doroty Zawadzkiej rozległ się po tym, jak malca odnalezionego przez siostry zakonne w „oknie życia” ochrzczono. „Ciekawe kto wyraził zgodę na chrzest i jak ma się do tego prawo” - oburzała się celebrytka. Pośród absurdalnych, bezsensownych oskarżeń pojawiło się i takie: „Chrzest jako najważniejszy sakrament będzie determinował wiele w życiu tego człowieka”. I tu akurat miała rację. Paradoksalnie wyraziła prawdę, która w głowach wielu ochrzczonych od dawna podlega hibernacji. I za to pani Zawadzkiej dziękujemy!
Czy mamy też dziękować „Gazecie Wyborczej”, wojującemu ateiście Rafałowi Betlewskiemu, pani Senyszyn za promowanie absurdalnej petycji, w której sygnatariusze domagają się przyjęcia ustawy… zakazującej spowiadania osób poniżej 16 roku życia? Jakież argumenty w niej się pojawiają? „Spowiedź jest formą psychicznej przemocy” - czytamy na profilu fb Betlewskiego. „Jest ingerencją w intymny świat dziecka, prowadzoną w autorytecie «Boga», przy nacisku ze strony rodzin, szkoły i otoczenia. Spowiedź jest wychowaniem do posłuszeństwa, emocjonalnym uzależnieniem od silniejszego - uczy postaw bezradności, wzbudza poczucie winy za sam fakt, że się istnieje. Jest także polem nadużyć seksualnych i molestowania psychicznego”. Dalej autor wskazuje, że doświadczenie spowiedzi jest doświadczeniem upokorzenia, strachu, przemocy w imię najwyższych autorytetów: Boga i Kościoła. „Odbywa się w postawie klęczącej, w przymusie mówienia wszystkiego, w oczekiwaniu wyznawania intymnych tajemnic” - zauważa (za: „Chcą zakazu spowiadania dzieci. Do Sejmu wpłynie petycja”, www.o2.pl).
Dlaczego mamy dziękować za kolejny, prostacki atak na naszą wiarę? Nie dlatego, by promować ateuszy i tłumaczyć się z niepopełnionych win, ale z tegoż powodu, że owe „argumenty” zmuszają do myślenia, pogłębiania wiary i przewartościowania kolejnych „oczywistości”. Poza tym, jeśli coś tak bardzo boli ludzi nienawidzących Pana Boga, Kościoła, chrześcijaństwa, to znaczy że ma ono wielką wartość - zarzuty, oskarżenia należy czytać „á rebours” - na wspak, na odwrót.
Trudno podjąć nawet dyskusję z tak absurdalnymi zarzutami, o których mowa wyżej. Bez Boga tak to rzeczywiście wygląda i niewykluczone, że wielu rodzicom - traktującym uroczystość pierwszokomunijną jako wydarzenie z pogranicza religii, tradycji i folkloru - owa argumentacja odpowiada. Ale wtedy nie ma sensu, by w ogóle w niej uczestniczyć. Sakramenty z natury rzeczy są przeznaczone dla osób wierzących. Inaczej, jak wiele razy tłumaczył kard. Joseph Ratzinger, tylko wzmacniają pogaństwo. Być może trzeba kwestię jeszcze raz przedyskutować, być może spowiednicy powinni być lepiej przygotowani do spowiedzi dzieci. To wszystkim wyjdzie na dobre. Ale tłumaczenie, że do 16 roku życia młody człowiek nie posiada zdolności rozeznawania dobra i zła, zakrawa o śmieszność.
Całość wpisuje się w proces rozmiękczania ludzkich sumień. Z człowiekiem-plasteliną można zrobić wszystko. I o to chodzi.
Echo Katolickie 48/2022