Przemalowane na biało wojskowe ciężarówki warto widzieć nie tylko jako kolejny kłopot dla Ukrainy, ale też jako symbol rosyjskiego kłamstwa
Przemalowane na biało wojskowe ciężarówki warto widzieć nie tylko jako kolejny kłopot dla Ukrainy, ale też jako symbol rosyjskiego kłamstwa. To, co czarne, Rosjanie bez mrugnięcia okiem są w stanie przedstawić jako białe. Dla zdecydowanej większości Rosjan kategoria prawdy i fałszu nie ma znaczenia. Liczy się głównie skuteczność. Jeżeli skuteczna jest prawda, to nią się posługują, a jeżeli mogą coś zyskać kłamstwem, do niego się uciekają. I nie przez pomyłkę piszę tu o Rosjanach, a nie o Putinie czy szerzej władzy rosyjskiej. Jak wiadomo, przygniatająca większość Rosjan popiera zbrodnicze działania swojego prezydenta. Co prawda są oni pod olbrzymim wpływem rządowej propagandy, ale nie zdejmuje to ze zwykłych Rosjan całkowitej odpowiedzialności za ginących na Ukrainie ludzi. Putin może sobie przemalowywać wojskowe ciężarówki na biało i grać na nosie całej Europie, bo pozwalają mu na to jego wyborcy. Zwykli Rosjanie najwyraźniej za nic mają fundamentalne zasady moralne. Jeżeli będzie trzeba, to zaakceptują nawet przemalowany na biało czołg. I powiedzą jeszcze, że strzelając, dostarcza Ukraińcom żywność.
Rosja właśnie dlatego jest tak trudnym przeciwnikiem, bo już od dawna jest impregnowana na podstawowe zasady moralne. Nie wiadomo, jak złapać tego byka za rogi. Bez zasad moralnych Rosja jest obła i śliska jak meduza. Co prawda w ostatnich dziesięcioleciach zachodnia Europa wiele zrobiła, by również porzucić prawo moralne, ale wydaje mi się, że na przemalowanie trzystu wojskowych ciężarówek na biało jeszcze by sobie nie pozwoliła. Szacunek dla prawdy jest tutaj mimo wszystko nadal większy niż w Rosji. Ale już z wiedzą o tym, czym jest solidarność, bywa krucho. Do czarnej rozpaczy mogą człowieka doprowadzić niekończące się lamenty nad stratami spowodowanymi przez sankcje gospodarcze. Nie można zjeść ciastka i mieć ciastko. Jeżeli chce się pomóc Ukraińcom, to trzeba za to zapłacić. Jakimiś niewygodami, spadkiem stopy życiowej przeciętnego Polaka, Niemca czy Francuza. Nie dziwię się oczywiście obawom konkretnych rolników, którzy mogą dużo stracić. Ale życzyłbym sobie, żeby znalazł się choć jeden odważny polityk, który powiedziałby, że pomoc Ukrainie będzie kosztowała, bo inaczej się nie da. W przyszłości może się to okazać korzystne, ale teraz musi kosztować.
Na koniec chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na tekst o nierozerwalności małżeństwa (GN 34/2014 ss. 30—32). Jak wiadomo, kard. Kasper zaproponował możliwość udzielania Komunii św. rozwiedzionym małżonkom żyjącym w nowym związku, co wywołało spore zamieszanie, niepokój, ale też ostrą krytykę. Pomysłom tym sprzeciwił się nie tylko obecny szef Kongregacji Nauki Wiary. Merytoryczna krytyka rozwijana jest na wielu polach. Z żarliwym apelem — sprzeciwem wystąpiła amerykańska publicystka Margaret Gallagher. Napisała w nim m.in., że propozycja kard. Kaspera boli ją osobiście, ponieważ właśnie katolickie nauczanie o życiu, seksie, małżeństwie, a zwłaszcza rozwodzie sprawiło, że wróciła do Kościoła. „Katolickie nauczanie o małżeństwie, które usłyszałam po raz pierwszy w życiu, przyprowadziło mnie do wiary. Nie, że rozwód jest zły, ale że jest niemożliwy”.
opr. mg/mg