"Stoi teraz w oknie domu Ojca, widzi nas i nam błogosławi"

Wspomnienie o Papieżu Janie Pawle II w 1. rocznicę jego śmierci

Choroba Papieża nie była ograniczeniem w rządzeniu Kościołem, lecz stanowiła zadziwiające bogactwo. Jestem pewien, że w tamtych chwilach Kościół dostrzegł świętość Papieża, pojął prawdę jego nauczania...

Pod koniec homilii w czasie Mszy św. pogrzebowej za Jana Pawła II kard. Joseph Ratzinger wypowiedział wzruszające słowa: «Możemy być pewni, że nasz ukochany Papież stoi teraz w oknie domu Ojca, widzi nas i nam błogosławi. Tak, pobłogosław nam, Ojcze Święty».

Mija rok od chwili, gdy zostały wypowiedziane te słowa, i możemy zaświadczyć, że błogosławieństwo Jana Pawła II towarzyszyło w drodze Kościołowi, który on kochał ze wszystkich sił aż do ostatniej chwili swego życia.

Mamy jeszcze wszyscy przed oczyma obrazy ostatniego etapu życia Sługi Bożego. Wszyscy dostrzegaliśmy w nich blask heroizmu, klimat miłości i pieczęć świętości.

W Liście apostolskim Salvifici doloris, w którym znalazły wyraz jego dramatyczne doświadczenia związane z zamachem, Papież napisał: «prosimy was wszystkich, którzy cierpicie, abyście nas wspierali. Właśnie was, którzy jesteście słabi, prosimy, abyście się stawali źródłem mocy dla Kościoła i dla ludzkości. W straszliwym zmaganiu się pomiędzy siłami dobra i zła, którego widownią jest nasz współczesny świat — niech wasze cierpienie w jedności z Krzyżem Chrystusa przeważy!» (n. 31).

Jan Paweł II wobec całego świata odczytywał tajemnicę cierpienia w świetle wiary i zostawił nam to doświadczenie jako cenny testament. Czyż można zapomnieć Niedzielę Palmową roku 2005, gdy w momencie modlitwy «Anioł Pański» zbliżył się do okna w swoim pokoju z wyrazem bólu na twarzy. Starał się na wszelkie sposoby wyrazić uczucia swego serca, lecz usta pozostały nieme. I wtedy Papież gestem, równie wymownym jak encyklika, machał przez chwilę gałązką oliwną, którą mu podano: to była jego milcząca homilia — niezapomniana!

I w końcu Wielki Piątek (ostatni Wielki Piątek!), który na zawsze i dla wszystkich będzie się łączył ze wspomnieniem podwójnej Drogi Krzyżowej, przebiegającej równocześnie, a to dzięki wierze.

Jan Paweł II przebywał w kaplicy swojego apartamentu: siedział pochylony, nieruchomy, z czołem opartym o krzyż, który trzymał ściśnięty swymi słabymi rękami niczym skałę, której się uchwycił, by postawić na niej swój osobisty krzyż. Świat doznał wzruszenia. I być może zaczął pojmować, że choroba Papieża nie była ograniczeniem w rządzeniu Kościołem, lecz stanowiła zadziwiające bogactwo. Jestem pewien, że w tamtych chwilach Kościół dostrzegł świętość Papieża, pojął prawdę jego nauczania, zobaczył słowa stające się życiem i uradował się, tak jak raduje się człowiek odkrywający, że pokryty kurzem przedmiot jest dziełem sztuki o olbrzymiej wartości. A gdy Papież wydał ostatnie tchnienie późnym wieczorem 2 kwietnia, wszyscy zgromadzeni wokół niego zaintonowali Te Deum. Joaquín Navarro-Valls, dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, powiedział: «Siostry, sekretarz i kilka innych osób uczynili to spontanicznie, by podziękować Bogu za te tak owocne osiemdziesiąt cztery lata». W dniu pogrzebu wydawało się, że wicher Pięćdziesiątnicy wyraża uczucia wszystkich zgromadzonych. Na trumnie, kryjącej doczesne szczątki zmarłego Papieża, otwarta księga Ewangelii była niczym dowód osobisty, który wszyscy mogli czytać. Ale wiatr zaczął przewracać karty. Odwracał je w jedną i w drugą stronę, tak jakby chciał nam pokazać życie Ucznia na tle życia Mistrza. I wreszcie, ku zdumieniu zgromadzonych, mocny podmuch zamknął księgę. Była to jasna zachęta: «Teraz na was kolej! Weźcie do ręki Ewangelię i zróbcie wszystko, by stała się ona życiem, czyńcie to z tą samą pasją, z tym samym poświęceniem i wiernością, które dostrzegaliście w życiu Jana Pawła II». Byłem tam obecny i poczułem dreszcz, gdy zobaczyłem księgę Ewangelii zamkniętą ręką Wiatru. Przyszła mi na myśl Encyklika Redemptoris missio. Gdy wróciłem do domu, otwarłem ją i zacząłem czytać jej pierwsze słowa: «Misja Chrystusa Odkupiciela, powierzona Kościołowi, nie została jeszcze bynajmniej wypełniona do końca. Gdy u schyłku drugiego tysiąclecia od Jego przyjścia obejmujemy spojrzeniem ludzkość, przekonujemy się, że misja Kościoła dopiero się rozpoczyna i że w jej służbie musimy angażować wszystkie nasze siły. To Duch Święty przynagla do głoszenia wielkich dzieł Bożych. 'Nie jest dla mnie powodem do chluby to, że głoszę Ewangelię. Świadom jestem ciążącego na mnie obowiązku. Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii!' (1 Kor 9, 16). W imieniu całego Kościoła muszę powtórzyć to wołanie świętego Pawła» (n. 1).

Zamknąłem tekst encykliki i niespodziewanie stanęły przede mną sceny z misyjnych podróży Jana Pawła II. IIeż przemierzył dróg, ileż się natrudził, ileż razy przemawiał, ileż razy składał świadectwo! Wzruszony powtórzyłem po cichu słowa, które usłyszałem w głębi serca podczas pogrzebu na placu św. Piotra: «Teraz na was kolej!» Uważam, że wielu, naprawdę bardzo wielu uświadomiło sobie, że śmierć Jana Pawła II miała w sobie coś z wydarzenia Pięćdziesiątnicy: był to potężny przypływ łaski, był to dreszcz, który przeniknął Kościół i świat. I natychmiast zaczęło się pielgrzymowanie do grobu Papieża. Iluż ludzi tam widziałem! Ileż słyszałem modlitw wyszeptanych przy grobie! Ileż rzucono karteczek z prośbami o wstawiennictwo tego, który w świadomości wszystkich pojawił się natychmiast jako «człowiek o wielkim sercu», «wierny sługa», «przyjaciel Boga»! Ubiegłego lata późnym popołudniem — pamiętam bardzo dobrze to wydarzenie — dwie dziewczyny przyszły do mojego biura prosząc, bym im towarzyszył do grobu Papieża: zgubiły telefon komórkowy i myślały, że gdzieś tam upadł. Dokładnie szukaliśmy, ale nie znaleźliśmy go. Dziewczyny uklękły przed grobem Papieża, pozostały tam długo. Wejście było już zamknięte, więc mogły cieszyć się ciszą i doświadczyć niezwykłej bliskości. Gdy wstały, powiedziały mi: «Nie przejmujemy się już telefonem, otrzymałyśmy znacznie większy dar. Dziękujemy!» I odeszły całe szczęśliwe: zgubiły przedmiot, ale odnalazły obecność!

Niech Jan Paweł II nadal nam błogosławi z nieba i przerzuca karty Jezusowej Ewangelii na naszych oczach, aby pałało w nas serce, a nasz głos przybrał brzmienie głosu Chrystusa. Świat tego potrzebuje!

I — mówię to szczerze — niech udziela szczególnego błogosławieństwa swojej drogiej Polsce: jest przecież synem wiary narodu polskiego, jest owocem heroicznych dziejów tego wspaniałego narodu.

Kościół i świat mają obowiązek powiedzieć: dziękujemy, umiłowana Polsko!

Abp Angelo Comastri
Przewodniczący Administracji
Bazyliki św. Piotra
Wikariusz generalny Ojca Świętego dla Watykanu

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama