Droga do beatyfikacji ks. Markiewicza

O historii beatyfikacji ks. Bronisława Markiewicza (19.06.2005)

Lekturą dekretu o cudownym uzdrowieniu, którego dokonał Pan Bóg za wstawiennictwem Czcigodnego Sługi Bożego ks. Bronisława Markiewicza, zakończył się długi i złożony okres oczekiwania na beatyfikację tego Założyciela Zgromadzenia Księży Michalitów i Sióstr Michalitek. Czy może Ksiądz Postulator przedstawić, jak doszło do owego aktu kościelnego? Jaka jest historia procesu beatyfikacyjnego ks. Markiewicza?

Z pewnością mówienie o długości, a zwłaszcza o złożoności okresu oczekiwania wydaje się być z jednej strony usprawiedliwione synowską miłością do Ojca Założyciela, a z drugiej może trochę przesadzone. Trzeba pamiętać, że każda sprawa, a w sposób szczególny wyniesienie kogoś do chwały ołtarzy, wymaga czasu, wysiłku wielu osób, a w sposób szczególny nieustannej modlitwy, by Bóg zechciał potwierdzić świętość danego kandydata na ołtarze, dokonując cudu za jego wstawiennictwem, i pobłogosławić ludzkim zabiegom, dając odpowiednie światło i siły osobom zaangażowanym w proces beatyfikacji.

Czcigodny Sługa Boży ks. Bronisław Markiewicz był człowiekiem oddanym bez reszty Panu Bogu i ludziom. Cechowała go ogromna wrażliwość na biedę ludzką, zwłaszcza dzieci i młodzieży opuszczonej, zaniedbanej, sierocej. Im poświęcał swój czas, siły — wszystko to, co posiadał. W życiu codziennym odznaczał się ogromną pracowitością i ofiarnością, zapominając całkowicie o sobie. A wszystko to powierzał Bogu w nieustannej modlitwie, prosząc Go usilnie o błogosławieństwo. Nic więc dziwnego, że już za życia cieszył się sławą świętości. Błogosławiony Józef Bilczewski, arcybiskup lwowski (jestem postulatorem jego sprawy kanonizacyjnej, która jest na ukończeniu), pod datą 29 stycznia 1912 r. napisał, że w tym dniu umarł świątobliwy ks. Bronisław Markiewicz. Natomiast św. Józef Sebastian Pelczar, w swoim piśmie skierowanym w kilka dni po jego śmierci do Kongregacji Biskupów i Zakonników w Watykanie, wychwalał doskonałe posłuszeństwo ks. Markiewicza, stwierdzając, że poddał się w sposób godny pochwały jego zarządzeniom. Sława świętości ks. Markiewicza nie ustała po jego śmierci i wciąż się rozwijała.

Zgromadzenia zakonne założone przez ks. Markiewicza myślały o Jego beatyfikacji, zabezpieczając pisma i dokumenty, zbierając wspomnienia i inne materiały dotyczące jego świątobliwego życia. Niestety, ze względów obiektywnych nie udało się rozpocząć procesu beatyfikacyjnego w okresie międzywojennym — zatwierdzenie kościelne księży michalitów odbyło się dopiero w 1921 r., a sióstr michalitek w 1928 roku. Z tym związana była fizyczna niemożliwość przygotowania osób fachowych do tego typu przedsięwzięcia, tym bardziej że wszyscy byli zaangażowani w zakładach wychowawczych. Kiedy sytuacja jakoś się poprawiła, wybuchła II wojna światowa. Później nastały ciężkie czasy stalinizmu. Dopiero w niespełna dwa lata po ich zakończeniu — 18 stycznia 1955 r. — Zarządy generalne obydwu Zgromadzeń Świętego Michała Archanioła zwróciły się z prośbą do ks. bpa Franciszka Bardy o rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego ks. Bronisława Markiewicza. Ksiądz Biskup, prowadząc już proces (obecnie) św. Józefa Sebastiana Pelczara, odłożył tę sprawę, nie mogąc sobie pozwolić, ze względu na brak personelu, na jednoczesne prowadzenie dwóch procesów.

Po zakończeniu procesu św. J. S. Pelczara — 16 stycznia 1958 r. — rozpoczął się w Kurii Biskupiej w Przemyślu proces beatyfikacyjny ks. Markiewicza, który został zamknięty 27 kwietnia 1963 roku. Akta procesowe zostały przekazane do Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, gdzie nastąpiło ich uroczyste otwarcie 9 maja tegoż roku. W 1968 r. została przygotowana przez Kongregację tzw. Kopia publiczna akt procesowych. W tym też roku zostały opublikowane Opinie cenzorów teologów na temat pism o. Założyciela. W 1976 r. przygotowano Summarium zeznań świadków oraz Zbiór dokumentów pozaprocesowych. W roku następnym wydrukowano Listy postulacyjne. W roku 1981 Promotor Wiary opracował swoje spostrzeżenia i uwagi na temat procesu i osoby ks. Markiewicza. 12 kwietnia 1984 r. Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych, działając w myśl Konstytucji Apostolskiej Divinus Perfectionis Magister wydanej w 1983 r., mianowała Relatorem — odpowiedzialnym za sprawę procesu ks. Markiewicza — o. prof. Ambrożego Eszera, dominikanina. On to, po dogłębnym przestudiowaniu całej dokumentacji, przekazał Postulacji Instrukcję dot. Sprawy Sługi Bożego ks. B. Markiewicza, dołączając do niej Uwagi dotyczące materiału procesowego i pozaprocesowego Sprawy Kanonizacji Sługi Bożego ks. B. Markiewicza opracowane przez ks. prałata Leonarda Flisikowskiego.

Po uzyskaniu 28 czerwca 1988 r. tytułu doktora obojga praw na Papieskim Uniwersytecie Lateraneńskim w Rzymie zostałem oddelegowany przez ks. Jana Chrapka — ówczesnego przełożonego generalnego naszego Zgromadzenia — do pracy przy procesie w charakterze współpracownika zewnętrznego (collaboratore esterno). Bazując na materiałach zebranych na przestrzeni lat przez wielu ludzi zaangażowanych w proces, 10 maja 1989 r. ukończyłem opracowanie Odpowiedzi na spostrzeżenia i uwagi Promotora Wiary oraz Uwagi ks. prałata Leonarda Flisikowskiego, do których dołączyłem szereg dokumentów ważnych dla sprawy oraz niektóre zeznania świadków nie umieszczonych w poprzednim Summarium.

W rok później przygotowałem Informację o życiu i cnotach Sługi Bożego ks. Bronisława Markiewicza, którą Relator podpisał do druku 19 marca 1990 roku. 12 czerwca 1990 r. przedstawiłem w Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych całą dokumentację dotyczącą sprawy w formie Pozycji o życiu i cnotach (Positio super vita et virtutibus). Została ona przestudiowana przez Kongres Cenzorów Teologów i przez Kongregację Kardynałów, Arcybiskupów i Biskupów — członków Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, którzy uznali, że: Sługa Boży ks. Bronisław Markiewicz praktykował w swoim życiu w sposób heroiczny cnoty teologiczne, kardynalne i inne z nimi związane. 2 lipca 1994 r. został ogłoszony, w obecności Ojca Świętego Jana Pawła II, Dekret o heroiczności cnót Sługi Bożego. W tym uroczystym akcie uczestniczyli między innymi Przełożeni Generalni obydwu naszych Zgromadzeń zakonnych: ks. Kazimierz Tomaszewski i m. Remigiusza Zofia Dziewit.

Spośród wielu łask otrzymanych od Boga przez wstawiennictwo Czcigodnego Sługi Bożego ks. Bronisława Markiewicza przedstawiono w 2003 r. do oceny i badania Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych domniemany cud uzdrowienia ks. Romana Włodarczyka CSMA. Po uzyskaniu pozytywnej oceny dwóch biegłych lekarzy, wyznaczonych z urzędu przez Kongregację 22 kwietnia 2004 r., zebrała się Komisja Lekarska, która uznała uzdrowienie ks. Romana za szybkie, całkowite i stałe oraz niewytłumaczalne z punktu widzenia aktualnej wiedzy medycznej.

W dwa miesiące później (25 czerwca) odbył się Kongres Cenzorów Teologów, którzy uznali związek pomiędzy niewytłumaczalnym uzdrowieniem a modlitwą zanoszoną do Pana Boga za wstawiennictwem Czcigodnego Sługi Bożego ks. Bronisława Markiewicza. Z kolei 19 października 2004 r. (w Pałacu Apostolskim) kardynałowie, arcybiskupi i biskupi — członkowie Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych — potwierdzili pozytywne osądy lekarzy i konsultorów teologów.

Dekret o cudzie odczytany w obecności Ojca Św. Jana Pawła II 20 grudnia 2004 roku i przez Niego potwierdzony zakończył postępowanie beatyfikacyjne. W tej podniosłej uroczystości wzięli udział: ks. Kazimierz Radzik — przełożony generalny Zgromadzenia Św. Michała Archanioła, duchowy następca naszego Ojca Założyciela, m. Edyta Hanna Golińska — przełożona generalna siostrzanego Zgromadzenia Sióstr Michalitek, m. Remigiusza Dziewit — poprzednia przełożona generalna sióstr michalitek, ojcowie: Aleksander Ogrodnik i Kazimierz Tomaszewski — poprzedni przełożeni generalni Zgromadzenia Św. Michała Archanioła, ks. Władysław Suchy — przewodniczący delegatury włosko-szwajcarskiej, ks. Bogusław Turek — pracownik Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych oraz ja, jako pracownik Kongregacji Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego oraz postulator generalny Zgromadzenia Św. Michała Archanioła.

Czy może Ksiądz powiedzieć coś więcej na temat uzdrowienia, które zostało uznane jako cudowne, za przyczyną ks. Markiewicza?

W niedzielę 31 lipca 1994 r., podczas sprawowania Mszy św., u ks. Romana Włodarczyka — michality (ur. 2.01.1934 r.), wystąpiły zaburzenia mowy w postaci używania nieodpowiednich do sytuacji wyrazów. Nie mógł on dokończyć Mszy św. — doznał udaru mózgu. Po odwiezieniu ks. Romana do Szpitala Wojewódzkiego w Toruniu stwierdzono, że przyczyną zaburzeń był udar (silne niedokrwienie) mózgu, który spowodował porażenie połowiczne z afazją.

A oto, co piszą na ten temat biegli lekarze: Stwierdzone u księdza Romana Włodarczyka porażenie połowiczne z afazją świadczy o wystąpieniu dużego obszaru niedokrwienia lewej półkuli mózgu. Ogólny stan zdrowia księdza nie był dobry. Stwierdzono nadciśnienie tętnicze, zmiany miażdżycowe tętnic, nadwagę. Czas utrzymywania się porażenia trwał około 6 tygodni. Wszystkie te czynniki wskazywały, że w chwili przekazania pacjenta do Oddziału Rehabilitacyjnego można się było spodziewać, że z zejściem tego udaru mózgowego nastąpi znaczne inwalidztwo.

Stwierdzony 23.10.1996 r. prawidłowy stan neurologiczny jest dla nas zupełnym zaskoczeniem. Doświadczenia nasze własne i dane z literatury wskazują, że zupełne wycofanie się objawów neurologicznych jest zdarzeniem wyjątkowym.

Wyjątkowość zdarzenia, które przejawiło się w odzyskaniu przez ks. Romana Włodarczyka prawidłowego stanu neurologicznego, sprowadza się między innymi do tego, że:

1) w naszej praktyce lekarskiej... nie pojawiło się analogiczne lub przynajmniej podobne wycofanie się objawów neurologicznych u pacjenta dotkniętego tą samą jednostką chorobową, co u ks. Romana Włodarczyka, a in specie w takim samym stopniu rozległości;

2) w literaturze fachowej oraz dokumentacji medycznej nie spotkaliśmy doniesień o podobnym lub analogicznym, jak u ks. Romana Włodarczyka, wycofaniu się objawów neurologicznych;

3) nie zachodzi korelacja pomiędzy zastosowanym u ks. Romana Włodarczyka procesem leczenia i rehabilitacji a zaistniałym faktycznie w dniu badania kontrolnego... jego stanem zdrowia, objawiającym się prawidłowym stanem neurologicznym;

4) ani literatura fachowa, ani nasza wiedza i praktyka medyczna nie pozwalają nam na stwierdzenie analogicznego lub chociaż zbliżonego przypadku wycofania się objawów neurologicznych w jednostce chorobowej, jaką był dotknięty ks. Roman Włodarczyk (Copia Publica, p. 171).

Jak już wspomniałem, 22 kwietnia 2004 r. lekarze Konsulty medycznej potwierdzili orzeczenie polskich lekarzy, uznając jednogłośnie uzdrowienie ks. Włodarczyka za szybkie, całkowite i stałe oraz niewytłumaczalne z punktu widzenia aktualnej wiedzy medycznej.

Oczywiście, od samego początku pobytu ks. Włodarczyka w szpitalu, tj. od 2 sierpnia 1994 r., zanoszona była nieustanna modlitwa do Boga, przez wstawiennictwo Czcigodnego Sługi Bożego ks. Bronisława Markiewicza, we wszystkich placówkach obydwu Zgromadzeń, a w sposób szczególny w parafii pod wezwaniem św. Michała Archanioła w Toruniu, gdzie pełnił swoją posługę kapłańską. Ta nieustanna modlitwa spowodowała niespodziewany przełom w chorobie, doprowadzając do zupełnego uzdrowienia pacjenta.

O trwałości tego uzdrowienia świadczą szczegółowe badania lekarskie, przeprowadzone w kwietniu 2004 roku. Ksiądz Włodarczyk czuje się bardzo dobrze i pełni regularnie i z zaangażowaniem wszystkie posługi kapłańskie i zakonne.

2 lipca 1994 r. został ogłoszony dekret o heroiczności cnót Sługi Bożego. Po 10 latach doczekaliśmy się dekretu o cudzie. Dlaczego Kościół wymaga tych dwóch aktów, aby mogła nastąpić beatyfikacja wyznawców? W przypadku bowiem męczenników (np. do beatyfikacji) nie jest wymagany cud za ich wstawiennictwem...

Męczeństwo rozumiane było od pierwszych wieków chrześcijaństwa jako chrzest z krwi, który nie tylko rodził takie skutki jak chrzest z wody, lecz nawet go przewyższał, gdyż zapewniał męczennikowi chwałę w niebie bezpośrednio po oddaniu życia. Przekonanie to przetrwało przez wszystkie wieki i zostało jakby na nowo ujęte w Konstytucji Dogmatycznej o Kościele (nr 50), gdzie czytamy m.in.: Co się zaś tyczy Apostołów i męczenników Chrystusowych, którzy — przelawszy krew swoją — dali najwyższe świadectwo wiary i miłości, to Kościół zawsze wierzył, że są oni ściślej złączeni z nami w Chrystusie, okazywał im — jak i Błogosławionej Maryi Dziewicy i świętym Aniołom — cześć szczególną i pobożnie modlił się o pomoc ich wstawiennictwa...

Ten sam dokument mówi dalej: Do nich wszystkich dołączeni zostali niebawem także inni, którzy dokładniej naśladowali dziewictwo i ubóstwo Chrystusa, a w końcu i ci, których znamienite praktykowanie cnót chrześcijańskich i boskie charyzmaty zalecały pobożnej czci i naśladowaniu wiernych...

W odniesieniu do męczennika Koś-ciół Święty domaga się rzetelnego udowodnienia faktu męczeństwa i — w myśl definicji podanej powyżej — nie wymaga dodatkowego potwierdzenia ze strony Pana Boga w postaci cudu zdziałanego za jego wstawiennictwem. Dla przykładu podam, że na tej zasadzie zostało beatyfikowanych w 1999 r. w Warszawie 108 Męczenników Polskich, wśród których byli też dwaj nasi współbracia michalici, błogosławieni: ks. Władysław Błądziński i ks. Wojciech Nierychlewski, czy też trzy lata wcześniej, w Rzymie — Wincenty Lewoniuk i 12 Towarzyszy, Męczenników Podlaskich, którzy w roku 1874 oddali życie za wiarę, broniąc swojej przynależności do Kościoła unickiego — miałem zaszczyt być postulatorem ich sprawy beatyfikacyjnej.

Jeśli natomiast chodzi o innych świętych i błogosławionych Kościół zawsze wymagał cudów, które były rozumiane jako nadprzyrodzone potwierdzenie ze strony Boga świętości określonego kandydata do chwały ołtarzy. Zbiory cudów rozpowszechniły się w Kościele podobnie, jak Akta męczenników. Stąd św. Tomasz z Akwinu uważa, że: cud jest potwierdzeniem świętości osoby, którą Bóg chce przedstawić ludziom jako wzór cnoty. Trudno mi jest zagłębiać się tutaj w tę tematykę, ale według tego, czego nas uczono na studium dla postulatorów w Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, pojawiały się wśród niektórych teologów propozycje zniesienia konieczności cudu do beatyfikacji i kanonizacji, sugerując, że byłoby wystarczające stwierdzenie heroiczności cnót. Jest z pewnością w tym wiele prawdy. Uważa się jednak, że stwierdzenie heroiczności cnót, chociaż tak ważne, jest w jakimś stopniu nie w pełni doskonałe. Pozycja o życiu i cnotach przygotowywana jest na podstawie zeznań świadków, pism, dokumentów. Jest to jakby patrzenie z zewnątrz na życie danego kandydata. Oczywiście, zachowanie zewnętrzne odzwierciedla w dużym stopniu życie wewnętrzne, które w całości jest znane jedynie Bogu, bowiem spowiednicy i ojcowie duchowni nie mogą zeznawać w procesie. Stąd potrzeba potwierdzenia, przypieczętowania z Nieba heroiczności, ukazanej w Pozycji przygotowywanej pod czujnym okiem Relatora i wnikliwie ocenianej przez Cenzorów-Teologów oraz Kardynałów, Arcybiskupów i Biskupów — członków Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych.

Na przestrzeni lat wiele osób pracowało nad sprawą Sługi Bożego ks. Markiewicza. Może przy tej okazji należałoby wspomnieć kogoś w sposób szczególny?

Przystępując do pracy przy procesie beatyfikacyjnym miałem bardzo ułatwioną drogę, bowiem wszystkie materiały zostały już zebrane właśnie przez grono wielu ludzi. Szczególne wyrazy uznania i wdzięczności należą się wszystkim Przełożonym generalnym obydwu Zgromadzeń Św. Michała Archanioła — poczynając od ks. Antoniego Sobczaka i Sługi Bożej Matki Anny Kaworek, a kończąc na obecnych: ks. Kazimierzu Radziku i m. Edycie Golińskiej — za ich wielkie zaangażowanie i zatroskanie o pomyślny przebieg procesu beatyfikacyjnego: wszystkim bez wyjątku. Mym wdzięcznym wspomnieniem obejmuję w sposób szczególny trzech poprzednich przełożonych generalnych: ks. Aleksandra Ogrodnika, który wysłał mnie zaraz po święceniach kapłańskich na studia prawnicze, z myślą o pracy przy procesie beatyfikacyjnym; ks. Jana Chrapka, który powierzył mi pisanie Pozycji o życiu i cnotach, sprawdzając nawet kilka razy w tygodniu postęp prac oraz ks. Kazimierza Tomaszewskiego, który mianował mnie postulatorem generalnym Zgromadzenia. Z kolei należy wspomnieć ks. Waleriana Moroza CSMA — postulatora sprawy na szczeblu diecezjalnym w Przemyślu; ks. prałata Piotra Naruszewicza — postulatora sprawy na szczeblu rzymskim oraz ks. Mieczysława Głowackiego CSMA — mego bezpośredniego poprzednika na tym urzędzie. Pragnę też wspomnieć o wielkim zaangażowaniu ks. Władysława Suchego CSMA i pani Marii G. Manni z Nepi, zwłaszcza przy redagowaniu i przepisywaniu Pozycji o życiu i cnotach.

W procesie o domniemanym cudzie, zdziałanym przez Boga za wstawiennictwem Czcigodnego Sługi Bożego, należy wspomnieć — oprócz ks. Kazimierza Tomaszewskiego, ówczesnego przełożonego generalnego Zgromadzenia, i obecnego ks. Kazimierza Radzika — ks. Czesława Kustrę — ówczesnego przełożonego domu w Toruniu, za jego zaangażowanie w sprawę. Podczas Kongresu Cenzorów Teologów podawano jako wzór postawę ks. Kustry dotyczącą zorganizowania nieustannej modlitwy zanoszonej do Boga przez wstawiennictwo o. Założyciela o uzdrowienie ks. Romana Włodarczyka. Następnie wymienić należy: ks. Tadeusza Musza CSMA — radcę generalnego i wicepostulatora w procesie o cudzie, ks. Piotra Prusakiewicza CSMA, który jako nowy radny generalny przejął od ks. Musza troskę o cud na terenie Polski oraz ks. Bogusława Turka CSMA — pracownika Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych — za wielką życzliwość i pomoc. Jestem przekonany, że należałoby wymienić z imienia i nazwiska wiele innych osób — na pierwszym miejscu wszystkich Współbraci w Zgromadzeniu i wszystkie Siostry michalitki — za ich zaangażowanie i wsparcie modlitewne. Myślę, że w tym miejscu jest to niemożliwe. Mogłoby to być przedmiotem specjalnego artykułu.

Ojciec Święty Jan Paweł II często interesuje się kandydatami do chwały ołtarzy. Czy można tak powiedzieć w przypadku ks. Markiewicza?

Ojciec Święty Jan Paweł II nie tylko się interesuje kandydatami do chwały ołtarzy, lecz czyni wszystko, by mogli oni być jak najszybciej ogłoszeni błogosławionymi i świętymi. W tym też celu Konstytucją Apostolską Divinus Perfectionis Magister znacznie uprościł procedurę procesową, dzięki czemu udało się doprowadzić do szybkiego zakończenia wielu procesów. Żaden z papieży nie wyniósł takiej ilości osób do chwały ołtarzy, co Papież Jan Paweł II. Ojcu Świętemu zależy też bardzo na sprawach polskich. Znana mu jest postać i sprawa beatyfikacyjna naszego Ojca Założyciela. Wspomina o nim podczas spotkań z naszymi Współbraćmi. Poprzez Sekretariat Stanu prosił Kongregację Spraw Kanonizacyjnych o przyśpieszenie prac nad procesem o domniemanym cudzie, zdziałanym przez Boga za wstawiennictwem ks. Markiewicza. Przychylił się też do prośby Przełożonych generalnych naszych obydwu Zgromadzeń zakonnych o jego beatyfikację.

Dziękujemy za rozmowę.

***

28 grudnia 2004 r. Sekretariat Stanu ogłosił, że beatyfikacja Czcigodnego Sługi Bożego ks. Bronisława Markiewicza odbędzie się w Rzymie 24 kwietnia 2005 roku. Jednak śmierć Jana Pawła II zmieniła ten plan. W tym dniu odbył ingres papieża Benedykta XVI. Nowy Papież ustalił datę beatyfikacji na 19 czerwca 2005 roku. Odbędzie się ona podczas III Krajowego Kongresu Eucharystycznego w o godz. 10.00 na Placu Piłsudskiego w Warszawie. Beatyfikacji dokona Prymas Polski kard. Józef Glemp.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama