Wierzą, że ich misja ma sens. O zgromadzeniach zakonnych w diecezji - duchowej spuściźnie bł. o. Honorata Koźmińskiego
Ich zgromadzenia powstały w czasach, kiedy car kasował inne klasztory. Przetrwały do dziś. Wierne charyzmatowi, dalej służą w ukryciu. Wierzą, że ich misja ma sens.
Bł. Honorat Koźmiński uznawany jest za jednego z największych zakonodawców. Założył aż 26 zgromadzeń, w większości bezhabitowych. Do dziś przetrwało 17 z nich. W naszej diecezji obecne są Córki Najczystszego Serca Najświętszej Maryi Panny (sercanki), Siostry Służki Najświętszej Maryi Panny Niepokalanej (służki) oraz Sługi Jezusa. Siostry od o. Honorata pracują u nas od dziesiątek lat. W rozmowach powtarzają, że ludzie przyzwyczaili się do ich obecności i posługi.
- Czujemy się potrzebne i to nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim duchowo. Ludzie wiedzą, gdzie nas szukać. Pozdrawiają nas na ulicy, chętnie zamieniają kilka słów. Często proszą o modlitwę. Spotykamy się z życzliwością i szacunkiem. Tutejsze wspólnoty zapraszają nas na różne przedsięwzięcia parafialne typu Orszak Trzech Króli czy Noc Świętych. W tym drugim przypadku zawsze proszą, byśmy zabrały ze sobą relikwie naszych świętych - opowiada s. Anita Piaścik, przełożona domu sercanek w Skórcu.
Wspomina też niedawne pożegnanie s. Teresy, która przez 30 lat była organistką i katechetką. - Ludzie nie chcieli jej puścić. Pytali: „Dlaczego ją zabieracie? Przecież ona wychowała mnie, moje dzieci i wnuki”. Widać, że byli z nią bardzo związani - dodaje s. Anita.
Sercanki trafiły do Skórca w 1923 r. - Przez długie lata byłyśmy kojarzone ze szwalnią. Nasze siostry prowadziły roczny kurs kroju i szycia dla dziewcząt. Po jego ukończeniu zdobywało się uprawnienia do pracy w zakładach krawieckich - tłumaczy s. Anita. - Od 26 lat prowadzimy tu niepubliczne przedszkole. Placówka ma trzy oddziały. Obecnie opiekujemy się niespełna 50 dzieci. Siostry posługują także jako nauczycielki i katechetki (w Żelkowie i Skórcu). Jedna ze współsióstr jest organistką w parafii, inna pracuje w kuchni u księży marianów. Ja jestem pielęgniarką w siedleckim szpitalu. Personel wie o mojej zakonnej tożsamości - zaznacza.
Tłumaczy, że o. Honorat posłał sercanki do pracy z dziećmi i młodzieżą, szczególnie tych najbiedniejszych i sierot. Zależało mu także na tym, by nauczyciele byli formowani w duchu wiary i miłości do ojczyzny. - To nasz zewnętrzny charyzmat. Naszą misją jest również szerzenie kultu Serca Maryi i wynagradzanie za zniewagi, jakie zostają Mu wyrządzone. Jako siostry sercanki mamy naśladować cnoty Matki Bożej i dawać siebie ludziom poprzez te cnoty - wyjaśnia s. A. Piaścik.
W rozmowie wracamy do kwestii przedszkola. Przez długie lata placówka prowadzona przez siostry była jedynym tego typu miejscem w gminie Skórzec. Dopiero niedawno doczekała się konkurencji w postaci przedszkola prywatnego i publicznego.
- Teraz mamy mniej dzieci; kiedyś nie byłyśmy w stanie przyjąć wszystkich chętnych, ale nie narzekamy. Przedszkole prowadzone przez siostry ma swoją specyfikę. Przekazujemy naszym podopiecznym Jezusa i wyższe wartości. Dzieci modlą się przed każdym posiłkiem, razem obchodzimy różne święta. Krąży wśród nas zabawna przedszkolna anegdota. Opowiedział ją pewien mężczyzna, którego córeczka uczęszczała do naszej placówki. Pochodziła z domu, w którym nie modlono się przed posiłkami. Jej rodzice nie chodzili do kościoła. Kiedy pewnego dnia wszyscy zasiedli do kolacji, mała powiedziała: „Tato, najpierw musimy się pomodlić”. Domownicy nie mieli wyjścia - uśmiecha się siostra.
Zaznacza, że dawni wychowankowie sióstr teraz posyłają do ich przedszkola swoje dzieci.- Myślę, że to, co tu zyskują, te małe ziarenko wiary i wartości, kiedyś na pewno zakiełkuje. Wiem, że niektórzy nasi wychowankowie mocno się pogubili, jednak wierzę, że ziarno w nich przez nas zasiane kiedyś zaowocuje - przekonuje s. Anita.
W Skórcu od lat 70 ubiegłego wieku istnieje dom nowicjatu sióstr sercanek. Niestety, pokoje przeznaczone dla kandydatek do zakonu są puste. - Nie mamy nowicjuszek. Obecnie w postulacie w Nowym Mieście formują się dwie dziewczyny; czekamy na nie w naszej placówce. W ostatnich latach okres formacji wydłuża się, ale nie wynika to z naszych wygórowanych wymagań. Młode dziewczyny boją się dojrzałych i ostatecznych decyzji, potrzebują czasu na dojrzenie w powołaniu, na zrozumienie tego, o co chodzi w życiu zakonnym. Mimo wszystko jesteśmy otwarte i zapraszamy do nas. Więcej o naszej misji na www.sercanki.pl - kończy s. przełożona.
Siostry sercanki posługują także w Kodniu. Są tam obecne od 1933 r. Oferują gościnę pielgrzymom, posługują w katechezie i w zakrystii kodeńskiej bazyliki. Trzeci dom sercanek mieści się w Białej Podlaskiej przy parafii Narodzenia NMP. Siostry pracują tam od 1977 r. Przybyły na zaproszenie ks. infułata Antoniego Laszuka. Posługują jako katechetki, pomagają w kościele i prowadzą małą stancję dla dziewcząt.
Zdecydowanie więcej domów w naszej diecezji mają siostry służki NMP Niepokalanej. Posługują w Siedlcach, Kocku, Wojcieszkowie, Miastkowie Kościelnym, Samogoszczy, Garwolinie, Suchożebrach i Białej Podlaskiej.
- Jesteśmy zgromadzeniem ukrytym. O. Honorat posłał nas do środowisk wiejskich, polecił byśmy pracowali nad podnoszeniem poziomu edukacyjnego, religijnego i moralnego. Chodziło mu także o ratowanie polskości i wiary w narodzie. Zafascynowany objawieniami w Gietrzwałdzie, polecił nam propagowanie różańca - wylicza s. Katarzyna Pyl, przełożona domu w Kocku. - Okoliczności zmieniły się, ale nasz charyzmat pozostaje aktualny. Ludzie ze wsi przenieśli się do miast, więc siostry służki powędrowały za nimi. Naszym zadaniem jest nieść Chrystusa i zaradzać wszelkim brakom, co przekłada się na podejmowanie różnych prac. Domeną służek jest edukacja dzieci i młodzieży, katechizacja, prowadzenie szkół i przedszkoli oraz praca w kościele. Siostry posługują wśród ludzi potrzebujących pomocy i chorych. W naszym gronie mamy pielęgniarki, lekarzy, zakrystianki i organistki. Siostry służki pracują także w kuriach i w domach opieki społecznej - zauważa.
- Ukryty charakter naszego zgromadzenia pomaga w stawaniu się zaczynem ewangelicznym w świecie. O. Honorat pouczał, że siostry mają być jak niewidoczne w cieście drożdże, które powodują jego wzrost. Naszą misją jest rozwój Królestwa Bożego w sercach ludzi - tłumaczy s. Katarzyna.
W rozmowie przyznaje, że brak habitu czasem pomaga, a niekiedy też przeszkadza. - To, że nie nosimy habitu, można potraktować jako pewnego rodzaju ogołocenie. Zdarza się, że niektórzy traktują nas jako takie „nieprawdziwe” siostry, jako „wybrakowane” egzemplarze osób konsekrowanych. Pamiętam sytuację z jednego z wyjazdów z moimi wychowankami. Chciałam ich przeprowadzić do miejsca, gdzie prowadzono spowiedź. Panował tam wielki ścisk, dlatego postanowiłam pokierować ich przejściem przeznaczonym dla sióstr zakonnych. Poprosiłam o pozwolenie pana, który był strażnikiem. Powiedziałam, że jestem siostrą zakonną. W odpowiedzi usłyszałam: „trzeba było założyć habit, a nie wygłupiać się”. Pamiętam też pewnego kapłana, który podczas spowiedzi (po tym, jak powiedziałam, że jestem siostrą) zapytał: „a gdzie habit?” - wspomina s. K. Pyl.
S. Katarzyna zaznacza, że brak habitu pomaga wtopić się w tłum, być jednym z wielu, nie wyróżniać się. - Czasem ludzie, widząc siostrę w habicie, przybierają sztuczne pozy, bywają onieśmieleni. Bywa, że habit stwarza pewną barierę. Kiedy stoję w kolejce, nikt nie traktuje mnie z honorami, nie przepuszcza, „bo jestem siostrą”. Dzięki temu mogę dawać dobry przykład innym - przyznaje. - Pamiętam, jak czekałam w kolejce do lekarza. Było to poza Kockiem, chyba w Lublinie lub Warszawie. Rozmawiałam z innymi ludźmi, żartowałam. W pewnym momencie jakaś pani zauważyła: „po raz pierwszy widzę, by w kolejce do lekarza ktoś się uśmiechał, żartował i nie okazywał zniecierpliwienia”. Gdyby wiedziała, że jestem siostrą zakonną, pomyślałaby, że zachowuję się tak, bo muszę, albo tak wypada. Jednak ona nic nie wiedziała o mojej zakonności, postrzegała mnie jako osobę świecką. Oczywiście w Kocku wszyscy nas znają, wiedzą, że jesteśmy siostrami. Posługujemy tu od ponad 100 lat. Ludzie przyzwyczaili się do naszej obecności. Nawet dzieci nie dziwią się, że chodzimy bez habitu. Owszem, pytają o powołanie i na czym polega bycie siostrą zakonną. Interesują się naszym ojcem założycielem, biorą udział w konkursach na jego temat. Z radością obserwuję, że zachwycają się jego życiem i słowami. Widzę, że przykład o. Honorata pociąga ich - zaznacza.
Na koniec zaprasza do wspólnoty modlitewnej SOS, czyli Sercem Ogarnąć Serce, polegającej na modlitwie różańcowej m.in. o trzeźwość narodu i nowe powołania do zgromadzenia sióstr służek. Więcej szczegółów na ten temat można znaleźć na stronie www.sluzki.pl.
Trzecim zgromadzeniem honorackim obecnym w naszej diecezji są siostry Sługi Jezusa. Ich dom znajduje się w Białej Podlaskiej. W charyzmacie mają szeroko pojętą służbę dziewczętom.
AWAW
Echo Katolickie 41/2018
opr. ab/ab