Objawienia ojca Lamy'ego nie są powszechnie znane - może dlatego, że więcej w nich "pobożności" niż "sensacji". Warto jednak zapoznać się z ich treścią, bo może dotyczyć właśnie naszych czasów
Matka Najświętsza nie ukazała się Ojcu Lamy'emu z naglącym orędziem dla ludzkości. Przyszła, by powiedzieć mu to, co ważne na jego drogach do wieczności. Francuski kapłan zachował swe spotkania z Maryją w tajemnicy — pewne ich szczegóły miały zostać upublicznione dopiero po jego śmierci.
Dlaczego więc zajmują nas te objawienia? Nie tylko dlatego, że dają nam okazję głębszego wglądu, jak wyglądają „zupełnie-prywatne spotkania z Maryją”. Choć... przyznajmy, że jest to rzecz zajmująca. Jest i drugi, ważniejszy, powód. W swych objawieniach udzielonych Ojcu Lamy'emu Matka Boża przekazała mu — znów „prywatnie” — wiedzę o nas, o naszym świecie, o naszej przyszłości. Ten kapłan jest najbardziej znany ze swych apokaliptycznych proroctw, które powtarza za Maryją. Dobrze je zapamiętał...
Ciekawe: przed wybuchem pierwszej wojny światowej co niedziela mówił o nich z ambony swego parafialnego kościoła. Każdej niedzieli wzywał do pokuty i nawrócenia, tłumacząc, że tylko w ten sposób świat uniknie wielkiej wojny. Ale jego parafianie śmiali się z proboszcza, że wciąż na nowo powtarza to, co już słyszeli.
Dopiero gdy wybuchła „wielka wojna”, zaczęli mówić: O, gdybyśmy wtedy go posłuchali... Ale jeśli nie ogłosi się, że wypowiadane słowa pochodzą z nieba, mimo swej oczywistości, nie dotkną ludzkich serc. Może właśnie dlatego Matka Najświętsza nieustannie przychodzi na ziemię? By można było w sprawach oczywistych powoływać się na Jej — nie kaznodziei — autorytet?
Chociaż żył stosunkowo niedawno, nie wiemy o nim wiele. Tak głęboko skrył się w swym szarym, prostym życiu — życiu bez szczególnych wydarzeń, poza wizytami z nieba. Te jednak dokonywały się w wymiarze innym niż kolorowa karuzela świata. Nie usuwały z jego życia szarości. A może nawet jej potrzebowały? Może i tu obowiązuje ewangeliczna reguła, którą ujawniła Najświętsza Maryja Panna w swym Magnificat: że Bóg ma zwyczaj spoglądać na uniżenie, że wywyższa pokornych?
Jean Edouard Lamy. Co o nim wiemy? Był francuskim kapłanem. Urodził się w roku 1855 w Le Pailly, we Francji, i przeżył 76 lat. Jego biskup powiedział: Mam w swej diecezji nowego Proboszcza z Ars. Oglądał wizje przeszłości i przyszłości, spotkał się na terenie objawień z Jezusem, Maryją, św. Józefem, aniołami. Nawet... z Lucyferem. Założył Zgromadzenie Sług Jezusa i Maryi, zbudował kaplicę Matki Bożej z Puszczy, w czasie pierwszej wojny światowej opiekował się tysiącami żołnierzy i innych chorych. Nazywano go księdzem „zbieraczy szczurów” — chuliganów, dzieci ulicy z Troyes i La Courneuve. Był 30 lat proboszczem. Nieustannie odmawiał różaniec, a sen zabierał mu z doby tylko dwie godziny. Podczas spowiedzi czuł zapachy grzechu, nawet jeśli penitent obficie używał perfum. Regularnie rozmawiał ze swym aniołem stróżem, czynił cuda, wygłaszał proroctwa.
Wszystko zawdzięczał Matce Najświętszej. Jak sam powiedział o darze prorokowania: Najświętsza Panna była na tyle dobra, by uchylić dla mnie róg zasłony, która zakrywa przed nami przyszłość...
Ważniejsze jest to, co działo się w ukryciu jego serca. Wiemy, że już jako dziecko modlił się nocami, klęcząc przed figurką Maryi Niepokalanej, którą dostał od matki. Ta ostatnia, kiedy zauważyła jego conocne długie czuwania, upomniała go: Ależ moje dziecko. Matka Najświętsza nie prosi o aż tak wiele. Jednak mały Jean wiedział, że miłość daje więcej niż to, o co się prosi.
Pierwszą mistyczną wizję miał w wieku lat dziesięciu. Na szczycie wzgórza ukazał się mu baranek z krzyżem. Spoglądał w kierunku jego rodzinnego Le Pailly. Kiedy jesteś dzieckiem, nic cię zbytnio nie dziwi — tłumaczył potem.
Sens tego objawienia jest nam nieznany. Przyszły kapłan uważał, że był to dobry znak, towarzysząca mu tego dnia Nanette — jego siostra — miała z kolei złe przeczucia... To jedno z objawień, których sens pozostał niezrozumiały. Może Ojciec Lamy go znał, wziął go jednak ze sobą do grobu. Nikt też go o niego nie zapytał, nakazał bowiem swemu powiernikowi, hrabiemu Paulowi Biverowi: Nie opowiadaj tej historii, aż przejdę przez most. Miał na myśli śmierć. A może po prostu uważał, że to objawienie było dedykowane tylko i wyłącznie jemu? Albo miał je pojąć dopiero w godzinie śmierci? Miała to być dlań pomoc w „przejściu przez most”?
Oddajmy głos Ojcu Lamy'emu:
Gdy mowa o Matce Bożej, ukazała mi się Ona z dłońmi złożonymi jak [na figurach] Niepokalanego Poczęcia (...). Miałem małą figurkę Matki Bożej Notre-Dame-de-Sous-Terre z Chartres (Maryję z podziemnej kaplicy w katedrze w Chartres), o której jeszcze przed erą chrześcijańską druidzi opowiadali profetyczną legendę. Zrobiłem małą procesję, idąc z figurką pod linią drzew topoli. (...) Śpiewałem Jej litanie. Ukazała mi się nad gałęziami topoli, niemal na wierzchołku, bardzo wysoko, z głową pochyloną, spoglądająca na mnie. (...) Była tam przez całą litanię...
Lamy sądził, że to miraż, który zdarza się czasem w pobliżu wody albo w górach. Dalej śpiewał litanię, jakby nic się nie wydarzyło. Wspomina: Byłem tylko dzieckiem. Pomyślałem sobie: „Mam nadzieję, że Matce Najświętszej podoba się bycie między gałęziami topoli”. Potem usiadłem pod jednym z drzew, odmówiłem różaniec i zasnąłem. Matka Boża zajęła się moimi krowami, bo kiedy się obudziłem, wszystkie były przy mnie.
W głębi serca pamiętałem to wydarzenie. Sama Maryja przypomniała mi je, kiedy objawiła mi się w Gray: „Widziałeś mnie w Pre-Jacquot”.
Był 9 września 1909 roku. Lamy był już kapłanem. Miał zwyczaj pielgrzymować do Sanktuarium w Gray. Wspomina:
Chodziłem do Gray niemal co roku, a proboszcz z Violot byłe ze mną. Dali mi ładny ornat przygotowany dla prałata, który miał przyjść, ale nie przybył. Zacząłem odprawiać mszę. Abbe Lemoine był w głębi kaplicy po prawej, na klęczniku, który stoi tam do tej pory. Nagle ukazała mi się Matka Najświętsza, a w tej samej chwili pojawił się diabeł. (...) Matka Boża zeszła z góry, w majestacie i wielkiej chwale, tak łagodnie, tak łagodnie. Była w płomieniach światła. Jej chwała przechodziła przez wszystko. Przez świece, kielich, szaty liturgiczne i mnie samego, jak słońce przechodzące przez wodę. Jak daleko sięgała ta chwała? Musisz wiedzieć, czym jest chwała Boża, gdy rozmyślasz, co On daje swym najukochańszym stworzeniom. Ona była jak słońce. Nigdy nie ujrzałem jej końca.
Ojciec Lamy wie, że dostąpił szczególnej łaski. Maryja okazywała mu swą czułą miłość, więcej — dała mu słyszeć swój głos!
Zeszła z góry, ręce miała złożone. Miała na twarzy delikatny uśmiech i pozwoliła mi usłyszeć swój głos. Kiedy rozłożyła dłonie, wydawało się, że wokół Niej poruszyło się powietrze.
A może wspomniany uśmiech był znakiem Jej wiedzy o przyszłości, a w konsekwencji swego rodzaju lekceważenia Szatana, który był tylko małym pionkiem nie mogącym niczego zmienić w zaplanowanej przez Boga grze? Potwierdza to wymiana zdań, jaka w tym momencie następuje między Niepokalaną a demonem:
Najpierw wymieniła kilka słów z demonem. Zstępując z góry powiedziała do Lucyfera, który ukazał się za Nią: „Czy to ty?”.
Rozpoczyna się zdumiewający dialog:
(Lucyfer): „Mam pozwolenie od Ojca”.
„Więc niech tak będzie” — odpowiedziała Matka Boża.
A za chwilę, jakby go przepytywała: „Wiesz, jak być posłusznym Ojcu?”. Nie odpowiedział, ale ja czułem się wbity w proch. (...) Powtarzałem sobie: „Mam dobrą obronę”. Ona mówiła. Zadawała mi pytania. (...) Z każdym poruszeniem pojawiała się mała burza błysków. (...). Prawą ręką, by przywrócić mi odwagę, dała mi po matczynemu znak: „No, mów”. Powiedziałem w duchu: „Jeśli jesteś Najświętszą Maryją Panną, pokaż mi”. Odrzekła: „Jestem Matką Boga”. Kiedy bardzo łagodnie powiedziała: „Jestem Matką Boga”, wydawało mi się, że serce moje topnieje. Nie wątpiłem w słowa Matki Bożej. Wierzyłem Jej, ale Ona przyszła w kiepskim towarzystwie.
Msza trwała. Kiedy nasz kapłan wypowiadał słowa „ut quibus beatae Virginis”, skłonił się przed Nią. Ona skłoniła się ku mnie, z wielkim wdziękiem. Co za pokora, nawet w niebie!
To objawienie było spotkaniem z realną osobą, bo Ojciec Lamy ujrzał Jej postać odbitą w lusterku, a w pewnym momencie mały ministrant zapytał go: Ojcze, czy to jest Najświętsza Maryja Panna? Celebrujący mszę powiedział krótko: Nic nie mów, bo odejdzie.
Podczas objawienia Maryja zapowiedziała wojnę. Mówiła do mnie z macierzyńską tkliwością — o moim dzieciństwie. Powiedziała, że pragnie nowego zgromadzenia zakonnego. Z wielką mocą potępiła modernizm.
Wszystko było w Niej doskonałe (...). Jedyna figura, która Ją przynajmniej odrobinę przypomina to ta, gdzie udziela audiencji Katarzynie Laboure. Lamy mówił o rzeźbie znajdującej się nad bramą wejściową do klasztoru sióstr szarytek przy paryskiej Rue du Bac. To ta sama twarz — dodaje — chociaż Maryja nie miała takiego czoła.
Po odmówieniu „Credo” mówiła ze smutkiem o nadchodzącej wojnie: Rozpali się powoli. Zapali całą Europę. Zapali cały świat. Pięć milionów ludzi zginie, ale (zwróciła się do Lucyfera) mimo twych wysiłków wielu z nich zbawię. Znowu zaczyna się dialog Szatana i Maryi. Przejdą przez wąwóz Wogezów. Na to Najświętsza Maryja Panna: Nie, nie. Przejdą przez Belgię.
Lucyfer dodał: Obie strony są tak samo winne. Bo diabeł — wyjaśnia Ojciec Lamy — doskonale rozumie, czym jest wina.
Wówczas Maryja spojrzała na wizjonera. Dół kościoła wypełniała biała chmura, która się otworzyła. Znikły ściany, a Lamy ujrzał miasto i potężną rzekę. Myślę, że to był Belgrad — mówi kapłan. Potem Matka Boża ukazała mu wojenne obrazy. Było wiele miejsc, wiele wydarzeń, wiele krajobrazów.
Nim skończyło się widzenie, kapłan polecił Maryi opiekę nad swoją parafią. A Ona w szczególny sposób strzegła jej w czasie wojny. Przecież zapewniła: Będę opiekunką tych ziem.
W tej samej chwili zniknęła wizja wojny, a na „scenie” pojawiły się drzewa. Znów Lucyfer: Nie mają niczego w tych krajach, niczego (...) żadnej pielgrzymki. Jesteś już nazywana Matką Bożą z Lourdes; będziesz się nazywała Matką Bożą z Lasów (Notre Dame des Bois). Wówczas Matka Najświętsza obróciła lekko głowę. Lamy poszedł za Jej wzrokiem i ujrzał barak oraz małą figurę. Dziewica (figura była brzydko zrobiona) rozciągała swój płaszcz, by nas chronić, a Dzieciątko błogosławiło ziemię.
Czy to zapowiedź tego, co nas czeka: upadku chrześcijaństwa, może nawet całej cywilizacji? Szatan ogłasza, że w „krajach” — mówi w liczbie mnogiej, a więc nie tylko o samej Francji — nie pozostanie nic z dawnych świętości. Jest pustka: nie mają niczego — cieszy się Lucyfer. Nie mają kościołów, nie mają klasztorów — religijna pustka.
A być może wizja lasów jest też zapowiedzią, że szatańskie „nic” trzeba rozumieć jeszcze szerzej? Że zniknie nasza cywilizacja... Sugerują to zapiski Ojca Lamy'ego, w których czytamy, że nie zachowa się wielu ludzi na świecie.
Ale Kościół i cywilizacja zostaną odbudowane, a początkiem nowego świata będzie kult Matki Najświętszej, który przetrwa w ukryciu... Kult Tej, która była ogłaszana od pięćdziesięciu lat przez kolejnych papieży, że jest „początkiem nowego świata”. W nim klasztory znowu zakwitną i konwenty zakonne znowu będą pełne (...). Wiele dusz przyjdzie, by w nich zamieszkać — ogłasza Matka Najświętsza.
Ciekawe, że ta wizja znajduje potwierdzenie w historii. Już kilka razy chrześcijaństwo — prześladowane i zdawałoby się skutecznie uśmiercone — zostało przechowane w ukrytej pobożności maryjnej...
To nie była zjawa. To nie było widzenie! Ojciec Lamy bowiem wspomina, że w tym właśnie momencie, kiedy oglądał kaplicę Notre Dame des Bois, Matka Boża odsunęła się nieco, żeby przepuścić ministranta idącego w stronę ołtarza.
Możemy z podziwem i nutą zazdrości patrzeć na życie tego człowieka — może przede wszystkim na duchowe skarby, jakich nie skąpił mu Bóg. Ale Ojciec Lamy pozostawił nam ciekawą radę duchową. Musisz zapłacić wysoką cenę za duchowe łaski. Lepiej nie mieć żadnych; potem jesteś w całkowitych ciemnościach. Jeśli za tymi drzwiami byłaby Matka Najświętsza, nie prosiłbym Jej, by weszła. Za to wszystko trzeba zapłacić (...) moimi łzami serca, a potem łzami ciała.
W czasach pierwszej wojny światowej Ojciec Lamy wołał o pokutę. Podobnie jak Anioł z Trzeciego Sekretu z Fatimy wołał trzykrotne: „Pokuty, Pokuty, Pokuty!”.
Czasy, w których teraz żyjemy — mówił wizjoner, mając na myśli lata 1914-18 — są niczym w porównaniu z tym, co wkrótce zobaczycie (...). Jak nasz Pan musiał cierpieć! A jednak chrześcijanie wciąż szukają przyjemności!? (...) Pierwsza wojna światowa miała trzy przyczyny: bluźnierstwa, praca w niedzielę i desakralizacja małżeństwa. (...) Dziś jest zaledwie garstka pobożnych dusz.
Dodaje: Pokój będzie przywrócony światu, ale ja tego nie zobaczę. Minie wiele rzeczy, których końca ja nie ujrzę. (...) Świat będzie musiał być długo reewangelizowany. Będzie to praca dla całego pokolenia. (...) Lucyfer trzyma w rękach już ostatnią kartę: myśli, że zwycięstwo jest w jego rękach, ale się myli (...). Musimy ufnie się modlić pomimo jego hardości (...). Ludzie docenią jeszcze bardziej dobroć Najświętszej Maryi Panny.
Ale Ojciec Lamy przestrzega przed podporządkowaniem swego życia wizjom i objawieniom. Jest bardzo rzeczowy: W sprawach materialnych musimy zachować zdrowy rozsądek. Musimy być ostrożni w sprawach mistycznych. Dlaczego? Bo diabeł stoi za Matką Bożą: jeśli pozwolisz Jej przejść obok ciebie, znajdziesz się twarzą w twarz z diabłem.
opr. mg/mg